Wielu z nas pamięta ze szkoły najazd Niemców na Polskę w 1109 roku, obronę Głogowa znaną z dzieci wziętych od obrońców jako zakładnicy. Zresztą, kto nie słyszał o bitwie, która została potem nazwana bitwą na Psim Polu? Spotykamy się trzeci raz w tym roku, w którym autor obchodzi 50 lat pracy twórczej, jakże innej od sztuk współczesnych.
Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 31 – „Psie Pole – 1109”
907 lat temu
Jak było w rzeczywistości, spytam Stanisława Bodesa, z którym prowadzę interesujące rozmowy o historii już niedługo minie trzeci rok. Jak ten czas leci. Kto na nas napadł w 1109 roku?
Wszystkie relacje zawdzięczamy człowiekowi, który zwał się Gall Anonimem, jego kronika powstała zaraz po otwarciu najazdu cesarza niemieckiego Henryk V. Potem opisywał wydarzenia z XII – XIII wieku Wincenty Kadłubek, który często korzystał z kroniki Galla. Był także trzeci dziejopis, który w tym czasie spisywał relacje, to Kosmas z Pragi. To właśnie tym kronikarzom zawdzięczamy swoją wiedzę o tamtych czasach.
Przyczyną nowej wojny była interwencja króla polskiego Bolesława Krzywoustego w Czechach w 1108 roku. Nasz król stanął w konflikcie po stronie króla węgierskiego Kolomana podczas niemieckiej wyprawy, czym spowodował krach w planach cesarza Henryka V.
Cesarz cierpliwie czekał na dogodną okazję rewanżu i zemsty. Nie musiał długo czekać, bo pod koniec 1108 roku zjawił się na dworze cesarza Zbigniew, starszy syn Władysława Hermana wygnany z kraju za knowania przeciwko bratu i królowi z prośbą o pomoc. Oczywiście został przyjęty z otwartymi ramionami i którego zapewniano, że po pokonaniu króla Bolesława, właśnie jemu przypadnie tron Polski.
Trzeba pewnie było poczynić przygotowania do najazdu?
Oczywiście, do wyprawy przygotowano się starannie. W czerwcu cesarz był już w Erfurcie, gdzie zarządzano koncentrację wszystkich wojsk przewidzianych do najazdu. Roczniki „Hildesheimskie” podają, że taka mobilizacja miała nazwę swoją „Expeditio generalis” taką sama, jak w królestwie polskim przed bitwą grunwaldzką. Na początku sierpnia wysłano do Polski poselstwo, które miało wynegocjować warunki zwierzchnictwa cesarza na Polską–300 grzywien trybutu, 300 rycerzy na każdą wyprawę wojenną Cesarza, zabezpieczony powrót Zbigniewa do kraju i oddania mu jakiejś dzielnicy we władanie.
Jak się potoczą wydarzenia i czy Polacy ugięli się pod żądaniem Henryka V?
Król Bolesław odrzucił wszystkie propozycje posłów, co znaczyło wypowiedzeniem wojny. Wojska cesarskie składały się z Bawarów, Alamów, Franków i Sasów. Niemców miał wspomóc też książę czeski Świętopełk, który obiecywał przeprowadzić 2 tys. rycerzy i zbrojnych. Jak się okazało Polska stanęła do walki samotnie, na dodatek rozpoczęła wojnę z Pomorzanami na przełomie 1108 – 1109 roku, która wymagała obecności króla Bolesława na północy, gdzie trwały walki, zwłaszcza nad Notecią. Polacy jednak szybko zawarli rozejm i drużyny konne króla mogły pośpiesznym marszem udać się na Dolny Śląsk.
Okazało się, że do najazdu cesarza gorąco namawiali także Czesi, twierdząc, że dobrze znają drogi, przejścia i brody. Na nasze szczęście dość późno wyruszono z Erfurtu i przez Merseburg, Dolne Łużyce i Krosno Odrzańskie po opadnięciu wód przekroczono Nysę Łużycką koło Gubina, szturmując Gród Lubusz.
Coś za spokojnie przebiega ten marsz?
Niemcy zatrzymali się 20 VIII pod Krosnem Odrzańskim, gdzie nastąpiło spotkanie z wojskiem czeskim. Potężny gród spokojnie patrzył na przemarsz wrogich oddziałów. Przez Bytom, którego także nie próbowano zdobywać, prawdopodobnie 23 VIII woje grodowi urządzili wypad zadając wrogowi jakieś straty. Tym czasem wojska cesarskie przekroczyły Odrę pod Głogowem, potężnym grodem leżącym w widłach Baryczy i Odry. Zdobycie grodu miałoby wielkie znaczenie, bo cały teren stawał otworem we wszystkich kierunkach aż do Poznania włącznie, bo właśnie tam miano się kierować po zdobycie głogowskiego grodu.
Gdzie są Polacy z królem Bolesławem?
No właśnie, wojska królewskie nadal walczą na Pomorzu, dopiero 11 VIII zdobyły ważny gród Nakło. Wtedy król postanawia z konną drużyną, jak najszybciej przybyć na tereny wojennych działań. W dniu 24 VIII, to święto („Bartłomieja Apostoła”) i to tego dnia Niemcy uderzają na Głogów, część posiłków wysłanych przez Bolesława daje się zaskoczyć, ginie sporo zbrojnych, a jeszcze więcej wzięło w niewolę razem z łupami, znak, że miasto jest bogate. Grodzianie przez cały czas umacniają wały grodu, szykując się do długiej obrony. Cesarz wysyła posłów, żeby omówili warunki kapitulacji, inaczej wszyscy zginął. Kasztelan grodu zgodził się na rozmowy, twierdząc, że w tak ważnych sprawach musi zapytać króla o zgodę. Według legendy cesarz zgodził się na krótki 5-dniowy rozejm, ale zażądał zakładników w nadziei, że gród się podda.
No i co się stało?
Można było się spodziewać, że król nakaże twardą obronę i więcej nie myśleć o poddaniu. Rozgniewany cesarz Henryk zamiast zwrócić zakładników zgodnie z umową, kazał owe dzieci przywiązać do wież oblężniczych i dopiero, kiedy miano ruszyć do szturmu. Ruszyły szeregi zbrojnych Niemców, Sasów, Bawarów i Czechów szereg za szeregiem a z przodu sunęły machiny i owe wieże oblężnicze. Są coraz bliżej i bliżej, a gród jak zaklęty milczy. Dopiero blisko wałów ciszę przerywa krzyk klikunastoletniego (12 -15 lat) syna komesa grodu „Bijcież! Z oćcowej ręki nie boli”. Co musiał czuć ojciec i dowódca grodu, gdy nakazał walkę. Poleciały setki strzał, oszczepów w napastników. To jeden z tych symboli, dotrwały do naszych czasów i wciąż budzą żywe reakcje. Runęły belki, głazy i kamienie na szturmujących, polała się gorąca woda i smoła na zbrojnych będących już na drabinach. Rozległ się gromki krzyk na wałach i setki pocisków spadło na wroga. Rozgorzały kilkugodzinne straszne walki.
Tak wyglądało prze kilka dni, jednak determinacja obrońców nie miała litości. Wybijano wszystkich, którzy znaleźli się w zasięgu pocisków. Codziennie wojsko cesarskie ponosiło straty. Dookoła obozu skutecznie działały lotne drużyny pancernych Bolesława. Jeśli tylko ktoś oddalił się nieznacznie przepadał bez wieści, bo i polscy chłopi siedzący po lasach napadali na obcych.
Czy zdobyto Głogów lub może obrońcy się poddali?
Dnia 16 IX przerwano oblężenie Głogowa, gdzie nic nie zyskano za haniebny czyn wobec zakładników. Tylko liczne zwłoki rycerzy, którzy posypani solą pojechali w rodzinne strony. Cesarz chciał podbić bogate ziemie Wielkopolski, ale wobec postawy obrońców oraz gromad w lasach pociągnięto w kierunku Wrocławia, jeszcze potężniejszego miasta i grodu. Podczas pochodu, znowu nikt nie mógł wyjść poza linię straży, dookoła maszerujących rozlegały się krzyki i wrzaski w dzień i w nocy. Wojsko Henryka szło głodne i niewyspane, bo ginęły także niewielkie oddziały, które wysyłano w celu zdobycia spyży. Armia cesarska topniała w oczach, kiedy gromady chłopstwa szły ze wszystkich stron i atakując w gęstych lasach. Na nieprzyjacielskie wojska waliły się potężne drzewa, spadały głazy i kamienie tak, że przemarsz zamienił się w piekło. (Rustici mordaces) zawzięci miejscowi siali wokół przerażenie.
Kiedy dojdzie do bitwy, która rozstrzygnie o losach całej wyprawy niemieckiej?
Oszukano Ciebie i mnie w latach młodości mówiąc nadmiernie o bitwie, którą namalował Michał Bylina, gdzie główni bohaterowie, to chłopi, którzy pokonują Niemców. Ten rozdmuchany propagandowo sukces mas ludowych nie miał historycznego potwierdzenia. Tak naprawdę doszło do bitwy na pod wrocławskim polu, ale o wiele większe znaczenie miały wydarzenia pod Głogowem. Owszem doszło do walki, bo uznano w otoczeniu króla Bolesława, że czas jest dobry na stoczenie bitwy. Wojna szarpana (partyzancka), jak widać ma w naszym narodzie głębokie korzenie, dokładnie zmniejszyła przewagę Niemców i ich uzbrojenia. Kilkugodzinna bitwa zakończyła się porażką cesarza, który z resztkami wojska rozpoczął niechlubny odwrót. Zwłaszcza, że doszło do zatargów z czeskim sojusznikiem. Tym bardziej po tragicznej śmierci w niewyjaśnionych okolicznościach ks. Świętopełka dokonanej przez dworzanina. Owe zwady pomiędzy panami czeskimi i niemieckimi dotyczyły wszystkiego: o kwatery, suche miejsca w obozie, furaż czy miejsca w szyku, itd. … Wobec tego Czesi odeszli najkrótszą drogą do siebie.
Czyli, że bitwa, której nadano nadmierne znaczenie w rzeczywistości była potyczką, której w latach PRL w celu fałszowania prawdy, celowo ze względów politycznych nadano taką dużą rangę?
Tak, już kilka razy mieliśmy do czynienia z dziwną obsesją piszących przed laty historię. Powstały nawet prace naukowe, które bezczelnie manipulowały faktami. Jednak dzisiaj możemy naprawić zło, które zostało uczynione. Zamierzałem namalować duży obraz o bitwie na Psim Polu. „Campus Caminus” lub „Hundsfeld”, to nazwy biorące historyczne znaczenie poprzez wszystkie relacje kronikarzy. Nazwa pochodzi od miejsca po prawej stronie Odry między rzekami Widawą i Dobrą. To tereny liche, podmokłe, a nie jak głosi legenda. Mało prawdopodobne, że właśnie tam leżały tysiące nie pogrzebanych ciał rycerzy niemieckich, których nikt nie pochował, tylko dzikie psy i inne zwierzęta żywiły się ludzkimi zwłokami.
Ubliżają nam ci, którzy nadal twierdzą o tym smutnym zakończeniu walki. Mogło przez dzień lub dwa być jeszcze ileś tam ciał nie pogrzebanych, ale na pewno zostały pochowane, choćby z powodu zarazy, której się zawsze obawiano. Oprócz ludzi, leżały przecież setki zabitych koni i to one zostały najpóźniej zakopane, na których padle mogła okoliczna zwierzyna żerować.
Czy masz jeszcze coś w tym temacie, czego większość nie słyszała?
Trzymam przed sobą atlas historyczny, który Szymon Kobyliński jeszcze za komuny ilustrował. Znajdowały się tam między innymi dwa rysunki! Jeden z psami, które jedzą niemieckich rycerzy, drugi z przywiązanymi dziećmi (zakładnikami) do wież oblężniczych, które podjeżdżają pod wały głogowskiego grodu. Bratni w owym czasie rząd NRD wystosował protest i w drugim wydaniu psy zniknęły, a zamiast polskich dzieci są w tym miejscu rozwieszone skóry.
Jak widać, czasami różne czynniki wpływają na dziwną rzetelność historii, daleko po wydarzeniach i to z powodu fałszywej dla wszystkich polityki, która w normalnym świecie uchodziła za przejaw zakłamania, na jakie przedstawiciele władz się godzili. Na każdym kroku widać jak tamten złowieszczy okres dokonał masakry w polskich umysłach, spychając naukę historii na ostatnie miejsce w szkołach, a spreparowane podręczniki dokonały świadomej manipulacji faktami lub całkowitym pomijaniem najważniejszych fragmentów historii.
Bitwa została przez Polaków wygrana. Pozostali zbrojni i rycerze cesarza rozpoczęli marsz z powrotem. Czy już więcej nie walczono?
Właśnie, na zakończenie można wspomnieć o tym, jak odwrót cesarski przeistoczył się w całkowitą porażkę. Nie pozostawiono przecież Niemców w spokoju w drodze powrotnej. Nie jeden raz musieli sobie wyrąbywać i to dosłownie przejście przez zatarasowane dukty leśne. Także w różnych miejscach urządzano zasadzki strzelając z łuków do sunących wolno wojsk. Wydzielona drużyna Króla Bolesława organizowała owe niespodzianki razem z miejscową ludnością, która czynnie wspomagała swoich obrońców. Jestem pewien, że odwrót cesarza Henryka V przeistoczył się w jeden wielki koszmar, który wszyscy chcieli jak najszybciej zakończyć.
W historii tak bywa, że rozdmuchiwana propagandowo wyprawa kończy się często sromotną porażką. Szkoda, że w wolnej Polsce nauka historii nie jest ważnym przedmiotem, a znajomość tej dziedziny nauki mogłaby ułatwić wzajemne międzynarodowe relacje w Europie. Nie ma nic gorszego w polityce zagranicznej, jak osoby reprezentujące państwo i naród są pozbawione wiedzy historycznej, jak to było do tej pory.
Mówiłeś nie tak dawno o sławnym rycerzu spod Grunwaldu, którego herb powstał w czasach, o których teraz mówimy. O kogo chodzi?
Wśród znanych rycerzy z początku XV wieku jest sławny rycerz służący w chorągwi krakowskiej, to Jan Skarbek z Góry h. Abdank. Właśnie przodek tego rycerza posłował od króla Bolesława Krzywoustego na dwór cesarza niemieckiego Henryka V. Według legendy cesarz chcąc przerazić i zmiękczyć polskiego posła zaprowadził go do wieży pełnej złota i drogich kamieni. Działo się to na kilka miesięcy przed wyprawą Niemców na ziemie polskie. Na widok niezliczonych skarbów polski wysłannik nie stracił rezonu, zdjął z palca cenny pierścień z rubinem i rzucił na stertę kosztowności wypowiadając znamienne słowa „Idź złoto do złota, my Polacy kochamy się w żelezie”. Zdezorientowany Henryk V zdążył tylko powiedzieć „Hab dank”. Król Bolesław po powrocie posła za jego godną ripostę na przechwałki Henryka V nadał na pamiątkę zdarzenia herb Habdank, Abdank, który spolszczono jeszcze bardziej nazywając potomków Awdańcami od sławnego herbu.
Po trzystu latach inny rycerz z tego rodu dokona w bitwie z Krzyżakami wielu sławnych czynów, z których najbardziej znanym będzie wzięcie do niewoli stronnika zakonników z Malborka księcia szczecińskiego Kazimierza V, co będzie można zobaczyć w panoramie grunwaldzkiej, przeczytać w książce i poznać rycerza w portrecie konnych bohaterów bitwy w cyklu liczącym około 350 zbrojnych postaci biorących udział w walce.
Arogancja cesarza została ukarana później w bitwie, której nazwa brzmiała (Hundsfeld).
Namalowałem „Psie Pole – po walce”, chciałbym mimo wszystko stworzyć obraz o samej bitwie, jednak całkowicie inaczej niż znany z historii. Np. atak konnej drużyny Bolesława na hufiec osłonowy cesarza Henryka V lub inny fragment zmagań, który pokaże istotne dla wyprawy zakończenia marzeń o podboju ziem polskich. Symboliczne przedstawienie wiarygodnego epizodu byłoby moralnym zadośćuczynieniem dla mieszkańców tamtych okolic. Zresztą, co roku bywam w dzielnicy Wrocławia, która do dzisiaj nazywa się „Psie Pole”.
Gdy jedna z moich dwóch wystaw we Wrocławiu dojdzie do skutku, to ten obraz znajdzie się z pewnością w miejscu ważnym dla zbioru, także ten odcinek będzie koronnym dowodem bitwy prawdziwej, jaką po latach udało się odtworzyć bez fałszywych relacji czy nacisku kogokolwiek ze współczesnych fachowców. W tej dziedzinie Bitwa pod Wrocławiem toczyła się szczęśliwie dla króla Bolesława Krzywoustego, który po kilku godzinach pokonał wojska cesarza Henryka V. Wobec kolejnej klęski zarządzono odwrót ku ziemiom niemieckim chcąc uratować ile się tylko da rycerzy całej armii. To byłoby tyle, jeśli chodzi o bitwę, która zakończyła całą wyprawę.
„Vae victis”- biada zwyciężonym, to sentencja łacińska, która pasuje jak ulał na zakończenie opowiadanej historii. Warto może przy tej okazji przypomnieć sobie pierwsze działania prastarych mieszkańców tych ziem jeszcze za wielkiego króla Bolesława zwanego Chrobrym, czy jego ojca księcia Mieszka, którzy zaczynali cywilizować naszą rzeczywistość i od których liczy się początek państwa polskiego, kiedy to w 966 roku dokonano zbiorowego chrztu wszystkich członków wspólnot plemiennych mówiących tym samym językiem. W 1966 roku minęło 1000 lat od tego pamiętnego wydarzenia. Od 1967 roku zaczęło się drugie tysiąclecie, czyli w 2016 roku przypada okrągła rocznica 1050 lat dziejów naszego państwa, a także 50-lecie mojej pracy twórczej, która oprócz malowania miała w sobie przemożną chęć dokumentowania prawdziwej historii i poznawania wiarygodnych bohaterów narodowych w potopie kłamliwych i pełnych fałszu przeinaczeń, których zadaniem było pozbawić polski naród przeszłości chrześcijańskiej. Takim to sposobem, moje twórcze życie jest związane z drugim tysiącleciem państwa polskiego, a malowanie tysiącletnich dziejów oręża polskiego jest tego najlepszym dowodem.
Galeria:
1. „Psie Pole – 1109”, ol. pł. 70,5×61 cm (1986) nr inw. 247
2. „Psie Pole – po bitwie „ – 1109, ol. pł. 61×84 cm (1990) nr inw. 341
3. „Obrona Głogowa” – 1109, ol. pł. 48×66 cm (1986) nr inw. 264
4. „Wyprawa na Pomorze” – 1108, ol. pł. 48×79 cm (1996) nr. inw. 485
5. „German”, ol pł. 38,5×33,5 cm (1992) nr inw. 388
6. “Cedynia” – 979, ol. p. 70×59 cm (1983) nr inw. 184
Zdjęcia: Zofia Bodes
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 28
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 29
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 30
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru