Jeszcze w naszym cyklu nie umilkły strzały pod Chocimiem, a już jesteśmy w innym miejscu Europy. Tym razem będziemy podążać śladami szwoleżerów, którzy dotąd nie wąchali prochu. To na nich w otoczeniu Napoleona patrzono z góry, bo nie byli jeszcze w żadnej bitwie. Nikt nie wiedział, na co ich stać, może na pierwszy huk armat stracą cały szwoleżerski animusz. Zapytam Stanisława E. Bodesa, co wie o wojskowych wybrańcach księstwa warszawskiego oddelegowanych do gwardii cesarskiej, by godnie reprezentowali Naród i wojsko polskie.
Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 29
„Somosierra – druga bateria” – 30 XI 1808 roku.
Działo się to 208 lat temu!
Po raz trzeci przybywamy do Hiszpanii, ale po raz pierwszy z cesarzem Napoleonem Bonaparte i świeżo sformowaną „Armią Hiszpanii” składającą się z wielu tysięcy żołnierzy. Przy Napoleonie są konni reprezentanci narodu polskiego. To 1 Lekkokonny Pułk Szwoleżerów Gwardii (1 er regiment de chevau-légers polonaise de la Garde imperial) złożony tylko z Polaków, a wielu z nich było z dobrych rodzin, którzy deklarowali, że będą służyć na własny koszt (oficerowie).
Zanim dojdzie do szarży lekkokonnych warto mojego rozmówcę zasypać pytaniami o tym, jaka była sytuacja i jakie siły z cesarzem wkraczały do Hiszpanii?
Francuzi są w tym kraju już kilka miesięcy, a w dniu 2 V 1808 wybuchło powstanie narodowe w Madrycie, które rozlało się na cały kraj. Mimo kilku zwycięstw generałów francuskich nad wojskami hiszpańskimi, to największym kryzysem okazało się poddanie gen. Duponta pod Baylen 22 VII 1808 roku. Rozkazy przekazane generałom mobilizowały Francuzów do utrzymania najważniejszych garnizonów i zabezpieczenia przejść w górach oraz głównych dróg. Wojsko podzielono na 6 korpusów:
I korpusem dowodzi marsz. Claude Victor,
II korpus marsz. Bessières,
III korpus marsz. Moncey,
IV korpus marsz. Lefebvre,
V korpus gen. Saint – Cyr,
VI korpusem marsz. Ney
Całe wojsko składało się w większości z doświadczonych żołnierzy, weteranów spod Austerlitz, Jeny, Frydlandu i Pruskiej Iławy. Oprócz żołnierzy kilku innych narodowości czy polskich szwoleżerów gwardii, maszerowały także nasze 3 Pułki piechoty Legii Nadwiślańskiej, oraz 7 Pułk Ułanów, który zdobędzie wielką sławę bojową. O ułanach rozmawialiśmy w poprzednich odcinkach 2014 roku (San Esteban del Puerto) i w lipcu tego roku w bitwie pod Talavera del – la – Reina 1809 roku. Warto, więc przy okazji „Somosierry” sięgnąć do tych dwóch odcinków.
Zanim dojedziemy z cesarzem do przełęczy Somosierra, Francuzi rozbijają pod Burgos i Gamoral Armię Estremadury, a marsz. Soult pokonuje nieprzyjaciela pod Espinosą. Rozbito także Hiszpanów pod Tudelą, gdzie Ułani Nadwiślańscy pokazali, co potrafią, zdobywając w jednej szarży 6 armat.
22 XI Napoleon opuścił Burgos i główną drogą maszerował prosto na Madryt. Kilka dni wcześniej, już w trakcie marszu przybyła 6 komp. Szwoleżerów, która wzięła udział w bitwie pod Medino dal Rio–Seco i fragment tego spotkania zostanie pokazany w galerii.
Na drodze stanęła armia hiszpańska, która w słynnym wąwozie zablokowała drogę do stolicy. Wiem, że kilka bezowocnych ataków piechoty francuskiej nie przyniosło efektu. W jakich to okolicznościach dochodzi do ataku szwoleżerów polskich?
Może na początek krótki zarys sytuacji. W tym czasie Madrytem rządziła Junta Centralna, która miała do dyspozycji liczącą 20 tys. Armię Andaluzji. Z tej liczby oddano 12 tys. Żołnierzy gen. San Juanowi, który miał w przełęczy Somosierra zatrzymać pochód Francuzów. Pasmo Sierra de Guaderrama, to ostatnia naturalna przeszkoda terenowa (90 km od Madrytu), gdzie można było dać opór wojskom napoleońskim.
Chciałbym jeszcze raz zwrócić uwagę, że przez całe lata istniała niepodważalna opinia o wąwozie, którego wysokie ściany obsadzone strzelcami tworzyły gardziel trudną do zdobycia, nawet kosztem olbrzymich ofiar. To oczywiście nieprawda.
Już Wojciech Kossak przed malowaniem kolejnej panoramy wybrał się na rekonesans z Michałem Wiewiórskim aż do Somosierry, który zrobił dokładne rysunki, które potem wykorzystano w obrazie. Droga bowiem, jak się okazało pięła się na wzniesienia, gdy na całej długości na poboczu leżały głazy, kamienie, które uniemożliwiały atak kawalerii. Sama droga była tak wąska, że mogło nią jechać w rzędzie tylko czterech jeźdźców. Odłamki skalne po obu stronach drogi tworzyły naturalną osłonę dla kilku tysięcy strzelców hiszpańskich, a pięciokilometrowy odcinek drogi wznosił się w najwyższym miejscu na wys. 1444 m, który w trzech miejscach był przegrodzony bateriami po dwa działa. Dopiero 4 bateria miała 10 dział. Przez całe lata królowała opinia, że było 4 baterie po 4 działa.
Kto dowodzi Hiszpanami i jakie siły obsadzają ten newralgiczny odcinek. Wiele narosło mitów, więc warto ostatecznie poznać prawdę?
Gen. Benito San Juan to Kastylijczyk i były inspektor jazdy, który ma za zadanie – nie przepuścić Francuzów. Z 12 tys. Żołnierzy, którzy mieli bronić przejścia, zaraz na samym początku 4 tys. z nich odesłano w przeddzień bitwy na inne odcinki, czyli pozostało tylko 8 tys. żołnierzy. Z tej liczby gen. Juan wydzielił do drugiej linii obrony 4366 ludzi, to dwa bataliony Pułku Cordoba, 2 bataliony Pułku Corona i dwa bataliony Pułku Reyna, a także po jednym batalionie milicji z Toledo i Alkazar. Wynika, że wojsko hiszpańskie stoi daleko z tyłu, bo w m. Robresordo. Jak się okazuje, to tylko 3,5 tys. żołnierzy i 150 artylerzystów miało bronić drogi w pierwszej linii.
Poranne godziny 30 XI 1808 roku. Jak się potoczą wypadki jeszcze nie wiadomo. Dopiero potem je dokładnie poznamy, jak dojdzie do szarży. Bowiem do ostatniej chwili nikt z Polaków nie wiedział o tym?
Jest pochmurny i mglisty ranek ostatniego dnia listopada, a walki piechoty nie przynoszą rezultatu. Przed nami zasnuta mgłami przełęcz Somosierra w górach Ayllón ( pasmo Guaderrama). Sama dolina położona jest między górami La Cebollera, a Cerro Barranca. Już od godz. 8.00 marsz. Victor nakazał 3 pułkowi gen. Rufina przeprowadzić atak frontalny, który się nie powiódł. Następnie uderzył na prawo od drogi 9 Pułk piechoty lekkiej, a na lewo 24 pułk liniowy. Ciężki ogień Hiszpanów powoduje straty w piechocie, która się cofa.
W tym dniu służbę przy cesarzu pełni 3 szwadron szwoleżerów. Brak sukcesu przez piechotę, którą Hiszpanie ostrzeliwali morderczy ogniem za głazów, a które dawały im znakomite schronienie. Zdenerwowany małymi postępami cesarz wydaje historyczny rozkaz Polakom, szarży służbowym szwadronem na I-szą baterię. Adiutant, który przywiózł cesarski rozkaz zdumiał generałów. Nigdy, bowiem nie atakowano kawalerią w tak nietypowych warunkach. Dodatkowo gęsta mgła zakrywała wszystko. Jedna salwa wystarczy, by ze szwadronu niewiele zostało. Zdumienie było tym większe, że szwoleżerowie prawie jeszcze prochu nie wąchali, a przecież z tyłu stoi nienaruszona kawaleria gwardii, strzelcy konni, a jeszcze dalej cała dywizja dragonów (Lahoussaye). Mimo różnych opinii cesarz nakazał tylko rozpoznać bojem, względnie zdobyć widoczną baterię, która dawała się we znaki atakującej piechocie. Nic nie wiedziano o pozostałych armatach. Na negatywną opinię wielu oficerów, Napoleon powiedział „Laissez faire aux Polonais”, czyli po przetłumaczeniu „Zostawcie to Polakom”. Rozkaz o natychmiastowej szarży przywiózł gen. Mantbrun. 3 Szwadronem w zastępstwie dowodzi por. Jan Hipolit Kozietulski, który już ustawia szwoleżerów czwórkami na drodze.
Rozumiem, że za chwilę ruszą do szarży, która przejdzie do wielkiej legendy?
Tak, czegoś podobnego jeszcze nie znano, szarża 125 szwoleżerów po wąskiej drodze okolonej murem, gdzie, co kilkaset metrów stała bateria po 2 armaty na trzech zakrętach z dobrym polem ostrzału. Była mowa o czterech działach, ale po obliczeniu, skoro tylko cztery konie mogło być w rzędzie, to nie mogły się zmieścić obok siebie aż 4 działa z obsługą. Dopiero czwarta bateria miała miejsce i było tam 10 armat ustawionych w baterię. Zanim ruszyli z kopyta, szwadron został ustawiony tak: z przodu 3 komp. pod kpt. Dziewanowskim, potem 7 komp. Krasińskiego i por. Niegolewskiego z ludźmi patrolu, który bez namysłu dołączył w trakcie szarży.
Rozpoczyna się nieśmiertelna sława 1 P. Szwoleżerów?
Ruszyli, Kozietulski krzyknął „Naprzód! Niech żyje cesarz!” Istnieje też wersja, jaką niektórzy podają, że okrzyk brzmiał „Naprzód! Psie krwie! Cesarz patrzy!”.
Ruszyli z wrzaskiem wydobywając szable. Konie od razu przeszły w galop, starając się, jak najszybciej przebyć odległość około 1 km do 1 baterii. Na jakieś 400 m przed baterią, która dała ognia, kilku szwoleżerów spadło z koni, kilku innych kilka runęło na drogę, powstało zamieszanie, które po chwili por. Kozietulski opanował wydając rozkaz do dalszego ataku. Gdy opadły dymy, ujrzeli Hiszpanie, że szarża trwa nadal. Druga salwa padła mniej więcej około 80–90 m przed baterią. Tym razem straty były poważniejsze, zginął por. Rudowski i kilku szwoleżerów, także kilka koni. Kozietulski ponaglił, widząc przez dymy, że tym razem artyleria nie zdąży odpalić. Teraz z przodu znalazł się pluton Krzyżanowskiego, który wyciął kanonierów i żołnierzy z ochrony, a także kilkunastu najbliższych gerylasów. Kilkaset metrów dalej zobaczono drugą baterię i znów ruszono galopem, mimo, że kilku ludzi i koni było rannych, ale, że dołączył Niegolewski z patrolem, więc pognali dalej.
To wyraźna tragedia, jak to się dzieje, że ci ludzie atakują dalej?
Tak już jest, gdy działa bitewna adrenalina, salwa drugiej baterii zwala z koni kolejnych szwoleżerów. Ginie jadący na czele por. Krzyżanowski, Kozietulski zostaje przygnieciony koniem, uwalnia się, ale nie ma wierzchowca, a wszyscy w galopie mijają go, pędząc dalej. Kpt. Dziewanowski obejmuje dowództwo, szwoleżerowie przeskakują armaty, siekąc wszystkich dookoła. Znów kilkunastu żołnierzy i koni zostaje na drodze, zabici i ranni utrudniają dalszą szarżę. Następna bateria zanim ponownie odda jedną salwę, bo wcześniej była nie załadowana. Tymczasem straty są dotkliwe. Zginął por. Rowicki, ciężko ranny został kpt. Dziewanowski, który umrze z ran, 3 komp. przestała prawie istnieć. Trzecia bateria zostaje zdobyta, wszędzie leżą zabici i ranni. Za murem są zszokowani żołnierze piechoty hiszpańskiej, którzy zaczynają panikować, przekonani, że za tą garstką śmiałków posuwa się cała armia Napoleona.
Czy to koniec walk, przecież Napoleon nakazał zdobyć bojem, jak się uda tylko pierwszą baterię?
Tam na dole, skąd patrzył cesarz widziano jedną baterię, resztę była niewidoczna we mgle. Na szczycie wzniesienia stoi niezdobyta jeszcze czwarta, najliczniejsza (jak mówiłem już-składająca się z 10 armat), to już ostatnia bateria w otoczeniu masy piechoty. Ale to jeszcze pół kilometra pod górę. Co to znaczy być bohaterem, inni daliby sobie spokój i tak szwoleżerowie zrobili za dużo. Jednak, to są Polacy, na których patrzą Francuzi z Napoleonem na czele. Hiszpańskie działa stały nie załadowane, nikt nie przypuszczał, że atakujący nieprzyjaciel posunie się w ciągu paru minut tak daleko, bo to przecież pozycja nie do zdobycia, a jeśli tak, to za cenę bardzo krwawych strat. Jednak znów ruszyli na zmęczonych koniach, przerażeni stratami oficerów i kolegów. Hiszpanie zdołali oddać tylko jedną salwę, która zdziesiątkowała ostatnich żyjących szwoleżerów. Ciężko ranny jest Piotr Krasiński. Wśród oficerów został tylko por. Niegolewski, jednak koń, którego dosiadał jest ranny i oprócz tego bardzo wycieńczony, pada i przygniata jeźdźca. Młody porucznik otrzymuje zaraz 10 pchnięć bagnetami od Hiszpanów i cios w głowę, którzy znów znaleźli się przy baterii. W końcu nadjechał pluton strzelców konnych gwardii i pluton szwoleżerów por. Rostworowskiego z 1 szwadronu, którym dowodził Tomasz Łubieński. Pobili i pogonili najbliższych nieprzyjaciół aż do Buitrago.
Szwoleżerowie pod Somosierrą pokonali w 8–15 minut 2,5 km zdobywając 16 dział, a potem jeszcze 1-szy szwadron 5 sztandarów. Szybkości i tylko szybkości szarży w galopie zawdzięczają, że straty wyniosły tylko 57 szwoleżerów, bo teoretycznie nie powinien nikt z nich przeżyć.
Jest po szarży, jak Polaków potraktował Napoleon?
Po 15 minutach dotarła piechota 96 Pułku, która zabezpieczyła działa. Zjawił się marsz. Bessières. Za chwilę przyjechał sam Napoleon, który udekorował Legią Honorową ostatniego oficera szarży bohaterskiego porucznika. Wielkie wrażenie, jakie wywarła na całej armii szarża lekkokonnych, była godna najwyższego uznania i szacunku, co też miało miejsce. Stara gwardia przywitała przedstawicieli polskiego wojska jako bohaterów i równych sobie. Chrzest bojowy uczynił szwoleżerów z 1 Pułku pełnowartościowy związek bojowy, który dochowa wierności cesarzowi aż do samego końca, nawet wtedy, gdy inni opuszczą Napoleona dużo wcześniej, oni pozostaną z cesarzem do końca?
Przez 7 lat będą najwierniejszymi z wiernych, dzieląc z cesarzem Napoleonem wszystkie trudy i znoje, a sława wyprzedzać ich będzie na każdym kroku. Tak też w miłości serca malowałem ich w obrazach, będę to robił nadal, a także z najwyższym szacunkiem będę o nich pisał. Tak to już ze mną bywa, że prawdziwych polskich bohaterów w całym 1000-leciu przedstawiam w swojej pracy od 49 lat, kiedy inni obrzucali wielu z nich błotem.
Jaki był bilans walk i szarży, oraz jakie to miało reperkusje?
Szwoleżerowie ponieśli straty w ilości 57 ludzi, z których zginęło 22 w trakcie szarży i zmarło z ran. Zginęło 4 oficerów: kpt. Dziewanowski, por. Krzyżanowski, ppor. Rowicki i Rudowski. Podoficerowie: wachmistrz Sokołowski i bryg. Mroczek oraz szesnastu szeregowych. Nigdy jeszcze kosztem tak małych ofiar w armii nie zdobyto tak wiele. Uratowano w końcu życie tysiącom Francuzów, którzy mieli szturmować hiszpańskie pozycje.
Nie wiadomo dokładnie ilu zginęło Hiszpanów, pewnie wszyscy artylerzyści, którzy bohatersko bronili dział i kilkuset piechoty, nie wiemy ile zostało rannych, za to wzięto w pościgu ponad 3 tysiące jeńców. Gen. Don Juan został ranny, uciekł do Talavery, w celu odbudowy wojska, ale został tam zamordowany przez własnych żołnierzy. Przytoczę słowa Napoleona wypowiedziane po szarży pod adresem Polaków:
„Sont – ils braves ces Polonais!” – (Jak dzielni są ci Polacy)
i taki tytuł nosi jeden z moich pierwszych obrazów namalowany jeszcze w 1975 roku. Trzeba podkreślić wielkie męstwo kanonierów hiszpańskich, bo prawie wszyscy jak mi wiadomo polegli w obronie swoich armat.
To są słowa ważne, ale czy bohaterów zwycięskiej szarży dotknęły inne dowody uznania i sympatii ze strony Francuzów?
1 grudnia Napoleon w otoczeniu sztabu i w obecności „Starej Gwardii” dokonał przeglądu całego regimentu. Podjechał do szwoleżerów, zdjął kapelusz i znów wypowiedział słowa, które chwytają za serce…
„Honneur aux braves des braves”! – czyli “Chwała najdzielniejszym z dzielnych”.
Później odbyła się uroczysta defilada całego pułku przed Napoleonem i wśród wiwatujących żołnierzy gwardii cesarskiej. Łącznie krzyże Legii Honorowej (najwyższe cesarskie i francuskie odznaczenie) oprócz por. Niegolewskiego na placu boju, otrzymali: wachm. Jakub Dąbczewski, wachm. Babicki i Waligórski oraz szwoleżer Karol Suszyński za zdobycie sztandaru. Dodatkowo Napoleon przyznał jeszcze 16 krzyży, które mieli sami Polacy rozdzielić między sobą, a które przedstawione nominacje zatwierdził 10 marca i 5 kwietnia 1809 roku. Pułki gwardii złożyły się na uroczysty obiad i poczęstunek, na które zaproszono wszystkich szwoleżerów.
Według legendy, zaraz po szarży jeden z francuskich generałów miał powiedzieć do innych sztabowców, że „Trzeba być pijanym, by taki rozkaz wydać i pijanym, by go wykonać”.
Napoleon usłyszał i natychmiast ripostował „chciałbym, aby wszyscy moi żołnierze byli tak pijani, jak Polacy” (od tego czasu wzięło się zapewne powiedzenie „Pijany jak Polak”.
To pierwsza i nie ostatnia szarża polskich szwoleżerów, ich sława nie zagaśnie, a w odrodzonej Polsce XX wieku marszałek Józef Piłsudski przywróci do służby czynnej, aż 3 Pułki Szwoleżerów, które w 1939 roku zapiszą złotymi literami kolejne sławne czyny bojowe.
Czy Twoja sympatia po latach do Cesarza się zmieniła?
Co jeszcze mogę dodać, chyba to, że było to najgłośniejsze zwycięstwo Napoleona, zamiast długotrwałych walk cesarskich żołnierzy, a straty polskich szwoleżerów wyniosły tylko 57 żołnierzy (22 zabitych, 35 rannych) i kilkadziesiąt koni. Byłem i jestem przyjacielem Napoleona w życiu i w sztuce. Mógł Napoleon nas Polaków uszczęśliwić bardziej i zrobiłby to, gdyby pokonał ostatecznie swoich głównych wrogów, a naszych zaborców. Nie wyszło, w końcu sam cesarz stracił najwięcej, czy za to można mieć w ogóle pretensje. Na koniec, cieszmy się Napoleonem, że byliśmy z nim, że wypełniliśmy dziejową misję z honorem, czym niewielu w Europie może się pochwalić i o tym należy przypominać naszym następnym spadkobiercom. Wiele złego wyrządzono zła Napoleonowi i Jego polskim sojusznikom za niezwykłą wierność, ale, że czynili to ludzie pozbawieni honoru i wrogo nastawieni do Polaków, więc nie ma o czym mówić.
Droga na Madryt stanęła otworem i już na dzień następny wojska francuskie (jazda) stanęła pod murami miasta. Czy jeszcze usłyszymy o szwoleżerach?
Oczywiście i to zaraz. Za zdobycie armaty pod samym Madrytem został odznaczony Krzyżem Legii Honorowej najmłodszy szwoleżer 16 letni Michał Wilczek, który miał piękną służbę przy Napoleonie. (Jednak jak sprawdziłem, wiele lat później już w armii królestwa polskiego prześladowany i publicznie znieważony przez wielkiego księcia Konstantego popełnił samobójstwo). W dniu 4 XII Napoleon w towarzystwie Józefa Bonaparte wkroczył do Madrytu. Znienawidzony przez mieszkańców król mógł przebywać w stolicy, gdy ochraniały i zabezpieczały funkcjonowanie dworu wojska francuskie. Hiszpania była workiem bez dna, która wciągała wciąż nowe dywizje i pułki francuskie, które mogły się przydać na wielu innych frontach i na tym też polegał dramat wojny na półwyspie.
Na zakończenie, jak o szarży pod Somosierrą mówiono po latach, kiedy upadła gwiazda Napoleona, gdy ostatni szwoleżerowie odeszli na wieczny odpoczynek?
Oprócz nielicznych przypadków wszyscy zdobyli wyższe stopnie i zrobili karierę czy to w wojsku królestwa polskiego, czy też w administracji. Ich sława i legenda, razem ze wszystkimi pamiątkami była czczona z należytym szacunkiem, a rodziny, które miały takich przodków były z tego powodu niezwykle wyróżnione. To zaszczyt było mieć szwoleżera w rodzinie i aż do pierwszej wojny światowej, a potem w wolnej Polsce w wielu wydanych publikacjach, wspomnieniach wszystko stało się na odpowiednio wyeksponowanym poziomie otoczone wdzięczną pamięcią odrodzonego wojska i społeczeństwa.
Trzeba było dopiero PRL-u, tej czerwonej efemerydy, żeby różne (mądre głowy) nazwały najpiękniejszą kartę lekkokonnych jakąś „Kozietulszczyzną”, znieważając zarazem głównego bohatera szarży, którego dramatem osobistym było stracenie konia przy drugiej baterii i niedokończenie szarży. Także film „Popioły”, gdzie pokazana szarża, jak też cały Pułk lekkokonnych pod Somosierrą była tak nieudaczna, jak właśnie cała propaganda, która starała się tylko pokazywać zwłaszcza w czasach I i II Rzeczypospolitej typowo polską brawurę, głupotę i niepotrzebnie wysokie straty. Te same epitety przypinano żołnierzom września i powstańcom warszawskim, a także żołnierzom spod Narwiku, Tobruku czy Monte Casino. Tyle i aż tyle przez kilka dziesiątków lat oficjalnie kursowała wizja szwoleżerów, którzy walczyli nie z tym wrogiem, co potrzeba, zwłaszcza w 1812–1814 roku. Należeli przecież z całym swoim cennym bagażem do tamtego obcego świata na zachód od Odry. Gdyby według powojennych znawców przeszli na stronę cara wszystko byłoby w porządku. Takie właśnie podczas minionych lat doświadczałem uczucia, kiedy malowałem dzieje oręża polskiego.
O takich sprawach mało, kto wiedział, bo bohater zaliczany do elity narodowej powinien być w Panteonie Narodowym.
Tak było w instytucjach i polonijnych domach prywatnych, także w kraju, gdzie jednak w wielu rodzinach ukrywano szacunek do przeszłości, a każdy zbierał pamiątki po szwoleżerach, tak samo, jak po żołnierzach gen. Andersa. Dopiero po 1989 roku nastąpiła pewna poprawa, kiedy mogę do woli kupować liczne książki i przeczytać artykuły o prawdziwym obliczu „Wielkiej Armii” i jej polskich sojuszników. Chwalmy więc Szwoleżerów 1 Pułku Gwardii Napoleona, bądźmy z nich dumni, bo zasłużyli na to tysiąckrotnie. Jeszcze jedno, niektórzy mówią o 125 szwoleżerach 3–go szwadronu, inni, że było ich 215, doliczając 1 szwadron, który później także szarżował po dotarciu na wzniesienie tracąc 6 ludzi.
Wszędzie na obrazach widzimy Napoleona na siwym ogierze, to arab i najbardziej cesarz się do niego przywiązał, tak samo jak do swego płaszcza czy kapelusza, to trzy elementy wizerunku cesarza, które nie podlegają targom. Niedawno odnalazłem informację, że przez całe życie Napoleon używał do jazdy aż 130 koni, więc tym bardziej może zdumiewać fakt, że na prawie wszystkich obrazach przedstawiany jest tylko na jednym, właśnie owym siwym ogierze arabskim o imieniu „Marengo” na cześć wygranej bitwy z Austriakami w 1800 roku.
Wracając do szarży, tam wysoko na przełęczy, gdy kłuto por. Niegolewskiego, resztki szwadronu nie były w stanie utrzymać zdobytych pozycji i armat. Wtedy właśnie atak 1 szwadronu Pod Tomaszem Łubieńskim dokończył dzieła utrwalając tym samym wielką chwałę 3 szwadronu por. Kozietulskiego. Rozpędzono nieprzyjaciół na wzniesieniu, wokół 10 zdobytych dział i biorąc do niewoli wielu hiszpańskich żołnierzy. To przez błyskawiczny dojazd na szczyt 1 szwadronu, który tracąc kilkunastu żołnierzy (w tym 6 zabitych) osłonił bohaterów, którzy dotarli do czwartej baterii i nie byli jej w stanie obronić, gdyby nie pomoc. Do dziś trwają spory, dlaczego Napoleon wysłał szwoleżerów do straceńczej szarży (kiedy wysyłał, nie była ona taka groźna). Zresztą widziano z dołu tylko jedną baterię,. Której ogień uniemożliwiał ataki piechoty francuskiej. Nikt z otoczenia cesarza nie wiedział, że na całej długości przełęczy jest rozmieszczonych aż 16 dział w 4 bateriach, bo od pierwszych dwóch dział wszystko powyżej skrywała mgła
Szwoleżerowie sami po zdobyciu 2 armat dostrzegli, następną na drodze baterię, a potem jeszcze jedną baterię i na końcu już na górze, gdy pokonano wzniesienie dostrzeżono ostatnią i najliczniejszą baterię, którą tworzyło 10 dział, które jak się okaże były nie załadowane i to uratowało pozostałych szwoleżerów. Gdyby cała bateria 10 dział oddała dwie skoncentrowane salwy, to pewnie niewiele pozostałych szwoleżerów by przeżyło.
Jeszcze raz przypominam, że ofiary polskie wyniosły łącznie 57 ludzi 3 szwadronu (22 poległych i 35 rannych oraz kilkadziesiąt koni polskiego chowu). Należy jeszcze doliczyć tych 6 zabitych i pewnie kilkunastu rannych, jakie poniósł 1 szwadron (czyli mamy 63 zabitych).
Hiszpanów zginęło kilkuset, wzięto ok. 3 tys. jeńców i to było najtańsze w historii zwycięstwo cesarza, które otworzyło drogę na Madryt.
Co się później działo z pułkiem szwoleżerów?
Na drugi rok pod Wagram nasi bohaterowie będą szarżować pełnym pułkiem, okryją się ponownie nieśmiertelną sławą, dostaną lance – narodowa broń Polaków i pułk będzie się nazywać już do końca (1 er Régiment de chevau-légers lanciers Polonais de la Garde Impériale), którym dowodzić będzie gen. bryg. Wincenty Krasiński.
Znajdujemy się trzeci raz w Hiszpanii, która mnie urzekła swoją historią, kolorytem, ludźmi oraz obyczajami z corridą włącznie, a zwłaszcza (Corridas de rejones). Następnie muzyką, tańcem z kastanietami, tu króluje nieprzerwanie (Flamenco) ze śpiewem. Dojdzie jeszcze południe kraju ze światem „El Cida” i Maurów, no i konie, owe sławne Andaluzy, które mają wspaniałą historię powstania tej szlachetnej rasy. Gdyby tak w naszej okolicy, któryś z hodowców nabył takiego konia, byłoby to wielkie święto dla mnie osobiście jako malarza i miłośnika tej rasy, sądzę też, że dla innych koniarzy również.
Wszyscy już znamy, że jesteś malarzem „Wielkiej Armii” cesarza Napoleona i żołnierzy Księstwa Warszawskiego, którym poświęciłeś bardzo dużo obrazów. Czy Napoleon wart jest takiej adoracji?
Gdybym tego nie czuł, nie powstałoby tyle obrazów, gdyby było inaczej nie opowiadałbym swobodnie o krótkim w końcu okresie, w którym wydarzyło się tak wiele. Zresztą dzieje oręża polskiego zasługują w tym przypadku na najwyższy szacunek u potomnych.
Sława Napoleona nie przeminęła, a kult cesarza dopiero po śmierci został wyrównany. O Wielkim Napoleonie nigdy nie zapomniano. W najdalszych stronach świata od Birmy i Japonii, przez Madagaskar aż do Meksyku, Kolumbii czy Patagonii, gdzie bardzo często śpiewano „Napoleon Gran Hombre”. Jak się okazuje do wielu narodów, które wielbią i pamiętają francuskiego cesarza należą Polacy, którzy kochali Napoleona za przywrócenie Polsce prawdziwej wolności, nawet kiedy trwało to tak krótko.
Są także przeciwnicy Napoleona, wrogowie cesarza oraz Polaków, ciągle obrażali nas, nazywając cały wysiłek polskich żołnierzy (mięsem armatnim), to oczywiście bzdura. Polacy w pełni świadomości jako wolni obywatele podjęli wyzwanie przyłączając się do cesarza Napoleona.
To później trzech zaborców traktowało naszych współbraci jako mięso armatnie, choćby w okresie wielkiej wojny 1914–1918, nie pytając Polaków o zgodę, a chodzi o wielkie liczby młodych mężczyzn, których powołano do wojsk trzech okupantów, którzy toczyli krwawe zmagania, bez litości dla milionów ludzi. Nie znamy dokładnej liczby powołanych Polaków do obcych wojsk, tak samo nie znamy, ilu naszych zginęło czy ilu zostało rannych bez żadnego pożytku dla Ojczyzny. Gdyby żyli, to obrona zdobytej niepodległości wyglądałaby zupełnie inaczej.
Dobrze się stało, że odwiedziliśmy kolejny raz Hiszpanię i za każdym razem bogactwo historii i bohaterstwo Polaków w tym kraju w trakcie długiej wojny zostawiło różne, ale na pewno silne dla wielu wspomnienia o bohaterskich żołnierzach polskich. Dla tysięcy moich rodaków był to jednak czas ważny, bo legenda, która zaraz po szarży powstała, przetrwała w naszej pamięci, wciąż żyje i powinna być zawsze bliska następnym polskim pokoleniom, ale rzecz najbardziej istotna, trzeba o tym jeszcze uczyć w szkole.
Przypominam, że „Somosierra” jest ostatnim odcinkiem „Chwały Bohaterom” w 2015 roku. Wypada, więc zgodnie z naszą starodawną polską tradycją wszystkim rodakom w kraju i po jego granicami, a także mieszkańcom naszego miasta, powiatu i naszym rodzinom złożyć najlepsze życzenia –
„Zdrowych i Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku2016”
A za miesiąc spotkamy się w styczniu i w roku, kiedy wypada kolejny mój jubileusz, tym razem 50-lecia pracy twórczej (1967-2016) nad historią narodu polskiego i bohaterskich obrońców, którzy nie tracili ducha i nie szczędzili krwi w obronie ukochanej Ojczyzny.
Jak zawsze wszystkie standartowe dane o prezentowanych obrazach:
„Sont – ils braves ces Polonais!” – 1808, karton akw. 65×101 cm (1975) nr inw. 75
„Medina dal Rio – Seco” – 14 VII 1808, karton akw. 44×70,5 cm (1989) nr inw. 316
„Somosierra” – 1808, ol. pł. 70×60 cm (1983) nr inw. 187
„Hiszpania – rewolta” – 1808, karton akw. 50×70 cm (1986) nr inw. 265
„Oficer hiszpański” – ol. – pł. 38,5×33,5 cm (1993) nr inw. 401)
„Bitwa pod Burgos” – 15 XI 1808, karton akw. 49×68 cm (1979) nr inw. 128
„ Somosierra – druga bateria” – 30 XI 1808, karton akw. (66,5×95 cm (1979) nr inw. 135
Reprodukcje i zdjęcia: Zofia i Stanisław E. Bodes
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, cześć 26 „Komarów1920”
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 27 „Cudnów 1660”
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 28
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru