W ubiegłym roku wypadła 30. rocznica powołania Grupy Wyszehradzkiej, czyli początek współpracy Polski, Czech, Słowacji i Węgier. Klubowicze europejscy z hrubieszowskiego Staszica postanowili lepiej poznać kraje, z którymi już 30 lat jesteśmy w dosyć bliskich relacjach. Zaczęli od Węgier.
Ktoś zapyta: dlaczego ten kraj? Może dlatego, że łączy nas wspólna historia, bohaterowie narodowi, wspieraliśmy się w 1956 czy w 1989 roku. A może po prostu dlatego, że „Polak, Węgier dwa bratanki…”.
Zaczęliśmy odliczać dni do wyjazdu, aż w końcu nadszedł upragniony przez wszystkich dzień podróży. 5. października o godzinie 4.00 przy Hrubieszowskim Domu Kultury odbyła się zbiórka uczestników wycieczki, którzy pod opieką pań: Edyty Wolańczuk, Neonili Pawluk i Anny Michalczuk wyruszyli w podróż.
Budapeszt przywitał nas mnogością zabytków, niezwykłym klimatem i piękną słoneczną pogodą. Atrakcjom nie było końca! Na Placu Bohaterów poznaliśmy pana Franka, naszego przewodnika po stolicy Węgier. Na terenach Parku Miejskiego, na tzw. Wyspie Széchenyiego mieliśmy okazję podziwiać Zamek Vajdahunyad – stylistyczną mieszaninę gotyku, renesansu i baroku. Zamek ma wprawdzie zaledwie 105 lat i nie jest zabytkiem, ale zaliczany jest do największych atrakcji stolicy Węgier. Pomnik anonimowego węgierskiego kronikarza – Anonymusa – dostrzegliśmy niedaleko zamku Vajdahunyad w parku miejskim. Legenda turystyczna głosi, że nie wiadomo, kogo ten pomnik przedstawia, jednak napis na pomniku mówi – Bele Regis Notarius (notariusz króla Beli). Jego zapiski dotyczące wydarzeń z XII i XIII wieku wniosły ogromny wkład w rekonstrukcję dziejów państwa węgierskiego. Przewodnik zdradził nam, że zgodnie z tradycją należy dotknąć pióra Anonymusa, by owionęła nas muza literatury, a dzięki niej na pewno osiągniemy sukces. Bazylika Świętego Stefana – monumentalna budowla w stylu neoklasycznym, którą zaczęto budować w roku 1851, a skończono dopiero w 1905 roku, jest największym kościołem stolicy Węgier. To tutaj, wśród wielu relikwii przechowywanych w kościele, jest zmumifikowana prawica świętego Stefana.
Po sporej dawce strawy dla ducha nadszedł wreszcie czas na strawę dla ciała, ruszyliśmy więc w kierunku Hali Targowej z jej przeróżnymi straganami, aż uginającymi się od węgierskich pamiątek. Każdy mógł tu nabyć to, na co tylko pozwalały mu zachowane jeszcze forinty. Szkoda tylko, że czas tak szybko uciekał i trzeba było stawić się na miejscu zbiórki.
Drugi dzień rozpoczęliśmy śniadaniem w hotelu i zaraz po nim ruszyliśmy w stronę węgierskiego parlamentu. Kolejny punkt programu dnia drugiego to zwiedzanie miasta – Wzgórza Zamkowego z Zamkiem Królewskim, nazywanym również Zamkiem Buda, Kościołem Macieja, w którym odbywały się królewskie koronacje oraz Basztą Rybacką. Warto wspomnieć, że Wzgórze Zamkowe zostało w całości wpisane na listę UNESCO. Oprócz twierdzy na szczycie, znajduje się tu Pomnik Wolności przedstawiający 14-metrową kobietę z brązu trzymającą palmowy liść. Stolicą Węgier zachwycaliśmy się również z perspektywy statku wycieczkowego kursującego po Dunaju. Fotografowaniu nie było końca, a pięknie oświetlony budynek Parlamentu w nocy jest jeszcze bardziej fotogeniczny niż w ciągu dnia… Cali i szczęśliwi powróciliśmy do hotelu na nocleg.
Ostatni, słoneczny dzień w Budapeszcie przeznaczyliśmy na zwiedzanie przepięknej miejscowości – Szetendre – oddalonej o 20 km na północ od stolicy Węgier. Przyjechaliśmy tutaj w konkretnym celu – by podziwiać marcepanowe precjoza. Na zakończenie odwiedziliśmy sklepik i zrobiliśmy obowiązkowe w tym miejscu zakupy. Potem jeszcze spacer bulwarami nad Dunajem, ostatnie pełne zachwytu spojrzenia na śródziemnomorski krajobraz i … do autokaru.
Wśród najbardziej znanych symboli Zakola Dunaju znajduje się Wyszehrad, położony w odległości nieco więcej niż 40 kilometrów od Budapesztu na północ. Wraz z Zamkiem Wyszehradzkim góruje nad miastem na szczycie stromego wzgórza. Z dziedzińca zamku można podziwiać oszałamiającą panoramę Zakola Dunaju – tak, jak robili to królowie Węgier i cały ich dwór. Zamek do dzisiaj promieniuje historyczną atmosferą.
Ostatnim miejscem, które odwiedziliśmy na Węgrzech, był Esztergom, czyli miejsce gdzie Gejza w 974 roku przyjął chrzest, a Stefan I Wielki w 1001 r. ustanowił arcybiskupstwo i koronował się. Można więc śmiało powiedzieć, że to takie węgierskie Gniezno. I znów przez Słowację, przez przejście graniczne w Barwinku wracaliśmy do Polski, do Hrubieszowa.
Oprócz kulturowego wymiaru i tradycyjnego zwiedzania, wielokrotnie, korzystając z czasu wolnego, mogliśmy obserwować codzienne życie naszych węgierskich przyjaciół. Z nostalgią wspominamy już przeżyte przez nas w magicznym Budapeszczcie i jego okolicach przygody.
Wszystkie założone punkty programu wycieczki zostały zrealizowane. Wielkie podziękowania kierujemy do firmy turystycznej za bezpieczną podróż i sprawną organizację pobytu za granicą. Zmęczeni, ale zadowoleni, pełni miłych wspomnień, wróciliśmy do domu i wszyscy odliczamy już dni do następnego przekroczenia granicy, tym razem w kierunku Pragi.
ZDJĘCIA (PREZENTACJA):
Opracowała: Edyta Wolańczuk
info, fot, wideo: LO Staszic, youtube.com