22 listopada 2024

Piłka ręczna: Nerwy na własne życzenie

Znakiem rozpoznawczym szczypiornistów MKS Padwa Zamość są sportowe dreszczowce, które doprowadzają kibiców do rozstroju nerwowego. W ostatnich spotkaniach zamojska publiczność trochę od tego odwykła, ale w sobotnim starciu z KSSPR Końskie wszystko wróciło do normy.

Reklamy

 

Ekipę z Końskich tworzą jedni z najbardziej doświadczonych zawodników w całej lidze. Trener Robert Napierała ma do dyspozycji skład grający ze sobą od dłuższego czasu i to wzajemne zrozumienie widać było na parkiecie. „Konie” zagrały bardzo solidnie i, co najważniejsze, konsekwentnie do samego niemal końca.

Sobotni mecz zapowiadał się na bardzo trudny i taki był w rzeczywistości. Obie drużyny zagrały bardzo twardo w obronie czego efektem był dość niski, jak na ligowe standardy wynik.

Reklamy

Zarówno jedni jak i drudzy mieli swoje lepsze i gorsze momenty. Gdy popatrzymy na spotkanie całościowo to inicjatywa należała do gospodarzy, których ataki były napędzane przez żywiołowo dopingującą publiczność. Wsparcie trybun było pomocne zwłaszcza po zmianie stron. Miejscowym momentami sprzyjało też szczęście, zwłaszcza po rzutach Łukasza Szymańskiego. W kilku przypadkach piłka znajdowała drogę do koneckiej bramki w zupełnie nieprawdopodobnych okolicznościach.

W 50 min Padwa po rzucie Grzegorza Mroczka wyszła na trzy bramki przewagi (18:15) i taki dystans utrzymywał się przez dziewięć kolejnych minut (22:19). Wówczas jednak gospodarzom przytrafił się niewytłumaczalny przestój.

Reklamy

– Zamiast grać spokojnie do końca, niepotrzebnie goniliśmy pod bramkę rywali i oddawaliśmy rzuty z zupełnie nieprzygotowanych pozycji. Tak doświadczona drużyna jak KSSPR natychmiast to wykorzystała  – mówi Marcin Czerwonka, trener Padwy.

W niespełna 120 sekund „Konie” rzuciły dwa gole i co więcej, w ostatniej akcji meczu wywalczyły rzut karny. Do piłki podszedł dobrze spisujący się tego dnia Tomasz Napierała, ale tym razem przegrał pojedynek z bramkarzem żółto – czerwonych Karolem Drabikiem. Po tej interwencji hala OSiR Zamość wręcz zatrzęsła się w posadach.

Trzy punkty zdobyte w sobotę to bez wątpienia jeden z najcenniejszych skalpów beniaminka pierwszej ligi w rundzie rewanżowej. Za dwa tygodnie do Zamościa przyjedzie spadkowicz z PGNIG Superligi, KPR Legionowo.

 

 

MKS PADWA ZAMOŚĆ – KSSPR KOŃSKIE 22:21 (11:9)

Padwa: Drabik, W. Wnuk, Bąk – Szymański 7, Sz. Fugiel 4, Gałaszkiewicz 4, Puszkarski 4, Adamczuk 2, Mroczek 1, Kłoda, Misalski, Sałach, Bigos, Pomiankiewicz, Radwański, Samoszczuk.

Końskie: Szot, P. Wnuk – T. Napierała 8, Matyjasik 4, Pilarski 3, Janus 2, Woś 1, Maleszak 1, Wolski 1, Gasin 1, Słonicki.

Sędziowali: Maciej Karwowski, Mirosław Kowalski (Przemyśl). Widzów: 800. Kary: Padwa – 4 min, Końskie – 4 min.

 

tekst i fot.: P. Orzechowski