Już od dłuższego czasu nurtuje mnie nasz ludzki problem społeczny, który pewnie dotyczy nas wszystkich, albo może dotyczyć w przyszłości.
Chciałabym napisać i poruszyć bardzo istotny i zarazem bardzo delikatny temat dzieci i dorosłych z upośledzeniem umysłowym lub fizycznym, których spotykamy na co dzień, bo mieszkają w tej samej miejscowości, co my.
Ostatnio w mojej obecności był wyzywany i prowokowany dorosły chłopak, z upośledzeniem umysłowym, który się zatrzymał na etapie pięciolatka. Wiem, że w dobie internetu dużo się pisze o tolerancji dla ludzi trochę innych niż my, ale jakoś to się nie przekłada na czyny i rzeczywistość jest całkiem inna, co zauważyłam z wielkim smutkiem w moim otoczeniu.
Minęły te czasy, kiedy prawie w każdej miejscowości był taki „wiejski głupek” i wszyscy się z niego nabijali i mieli ubaw po pachy, tylko wówczas nikt nam nie wytłumaczył, że to jest człowiek chory a nie głupi. Niejednokrotnie, ktoś przy mnie wyzywał kolegę „Ty Downie” i tego też nie potrafię pojąć zupełnie. Ludzie z zespołem Downa są wspaniali i przekochani, dane mi było bliżej poznać kogoś z tą chorobą. To bardzo wrażliwi i pozytywni ludzie, podziwiam ich za to, że nigdy nie skrzywdzą drugiego człowieka a ich świat jest taki prawdziwy, oczywisty i nie zakłamany.
Oni tylko mają jeden chromosom więcej od zdrowych ludzi.
Z przyjemnością oglądam program Przemka Kosakowskiego „Down the road” – szóstka chorych ludzi na tę chorobę, mierzy się z samodzielnością, problemami dnia codziennego, a przy tym są tacy prawdziwi i szczerzy aż do bólu.
Już któryś rok z kolei, jestem sędzią głównym Turnieju Tenisa Stołowego osób niepełnosprawnych i zawsze wracam szczęśliwa i spełniona, bo przy dekoracji tak szczerze, jak niepełnosprawni zawodnicy, nie przytula nikt! Gdzieś w mojej głowie jest od dawna taka myśl, że ci ludzie na pewno pójdą do nieba, bo oni nie mają grzechów w tym życiu.
To nie jest wstyd być chorym i człowiek, który jest troszeczkę inny niż my, nie może być obiektem kpin i wyśmiewania przez ludzi zdrowych, bo to nie jest ich wina, że urodzili się chorzy. Bo nie wiemy, co może się wydarzyć w naszej bliższej lub dalszej rodzinie, przyszłość niewiadoma jest, a życie potrafi płatać figle i nie możemy wykluczyć niczego.
Wczujmy się też w rolę rodziców chorych dzieci – swoim chorym dzieciom muszą dać podwójną miłość, przeraża ich myśl, że jak kiedyś ich zabraknie to co będzie z chorym dzieckiem. To są prawdziwi bohaterowie tego świata, matki nie podejmują pracy zawodowej, tylko całkowicie poświęcają się choremu dziecku, dobrze że w ostatnich latach są przedszkola i domy opieki dziennej dla dzieci i ludzi chorych.
Wyobraźcie sobie tylko, jaki dyskomfort czują rodzice wyśmiewanego chorego dziecka – jest im wtedy bardzo przykro, wiem to od matki.
Nie wiedzą co mają zrobić, czy zamknąć w czterech ścianach, albo oddać do zamkniętego zakładu (???) – przecież kochają, bo to ich dziecko.
Kochani, mówmy o tym swoim dzieciom, wnukom, znajomym i całemu światu!!!
Nie utrudniajmy im i tak już ciężkiego i trudnego życia… Jeżeli wiesz, że twoje słowa mogą zranić. po prostu zamilcz, odwróć się i odejdź na zawsze!
Ten utwór dedykuję rodzicom wychowującym dzieci niepełnosprawne. Jest on wykonany przez dzieci niepełnosprawne w podziękowaniu za miłość rodzicielską, treść tej piosenki mówi wszystko.
Danuta Muzyczka
(fot. lubiehrubie.pl)
Zobacz też:
Spóźniona miłość Krystyny i Leszka
LubieHrubie na Instagramie