Miasto ślepców Jose Saramago uznawane jest za najlepszą książkę tego autora. Nie to jednak było powodem wybrania jej na październikowe spotkanie klubu dyskusyjnego. Był nim intrygujący temat książki: epidemia ślepoty i to, co może nastąpić po jej wybuchu.
Saramago opisuje jakieś miasto (nie dowiemy się jakie), które przez pewien czas (nie dowiemy się jaki) ogarnia panika związana z utratą wzroku przez prawie wszystkich jej mieszkańców. Prawie wszystkich, ponieważ jedna z głównych bohaterek nie traci wzroku, przez co pełni rolę przewodnika dla innych. Jej pomoc staje się nieoceniona, gdy władze postanawiają odizolować zarażonych w opustoszałych budynkach, pilnie strzeżonych przez wojsko. Saramago przedstawia nam jedno z takich miejsc. To nieczynny szpital psychiatryczny, który sukcesywnie zapełnia się nowo zakażonymi. Pierwszymi lokatorami są lekarz okulista oraz jego żona, udająca niewidomą, aby uniknąć rozdzielenia z mężem. Oboje próbują zorganizować życie w nowym miejscu, ustalają zasady i służą pomocą nowoprzybyłym. Pomimo przykrego położenia, w jakim się znaleźli, wszyscy starają się wspierać i godnie przetrwać. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy do ich grona dołącza grupa zdeprawowanych mężczyzn, którzy nie mają zamiaru podporządkować się zastanym regułom. Przejmując dostawy żywności zyskują władzę i pole do manipulacji innymi. Wykorzystują swoją przewagę w sposób okrutny, wręcz bestialski, zważając na fakt, że znajdują się w identycznej sytuacji jak ich ofiary. Oburzająca jest szczególnie postawa jednego z nich – niewidomego od urodzenia mężczyzny, który zamiast empatii dla bezradnych i wykorzystywanych ślepców, opowiada się po stronie siły i bierze udział w rabunkach i gwałtach. Niestety narastająca fala przemocy obejmuje także tych, którzy nigdy by się o nią nie podejrzewali. Dzieje się tak, gdy żona lekarza zabija przywódcę agresorów. To nie rozwiązuje problemu, szybko przekonujemy się, że walka wewnątrz szpitala jest już bez znaczenia, bowiem nie ma już widzących i całe miasto stało się wyizolowanym terenem, na którym każdy pragnie tylko przetrwać.
Forma książki jest dość intrygująca, to jednolity tekst bez wydzielonych dialogów, choć zawiera ich sporo. To także dość sucha relacja kolejnych stopni rozkładu zwykłego społeczeństwa, w jakim i my dziś żyjemy. Klubowiczki zgodnie stwierdziły, że czyta się ją bardzo dobrze, z ciekawością kolejnych stron, a obejrzana ekranizacja książki stała się dopełnieniem lektury.
Porównanie obrazu Saramago do warunków obozowych i systemu totalitarnego nasuwało się klubowiczkom samo. Książka to głośne i wyraźne pytanie o kondycję ludzkiej godności w sytuacji kryzysu, zagrożenia i obezwładniającego poczucia bezradności. Pytanie na ile odizolowanie człowieka od jego zwykłych warunków życia wynaturza go i wyzwala zachowania, których się po sobie nie spodziewa. Miasto ślepców to książka przedstawiająca apokaliptyczną wizję świata. Możemy więc przy jej lekturze podjąć próbę odpowiedzi na pytanie czy człowiek jest z natury dobry czy zły?
***
Tekst: DKK