23 grudnia 2024

Teatr Piosenki Młyn z Hrubieszowa skończył 5 lat – wywiad z Maćkiem Łyko!

Teatr Piosenki Młyn powstał jesienią 2007 roku w Hrubieszowie. Siłą jego jest własna na wysokim poziomie twórczość występujących w odpowiednich klimatach na scenie artystów, muszą to robić bardzo skutecznie, ponieważ ilość widzów i zaproszeń na różne koncerty przybywa. Wydali płytę. Prezentowali się w telewizji i radiu, pisze o nich prasa. Poniżej wywiad z jednym z nich – Maćkiem Łyko.

Reklamy


Wywiad z Maćkiem Łyko

 

Mak – Kto był pomysłodawcą założenia Teatru Piosenki „Młyn”?

Reklamy

– Adam Szabat.

 

W którym to było roku?

Reklamy

– Pięć lat temu, czyli w roku 2007.

 

Jak pan się czuje przed występem, w trakcie i po?

– Przed występem i w jego czasie staram się być jak najbardziej skoncentrowany na tym, co robię. Uczucia po występie nie da się opisać – to jedno z najwspanialszych uczuć, jakie człowiek może mieć. Myślę, że jest to coś podobnego do uczucia sportowca po udanych zawodach. Naprawdę wielka satysfakcja.

 

Jest pan scenarzystą, kompozytorem, aranżerem, sypie kawałami oraz wykonawcą, w czym pan czuje się najlepiej?

– Zdecydowanie najprzyjemniej jest na scenie.

 

Skąd pan czerpie „wenę” do swojej twórczości?

– Nie wierzę w coś takiego, jak wena czy natchnienie. Tworzenie to trochę talentu, ale przede wszystkim warsztat i doświadczenie oraz to, co najważniejsze – praca.

 

Które sztuki Teatru Piosenki „Młyn” uważa pan za najbardziej udane i dlaczego?

– „Miasteczko H.”, „Tango la’Foch” i „Przeczekalnia” – ponieważ są najbardziej dojrzałe. Chociaż, jeśli chodzi o piosenki, to wszystkie były mniej więcej na równym poziomie.

 

Co poprzez swoje występy chcecie przekazać dla, już licznej Waszej publiczności?

– Ja mogę odpowiedzieć jedynie za siebie. Generalnie nie mam ciśnienia, żeby być wieszczem i przekazywać jakieś wiekopomne treści. Mnie chodzi o to, żeby dobrze się na scenie bawić i dać widzowi, choć małą chwilę wzruszenia… albo śmiechu.

 

Które ze swoich utworów muzycznych szczególnie poleciłby pan czytelnikom LubieHrubie i dlaczego?

– Staram się nie wartościować swoich piosenek, szczególnie, że każdy ma odrębny gust, a o gustach, jak wiadomo, się nie dyskutuje. Zazwyczaj po prostu jest tak, że każdemu podoba się coś innego.

 

Wydaliście płytę, co pan o niej powie i czy można ją jeszcze nabyć?

– Nabyć ją można w Agencji Bruno przy ul. Prusa (były sklep rowerowy Hermes). A jeśli chodzi o jej ocenę – nie wypada mi się o tym wypowiadać, pozostawiam to słuchaczom.

 

Siłą Teatru Piosenki Młyn jest to, że prezentujecie swoje przemyślenia, utwory, pomysły?

– I ja tak uważam – zdecydowanie największym atutem jest to, że wszystko oparte jest o teksty i muzykę autorską. W obecnym repertuarze mamy tylko jedną piosenkę, której nie jesteśmy autorami. „Ballada przydrożna”, to jeden z najpiękniejszych tekstów, jakie kiedykolwiek powstały w języku polskim, a jego autorem jest Krzysztof Konopa z Zamościa. Ta piosenka warta jest tego, by być „wyjątkiem potwierdzającym regułę”, że prezentujemy własny repertuar.

 

Co może pan powiedzieć o publiczności, która przybywa na Wasze spektakle, koncerty?

– Myślę, że to wyrobiona publiczność, która pragnie czegoś ambitniejszego. A my staramy się jej tego dostarczyć.

 

Czy były jakieś zaskakujące sytuacje przed występem, w trakcie, po, np…. ?

– Tak naprawdę zawsze przed występami na żywo zdarzają się jakieś zaskakujące, nieprzewidziane sytuacje. Właśnie tym się charakteryzuje „live”. Ja akurat lubię te akcje, bo zawsze człowiek musi być „zwarty i gotowy” i nigdy nie wiadomo, co się wydarzy.

 

Jakie są plany, co do dalszego repertuaru Teatru Piosenki Młyn?

– Obecnie rozpoczęliśmy próby do nowego programu. Jego roboczy tytuł to „Kapibara”. Premierę planujemy na wiosnę 2013.

 

Pierwsze pana występy były, już… i w jakiej roli?

– Pierwsze występy, jak u większości, to szkoła podstawowa – akademie, programy okazjonalne, itd. Pierwsze „prawdziwe” wiążą się z różnymi przeglądami i zespołami rockowymi, w których grałem, jako nastolatek w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku. Było też trochę koncertów w tamtych latach, tak dla polskiego rocka owocnych. Zawsze pisałem teksty, często muzykę – zazwyczaj grałem na gitarze i śpiewałem.

 

Były, ponoć i jakieś nagrody?

– Nagrody jakieś tam bywały, ale tak naprawdę najbardziej liczącą się jest druga nagroda na krakowskim Studenckim Festiwalu Piosenki i nagroda im. Wojtka Bellona, którą indywidualnie na nim otrzymałem za teksty piosenek.

 

Jaka jest różnica w występach na scenie HDK a podczas występów muzycznych w miejscach kameralnych?

– Różnica polega na odległości od publiczności. Im większa sala, tym ta odległość, a zarazem dystans dosłowny i w przenośni jest większy, i innych wymaga instrumentów po to, żeby go zmniejszyć. Ja osobiście bardzo lubię występy kameralne, w czasie, których mogę poczuć z widzami bliskość. Chociaż i duże sale dają się lubić. Szczególnie nasza sala widowiskowa w HDK. Ta sala daje wykonawcy prawdziwy komfort. I chociaż jej wyposażenie jest już trochę leciwe i przydał by się remont kapitalny, ja czuję się w niej bardzo dobrze.

 

Byliście również i w TVP Lublin, jakie wrażenia?

– Byliśmy w Telewizji i w Radio Lublin, a także w studiach radiowych w Zamościu, Chełmie i Warszawie. Wrażenia? Pozytywne. W mediach zawsze wszyscy są dla gości mili. Począwszy od recepcjonistów po redaktorów prowadzących programy.

 

Pisze pan teksty do piosenek i podejrzewam, że wiersze, jeżeli tak, to proszę jeden dwa zaprezentować?

– Wierszy nie piszę, przynajmniej na razie… a teksty piosenek Młynarzy, w tym również kilka moich można znaleźć tutaj:

http://mlyn.lubiehrubie.pl/?teksty,130

 

Jak na występy na scenie reaguje pana rodzina?

– Dzieci często są na występach, starsza córka Maria występuje czasami ze mną, a żona denerwuje się za nas wszystkich.

 

Czy ma pan czas na jeszcze jakieś hobby?

– Moje hobby to zdecydowanie Teatr Piosenki MŁYN. A także sport i Hrubieszów – w całej rozciągłości tego tematu.

 

Co pan słucha z muzyki w domu?

– Nie dzielę muzyki na gatunki, tylko na dobrą i złą – w zasadzie słucham wszystkiego, od klasyki po hip-hop.

 

No to w końcu niech pan zdradzi czytelnikom LubieHrubie, ile pan zarobił za występy w ”Młynie”?

– Wszystkie zarobione w MŁYNie pieniądze, choć są to kwoty w zasadzie symboliczne przeznaczamy na potrzeby Teatru – przede wszystkim na promocję, czyli plakaty i płyty.

 

Podobno miał pan również do czynienia ze sportem, jak tak, to, w jakich dyscyplinach i jak szło, i dlaczego się skończyło?

– Trenowałem przez jakiś czas piłkę ręczną w Hutniku Kraków, oczywiście jak każdy grałem w piłkę nożną, wiele lat również w tenis ziemny. Będąc w Hrubieszowie grałem trochę w siatkówkę, ale ostatnio mam kłopoty z prawą kostką i pozostała mi jazda na rowerze, co czynię cały rok.

 

Prowadzi pan poczytną gazetę internetową LubieHrubie, od kiedy, dlaczego i po co?

– Powodem, jak już mówiłem w którymś z wcześniejszych wywiadów, był brak wystarczających informacji o tym, co się dzieje w mieście i regionie. Kilka lat temu nie było lokalnej gazety ani papierowej, ani internetowej, a w regionalnych czasopismach wzmianki poświęcane naszemu miastu to było zaledwie kilka notek. Trudno było, więc zdobyć jakiekolwiek wieści o tym, co się w Hrubieszowie dzieje i przede wszystkim o tym, co się ma wydarzyć. Szczególnie człowiek obcy, tak jak ja, miał z tym problemy. Nie znałem po prostu zbyt wielu osób, z którymi mógłbym informacje wymieniać. Stąd pomysł na internetowy serwis informacyjny, coś w rodzaju codziennej gazety, ale internetowej. I tak w 2005 roku powstał portal LubieHrubie, w tworzenie którego potężny wkład wnosi również zadający mi pytania Marek Ambroży Kitliński.

 

Czyli, kto wystąpi, repertuar, kiedy, gdzie,  i o której występ Jubileuszowy Teatru …?

– Niestety grudniowy koncert musieliśmy odwołać z powodu choroby jednego z naszych kolegów. Planujemy koncert jubileuszowy około Świąt Wielkiej Nocy. I oczywiście, korzystając z okazji już dziś na niego serdecznie zapraszam. Wystąpią w nim:

Kamila Wróbel,

Anna Fietko,

Karolina Drewnik,

Katarzyna Sowierszenko-Gil,

Małgorzata Bielecka,

Monika Jarmoszczuk,

Mateusz Kłak,

Adam Szabat,

Andrzej Pakuła,

Tomasz Brudnowski,

Maciej Łyko,

Karolina Krawczuk,

Flavia Cundari,

Maria Łyko,

Karolina Winogrodzka.

 

Co zaprezentujecie?

– Piosenki i sceny z różnych spektakli, i oczywiście mamy przygotowane niespodzianki.

 

I czego oczekujecie w tym dniu od sympatyków, itd.?

– Będziemy im bardzo wdzięczni po prostu za to, że przyjdą na nasz jubileuszowy występ i będą w nim uczestniczyć. To wystarczy.

 

Dziękuję za wywiad i życzę w 2013 przynajmniej utrzymania, tak intensywnej działalności na rzecz hrubieszowskiego i okolic społeczeństwa!

 

Zawartość płyty

Piosenki z miasteczka H.

1. Szczególik
2. Żaba w stawie
3. O, Jakubie…
4. W niebie
5. Ptaszyna
6. Zabierz mnie do Paryża panie!
7. Zagubiony
8. Pociąg
9. Finał
10. Miasteczko na „H”
11. Romans
12. Jestem tu…

 

Coś z repertuaru:

„Baśń o matczynej miłości”

Historia pięknej dziewczyny Blanki wypędzonej z domu przez zawistną macochę.

A kiedy przygasną światła… usłyszymy płacz… płacz rozdartego serca

Synku miły
Okruszyno ma
Jakże sercu memu ciebie brak…
A wszakom cię mój syneczku 
tak wyczekiwała 
A wszakom cię mój syneczku 
tak wyczekiwała.

 

„Tango la’foch”

„Między kobietą a mężczyzną jest tylko mała różnica (ok 150 g). Zatem niech nam żyją małe różnice!” – takim mottem rozpoczyna się scenariusz Tanga la’foch. I rzeczywiście w szczególności jest to opowieść o różnicach pomiędzy płciami, ale również jest to opowieść o upodobaniach, o rozterkach, o miłości, która i kobietom i mężczyznom znana jest jednakowo.

Główna bohaterka – zakochana miłością romantyczną w mężczyźnie pozbawionym romantyzmu – staje przed dylematem wyjść za mąż czy nie? Prowadzi dyskusje ze sobą, a raczej z innymi kobietami, które znajduje w sobie. Odkrywa przy tym kuszące „za”, ale również poważne „przeciw”.
Gdzieś na końcu tej niesamowitej analizy męskiej natury będącej jednocześnie (co ciekawe) rachunkiem sumienia głównej bohaterki odnajduje ona jedyną słuszną tezę: miłość najprawdziwsza jest miłością szczerą!

 

PRZECZEKALNIA – ostatni spektakl Teatru

Srogi zimowy wieczór, niewielkie miasteczko gdzieś w Polsce, zapomniana stacja kolejowa a w niej niecodzienne spotkanie grupki osób. Każdy z bohaterów Przeczekalni to człowiek szukający leku na własne problemy. Stacyjka pozwala im na swoistą wylewność. Rozmowy, opowieści, z pozoru dowcipne dialogi, jakie prowadzą między sobą w miarę upływu czasu obnażają ich bezradność i pragnienie znalezienia natychmiastowego rozwiązania własnych problemów. Stały bywalec stacyjki – kloszard, którego bez wątpienia możemy nazwać głównym bohaterem Przeczekalni prowokując rozmówców do wynurzeń stara się jednocześnie przemycić filozofię – „ Czas przyniesie odpowiedzi”. Nie ma się, co gorączkować. Trzeba czekać. Czekanie to też ważna część naszego życia.” Jest jeszcze jedna rzecz, która odświeża się w naszej pamięci po obejrzeniu spektaklu: człowiek to zwierzę stadne!

 

Wywiad i opracowanie – Marek A. Kitliński (mak)

Na zdjęciu – Maciek Łyko.