22 grudnia 2024

Zaproszenie na Mszę Świętą w I rok po śmierci Janiny Ewy Kitlińskiej

W rok po śmierci Janiny Ewy Kitlińskiej w sobotę 13 października 2018 roku od godz. 18.00 zostanie odprawiona Msza Święta w Kościele pw. Świętego Mikołaja w Hrubieszowie, na którą zaprasza mąż Marek Ambroży Kitliński z Rodziną.

Reklamy

 

Z Internetu… z lekkimi poprawkami

 

Odeszła

Odeszła…
Lecz nie bez walki,
Każdy dzień był walką,
Walką o każdą sekundę życia,
Walczyła ona,
Walczyliśmy my,
Odeszła…
Bóg zabrał ją do siebie,
Teraz już uwolniła się od bólu,
Teraz już nie musi szamotać się w sidłach choroby,
Teraz już jest szczęśliwa, tam w Niebie
Teraz już nie cierpi,
Teraz my cierpimy,
Ogarnia nas ból, żal, smutek,
Tak ciężko jest zrozumieć jej śmierć,
Wspaniałej osoby,
Boże, tak ciężko jest pogodzić się z Twoją decyzją,
Boże, tak ciężko jest zrozumieć Twoje zamiary,
Boże, dodaj nam sił, byśmy nauczyli się żyć…
żyć bez niej na Ziemi, co trwa do dzisiaj
Lecz z nią w sercach…

Reklamy

 

***

 

Janina Ewa Kitlińska – Pochodziła z Lubartowa, w którym się urodziła 15 I 1951 roku, córka Feliksa i Zofii Bednarek, starsza siostra Dorota. W Lubartowie ukończyła szkołę podstawową i liceum ogólnokształcące. W trakcie nauki systematycznie występowała, jako piosenkarka przy okazji różnych apeli i uroczystości, jak i reprezentowała swoje szkoły w wielu zawodach sportowych. Do ulubionych dyscyplin należała gimnastyka (m.in. mistrzyni województwa lubelskiego w wieloboju), siatkówka i piłka ręczna, gdzie zaliczała się do najskuteczniejszych strzelczyń bramek, za co była nagradzana podczas międzyklasowych i międzyszkolnych zawodów.

Reklamy

Po uzyskaniu matury podjęła decyzję, że zostanie nauczycielką, więc przystąpiła do egzaminów w Studium Nauczycielskim w Chełmie na kierunek wychowanie fizyczne z biologią.  Wszystko poszło pomyślnie i od 1969 roku podjęła naukę, podczas której, jak się okazało spotkała kandydata na męża rodem z Hrubieszowa. Związek został zalegalizowany w 1971 roku i po otrzymaniu dyplomów potwierdzających uzyskane uprawnienia pedagogiczne, zapadła decyzja o zamieszkaniu w Hrubieszowie.

Po wielu kłopotach w znalezieniu pracy w wieku 20 lat od 1 września 1971 r. rozpoczęła pracę w Szkole Podstawowej nr 1 im. Bolesława Prusa w Hrubieszowie, jako nauczycielka wychowania fizycznego za koleżankę, która po urodzeniu dziecka udała się na roczny urlop. Dyrektorem szkoły, w tym momencie był p.  Stanisław Tylus, a zastępcą Kazimierz Janicki. Natomiast, nauczycielami wf: Ewa Gęsiak, Roman Giergiel i Jan Sokal. Kolejni dyrektorzy do przejścia na emeryturę to: Zbysław Socha, Józef Ulidowski, Lucjan Szeląg, Bolesław Pyc, Roman Giergiel i Dorota Cebula.

Trochę z obawami przystępowała do pierwszych zajęć, ale szkołę i grono pedagogiczne poznała już wcześniej podczas praktyki uczelnianej. Od początku była aktywna, zdecydowana, z dużym charakterem i charyzmą. Posiadała dużą wiedzę i umiejętności sprawnościowe w swoim zawodzie, więc lekcje były prowadzone ciekawie i co najważniejsze były urozmaicane z wykorzystaniem różnych przyborów, muzyki, terenu przyszkolnego i poza (np. zajęcia w Dębince, Tatarskiej Górze, łąkach) oraz demonstracji ćwiczeń przez nauczycielkę. Będąc w ciąży z pierwszym synem (Piotrem) nadal aktywnie prowadziła zajęcia, prawie do końca i wszystko skończyło się bardzo dobrze, bo syn obecnie nie może żyć bez sportu.

Po regulaminowym okresie powróciła do pracy i pomimo opieki nad dzieckiem, włączyła się aktywnie w życie szkolne. Warto przy tej okazji przypomnieć, że wówczas nauka w szkole trwała sześć dni a na etat przypadało 32 godziny, a nawet były jeszcze nadgodziny, w klasach prawie po 40 osób, więc pracy i stresów trochę było. Na szczęście przy wychowaniu dziecka pomagali teściowie (Teresa i Tadeusz) oraz babcia Stasia.

Dodatkowo od września 1974 r. rozpoczęła z ramienia powiatowego Szkolnego Związku Sportowego (po rezygnacji starszego kolegi z pracy z tej działalności Romana Giergiela) organizowanie zawodów międzyszkolnych dla szkół wówczas podstawowych (8 klas) i średnich. Nie była to łatwa praca, ponieważ należało zorganizować zebranie organizacyjne z dyrektorami szkół i nauczycielami wf oraz władz zwierzchnich, przygotować całoroczne kalendarze imprez oraz ich koszty (preliminarze), opracować szczegółowe regulaminy i rozesłać po szkołach, przeprowadzić zawody, do których należało znaleźć miejsce ich rozegrania (np. była jedna salka przy SP 1, co często kolidowało z lekcjami), zachęcić sędziów z kwalifikacjami, a po zawodach napisać komunikat (wówczas często ręcznie lub na maszynie) i znowu po zaadresowaniu wysłać do szkół i instytucji zainteresowanych. Po roku wprowadziła współzawodnictwo międzyszkolne na tym szczeblu, więc przybyło dodatkowe opracowanie regulaminu, obliczanie, publikowanie i podsumowanie, na którym dla szkół i nauczycieli były wręczane odznaczenia, nagrody sportowe i rzeczowe (dla szkół w postaci sprzętu sportowego). Po pewnym czasie przybyło jeszcze więcej imprez, ponieważ w podstawówkach zawody zaczęto prowadzić oddzielnie dla klas 8/7 i 6/5 a nawet czwartych i młodsi. Przez wiele lat były organizowane zawody w sportach zimowych, które u nas obecnie zanikły. Po krajowej reformie administracyjnej w 1998 r. doszła rywalizacja dla szkół gimnazjalnych. Oprócz zawodów powiatowych, wielokrotnie organizowała imprezy na szczeblu województwa (później rejonu) zamojskiego. Oczywiście działała w zarządzie SZS tego województwa, jak następnie lubelskiego i należy powiedzieć, nie było to bierne działanie. Przygoda ze SZS trwała do 2007 roku, niestety dodatku z tego tytułu do emerytury nie ma, ponieważ jeżeli otrzymywała skromne pieniądze, to na umowa-zlecenie. Satysfakcją jest to, że do dzisiaj słyszy miłe słowa z tej pracy, że wszystko za jej czasów było jasne i klarowne.

Co w tym czasie ze szkołą, oczywiście pracowała na całym etacie, obejmując jeszcze klasowe wychowawstwa. Była wymagającą w tym zakresie, ale całym sercem z podopiecznymi, o czym zawsze świadczyły w Dniu Nauczyciela kosze i naręcza kwiatów. Otrzymała pierwszy namalowany obraz pt. „Wojownik” przez jej ucznia, (Wojciecha Żeromskiego – obecnie architekta), który do dzisiaj wisi w domowym salonie. Organizowała apele, dyskoteki (w tym i sportowe), biwaki, rajdy, wycieczki szkolne i klasowe, wyjazdy na basen, współorganizowała kuligi szkolne i ogniska. Odpowiadała, jako kierownik za zimowiska szkolne. Dopingowała w nauce, natychmiast reagowała przy niewłaściwym zachowywaniu się, była w stałym kontakcie z rodzicami, chwaliła i nagradzała uczniów za ich inicjatywę, pomysły, działalność i postępy, jak było trzeba karała według przyjętego i zaakceptowanego regulaminu i co najważniejsze bez złośliwości. Jej klasa często wygrywała we współzawodnictwach międzyklasowych za wystrój klasy czy w ocenie nauki.

Była opiekunem Szkolnego Koła Sportowego w ramach, którego prowadziła dodatkowe zajęcia pozalekcyjne, współorganizowała szkolne igrzyska, prowadziła gablotę i kronikę SKS oraz lekkoatletyczne rekordy szkoły, występowała o zakup sprzętu i przyborów do prowadzenia zajęć, wielokrotnie z uczniami porządkowała boisko szkolne czy naprawiała zniszczony sprzęt, nawet wykonywali przybory ćwiczebne, jak np. szarfy, woreczki z piaskiem… Razem z uczniami przygotowywała wieczorem lodowisko przyszkolne (często jedyne w mieście), z którego frajdę mieli również okoliczni mieszkańcy.

Przygotowane przez nią uczennice i uczniowie często zajmowali czołowe miejsca w powiecie (rejonie), województwie, a i dochodzili do ogólnopolskich, szczególnie w lekkoatletyce, koszykówce, siatkówce, łyżwiarstwie i biegach przełajowych. Ściśle współpracowała z Unią Hrubieszów zachęcając uczniów, aby podejmowali treningi, szczególnie w lekkiej atletyce, piłce nożnej czy ręcznej. Interesowała się ich postępami i osiągnięciami, a jeżeli ktoś chciał rezygnować, starała się pomóc w powrocie do zajęć, co często udawało się. Nie chce tu wymieniać nazwisk, kogo skierowała do klubu, ponieważ lista jest tak długa (a jest wśród nich po ukończeniu podstawówki wielu medalistów Mistrzostw Polski), że nie chce nikogo pominąć. Prowadziła też treningi kadry wojewódzkiej SZS i Unii Hrubieszów. Podczas stanu wojennego prowadziła treningi klubowe za męża, który był przez kilka miesięcy, jako… rezerwista w wojsku. Dodatkowo została oskarżona o rozpowszechnianie podziemnej prasy i książek, za co była kilkakrotnie przesłuchiwana do łez przez SB.

Dodatkowo ukończyła kursy sędziowskie, więc osobiście sędziowała w wielu dyscyplinach, a szczególnie w lekkiej atletyce i to w zawodach międzywojewódzkich. Będąc w ciąży z drugim synem (Markiem Hubertem, który również bez sportu żyć nie może) ukończyła kurs instruktorów lekkiej atletyki i podjęła pracę z grupą naborową w Unii Hrubieszów, niestety w związku z nawałem pracy, wychowaniem dwóch synów, zmiany miejsca zamieszkania musiała w końcu zrezygnować, aby też mąż mógł z kolei kontynuować swoje prace sportowe. W tym okresie podjęła studia magisterskie, które z oceną wyróżniającą je ukończyła. Dla ciekawości podam, że egzamin z pływania zaliczyła będąc w szóstym miesiącu ciąży.

Przez pewien okres pełniła funkcję metodyka wychowania fizycznego w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Zamościu. Była też członkiem Zarządu Okręgowego Związku w Lekkiej Atletyce oraz Zarządu Unii Hrubieszów. Oczywiście, jeszcze uzyskała, jako pierwsza ze szkoły nauczycielka po wymaganiach i egzaminie tytuł nauczyciela dyplomowanego (21 II 2002).

W międzyczasie uporządkowała od podstaw a następnie przez kilka lat opiekowała się z uczniami zrujnowanym grobem prezesa międzywojennego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Hrubieszowie.

Na emeryturę przeszła od 1 VIII 2007 roku. Kiedy była potrzebna nadal sędziowała lub udzielała się społecznie (nawet w Lublinie, kiedy dyrektor lubelskich biegów syn Piotr zapraszał…).

Do dzisiaj jest mile wspominana i doceniana przez swoich uczniów, grona pedagogicznego, ludzi sportu i osób, które spotykała na swojej drodze. Obecnie kibicuje wnukom, którzy starają się podtrzymać tradycje rodzinne i doskonalą się w swoich ulubionych dyscyplinach. Michał (trener, ojciec Piotr) członek kadry narodowej młodzieżowców  i zdobywca wielu medali w zawodach centralnych w biegach średnich, a młodszy o 6 lat Bartek (trener, mama Agnieszka i tato Piotr) wygrał wiele biegów ulicznych dla dzieci i młodzieży, przełajowy mistrz województwa młodzików.

 

Za swoją aktywną i skuteczną działalność zawodową i społeczną wielokrotnie odznaczana i nagradzana m.in.:

Honorowa Odznaka ZG SZS Za zasługi w Sporcie Szkolnym (1978)

Brązowy Krzyż Zasługi (1978)

Złota Honorowa Odznaka LZS (1981)

Odznaka ZG SZS – Za Zasługi w Sporcie Szkolnym (1983)

Brązowa Honorowa Odznaka PZLA (1984)

Brązowa Odznaka „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej (1985)

Srebrna Odznaka Honorowa PZLA (1988)

Srebrna Odznaka „Zasłużony Działacz Kultury Fizycznej (1990)

Dwukrotnie Nagroda Kuratora Oświaty i Wychowania (1979 i 1990)

Złoty Krzyż Zasługi (1991)

Odznaka ZG SZS – Za Zasługi w Sporcie Szkolnym(?)

Medal 45 lat ZG SZS (1998)

Medal 50 lat ZG SZS (2003)

Srebrna Odznaka Honorowa LOZLA (2003)

Medal Komisji Edukacji Narodowej (2005)

Medal 60 lat ZG SZS (2013)

Złotą Odznaką „Za Zasługi Dla Sportu” (2013)

Wielokrotne Nagrody Burmistrza Miasta i Dyrektora Szkoły – Za szczególne osiągnięcia dydaktyczno – wychowawcze oraz wiele dyplomów gratulacyjnych czy z podziękowaniami od różnych instytucji, organizacji i stowarzyszeń.



Opracował – Marek Ambroży Kitliński (mak),

który jeszcze raz DZIĘKUJE śp. małżonce, że była zawsze tam, gdzie była potrzebna i nie mógłbym tyle poświęcić czasu, temu czemu poświęciłem i… poświęcam!

Foto – archiwum rodzinne