Świąteczne promocje, tłok w sklepach, pośpiech, nerwowość, ale też tradycja, chwila zadumy. Oto, jak przygotowania do tego szczególnego czasu oceniają uczniowie Zespołu Szkół nr 1 w Hrubieszowie.
Okres przedświąteczny… znowu zaczynają się promocje w hipermarketach oraz wszechobecne „wesołych świąt” i „szczęśliwego nowego roku” słyszane na każdym kroku.
Wszystkie zakupy pozostawione na ostatnią chwilę, kolejki przy kasach nasilają się z dnia na dzień, brak wolnych miejsc na parkingach, walka o ostatnie wolne miejsce i opakowanie mandarynek za 2,39.
Oczywiste gratisy – kup dwie czekolady – trzecia za pół ceny, a czwarta za darmo, ciągle słyszalny dźwięk klaksonu samochodowego powodujący tylko zwiększenie napięcia oraz stresu – już i tak obecnego wśród kupujących.
Rzeczą pewną jest to, że wszystko musi wyglądać bogato. Przynajmniej 12 potraw, ogrom prezentów, niepoliczalna ilość lampek i świecidełek oraz nieprzyzwoicie wielka choinka, kolorowa jak paw – aż do przesytu. Większość z tych zachowań jest na pokaz, żeby zaistnieć wśród rodziny, sąsiadów i przyjaciół.
Kolejną sprawą jest wzmożona „religijność” ludzi w okresie przedświątecznym. Większość tych osób pojawia się w kościele tylko w tym okresie na doroczną spowiedź, każdy z nich uważa się za katolika, a ich podejście do tego sakramentu jest niepoważne. Brak rachunku sumienia i swobodne zachowanie w „kolejce” do konfesjonału min.: rozmowy, śmiech, żucie gumy, brak skupienia. Oczekiwanie od księdza pokuty za cały rok i zdziwienie, gdy jej nie otrzymają.
„Wesołych świąt” i „szczęśliwego nowego roku” obecne wszędzie, czy to w sklepach, czy w pracy, szkole, niby nic nadzwyczajnego – zwykłe życzenia, lecz w pewnym momencie stają się one drażniące. Powtarzane w każdej sytuacji – na powitanie, na pożegnanie, zero oryginalności czy jakiegoś wkładu własnego w życzenia.
Wszyscy są zabiegani, sprzątają, gotują, a gdy nadejdzie ten szczególny wieczór, najczęściej jest tak, że nie potrafią się nim cieszyć – bo są zmęczeni.
Badania wykazują, że kres przedświąteczny jest dla Polaków jedną z najbardziej stresujących sytuacji. Niestety nie zawsze potrafimy się w nich odnaleźć i często zapominamy, co jest w nich najważniejsze, a chodzi w nich o zmianę samego siebie… na lepsze. Nieprawdaż?
Z roku na rok Polacy coraz bardziej starają się dorównać swoim sąsiadom. Czasem zapominają, niestety, o istocie prawdziwych świąt. Najważniejsza jest pogoń za zakupami, przez co duchowe przeżywanie Świat Bożego Narodzenia schodzi na boczny tor. Jednak znane od dawien dawna obyczaje i tradycje są jeszcze kultywowane przez większość Polaków. Jedną z nierozłącznych tradycji jest dzielenie się opłatkiem i wspólne śpiewanie kolęd.
Kiedy na niebie pojawi się pierwsza gwiazdka, cała rodzina zasiada do uroczyście przygotowanego stołu, tego, na którym znajduje się 12 potraw. Jak głosi obyczaj, najstarsza osoba w rodzinie – jako pierwsza – bierze do ręki opłatek i kolejno dzieli się z innymi domownikami, składając sobie przy tym najserdeczniejsze życzenia. Pod białym obrusem znajduje się sianko będące symbolem narodzin Chrystusa od wielu lat jest jednym z najważniejszych obrzędów.
Przy stole powinno pozostawić jedno wolne miejsce dla niespodziewanego gościa. Na stole znajduje sie 12 potraw, z których każda coś symbolizuje. Jedną z potraw, która od bardzo dawna gości na naszych stołach jest kutia. Przywędrowała ona do nas ze Wschodu, przygotowuje się ją z ziaren zbóż, maku, rodzynek, migdałów, miodu, itp. Po wieczerzy kutię zostawia się na stole, tak, aby dusze zmarłych także mogły posilić się wigilijną wieczerzą.
O północy całą rodziną wierni idą do kościoła na pasterkę – jedną z najbardziej uroczystych mszy w ciągu roku. Cała wyjątkowość pasterki jest w tym, że mimo tak późnej pory ludzie gromadzą się w kościołach, by wspólnie przeżywać przyjście na świat Jezusa.
***
Czytelników zapraszamy do dzielenia się własnymi refleksjami i opisem rodzinnych tradycji.
Artur Charatynowicz / Michał Mazurek
uczniowie technikum