2 maja 2024

Zróżnicowane życie Renaty B.

Na granicy powiatu tomaszowskiego i hrubieszowskiego, w malutkiej wiosce z czwórką rodzeństwa, mieszkała od dziecka rudowłosa Renatka.

W domu Renatki nie przelewało się, rodzice bardzo ciężko pracowali na roli, dodatkowo ojciec był stolarzem, natomiast mama zajmowała się gospodarstwem, prowadziła dom – a było co robić, bo do wykarmienia było sześcioro dzieci.

Renatka była czwartym dzieckiem państwa B. miała trzy starsze siostry i dwóch młodszych braci. I kiedy starsze siostry pomagały rodzicom w polu, to Renatka, gdy tylko podrosła, zajmowała się młodszymi braćmi, oczywiście po powrocie ze szkoły. W jej wiosce nie było szkoły, więc Renatka razem z rodzeństwem chodziła, czasami jeździła rowerem do odległej o trzy kilometry miejscowości W. żeby pobierać nauki w szkole podstawowej.

Najgorsza była zima, dzieci często brnęły w śniegu po kolana, odmrażaly sobie nogi, bo mrozy w tamtych czasach były siarczyste. Natomiast w lecie, kiedy miastowe dzieci wyjeżdżały na kolonie lub na wczasy z rodzicami, to Renatka z rodzeństwem pasła krowy, pieliła buraki, a podczas żniw wiązała snopki zboża, powrósłem.

Renatka nigdy nie zapomni, kiedy z braćmi musiała nasiekać sieczki na ręcznej sieczkarni dla koni, pamięta też, jak przy wieczornym obrządku „mykała” siano z dużego stogu, takim zagiętym hakiem. Czasami rodzice po skończonych obowiązkach w gospodarstwie, pozwalali młodziutkiej Renatce pograć w dwa ognie, popływać w małej rzeczce, lub pozjeżdżać na sankach w zimie…

Kiedy pokorna i dobrze wychowana Renatka ukończyła szkołę podstawową, to jej starsze siostry już powychodziły za mąż i wyfrunęły z rodzinnego gniazdka. Renatka chciała się dalej kształcić, ale rodzice mieli inne plany co do dalszego życia Renatki – ojciec którejś niedzieli wziął córkę na stronę i oznajmił jej, że chcieliby w przyszłości na nią przekazać gospodarstwo rolne.

No cóż… w tamtych czasach, wiejskie nauczone pokory i ciężkiej pracy dziecko, nie śmiało sprzeciwiać się swoim rodzicom. Czas szybko leciał i nie wiadomo kiedy, młodsi bracia Renatki zaciągnęli się do wojska i wyjechali w daleki świat.

No i stało się! Był ciepły czerwcowy poranek, kiedy Renatka z rodzicami, niebieskim autobusem pojechała do miasta, gdzie w obecności notariusza, rodzice przekazali Renatce całe gospodarstwo rolne. I pomimo tego, że pracowała już w wiejskim sklepie G.S., to dawała radę, ciężko tyrała jeszcze w polu, obrządzając domowe zwierzęta.

Życie młodej Renatki, to była ciężka fizyczna praca od poniedziałku do soboty, w niedzielę chodziła rano do kościoła, czasami wyszła do koleżanek, ale musiała szybko wracać do domu, bo trzeba było zrobić obrządek, przy krowach, koniach, przydomowym drobiu…

Renatka ubierała się bardzo skromnie, nigdy się nie malowała, natura jej dała piękne rude włosy, które często ukrywała pod czapką w zimie, zielone oczy i piegi sprawiały, że miała bardzo nietypową urodę.

Kiedy już zostało Renatce dwa lata do trzydziestki, zaniepokojona mama pod nieobecność męża, przeprowadziła z Renatką „babską” rozmowę mówiąc jej – „widzisz dziecko, twoje koleżanki powychodziły już wszystkie za mąż, mają dzieci, ludzie na wsi mówią o tobie, że starą panną jesteś”. W tamtych czasach, szczególnie na wsi, to był wstyd w rodzinie, kiedy dziewczyna była niezamężna, mentalność ludzi była jednoznaczna z tym, że dziewczyna w pewnym wieku musi być jakaś „wybrakowana” i coś nią nie jest w porządku.

Ale Renatka nie przejmowała się tym, była charakterną dziewczyną, znała swoją wartość i napewno nie poszła by za pierwszego lepszego, jak jej niektóre koleżanki.

Aż tu nagle…!

W pobliskiej miejscowości W. organizowane były gminne dożynki – były występy, prezentacja wieńców, a później zabawa do białego rana. I kiedy Renatka na piechotę sobie powoli szła w kierunku imprezy, to tuż za swoimi plecami posłyszała warkot motoru, który zatrzymał się i znajomy jej chłopak o imieniu Zenek zaproponował jej podwózkę.

Bardzo chętnie Renatka skorzystala z propozycji, bowiem znała chłopaka z sąsiedniej wioski, Zenek pracował w charakterze traktorzysty w Spółdzielni Kółek Rolniczych w miejscowości W.

Dwa lata później Renatka stanęła na ślubnym kobiercu z Zenkiem, rodzice wyprawili jej huczne wesele, bawiła się cała wieś i duża rodzina państwa B., goście przyjechali z całej Polski. Dobrego i przystojnego męża dostała Renatka od losu, nigdy nie pił pod sklepem, jak jego koledzy z pracy, szanował Renatkę za pracowitość, za pokorę do życia i uczciwość w ich związku.

Bardzo ciężko pracowali razem, szczęście zagościło na zawsze w ich domu, doczekali się córki, która była oczkiem w głowie swoich rodziców. Życie biegło poukładanym torem, córka Renatki i Zenka skończyła studia, dostała intratną pracę w stolicy i opuściła rodzinny dom, w małej wiosce na kresach wschodnich.

I przyszło najgorsze!

Choroba Zenka przyszła jak zły sen, diagnoza i 3 miesiące później przestało bić serce męża Renatki, została sama, pogrążona w ogromnej żałobie, córka założyła rodzinę w Warszawie i nie było mowy o jej powrocie na wieś.

Renatka długo dojrzewała do decyzji o wyjeździe na zawsze do Warszawy, mówiła że starych drzew się nie przesadza, kochała wiejskie życie, mogła chodzić często na cmentarz do męża, nie wyobrażała sobie rozstania z kościelnym chórem, w którym śpiewała od zawsze. Znała każde drzewo, każdy zakątek i ścieżkę w swojej malutkiej i już bardzo wyludnionej wiosce.

Z bolącym sercem, już 60 letnia Renata sprzedawała cały swój majątek i pole, na którym pracowała całe życie, ale nie było wyboru, bo cały jej świat mieszkał w Warszawie.

Miejskie życie Renaty B.

Bardzo szybko zaklimatyzowała się Renata w swojej przytulnej małej kawalerce, na pięknym osiedlu w Warszawie. Do córki miała dwa przystanki metrem, czasami zabierała siedmioletniego wnuczka do siebie, spacerowała często po osiedlu, poznała pobliskie sklepy, kościół, bibliotekę i przepiękny park z nieznanymi jej dotychczas roślinami.

Często siadała na ławeczce przed blokiem i obserwowała przechodniów, miastowych ludzi z innego dla niej świata, kobiety były tak ładnie ubrane, mężczyźni tacy dostojni, pachnący, nie mieli spracowanych dłoni i głębokich bruzd na twarzy od palącego słońca, podczas polowych prac.

Pewnego razu na ławeczce w parku zagadnęła do niej pani Helena, później pani Regina i pan Kazimierz, a potem poszło jak z płatka, zawarła dużo znajomości, wymieniła się numerami telefonów. Życie towarzyskie Renaty w Warszawie nabrało barw, umawiała się na pogaduszki, wieczorki taneczne dla seniorów, chodziła do kina i teatru. Poznane koleżanki zwróciły jej uwagę, że ubiera się delikatnie mówiąc, nieadekwatnie do jej obecnego życia.

Bardzo długo biła się z myślami, skromna i pokorna do życia Renata, żeby „coś ze sobą zrobić”, ale córka tylko potwierdziła, że koleżanki mają rację. Pani Helena, wdowa po generale, ubierała się jak prawdziwa dama, piękne bluzeczki z herbowymi broszkami i pantofelki z prawdziwej skóry, natomiast pani Regina, wdowa po lekarzu, była ubrana w płaszczyki w kolorze ecru, piękne błyszczące apaszki i botki lakierowane.

Pan Kazimierz całe życie pracował na kierowniczych stanowiskach, a przed emeryturą 18 lat był dyrektorem dużej i znanej firmy. Ubierał się bardzo elegancko, miał ładnie przycięty wąsik, często chodził w białych spodniach i białej czapce, taki stary rdzenny warszawiak.

Renata patrzyła na nich i czasami sobie myślała, co ja tu z nimi robię, nigdy im nie dorównam – ja szara kobieta, żona traktorzysty, całkiem z innego świata.

Jeden tydzień zmienił wygląd Renaty!

Na poniedziałek koleżanki umówiły Renatę do fryzjerki, na wtorek do kosmetyczki, w pozostałe dnie odwiedziły sklepy odzieżowe damskie z różnym asortymentem, na końcu kupiły buciki na lekkim obcasiku, jej stare ubrania przeszły do lamusa i niektóre skończyły swój żywot w śmietniku.

Zbliżał się 1 listopada, więc Renata z rodziną pojechała zapalić lampkę na grobie swojego męża. Zdziwione kuzynki i znajome Renatki pytały – a cóż to za dama stoi przy grobie Zenka?

Tą damą była Renata B. ubrana w niebieski wełniany płaszczyk, czarne botki z prawdziwej skóry, na głowie miała niebieski kapelusz, spod którego wystawały kasztanowe włosy do ramion. Na policzkach błyszczał różowy puder, usta były podkreślone delikatną różową pomadką…

­

Danuta Muzyczka

fot. lubiehrubie


Zobacz też:

Wielkanocne spotkanie w hrubieszowskim pułku [ZDJĘCIA]

Wielkanocne spotkanie w hrubieszowskim pułku [ZDJĘCIA]


Zerknij na Instagram →