Jesteśmy na początku 2016 roku, kiedy trwa 50-lecie pracy twórczej Stanisława E. Bodesa, który historii poświęcił całe swoje życie a od trzech lat na portalu LubieHrubie przedstawia swoje niecodzienne obrazy z bogatą narracją. Namalowałeś w kolorze ponad 1000 obrazów nie licząc innych prac, w tym kilkaset bitew z historii oręża polskiego. Twój front działalności artystycznej obejmował 1000 – letnie dzieje narodu i wojska polskiego, których liczne wydarzenia po uprzednim zdobyciu odpowiedniej wiedzy przeniosłeś na płótno czy karton. Mało jest takich twórców, malarzy w kraju, ba może i w Europie, którzy by z taką pasją tworzyli w malarstwie historię własnego narodu bez pomocy państwa czy bogatych sponsorów. Tak już jest, że bez tych ważnych rzeczy wielu artystów nie zabiera się w ogóle do pracy.
Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego
Wydanie specjalne nr 9 – „Jubileusz”
Jak to jest, kiedy masz za sobą taką półwieczną drogę?
Normalnie, czasami było trudno, ale prosto i z honorem. Chciałbym jeszcze nadal zrobić coś ważnego dla historii oręża polskiego. Zawsze miałem na uwadze, że obok wydarzeń znanych, sławnych, z których najlepsi malarze uczynili dzieła sztuki, istnieje też olbrzymi obszar tematów, które nie zostały jeszcze przez twórców dostrzeżone. Wszyscy znamy bitwy, które namalowali najlepsi malarze, ja też malowałem własne wersje bitew pod Grunwaldem, Beresteczkiem, Wiedniem, Grochowem, Rokitną, Komarowem itd.. Sławni moi poprzednicy mobilizowali mnie jeszcze bardziej do odpowiedniej pracy, byle tylko kolejna wersja bitwy była oryginalna, czyli własna. Sztuka mimo wszystko nie lubi kopiowania, plagiatu, bo to wbrew radosnej teorii tworzenia. Dla mnie zawsze najważniejszym motywem było i jest być twórcą obrazu, a nie jego tylko wykonawcą.
Zresztą, sam widziałeś parę tysięcy moich książek, do których mam nabożny szacunek dla ich dużej zawartości, którym przez długie lata zawdzięczam swoją historyczną wiedzę. Przeglądaliśmy razem setki rysunków, szkiców, na których widać przygotowania do wszystkich obrazów. Jest ich jednak coraz mniej, bo tworząc nowy obraz nie potrzebuję już takiej pomocy. Często myśl i idea jest tak wyrazista, że mogę od razu malować na żywo. Z drugiej strony to niezwykła frajda komponować na kartonie poszczególne sekwencje bitewne, a potem przenosić je na płótno. Większość dzisiejszych twórców sztuki nie ma tego wyobrażenia jak artyści dawniej, ani jak powstaje realistyczny obraz bitwy, ile trzeba pracy włożyć w przygotowanie sceny, którą chce się odtworzyć. Bitwa, która toczy się według przekazów na dużej przestrzeni, gdzie walczą tysiące ludzi. Jak wybrać ten jeden fragment, który potem będzie obrazem bitwy.
Będziemy jeszcze wracać do tych interesujących motywacji. Teraz może przypomnisz nam, o czym będzie traktował odcinek specjalny?
Wybrałem z tej okazji kilka obrazów, które w pewnym stopniu różnią się od większości. Różnią się także tematem, bowiem przedstawiają krańcowe różne wydarzenia, z których każdy jest umiejscowiony w innej przestrzeni historycznej.
Pozwól, że je chronologicznie wymienię, a potem będziemy kontynuować naszą rozmowę.
1. „Najazd Wieletów na Pomorze” – 1050
2. „Podhale w ogniu” – 1655
3. „Zabójstwo hetmana polnego W. Gosiewskiego” – 29 XI 1662
4. „Inwazja Sasów” – 1702
5. „Wjazd posła tureckiego do Łęcznej” – 1716
6. „Czerezwyczajka” – 1920
Jak widzisz, 6 obrazów i każdy ma swoją opowieść, którą powinniśmy w skrócie naświetlić. Pierwszy, to czasy jeszcze na pół pogańskie, kiedy Wolinem rządzą Wielecki, a na Arkonie stoją posągi Światowida, Swarożyca itd. Istnieją jeszcze liczne plemiona pogańskie, które żyją względnie dobrze. Najlepiej chyba mają się Jadźwingowie, Prusowie, Litwini itd. Daleko na północy Europy mieszkają Wikingowie, którzy nie raz urządzali zbrojne wyprawy na południowy brzeg Bałtyku. Obraz przedstawia właśnie jeden z takich napadów, gdzie po wdarciu się za mury zamku czy miasta dochodziło do straszliwych scen, a ofiary nie miały żadnych szans.
Jest to dość duży obraz, akwarela i chyba bardzo dawno został namalowany. Widzę datę, to 1983 rok, policzyłem lata i okazuje się, że miałeś za sobą dopiero 16 lat pracy twórczej, jak wtedy, kiedy w 1967 roku zaczynałeś swoje malarstwo, mając skończone 16 lat. Drugi obraz, dość łatwo rozszyfrować, powiedz sam jednak, co przedstawia?
Mamy jesień 1655 roku, Szwedzi zajęli prawie całą Rzeczpospolitą, jedynie na wschodnich kresach jeszcze ich nie ma, ale tam Bohdan Chmielnicki wspólnie z Moskwą odrywają ziemie Rzeczypospolitej, kawał po kawałku. Pod Ujściem dzięki zdrajcom poddają się Szwedom wojska koronne i pospolitego ruszenia. Padła Warszawa. Po długotrwałej obronie Czarnieckiego w Krakowie następuje honorowa kapitulacja, Hetmani koronni poddali wojsko. Na Litwie obaj Radziwiłłowie cały litewski kraj oddają Szwedom i król polski Kazimierz uchodzi na Śląsk.. W tym czasie jedynie Górale chwytają za broń i gromią najeźdźców, ale najpierw Paulini z przeorem A. Kordeckim na czele nie wpuszczają wroga do klasztoru i z garstką obrońców, ochotników bronić będą murów świętego przybytku, czyli Sanktuarium Królowej Polski.
To z Jasnej Góry popłynęły słowa trwania w wierze i obronie królestwa polskiego. Pierwszy Krzysztof Żegocki starosta z Babimostu zbiera partię i zaczyna wojnę podjazdową. Ruszyli się strzelcy kurpiowscy, którzy w swoich lasach nie przepuścili żadnego żywego Szweda. Coraz więcej oddziałów porzuca służbę u króla szwedzkiego i walką pragnie zmyć hańbę chwilowej zdrady. Ale to Górale biją wojska wroga i przeprowadzają przez góry polskiego króla. W obrazie widać, jak kornet rajtarów wpadł w zasadzkę. Lecą podcięte smreki, tarasując drogę ucieczki i wygląda na to, że nikt żywy nie ujdzie. Wśród zwykłych Górali widać też zbójników tatrzańskich, a nawet harnasia, który atakuje oficera. Trwa bezpardonowa bitwa, może i niektóry żołnierz woła pardon! Ale kto z prostych ludzi wie, co takie słowo oznacza. Walczyć będą do końca, póki, choć jeden nieprzyjaciel pozostał żywy.
Obraz jest bardzo sugestywny, a kompozycja walki jest też nietypowa dla Ciebie, ale to dobrze, że potrafisz ująć bitwę z kilku różnych stron. Za to trzecia praca różni się od pozostałych dramaturgią faktu, które czasami się zdarzały z wielką szkodą dla polskiej historii i tradycji wojskowej.
Jak widzisz czasami nie było za wesoło i to nie z powodu nieprzyjaciół. Każdy wróg i jego zbrodnie są zrozumiałe w pewnym sensie. Jednak tutaj mamy do czynienia z zabójstwem, które się wydarzyło we własnym gronie. Czas, więc przedstawić jak i gdzie doszło do zabójstwa wysokiego rangą dowódcy. To hetman wielki litewski Wincenty Korwin Gosiewski, którego mordują zbuntowani żołnierze „Związku Braterskiego”, a działo się pod Ostrynią 29 XI 1662 roku. Znam dość dobrze tło i całą prowokację prowodyrów, jaką się posłużyli, kiedy prowadzili rozmowy z przedstawicielami obozu królewskiego, które w imieniu władcy prowadził hetman ze skonfederowanym wojskiem. W pewnym momencie dochodzi do zbrodni na hetmanie i o tym opowiada obraz.
Czwarty obraz przedstawia wojska saskie i króla Augusta II mocnego, który wplątał Polskę w wojnę północną między Szwecją Karola XII i mocarstwem moskiewskim pod rządami cara Piotra I.
Nikt z wcześniej z urodzonych Polaków nie przewidywał, że kolejni królowie na polskim tronie dokonają takiej degradacji państwa, wplączą naszą ojczyznę w długą wojnę z potężnymi sąsiadami, których armie będą się przewalały przez nasz kraj, niszcząc wszystko na swojej drodze. Ciągłe przemarsze obcych, branie rekruta, konfiskaty i kontrybucje, a na dodatek wojna domowa dostatecznie zniszczy resztki wojska polskiego. Zamkną się na długie lata narodowe tradycje wojskowe kultywowania dotychczasowych zwycięstw, jakie odnosili Polacy przez kilka wieków. Wprowadzono w końcu zachodnią modę tak obcą naszym zwyczajom i tradycjom, no bo kto widział pudrujących się facetów, na dodatek w pończoszkach i peruczkach. Obecnie taka moda, to istny raj dla różnych dewiacji czy podobnych, jak wtedy modnych snobów. Do dzisiaj przetrwało wyuzdane powiedzenie „Za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa”. To klasyczny przykład jak bez wojny można podbić wielki kraj deprawując wojsko i jego system obronny
Czyli pełne rozpasanie i degradacja życia według zachodnich wartości?
Cały właściwie XVIII wiek był stracony dla Polaków, chociaż nie chcieli obcych wojsk w kraju patrioci przystępując do Konfederacji Barskiej. Przez cztery lata trwały walki zakończone kapitulacją. Przebudzenie w narodzie nastąpiło dopiero w ostatnich latach wieku. Nawet reformy Sejmu Czteroletniego nic nie zmieniły, bo natychmiast w granice Rzeczypospolitej wtargnęły nieprzyjacielskie wojska rosyjskie.
Czy piąty obraz „Wjazd posła tureckiego do Łęcznej” ma w sobie odmienność od tych obrazów, z których Cię znamy. Mimo, że wielkie tłumy szlachty przypominają nam lata świetności Rzeczypospolitej, które minęły. Przybliż wszystkim, o jakie wydarzenie chodzi i jacy bohaterowie są w obrazie?
Główny temat dotyczy Konfederacji Tarnogrodzkiej, która trwała w latach 1716–1717 i miała za zadanie wypędzenie Sasów. Na obrazie widzimy wjazd posła tureckiego i tatarskiego do Łęcznej w 1716 roku jak sam tytuł wskazuje. Osoby i dostojnych gości wita marszałek generalny Konfederacji Stanisław Ledóchowski, który ma tutaj kwaterę główną.
Patrząc na scenę zdaje się, że słyszymy bicie dzwonów, wielki gwar ludzi i wiwatującą szlachtę, która tłumnie przybyła powitać posła i obejrzeć taką nietypową uroczystość. W którymś z kolejnych odcinków wspominałem, że wraz z końcem XVII wieku skończyła się wrogość między naszymi narodami, jak się potem okaże Turcy nigdy nie zaakceptują rozbiorów polskiego państwa będąc oazą dla patriotów polskich, którzy po kolejnych powstaniach narodowych musieli uciekać z kraju przed rosyjskimi represjami. Obraz mógłby wisieć w złotej ramie u mnie w domu, jednak powstał na zlecenie Muzeum w Łęcznej i tam jest jego miejsce. O ile mnie pamięć nie myli widoczny jest ratusz i zabudowa osiemnastowiecznego miasta, którego już nie ma.. Mimo, że widoczni są żołnierze, obraz jest typowo pokojowy, czyli bez scen walki, które zdominowały moją twórczość. Jednak takie prace także powstawały, bo często ich treści mogły przekazywać podobne wartości, które towarzyszyły naszym żołnierzom, na długim szlaku walk o niepodległość i wolność Ojczyzny.
A cóż to takiego, ta Czerezwyczajka?
Szóstym obrazem jest właśnie „Czerezwyczajka” – 1920, a to nazwa od „Czeka”, czyli służby do walki z kontrrewolucją, którą stworzył „Krwawy Feliks” Dzierżyński, którego sam Lenin powołał na to stanowisko. To poprzedniczka NKWD, która miała na swoim sumieniu miliony ofiar we własnym kraju, a kiedy w 1920 roku wkroczyła do Polski za czerwonymi hordami od razu rozpoczęła zbrodniczą działalność mordując wszystkich, którzy tylko „mogli” zagrozić nowym władzom, które powoływano we wszystkich miastach, miasteczkach i wsiach. Powstało ostatnio kilka dobrych i złych filmów, które lepiej lub gorzej przedstawiają tamtą rzeczywistość.
Wracam jednak do obrazu, który przedstawia typową akcję „Czeka” w polskim lazarecie polowym, gdzieś na zapleczu frontu, który został przerwany przez armię konną Siemiona Budionnego. Ranni żołnierze polscy zostali już zamordowani, teraz przyszedł czas na personel medyczny, którego los spotka jeszcze gorszy, a zwłaszcza jego część żeńską. Miejsce położone gdzieś w lasach na uboczu, w leśniczówce, gdzie zbrodnia mogła zostać ukryta i gdyby nie lżej ranny świadek, który cudem ocalał, a potem złożył raport. W obrazie został namalowany, tylko trzeba tego rannego odszukać.
Niech każdy obejrzy dokładnie scenę i zapamięta, bo to prawie religijny obraz, przekaz, który wiarygodnie odsłania jeden z tysięcy epizodów „Polskiej Golgoty”.
Pozostaje ostatni temat, jaki wybrałeś dla upamiętnienia i tego rodzaju wydarzeń, które razem z bitwami są częścią Twojej pracy historycznej, której efekty oglądamy, co miesiąc. Malujesz przecież nie dla sławy, konkursów, nie stresuje Cię ambicja, że nie możesz być na przedzie, gdzie niektórzy się rozpychają, byle tylko zając dobre miejsce. Ja dobrze wiem, bo malujesz przede wszystkim z obowiązku dla tradycji i historii oręża polskiego, a potem dla siebie, bo lubisz. Przecież to pasja, która nie leży na ulicy. Z nią jest tak, jak z inteligencją, trzeba się po prostu z tym urodzić?
Dobrze usłyszeć publicznie tego typu słowa od przyjaciela, który ma okazję zobaczyć obrazy z pierwszej ręki i porozmawiać o historii w sposób dotąd niespotykany, bowiem tej pory tylko prywatnie podobne słowa mogły zostać wypowiedziane. Nie miałem jeszcze takich okazji opowiadania w sposób tak szczegółowy o swojej pracy artystycznej i licznych towarzyszących im pasji.
Wiele Tobie zawdzięczam w przedstawieniu mojego dorobku, który jak widać zatoczył spory okres czasu w historii Polski czy kilkunastu innych narodów. Dopiero po latach wyjdzie, jak pożyteczną zrobiłeś rzecz przybliżając najważniejszą moją misję, z którą się chętnie utożsamiam, bo nie sposób inaczej tego nazwać. Nasze rozmowy przyczyniają się do innego spojrzenia na dawne czasy i chociaż częściowej ich weryfikacji wydarzeń, które były poddawane różnym fałszerstwom, a czasem brutalnym manipulacjom.
Może w tym czasie namalowałbym kilka innych obrazów, jednak zatrzymanie w czasie historii malowanej jest bardzo istotne nie tylko w obrazie, lecz także słowami prawdziwymi, gdzie fakty są bardziej wiarygodne, nie przekręcone, czy też nie pozbawione zwykłego ludzkiego uczucia, którego większość ludzi publicznie się wstydzi.
Znów mi niewygodnie i trudno przejść do następnej rundy pytań, ale Twój świat wart jest tego, żeby pisać i zadawać najróżniejsze pytania, na które i tak odpowiesz ze swadą, która jest nieodłącznym elementem Twojej postawy podczas malowania historii. Czego możemy jeszcze oczekiwać?
Trudno z kolei jest mnie na to odpowiedzieć, lepiej nie wkraczajmy zanadto w sferę, którą rządzi opatrzność. Oczywiście chciałbym malować do końca i nie zostawić za dużo niedokończonych prac, bo kto będzie je w stanie doprowadzić do końca, chyba, że nabiorą kiedyś wartości nawet w stanie, w jaki zostaną pozostawione. Być może ktoś na podstawie notatek zbierze i opisze w książce zasięg tematyczny, z jakim musiałem się zmagać tworząc obrazy o 1000-letnich dziejach oręża polskiego i martyrologii naszych rodaków podczas 10 wieków istnienia narodu polskiego. Przez całe życie widziałem i odczuwałem na własnej skórze, jak traktowano w różnym miejscu historię w naszym kraju i jakiemu wynarodowieniu ulegali Polacy.
Ten odcinek proszę Państwa trzeba wydać, jak najszybciej, bo nasz autor obrazów obchodzi w tym roku okrągły Jubileusz 50–lecia. Wypada, więc już na samym początku roku zapowiedzieć, że ten piękny artystyczny dorobek, który dla takiego twórcy powinien być świętem całorocznym!
Gdy pięć lat temu przygotowywałem plakat dla gości i przyjaciół nie sądziłem, że w trakcie wernisażu w naszym mieście, że w tak przecież krótkim czasie zapełni się podpisami tych, którzy przyszli, przyjechali, (niektórzy nawet konno) na spotkanie do Muzeum im Stanisława Staszica. Pragnę i tym razem uczynić podobnie, bowiem pamiątek z takich okazji jest jak wiemy zawsze za mało. Mam nadzieję, że wystawa i oprawa w tym roku nie będzie gorsza od poprzedniej.
Czy możemy usłyszeć od Ciebie o Twoich planach?
Nie mogę nic mówić na wyrost, bo mogę zapeszyć, a tak lepiej poczekać aż rzecz się wyjaśni. Jedynie o planach nowych obrazów, które obok tych zapowiedzianych są także i takie, które są w przygotowaniu. Jak zawsze zbieram wszystkie dane zanim wezmę pędzle do ręki. Nadal rysuję i opracowuję nowe scenariusze i warianty, jakie mogą się zdarzyć nie tylko w obrazach.
Nie potrafię być bezczynnym, muszę kończyć prace zaczęte, jak też dopracowywać szkice do świeżo powstałych, także czytać i jeszcze raz czytać. Aktualnie jest około 30 obrazów o różnym formacie i stopniu trudności, które w przeciągu kilku lat można skończyć (plan pracy został opracowany do 1920 roku) i to by było najwspanialsze. Jeśli jednak los zarządzi inaczej, to trudno. Tam wysoko rządzą inne prawa, na które nie mamy wpływu. Ukończenia tych 30 obrazów byłoby w pewnym stopniu życiowym spełnieniem. Z pewnych przyczyn nie wspominamy o panoramie „Grunwald 1410”, która jest zbyt wielkim zamierzeniem i nie może być łączona z całokształtem mojej działalności historycznej.
Oczywiście, nikt nie jest w stanie przewidzieć, co się wydarzy? Jednak już teraz składam życzenia w spełnieniu wszystkich planów. Mam nadzieję, że władze naszego miasta, regionu, a może i województwa zaplanowały wystawę, jeżeli tak, to gdzie będziemy mogli obejrzeć jeszcze raz historię naszego narodu, a przede wszystkim jej sławnych obrońców)?
Sam zaznaczyłeś, że nie można wszystkiego przewidzieć. 50 lat pracy, to piękny okres, a jeśli to praca artystyczna, typowo twórcza, za którą nie płacono jak na etacie, to rzadki przypadek i to nie tylko u nas. Trochę w życiu namalowałem obrazów, wykonałem całkiem sporo rysunków, szkiców itd. Nie będę jednak wyliczał wszystkiego, bo to nie jest w tej wyjątkowej chwili aż tak dla mnie istotne. Wolę w tym miejscu podziękować opatrzności, że mogłem wykonać aż tyle, że przez całe lata żyłem w przyjaźni z historią czy naturą. To historia, która była mi najmilszą lekturą i która prowadziła mnie przez życie, dzięki czemu poznałem także tysiące ludzi, bardzo odważnych, mądrych, którzy w ekstremalnych warunkach zdobywali się na heroiczne wyczyny, dokonując aktów poświęcenia w obronie Ojczyzny i jej mieszkańców.
To wspaniałe uczucie poznawać życiorysy takich ludzi, charakterystyczne typy różnych mieszkańców Europy od dobrej, ale też od złej strony. Być w różnych miejscach, gdzie przed wiekami czy laty tworzyła się historia, a często nie pozostało po tych śladu. Na koniec mogłem niektóre wybrane tematy uwiecznić na obrazach, które tworzyłem. Z obowiązku, pod wpływem impulsu czy dla potomnych, którym chciałem zostawić czytelny przekaz i to taki bez białych plam. Jeszcze jedno ważne przesłanie, że mogłem w ten sposób przywrócić pamięć o setkach i tysiącach bohaterów, o których zapomniano, a najwspanialsze było to, że często odzywali się ludzie, których wielu przodków namalowałem.
Czy w tym czasie pracujesz nad obrazem, który będzie specjalnie traktowany? Czy wśród wybranych prac jest taka, której chciałbyś nadać inną narrację?
Jak wiesz namalowałem setki różnych bohaterów bitew, w których wzięli udział, a także wiele epizodów, które na stałe przylgnęły do mnie.
Ostatnio jednak nie daje mi spokoju jeden przykład niezwykłego bohaterstwa, jakie miało miejsce na początku II wojny światowej, gdzie, jak wiemy tysiące, a potem setki tysięcy żołnierzy zostało bohaterami, o których w latach późniejszych usłyszał cały świat.
Jednak w tym przypadku chodzi całkiem o innego bohatera. To nie żołnierz, to jeden z najmłodszych w naszej historii herosów, szczuplutki blondynek, 13 letni Tadzio Jasiński, który w Grodnie 1939 roku stracił życie próbując zastąpić drogę okrutnym wrogom z czerwonymi gwiazdami, którzy wtargnęli do jego Ojczyzny.
Niewiele wiemy o tym chłopcu i to o nim polskie dzieci powinny się obowiązkowo uczyć w szkołach na lekcji historii. Nikt o nim nie pamiętał, ani o walkach innych mieszkańców polskich kresów, których poznajemy przecież od niedawna. Dopiero Prezydent RP ś.p. Lech Kaczyński pośmiertnie nadał wysokie odznaczenia temu chłopcu, ale o tym nie informowano społeczeństwa polskiego. Sądzę, że mój pełen dramatu obraz o tym 13-letnim bohaterze przyczyni się do właściwej o nim pamięci. „Semper Fidelis”, czyli (zawsze wierny) i zostanie symbolem odwagi dla tysięcy współczesnych polskich dzieci, zwłaszcza harcerzy.
Nie wiem, jak będzie wyglądał ten obraz, ale już teraz czekamy na jego prezentację?
Nie wiem dokładnie, kiedy powstanie, ale chciałbym jak najszybciej, bo taki bohater nie może długo czekać. Zasługuje, jak mało kto, żeby o nim mówiła cała Polska, jak długa i szeroka.
Muszę, jednak zebrać pewne fakty, a zwłaszcza ulice Grodna z 1939 roku. Przejmujący do tego niezwykle tragicznego obrazu będzie komentarz, który samo wydarzenie musi szczegółowo przedstawiać, tak żeby nie pozostawić żadnych wątpliwości. Trzeba jednak dać czas, bo obraz musi powstać tak, jak na to zasługuje, czyli z sercem. Poświęciłem ostatnio Grodnu wiele czasu, będąc bez przerwy pod wrażeniem jego polskich mieszkańców, którzy po 17 września zapisali wspaniałą kartę jako obrońcy miasta. Moja w tym przypadku wrażliwość została wystawiona na ciężką próbę, bo obrońcy po walce padli ofiarą straszliwych mordów, często wydawani przez sąsiadów. Ale o tym filmów się nie robi, a szkoda, bo to prawdziwe historie.
Być może teraz zostaną naprawione błędy tych twórców, którzy dotąd patrzyli tylko przez pryzmat jednych wydarzeń, pomijając celowo inne o wiele ważniejsze i bardziej potrzebne naszej tożsamości. My za to możemy przypominać o tym i oczekiwać, że los będzie dla nas wszystkich łaskawy i pozwoli każdemu z nas dokończyć kilka ważnych spraw.
Ten rok, jest dla Ciebie wyjątkowy choćby z jednego powodu, a jest nim „50-lecie” pracy twórczej”, to jubileusz z jakim niewielu może się spotkać, bo ilu to twórców zaczynało tak młodo malarstwo historyczne, które przetrwało. Przecież całe życie poświęciłeś malowaniu „1000-letnich Dziejów Oręża Polskiego”, to nie jest, jakaś tam komercja, czyli swobodne malowanie, kiedy się chce czy kiedy wena pozwala. Twoja mobilizacja do opowiadania prawdziwej historii pędzlem, a teraz także słowem jest godna szacunku, na którą sobie niewielu artystów zasłużyło. Przyjmij już teraz moje serdeczne gratulacje i życzenia a także podziękowania za twórczość tak niepodobną do współczesnej sztuki.
Prezentowane obrazy:
1. „Najazd Wieletów na pomorski gród” – 1050, karton akw. 67,5×100 cm (1983) nr inw. 178
2. „Podhale w ogniu” – 1655, ol. pł. 89,5×99,5 cm (1990) nr inw. 339
3. „Zabójstwo hetmana W. Gosiewskiego” – 29 XI 1662, ol. pł. 80,5 cmx100 cm (1987) nr inw. 274
4. „Inwazja Sasów” – 1702, karton akw. 53,5×92,5 cm (1990) nr inw. 351
5. „Wjazd posła tureckiego do Łęcznej” – 1716, ol. pł. 73×100 cm (2002) nr inw. 635
6. „Czerezwyczajka” – 1920, ol. pl. 63×77 cm (1995) nr inw. ?
Zdjęcia: Zofia i Stanisław E. Bodes
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 28
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 29
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 30
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru