22 listopada 2024

Małgorzata Todd: Lekcja pokera odc. 167

Zarzut zabójstwa Artura Urbaniuka prokurator Boruta postawił dwóm oskarżonym: Mieczysławowi Szmitowi i Wojciechowi Buchniarzowi. Najmocniejszym dowodem obciążającym obu oskarżonych była kaseta video, na której zbrodnia została wyraźnie nagrana, nie pozostawiając cienia wątpliwości kto i jak mordu dokonał.

Reklamy

 

Lekcja pokera

odcinek 167

Reklamy


Mądrych i głupich łączy wspólna zasada: jeśli myślisz tak jak ja, to jesteś mądry, jeżeli inaczej, toś głupi i tyle.

Zarzut zabójstwa Artura Urbaniuka prokurator Boruta postawił dwóm oskarżonym: Mieczysławowi Szmitowi i Wojciechowi Buchniarzowi. Najmocniejszym dowodem obciążającym obu oskarżonych była kaseta video, na której zbrodnia została wyraźnie nagrana, nie pozostawiając cienia wątpliwości kto i jak mordu dokonał. Szmit został doprowadzony z aresztu, a jego przełożony i wspólnik zabójstwa zarazem, odpowiadał z wolnej stopy, po wniesieniu wysokiej kaucji.
Dalsze utrzymywanie w tajemnicy oskarżenia posła było niemożliwe i dziennikarze licznie oblegali korytarz sądu, gdzie rozpoczął się proces.
Po zapoznaniu zebranych z najważniejszym dowodem rzeczowym, jakim było nagranie, prokurator kontynuował uzasadnienie oskarżenia.
– Wojciech Buchniarz jest homoseksualistą – powiedział. – I wbrew temu, co wmawiają nam media, w naszym tolerancyjnym społeczeństwie fakt ten nie miałby znaczenia dla jego kariery. Nie musiałby też wcale zostać ujawniony, bo po co? Czyż seksualność nie jest prywatną sprawą każdego z nas? Pierwszy jego błąd polegał na tym właśnie, że uwierzył propagandzie straszącej jakąś wymyśloną „homofobią”. Postanowił uchodzić za człowieka, jakim nigdy w rzeczywistości nie był.
W zrobieniu kariery pomógł mu szczęśliwy traf. Spotkał człowieka, który dojrzał w nim świetny materiał na… – Boruta zawiesił głos – raczej do, do manipulacji – poprawił się. – Ich cele były różne, ale razem każdy z nich mógł osiągnąć to, czego pragnął.
Na początek Włodzimierz Kiełbaczuk wyswatał Wojciecha Buchniarza ze swoją córką, osobą tyle kochliwą, co niestałą w uczuciach. Tolerancyjny mąż, niewkraczający w jej życie intymne, był tym, czego potrzebowała jedynaczka. Zięć pod tym względem spisywał się nienagannie. Razem tworzyli pozory bogobojnej rodziny, niemal idealny wzór do naśladowania. Ambicje polityczne zięcia też były na rękę teściowi. Sekundował, ba, nawet pomagał w karierze i to nie tylko dobrymi radami i koneksjami wyniesionymi jeszcze z PRL-u. Potrafił rozciągnąć nad rodziną parasol ochronny.
– Sprzeciw – powiedział adwokat oskarżonych. – Ten proces nie dotyczy teścia oskarżonego i szkoda czasu Wysokiego Sądu, jak i nas wszystkich na wysłuchiwanie historii rodziny.
– Przybliżenie roli, jaką pełnił Włodzimierz Kiełbaczuk w sprawie, która nas przed oblicze Wysokiego Sądu przyprowadziła, pozwoli zrozumieć mechanizm intrygi.
– Sprzeciw odrzucony – powiedział sędzia. – Ale proszę się w tej kwestii streszczać.
Po przyzwoleniu, Boruta ciągnął dalej:
– Dodam zatem gwoli uzasadnienia, że zanim powołam Włodzimierza Kiełbaczuka na świadka, chciałbym naświetlić rolę, jaką odegrał w całej sprawie. Zacząć jednak muszę od stwierdzenia, że zbrodnia ma to do siebie, iż trzeba niekiedy popełnić następną dla jej zatarcia. Wydarzenia zaczynają wymykać się spod kontroli. Z taką sytuacją mamy tu właśnie do czynienia.
Rok wcześniej, w Konstancinie, miało miejsce zabójstwo bezdomnego. Z braku dowodów śledztwo zostało umorzone. Przyjrzyjmy się przez moment tamtej zbrodni. – Sprzeciw – powiedział znowu obrońca Wojciecha Buchniarza. – Brak związku ze sprawą obecnie rozpatrywaną.
– Jeśli Wysoki Sąd pozwoli, chciałbym właśnie ten związek wykazać – powiedział prokurator.
– Proszę to zrobić, ale możliwie zwięźle – zgodził się sędzia Leszek Tusiński. Wolałby najwyraźniej, żeby proces nie przeciągał się zbyt długo, ale nie mógł zabronić stronom powiedzenia tego, co uważają za istotne dla sprawy.
– Małoletniemu Sebastianowi Buchniarzowi postawiono zarzut pobicia bezdomnego ze skutkiem śmiertelnym. Winy jednak nie udowodniono. Było to tuż po zakończeniu roku szkolnego. Matka z trojgiem młodszych dzieci, gosposią i szoferem wyjechała do Międzyzdrojów. Poseł został tylko z Sebastianem i ogrodnikiem, który przejął obowiązki prowadzenia domu. W Konstancinie pełno jest tak zwanych pustostanów, czyli walących się ruder, zamieszkiwanych przez różnego autoramentu lumpy. Sebastian i dwaj jego koledzy przyznali się do poturbowania pijaka, ale zgodnie też zeznawali, że kiedy opuszczali jego pomieszczenie, jeszcze im się odgrażał. Prokurator dał wiarę ich słowom. Dopiero niedawno wyszedł na jaw pewien fakt, który można by powiązać z tamtą sprawą, a nawet przyjąć jako motyw zabójstwa. Znaleziono komórkę należącą, lub może raczej ukradzioną przez późniejszą ofiarę. Były w niej zdjęcia. Niezbyt wyraźne, ale niewątpliwie przedstawiające dwóch mężczyzn w sytuacji intymnej. Jednym z tych mężczyzn był oskarżony Mieczysław Szmit.
– Wnosi pan o wznowienie tamtej sprawy? – spytał sędzia.
– Ewentualnie później. Na razie chciałbym prosić o pozwolenie przesłuchania jako świadka Sebastiana Buchniarza.
Po poinformowaniu świadka, że ma prawo odmowy zeznań i odebraniu od niego przyrzeczenia, że będzie mówił prawdę, padło pierwsze pytanie ze strony prokuratora.
– Czy był jakiś konkretny powód pobicia bezdomnego?
– Tak. Przechwalał się, że widział mojego ojca z szoferem w jego pakamerze nad garażem.
– Powiedział o tym tobie i twoim kolegom?
– Tylko mnie. Chciał pieniędzy za milczenie. Namówiłem kumpli i daliśmy mu wycisk, ale przysięgam, że go nie zabiliśmy.
– Powiedziałeś o całej sprawie ojcu?
– Nie.
– Nie mam więcej pytań.
– Ani ja – dorzucił adwokat oskarżonych. – Mam jednak pytanie do prokuratora. Co się stało z dowodem rzeczowym w postaci zdjęć z aparatu komórkowego?
– Są do wglądu. Ale przy tej okazji warto by wspomnieć o próbach zatarcia śladów tej sprawy.
– Jeśli jest to kolejny punkt oskarżenia, to proszę kontynuować – zezwolił sędzia.
– W tym miejscu chciałbym jedynie zaanonsować pewną zbieżność wydarzeń. Laborant policyjny otrzymał komórkę z poleceniem skopiowania zdjęć. Tak się składa, że wynik jego pracy okazał się pierwotnie zupełnie niezadowalający. Niczego kompromitującego na przedstawionych przez niego kopiach nie było. Po wnikliwym śledztwie okazało się, że kompromitujące zdjęcia skopiował i wyciął. Co z nimi zrobił, nie wiadomo. Sam później zginął w okolicznościach wskazujących na samobójstwo. To śledztwo jeszcze nie zostało zakończone, a jego śmierć wiąże się jeszcze z inną zbrodnią, dlatego tutaj tylko sprawę sygnalizuję.
– Proszę o wyraźne wykazanie związku albo przejście do sprawy zabójstwa Artura Urbaniuka – powiedział sędzia.
– Mam uzasadnione podejrzenie, że za zacieraniem powiązań rodziny byłego posła ze zbrodnią stoi Włodzimierz Kiełbaczuk.
– Sprzeciw – zaoponował obrońca. – Nie przeciw niemu toczy się ten proces.
– Uchylam – sędzia stanął po stronie prokuratora. – Proszę jednak przejść do rzeczy.
– Tak jest, Wysoki Sądzie. Wróćmy zatem do momentu, który widzieliśmy na taśmie, czyli zarejestrowanej zbrodni. Teść jest zawsze gotów pomóc w tarapatach. To do niego właśnie Buchniarz dzwoni, kiedy zaatakowany przez Szmita Urbaniuk leży nieprzytomny albo martwy.
– Sprzeciw. Skąd wiadomo do kogo oskarżony dzwoni?
– Pozwólmy prokuratorowi przedstawić przebieg wydarzeń, tak jak ustalił to w oparciu o dochodzenie policyjne – powiedział sędzia. – Później pan mecenas będzie mógł się do tego ustosunkować.
– Oskarżony Wojciech Buchniarz, jak widzieliśmy to zarejestrowane na taśmie, sięga po telefon i z kimś rozmawia. Na pewno nie z pogotowiem, bo takiego zgłoszenia nie było.
Nagle jednak przewód sądowy trzeba było przerwać, bo oskarżony Wojciech Buchniarz zasłabł.

Reklamy

 

 

CDN…

 

Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.


Małgorzata Todd

mtodd.pl/blog