22 listopada 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 8: Zasadzka w wąwozie St. Estevan – 1810

Tym razem przenosimy się do Hiszpanii, gdzie toczy się wojna cesarza Francuzów Napoleona I przeciwko prawie całemu narodowi hiszpańskiemu. Walczy wojsko, ale i cywilni mieszkańcy (powstańcy) prawie wszystkich prowincji hiszpańskich.

Reklamy


Stanisław Eugeniusz Bodes

Z cyklu „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – cześć 8

Reklamy

„Zasadzka w wąwozie St. Estevan – 1810””

204 lat temu!

Reklamy

 

Jak zawsze zadaję pytanie malarzowi, który podjął się wyzwania, jakiego nie odnotowano w naszej powojennej historii namalowania 1000-letnich dziejów oręża polskiego od czasów piastowskich do 1944 roku. Co praktycznie trwa przez całe Jego życie. Mam, jak się okazuje możliwość zadawania różnych pytań i wiem, że otrzymam dobrą odpowiedź.

 

Moje pierwsze pytanie, dlaczego powędrowałeś do Hiszpanii?

 

– Już nawet nie pamiętam, ale od dawna ciągnęło mnie do tego kraju rekonqwisty, czyli średniowiecznej walki o wyzwolenie ziem półwyspu iberyjskiego spod władzy Maurów, pary królewskiej, pięknych kobiet, flamenco, wspaniałych koni i okresu najbardziej ze wszystkich polskiego, bo nasi żołnierze tam byli i zasłynęli z niebywałego męstwa, biorąc udział w licznych bitwach u boku Francuzów. Jednak bez przerwy odnoszę wrażenie, że podobny los spotkał polskich żołnierzy perfidnie wykorzystywanych wcześniej we Włoszech i na San Domingo. Przypomina mi to legiony polskie, które walczyły w imię obcych interesów bez pożytku dla narodu polskiego. Wojna na półwyspie była bardzo okrutna i często przedstawiał ją tak właśnie hiszpański malarz Francisco de Goya y Lucientes (1746 – 1828). Moim jednak zamiarem było zawsze malować takie wydarzenia, które nie są horrorem, ale pokazują elementy bohaterstwa polskiego, dzięki którym byliśmy sławni. Nie słyszałem, też, żeby naszych żołnierzy nazywano „rzeźnikami”, jak mawiano wtedy o Francuzach.

 

Kiedy tak naprawdę wybuchła wojna w Hiszpanii?

 

– Nie będę prowadził rozwlekłej dyskusji o przyczynach, bo nie mamy czasu. Mogę w skrócie powiedzieć, że w 1808 roku cesarz Napoleon zaprosił do Bajonne prawowitego króla Karola IV, gdzie miał rozsądzić spór między ojcem i synem. Napoleon nakazał staremu królowi zrzec się tronu na rzecz syna Ferdynanda VII, który musiał z kolei abdykować. Zatrzymał obu w areszcie, a królem Hiszpanii uczynił swojego brata Ludwika Bonaparte „Zdrada! Śmierć Francuzom!”, takie okrzyki brzmią w stolicy. „Dos de Mayo” – 2 V 1808 roku wybucha w Madrycie powstanie, które krwawo stłumiono, a schwytanych około 2 tys. powstańców rozstrzelano za murami miasta. Znów muszę w tym miejscu wspomnieć o Goi, bo jego obrazy pełne dramatu, pokazują tamte okrutne wydarzenia. Powstanie, jak było do przewidzenia rozlało się po całym kraju i była to wojna niepotrzebna, która w znacznym stopniu przyczyniła się do klęski Napoleona i Francji, co miało także pośredni wpływ na upadek Księstwa Warszawskiego.

Gdy wezmę mapę Hiszpanii do ręki, to mam przed oczami kraj o powierzchni 500 tys. km, w którym w latach 1808 – 1813 toczyła się zabójcza dla Francuzów wojna. Nawet sam cesarz Napoleon, będąc już na wyspie Św. Heleny przyznał się do błędu, gdy powiedział, że „Hiszpania była tym, co mnie zabiło”.

 

Okazuje się, zatem, że wspomniana przez Ciebie wojna była niepotrzebna, że to błąd, za który zapłacono bardzo wysoką cenę?

 

– Niepotrzebnie byli tam Polacy, bo cesarzowi się nie odmawia. Jak się po latach okazało ta zabójcza wojna pochłonęła 100 tys. Francuzów. Największym zagrożeniem była nie armia hiszpańska, nie angielski korpus ekspedycyjny, który po desancie utworzył drugi front, ale wojna partyzancka prawie całego narodu. To słynna i okrutna „La Guerrilla” (po polsku – mała wojna), a bardziej powinna się nazywać „Guerra, de guerrillos” (wojna małych wojen), w której przez cały czas partyzanci napadali na posterunki, patrole, małe oddziały wojska, polowano na pojedynczych żołnierzy i maruderów. Ginęli bez śladu kurierzy wiozący ważne rozkazy. Jak po latach obliczono, dziennie średnio mogło ginąć około 100 żołnierzy francuskich i nie tylko, bo oprócz Polaków w armii służyli Szwajcarzy, Włosi i Niemcy ze Związku Reńskiego.

 

To był bardzo trudny czas dla żołnierzy napoleońskich?

 

– Gdy powstał Madryt, bo to wszystko od niego się zaczęło. Na ulice wyszły tłumy madrileňos uzbrojone w prymitywną broń, często tylko w noże i tasaki, w walce zabito 130 Francuzów zanim powstańcy zostali spacyfikowani, ale to był dopiero początek. W całym kraju lotem błyskawicy rozeszły się wieści o rozpoczęciu walk. Powstały duże oddziały tzw. (partides), jednak dla nas to buntownicy (gerylasi), jak wtedy mówiono. Hiszpański partyzant, to guerrillero i to oni napadali na najeźdźców w każdym dogodnym miejscu. „Zasadzka w wąwozie St. Estevan” w górach Sierra Morena, obok „La Guerrilli”, to symbol walk toczonych na dużym terytorium. Zostały od razu przerwane linie komunikacyjne, zdobywano małe garnizony i osady. W jakim ciężkim napięciu musiała być służba w osłonie. Często ochrona była posunięta do absurdu, gdyż dla każdego kuriera, przydzielano 200 jeźdźców, a na przykład generała w podróży osłaniało 1000 ludzi.

 

Jak nazywano wszystkie działania wojenne, które miały przynieść wolność i niepodległość Hiszpanii?

 

– Namalowałem sporo obrazów z tego okresu, gdzie nasi szwoleżerowie ułani i piechota Legii Nadwiślańskiej” odnosili wspaniałe zwycięstwa. Wojna na półwyspie iberyjskim, to dla Hiszpanów:

 

„Guerra de la Independencia espaňola”

 

Wielu generałów hiszpańskich i dowódców partyzanckich stało się sławnymi bohaterami w swoim kraju. Mogę kilku z nich wymienić jak: w górzystej Asturii działał Porliera zwany Marquesito, w Andaluzji dowodził książę Conde de Montijo, w Astramadurze gen. Ballesteros, a w Aragonii gen. Villacampa. Natomiast w Kastylii zasłynął Juan Martin Diaz – Empecinado, nie należy też zapomnieć o słynnym brygadierze, którym był Don Julian Sãnches – El Pantero. Wielkim bohaterem obrony Saragossy był gen. Jose de Melci y Palafox.

Anglikami, którzy wylądowali w liczbie 9,5 tys. żołnierzy dowodził Sir Arthur Wellesley późniejszy książe Wellington, o którym będę jeszcze wspominał w bitwie pod Waterloo. Oczywiście marszałkowie i generałowie cesarza Napoleona bili bezkarnie wojska hiszpańskie aż do czasu porażki i kapitulacji gen. Duponta pod Bailem latem 1808 roku, gdzie po przegranej bitwie cała dywizja francuzka poddała się i została wzięta do niewoli. To był szok dla Napoleona, a dla strony przeciwnej sygnał, że można w polu pokonać wojska francuskie.

Od kilku lat polskie Grupy Rekonstrukcji Historycznych jeżdżą do Hiszpanii pod twierdzę Fuengirola, znaną z obrony polskich żołnierzy, gdzie 400 Polaków pokonało desant angielski. Czy pod Somosierrą, gdzie Polscy szwoleżerowie gwardii zdobyli wielką sławę, otwierając cesarzowi Napoleonowi drogę na Madryt.

 

Gdy mowa o Hiszpanii w naszej historii, to najczęściej o szwoleżerach. Ułani Nadwiślańscy dziwnie pozostali w cieniu tych pierwszych, jakby byli innym wojskiem, czyż nie?

 

–  Gdy przyjdzie czas „Talavery”, będziemy rozmawiać i chętnie opowiem nie tylko o obrazie i szarży, ale o wielu różnych ciekawostkach, które warto poznać. Jednak i w tej scenie są żółci ułani płk Konopki, który zasłynął w Hiszpanii, zdobywając wielkie uznanie. Pułk Ułanów Nadwiślańskich był postrachem dla partyzantów i żołnierzy hiszpańskich, ale i u bardziej oszczędnych pochwał Anglików, którym nasi ułani nie raz przetrzepali skórę. Zwłaszcza, gdy brali ich sztandary, mówili o nich „Piekielni ułani”, czyli, gdy widziano żółte rabaty, czworograniaste czapy z żółtym słońcem i karmazynowo – białe proporce u lanc, dawano najczęściej drapaka w góry, czy w las. Bo to jechali „Los infernos Picadores” i ta nazwa zmuszała do szybkiego ukrycia się lub zejścia z drogi. Zresztą wojna w Hiszpanii, to także wojna jak się okazało religijna katolickiego narodu, którego często prowadzili do walki księża i mnisi z licznych w kraju klasztorów. Przecież to francuscy bezbożni żołnierze kwaterowali i trzymali konie w kościołach rabując je doszczętnie.

 

Bardzo ciekawie brzmi Twoja opowieść o kampanii hiszpańskiej i po zapoznaniu się z jej przebiegiem, zmienia się także nasze pojęcie o tej wojnie.

 

– Dysponuję faktami, ba dziesiątkami różnych przykładów postępowania żołnierzy po obu stronach, jednak widok modlących się Polaków w kościołach, przy krzyżach i kapliczkach przydrożnych robił wrażenie. Po pewnym czasie wszyscy Hiszpanie wiedzieli, że „Polaco” szanują miejscową religię i Madonny, a także zachowują się z pełną galanterią wobec kobiet hiszpańskich, całkiem inaczej niż inni najeźdźcy.

Taka postawa, szalona odwaga i inna mowa wyróżniały naszych żołnierzy w tej nieszczęsnej kampanii. Jednak wojna rządzi surowymi prawami, więc często polski patrol, czy pojedynczy żołnierz dali się zaskoczyć i ginęli w nierównej walce, bo gorzej było dostać się do niewoli gerylasów. To z Kadyksu rada regencyjna kierowała okrutną walką, nakazując walczyć wszędzie i o każdej porze.

 

Cały półwysep iberyjski, zwłaszcza jego południowa część, to egzotyczne krainy dla Polaków. Chyba zgodzisz się z tym?

 

– Jak się okazuje tęsknię za Hiszpanią z wielu powodów, może, dlatego namalowałem tyle obrazów z walk Polaków, jakbym tam część swojej duszy zostawił. Nawet widok wojowników islamskich z dynastii Allmohadów z Sewilli lub sułtanatu z Granady, lub wspaniałego rycerza El Cida – Campeadora, niezwykle dumnych grandów hiszpańskich, którzy w obecności króla siadali w kapeluszach, koni z Andaluzji, których sława dotarła do Polski za sprawą Zawiszy Czarnego, który w Perpignano 1415 roku pokonał w pojedynku Juana de Aragõn. Moja nostalgia jest uzasadniona tym bardziej, że odnalazłem i to chyba największa dla mnie niespodzianka, że tak daleko na północy Hiszpanii, niedaleko Wybrzeża Atlantyku, na Zatoką Biskajską znalazłem w księstwie Asturii „Principado de Asturia” pasmo górskie „Sierra de Bodes” i po drodze miejscowość także „Bodes”.

 

Niesamowite, widzą państwo, z kim mamy do czynienia, tym bardziej cieszy mnie, że możemy wspólnie rozmawiać o losach polskich żołnierzy w różnych częściach naszego kontynentu. Większość z nas zna przygody szwoleżerów Wacława Gąsiorowskiego, czy Mariana Brandysa, film „Popioły”, gdzie występują ci sami szwoleżerowie Jana Hipolita Kozietulskiego.

 

– O tym będziemy jednak rozmawiać jak przyjdzie czas szarży pod „Somosierrą”, lub kilka innych obrazów. Teraz podniesiemy tak wysoko jak tylko zdołamy trochę zapomnianych ułanów nadwiślańskich, którzy, gdy przeszli na żołd Napoleona i trafili do Hiszpanii zrobili to, co Polacy robili przez wieki najlepiej, czyli walcząc z poświęceniem dla sławy i chwały. To jeden z najpiękniejszych pułków polskiej kawalerii, a co ważniejsze, to jeden z najgroźniejszych pułków ułańskich uzbrojony od początku w lance o długości 2.65 m. To polska lanca, bardzo zaczepna i najlepsza do fechtunku, która zrobiła karierę w Europie, tak jak nasi ułani. Jak tej broni obawiali się inni, niech zaświadczy fakt, że nawet w 1939 roku Niemcy i Rosjanie nigdy nie odnieśli żadnego zwycięstwa nad Polakami atakując własną kawalerią. Jak widzisz historia oręża zwłaszcza polskiego jest warta żeby o tym pisać, a także malować, bo często obraz do tekstu jest niezbędny i tylko wzmacnia wszystkie słowa razem i osobno.

 

Czyli, że możemy czuć się dumni z przynależności do etosu naszych bohaterów, a także przodków, których dzieje wspominamy?

 

– Wielokrotnie podkreślałem podczas swoich wystaw lub spotkań z różnymi ludźmi o polskiej tradycji niepodległościowej i o korzyściach moralnych posiadania prawa do wspólnej przeszłości, która w godzinach próby jednoczy. Całkiem to inaczej wygląda niż postawy egoistycznych bezpaństwowców, czyli takich współczesnych kosmopolitów, którym jest obojętny los współbraci. Nie potrzebują oni historii, ani z nią więzów, bowiem te istotne dla każdego wolnego narodu wartości nie mają dla nich znaczenia.

 

Pewnie masz jeszcze w swoich zbiorach sporo obrazów epoki napoleońskiej, które można pokazać w tym odcinku i w kilku następnych.

 

– Wspaniała pomysł tego cyklu, że mogę prezentować także swoje obrazy, które nie mogły być na wystawach, bo wtedy sale ekspozycji powinny zostać, co najmniej potrojone.

 

To tylko ważniejsze obrazy z serii „Los Polacos de NapoleÕn”:

 

„Zasadzka w wąwozie St. Estevan” – 1810, ol. pł. 82,5×132 cm, nr. inw. 510 (1997)

„Rewolta w Madrycie” – 2 V 1808, karton akw.50×70 cm, (1986)

„Medina dal Rio – Seco” – 14 VII 1808, karton akw. 44×70,5 cm, (1989)

„Oficer I Pułku Szwoleżerów Gwardii”, ol. pł. 80,5×70,5 cm, (1997)

„Bitwa pod Burgos” – 15 XI 1808, karton akw. 49×68 cm, (1979)

 „Zasadzka na kuriera” – karton akw. 63×98 cm, (1977)

„Fuentes de Oňoro” – 5 V 1809, ol. pł. 50×65 cm, (1997)

„Bitwa pod Albuherą” – 16 V 1811,  karton akw. 47×70 cm, (1979)

„La Guerrilla” – 1808, ol. pł. 72,5×76,5 cm, (1990)

 

Znajdę pewnie jeszcze kilka obrazów oprócz tych, które jeszcze pokażemy, bo w późniejszym czasie przedstawimy „Somosierra – druga bateria”, „Telavera del – la – Reina” i „Epila”. Zanim zakończymy temat, tak dla wielu Polaków odległy i nieznany. Muszę także wspomnieć, że chciałbym jeszcze zdążyć namalować takie obrazy jak:

 

„Dos de Mayo” – 2 V 1808

„Bitwa pod Ciudad Real” – 27 III 1809

„Polscy ułani pod Santa Cruz” – 28 VI 1809

„ Peňaranda de Duero – 17 IV 1812

 

Dowiedzieliśmy się wielu nowych wiadomości, które przybliżają nie tylko osobowość współcześnie żyjącego malarza – batalisty, ale nasza podróż w czasie odkrywa część polskiej historii w innym kraju i zarazem część historii hiszpańskiej. Odsłoniłeś przede mną pewne tajemnice, które zostały przedstawione w tym odcinku. Zapewniam miłośników historii i nie tylko, że pokazane obrazy są bardzo ważne w twórczości Stanisława E. Bodesa. Za każdym razem dręczy mnie jednak myśl, że potrzeba powoli wydłużać każdy odcinek, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, ale na to nie zgadza się mój przyjaciel, bo naprawdę jest bardzo zajęty.

Czy chciałbyś jeszcze czymś uzupełnić mój monolog, bo to jest także dla mnie okazja wyrażenia własnych myśli, których nie będę musiał się wstydzić.

 

– Chyba tylko tyle, żeby Ci publicznie podziękować i życzyć zdrowia, byśmy mogli jeszcze wiele razy odsłaniać dzieje oręża polskiego w cyklu „Chwała Bohaterom”, który sławę i dzieje polskich władców, hetmanów, oficerów i żołnierzy, a także część historii innych narodów przybliżyć zainteresowanym w całej Europie i daleko w świecie. Często słucham ludzi, którzy informują mnie o historiach swoich rodzin, które przeżyły dramatyczne wydarzenia, to także jest inspiracja dla mnie podczas malowania historii. Staram się zbierać wszystkie materiały potrzebne do tworzenia nowych obrazów, które sławią boje polskiego wojska w czasie licznych kampanii, gdzie polskie dywizje, pułki, szwadrony czy kompanie składały daninę krwi na ołtarzu Ojczyzny. Nie patrzyli i nie obawiali się przewagi wrogich wojsk, bo większość żołnierzy uważała to za swój święty obowiązek.

 

Czy hiszpański dramat, ten wojenny koszmar miał negatywny wpływ na polskich żołnierzy?

 

– Każda wojna miała i była traumą dla tysięcy żołnierzy bez względu, w jakim to było czasie. Jednak czas goił rany i po pewnym czasie większość kombatantów podczas wspomnień chętnie wspominała „czas wojny”, dzieląc się własną wiedzą na ten temat. Tak było po ostatniej wojnie i podobnie musiało być w każdym wieku podczas licznych walk, które musieli toczyć Polacy. To dla mnie są niezwykłe przeżycia, które staram się uwiecznić w swojej pracy. Po latach owe wtajemniczenie jest wyjątkową i tak nagrodą, że wciąż mogę odtwarzać w sztuce fakty, o których inni mogą tylko poczytać w historycznych książkach lub obejrzeć w programach dokumentalnych.

Ale jest jeszcze sprawa, która naszych żołnierzy trzymała często z dala od plugawych zbrodni, jakich dopuszczano się w trakcie walk, gdy doznawano coraz częściej klęsk i zmniejszania się terenów, które były pod administracją francuską. Wielu naszych żołnierzy z przyzwyczajenia, może wychowana w domu rodzinnym, lub, że po prostu było z innej gliny. Tak już jest, że pewne nacje są predysponowane do popełniania różnych, nieraz najgorszych zbrodni, jednak to nie byli Polacy, mimo wszystko jesteśmy na takie ekscesy za romantyczni i bardziej przywiązani do udzielania większej pomocy innym, niż jej odbierania, co trwa po dzień dzisiejszy.

 

Jak możemy zakończyć jeden chyba z ważniejszych odcinków, bo po raz pierwszy przekroczyliśmy granicę kraju, który od dawna inspiruje i pociąga wielu współczesnych Polaków. Dowiedziałem się wielu ciekawych informacji, które i dla innych będą także atrakcyjne.

 

– Już mówiłem, że Hiszpania jest dla mnie krajem wyjątkowym pod wieloma względami i nie będę się powtarzał, zwłaszcza, że do niej jeszcze wrócimy. Jedno jest pewne historia i kultura Hiszpanii będzie zawsze pełna bogactwa przeszłości, z czego będą korzystać inni. Czas omawiany w „Chwale Bohaterom”, przygotuje grunt, bo jeszcze kilka razy wkroczymy z przyjaźnią do tego pięknego kraju.



Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 1 – „Lwów 1675”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 2  – „Wiedeń 1683”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 3 – „Koronowo 1410”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 4  – „Psków 1581”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 5: „Hohenlinden 1800” 

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – Wydanie specjalne – „Hrubieszów”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” cześć 6: „Byczyna 1588”

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – Wydanie specjalne 2 – „Powstanie Styczniowe 1863 – 1864” 

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – cześć 7: Bitwa pod Grochowem 25 II 1831 roku

 



ReprodukcjeZofia Bodes

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Marek A. Kitliński i Stanisław E. Bodes