W czasie grudniowego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki działającego przy MBP rozmawiano nad znaczeniem i wartością książki Mario Vargasa Llosy „Pochwała macochy”.
i>„Cudowne, wspaniałe, to jest to!”
„Okropność, nie dla mnie, obrzydliwe!”
Tak odmienne opinie o tej samej książce! Dlaczego „Pochwała macochy” Mario Vargasa Llosy wzbudziła w uczestniczkach grudniowego spotkania DKK tak bardzo skrajne odczucia?
Vargas Llosa językiem bogatym i wyszukanym przedstawia czytelnikom parę młodych stażem małżonków: piękną i dobrotliwą donę Lukrecję i nadmiernie dbającego o siebie don Rigoberta. Ich relacja przesycona jest wzajemną wielką miłością, fascynacją cielesną i niegasnącą ani na chwilę namiętnością. Dona Lukrecja to tytułowa macocha, a tytułowej pochwały dokonuje młodziutki syn Rigoberta, Alfonso. Pasierb zafascynowany nową żoną ojca szantażuje ją emocjonalnie i prowokuje. Skutecznie. Mnóstwo miejsca Llosa poświęca czynnościom fizjologicznym i cowieczornym rytuałom pielęgnacyjnym don Rigoberta, który upatruje w takiej dbałości o swoje ciało sposobu na upływający czas. Historia rodziny przeplatana jest interpretacjami dzieł sztuki, obrazów z różnych epok, nawiązujących tematem i atmosferą do treści książki.
*
Autor zachowuje się wobec swych czytelników tak jak młody Alfonsito wobec macochy: prowokuje, uwodzi, przekracza i zmusza do przekraczania wyznaczonych granic, wielu oburza i bulwersuje. W większości uczestniczki spotkania także czuły się oburzone postępowaniem macochy i zbulwersowane kilkustronicowymi opisami oczyszczania jelit czy wycinania włosów w nosie. Uznały, że autor skutecznie zniechęcił je do sięgania po inne jego tytuły. Nie wszystkich jednak udało się Llosie zbulwersować, bowiem w czasie dyskusji dało się słyszeć głosy zachwytu nad pomysłem, językiem, tematem, wykonaniem. Może nawet był to głos z nutą zazdrości! Książka stawia bowiem wiele pytań i możliwości interpretacyjnych: Kim właściwie jest Alfonso? Czy jest może ucieleśnieniem pragnień, jakie każdy z nas nosi w sobie, a na które nie ma przyzwolenia społecznego? Czy należy odczytać romans macochy z pasierbem jako oburzający występek, czy może jest to tylko metafora? Dlaczego pisarz tak długo i tak pięknym językiem opisuje fizjologię człowieka, a w tej fizjologii odnajduje filozofię?! Czy chce udowodnić hipokryzję człowieka, który wyraża zgodę na wszystko w sztuce obrazu, a w sztuce słowa już nie? Ciekawe jest też pytanie o wątki biograficzne w książce.
*
Różnorodność doznań i opinii o książce zawsze wzbogaca dyskusję o niej. Spotkanie czytelnika oburzonego z czytelnikiem zachwyconym tą samą książką musi stać się intrygujące, pełne nietuzinkowych argumentów, emocjonalne. Takie też było to spotkanie.
*
Z niecierpliwością czekamy na spotkanie styczniowe (18.I.2011r.), dyskusja będzie dotyczyć książki „Żona mormona” Irene Spencer.
*
Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszamy!
***
Info i foto:
Miejska Biblioteka Publiczna w Hrubieszowie