– No, pomyśleć, że oboje znacie Marcina. Chodziłem z nim i jego bratem do podstawówki – powiedział Dymek odstawiając pusty kieliszek, widomy znak, że należy go ponownie napełnić.
Lekcja pokera
odcinek 123
♠
– No, pomyśleć, że oboje znacie Marcina. Chodziłem z nim i jego bratem do podstawówki – powiedział Dymek odstawiając pusty kieliszek, widomy znak, że należy go ponownie napełnić.
– Jacy oni byli? – spytała Misiula. Czuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie. Ale może nie tylko od wypitego alkoholu. Sprawy przybierały dobry obrót. Siedziała przy stole z tymi dwoma, którzy zrobią dla niej wszystko, czego zażąda. Była coraz bardziej tego pewna.
– Nijacy – odparł Dymek. – Gdyby nie było ich dwóch, to trudno by ich zauważyć – roześmiał się z własnego dowcipu. – Taki, to niczego nie ukradnie, nikomu gęby nie obije, nawet przekląć siarczyście nie potrafi. Kto by pomyślał, że Marcin policjantem zostanie!
– Jaki tam z niego policjant – zawtórował Robcio. – Mój stary, to był milicjant!
– Twój ojciec był milicjantem? – podchwyciła Misiula. – Rozumiem, że załatwił ci posadę w policji.
– Podobnie, jak tobie babcia w telewizji – odparł nieco uszczypliwie.
– Chwila, moment – wtrącił Dymek. – To wy pracujecie w policji i telewizji?! Ja pie…! – nie krył podziwu.
– Pracowaliśmy – ostudził jego zapał Robcio.
– Chwila – wtrącił ponownie Dymek. Wyglądało, jakby nabrał podejrzeń. – I wy chcecie się włamywać do czyjegoś mieszkania? A na cholerę to wam?
– W tym rzecz – wyjaśniła Misiula – że już nie pracujemy w tych szacownych instytucjach. Ale mamy swoje rachunki do wyrównania. Wchodzisz w to czy nie? – W porzo – zgodził się, intensywnie nad czymś myślał, po czym spytał: – Tylko co ja będę z tego miał?
– Ile chcesz? – Robcio przybrał minę człowieka, który nie liczy się z pieniędzmi, zwłaszcza cudzymi. W tym wypadku przypuszczał, że kasę wyłoży Misiula.
Dymek milczał. Nie miał pomysłu, ile zaśpiewać. W końcu wpadł na dobry, jak mu się zdawało, koncept.
– Umówmy się tak: kiedy Misiula skończy swoją inspekcję, da mi znać. Wtedy wejdę i wybiorę sobie jakieś fanty. Zgoda?
Misiula i Robcio wymienili spojrzenia i ten ostatni podjął decyzję za obojga.
– Zgoda – powiedział.
– Skoro ustaliliśmy warunki, to zapisz mi adres na jakiejś kartce. Najpierw muszę poobserwować mieszkanie, żeby się nie natknąć na lokatorów.
– Jasne – Misiula wydarła kartkę z notatnika, zapisała na niej adres i podała Dymkowi, który schował ją do kieszeni, nawet nań nie spojrzawszy.
– No to strzemiennego – powiedział. – I będę leciał.
Kiedy drzwi się za gościem zamknęły, Misiulę naszły wątpliwości.
– Myślisz, że to był dobry pomysł, żeby go w to wciągać? – spytała z nadzieją, że Robcio utwierdzi ją w słuszności podjętej decyzji.
– Zobaczymy – odparł, ziewając.
Ona jednak drążyła dalej temat:
– Jeżeli jest profesjonalistą, to będzie wiedział, co z tymi „fantami” zrobić, ale jeżeli amatorem, może wpaść i nas wydać.
– Nic nie bój – sięgnął po butelkę z piwem i pociągnął łyk.
Przypomniały mu się własne wybryki w wieku szkolnym. Niejedną piwnicę i niejeden samochód z kolegami obrobili jako „nieznani sprawcy”. Ojciec o wszystkim wiedział, ale nawet lania mu nie spuścił.
CDN…
Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.
Małgorzata Todd