Wiele młodych osób uwielbia muzykę, występują na scenie solo, tworzą lub przystępują do zespołów różnych stylów, ale są też tacy, którzy grają i śpiewają nam podczas stałych nabożeństw, w wesołych uroczystościach lub smutnych, a wszystko to się dzieje w pełnych tajemnicy ścianach kościelnych. Czy są oceniani? Oczywiście, prawie każdego dnia! Jednym z nich jest p. Łukasz Machulski, dlatego przeprowadziłem z nim wywiad.
Wywiad z organistą kościelnym w Parafii Św. Jana Chrzciciela w Czerniczynie Łukaszem Machulskim!
1. Skąd się wzięły pana zainteresowania muzyką?
– Muzyką interesuję się od dzieciństwa. Moja babcia ŚP Zofia Bondarewicz umiała pięknie grać ze słuchu na mandolinie. Pamiętam, jak wieczorami siadaliśmy i śpiewaliśmy wspólnie do akompaniamentu babci.
U mojej cioci P. Eugenii Heflich stało i stoi do tej pory pianino Arnold Fibiger, na którym lubiłem sobie pobrzdąkać, a z czasem próbowałem sklecić melodie, które słyszałem.
2. Czy przeszedł pan jakąś drogę edukacji muzycznej?
– Momentem przełomowym stała się moja Pierwsza Komunia Święta w maju 1993 roku, z racji której otrzymałem od babci – matki ojca pieniądze, za które zakupiłem pianino Berman Grossman należące niegdyś do Wacława Lejmana, który był wujkiem mojej mamy. Chcę przy okazji dodać, że Wacław Lejman oprócz tego, że prowadził księgarnię, to również pięknie grał. Po zakupie pianina w sierpniu tego samego roku rozpocząłem naukę w Ognisku Muzycznym w Hrubieszowie. Po pięcioletnim kursie w 1999 roku otrzymałem dyplom ukończenia szkoły muzycznej 1 stopnia. Od września 2000 roku z postanowieniem zostania organistą przyjechałem, do Lutomierska koło Łodzi, by podjąć naukę w salezjańskim Liceum Muzycznym. Była i jest to szkoła stacjonarna przygotowująca muzyków kościelnych. Prowadzi ją Zgromadzenie Salezjanów, których założycielem jest wielki wychowawca młodzieży Św. Jan Bosko. Po jej ukończeniu otrzymuje się dyplom ukończenia szkoły muzycznej 2 stopnia, dyplom organisty oraz świadectwo maturalne, co w moim przypadku wszystkie te trzy rzeczy się ziściły.
3. Jak pan wspomina występy z chórem „Soli Deo” działającym przy Kościele św. Mikołaja w Hrubieszowie?
– Chór Soli Deo powstał w 1997 roku z inicjatywy pracującej wówczas w parafii siostry Barbary Gospodarczyk. Chór liczył ok. 20 osób i był na dość dobrym poziomie. Śpiewały w nim m.in. takie osoby jak: Kasia Gierula. Przemek Puszczało. Ola Łapczyńska, Leszek Podlodowski, itd. Ja do Soli Deo wstąpiłem w marcu 1999 roku. Chór uświetniał głównie uroczystości kościelne, ale również brał udział w miejskich imprezach. Niezapomnianą chwilą był występ w Zamościu w czasie pielgrzymki Błogosłowianego Jana Pawła II. W Soli Deo panowała wspaniała rodzinna atmosfera Śpiewanie w tym chórze również było jedną z podwalin pod zawód, jaki dziś wykonuję.
4. Jaki wpływ na pana miał organista pan Tomasz Sobczuk?
– Tomek można powiedzieć „zaraził” mnie miłością do pracy jako organista. To on dał mi pierwsze wskazówki, gdy posługiwał w Kaplicy Szpitalnej. Było to w 1999 roku. Nasza znajomość i przyjaźń trwa do dnia dzisiejszego i choć Tomek nie pracuje już jako organista, bo Czerniczyn oddał mi, to wspiera mnie w mojej pracy dobrym słowem a czasem też mądrą radą.
5. Początki pana jako organista, to…?
– Kaplica Szpitalna w Hrubieszowie od lutego do września 2000 roku, kiedy to rozpocząłem naukę w Lutomiersku. Kaplicę „oddał” mi Tomek Sobczuk, który podjął wówczas pracę w Teratynie
6. W jaki sposób został pan zawodowym organistą?
– Zawodowym organistą zostałem poprzez ukończenie Salezjańskiego Liceum Muzycznego w Lutomiersku. Wcześniej we wspomnianej Kaplicy Szpitalnej grałem w sposób amatorski.
7. W których kościołach i gdzie był pan zatrudniony?
– Od czerwca 2004 do listopada 2008 pracowałem w Sanktuarium Matki Bożej Sokalskiej w Hrubieszowie
– Od listopada 2009 do stycznia 2010 w Parafii Przenajświętszej Trójcy w Chełmie (Archidiecezja Lubelska)
– Od Stycznia 2010 do dziś w Parafii Św. Jana Chrzciciela w Czerniczynie.
8. I jak panu się pracuje w ostatnim Kościele?
– Bardzo dobrze. Mam wspaniałego proboszcza Ks. Piotra Kaweckiego, byłego wikariusza Parafii Św. Mikołaja w Hrubieszowie, który jest dobrym gospodarzem parafii Czerniczyn. Ludzie miejscowi również są życzliwi. Głównym atutem są piszczałkowe organy, ponoć jedne z najstarszych w diecezji!?
9. Działa pan również społecznie, w jakiej formie?
– Działam jako regionalista w Towarzystwie Regionalnym Hrubieszowskim (TRH), gdzie często uświetniam sesje i spotkania organizowane przez zasłużoną dla miasta instytucję. Od niedawna także patriotycznie.
10. Ostatnio widziałem, że występował pan razem z chórem dziewcząt, co pan o nim powie?
– Scholę dziewcząt powołałem do istnienia w ubiegłym roku. Są to dziewczynki w różnym wieku. Mają dobre głosy i dobrze się z nimi współpracuje. Gdyby doszło choć dwóch chłopców, można byłoby stworzyć mały chórek. Ale jakoś tak jest, że dziewczyny są bardziej chętne do śpiewania niż chłopcy, ale nie tracę nadziei, że jakiś chłopak w scholii się pojawi. Takie występy, jak na opłatku regionalistów, są zachętą dla dzieci i młodzieży do dalszej owocnej współpracy w zakresie śpiewu. W uszach brzmi mi przysłowie, że „kto śpiewa podwójnie się modli”.
11. Czy się coś wydarzyło niespodziewanego podczas pana pracy organisty?
– Nie przypominam sobie, by coś takiego miało miejsce.
12. Czy sam pan też komponuje, jeżeli tak, to, co by pan nam polecił?
– Komponowaniem się nie zajmuję, tylko wykonywaniem różnych utworów, zarówno manualnie jak i wokalnie.
13. A jak panu podoba się kościelna muzyka amerykańska?
– Lubię muzykę gospel, ale uważam, że w polskich realiach powinna być wykonywana w czasie koncertów lub festiwali, ewentualnie w czasie spotkań modlitewnych, ale nie w liturgii.
14. Co pan z muzyki słucha w domu?
– Lubię Bacha, Haendla, Mozarta, Vivaldiego i innych wielkich kompozytorów. Z rozrywki, to lubię jazz, big beat, itp. Bardzo lubię słuchać Mieczysława Fogga, Irenę Santor, Piotra Szczepanika, Eleni… Cenię sobie przedwojenne piosenki Hanki Ordonównej, Warsa, Mariana Hemara. W zasadzie każdy rodzaj muzyki lubię, niestety, nie przepadam za hip-hopem, rapem, techno, metalem i disco polo. Zapomniałem o muzyce Vangelisa, Morricone, Kilara i muzyce filmowej – ogólnie, tego też od czasu do czasu słucham.
15. A może pan ma jeszcze inne hobby?
– Moim Hobby jest fotografia, czarne winylowe płyty, a także jazda na rowerze.
16. Czy są znani organiści kościelni światowej lub krajowej sławy…?
– Mogę wymienić, np.: Romana Peruckiego. Juliana Gembalskiego, Andrzeja Chorosińkiego, Feliksa Rączkowskiego, Mariana Sawę, Feliksa Nowowiejskiego, Ks. Chlondowskiego, Ks. Mańskiego i wielu innych. Znanym organistą był również wielki polski kompozytor Stanisław Moniuszko. Również Fryderyk Chopin sporadycznie grał i komponował na organy. Ale jednak najbardziej cenię sobie muzykę Bacha.
17. Jaka jest różnica pomiędzy organistą kościelnym a rockowym?
– Organista rockowy gra głównie na estradzie mając do dyspozycji organy Hammonda lub inny elektromechaniczny instrument, który posiada charakterystyczny efekt wibrowania. Organista kościelny gra głównie na Mszy Świętej lub daje koncert organowy i ma lub powinien mieć do dyspozycji organy piszczałkowe, a gdy ich nie ma, to instrument elektroniczny, który imituje brzmienia organów kościelnych.
18. A może są organizowane konkursy organistów kościelnych, jeżeli tak, to czy jest pan do nich gotów przystąpić?
– Takie konkursy organizowane są, ale dla koncertujących organistów. Ja jestem tylko i wyłącznie organistą liturgicznym i w żadnych konkursach nie biorę udziału
19. Czym powinny charakteryzować się dobre organy kościelne?
– Organy powinny być piszczałkowe, a ilość głosów czy dyspozycja powinna być przystosowana do kubatury i akustyki kościoła. Również ma znaczenie firma, która buduje lub remontuje organy. Niestety wielu parafii nie stać jest na wybudowanie organów, więc zakupują organy elektroniczne, które są tańsze. Ostatnio wielu organmistrzów sprowadza z zachodu używane organy piszczałkowe, które później sprzedają parafiom i instalują w kościołach. W naszej diecezji jest kilka kościołów, gdzie takie instrumenty zostały zamontowane.
20. W kościele, przy każdej okazji, gra muzyka (ślub, chrzciny, pogrzeb, itd.), przy której pan się najlepiej czuje?
– Przy ślubach i chrzcinach, a także pogrzebach, choć nie jest to przyjemna uroczystość. To siła przyzwyczajenia. Dzięki temu, że posługuję na pogrzebach, było mi łatwiej przeżyć śmierć mojego taty, który zmarł 7 stycznia br.
21. Organista w kościele jest zatrudniany, w jakiej formie (etat, umowa-zlecenie, „co łaska”…)?
– Wszystkie formy są stosowane.
22. A może słynni aktorzy Machulscy, to pana rodzina?
– Niestety, nie mam z nimi nic wspólnego.
23. Czyli, jeżeli, ktoś chciałby zostać organistą, to …?
– Powinien się wybrać do szkoły organistowskiej w celu uzyskania dyplomu upoważniającego do pracy w parafii.
Musi też dużo ćwiczyć na instrumencie, jak i głos. To naprawdę przynosi owoce.
24. Pana stan cywilny?
– Kawaler!
25. Posiada pan również swoja stronę internetową!
– Tak, zapraszam, nawet do wysłuchania moich utworów, itd.
http://www.lukaszmachulski.hrubie.pl/
Dziękuję za odpowiedzi – mak.
Na zdjęciu – Łukasz Machulski, organista kościelny!