Tym razem znajdziemy się ponownie na Ukrainie, gdzie przez dziesięciolecia toczyła się historia kilku narodów. Na terenach, o których będziemy rozmawiać toczą się wojny wszystkich ze wszystkimi. Tam zdobywają sławę polscy zagończycy, którzy dokonują cudów waleczności, jak przetrwać w takim miejscu, gdzie okazuje się często, że nie wiadomo, kto swój, a kto wróg.
Stanisław Eugeniusz Bodes
Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 27
„Bitwa pod Cudnowem” 1 XI 1660 roku.
Działo się to 355 lat temu!
Stanisław E. Bodes – W 1660 roku, 6 lat po podpisaniu „Ugody Perejesławskiej”, kiedy hetman kozacki Bohdan Chmielnicki poddał całą Ukrainę pod opiekę władzy carskiej w Moskwie. Czym to się skończyło wszyscy wiemy. Polska i Ukraina przestały po latach istnieć jako suwerenne państwa. Nie udało się Ukrainie żyć w trójprzymierzu z Polską i Litwą, a byłby to jedyny układ polityczny i geograficzny, który powstrzymałby na dziesiątki, o ile nie więcej lat wszystkie zapędy ościennych wrogów tych trzech narodów.
W 1660 roku mamy kolejną wojnę na Ukrainie, ale już z udziałem wojsk moskiewskich, które były zobowiązane do pomocy militarnej, z czego skwapliwie skorzystały rozpoczynając wojnę polsko – moskiewską. Czy miejsce, o którym będziemy mówić jest w polskiej historii znane?
Tak, to znana miejscowość w naszej historii, Cudnów leży na Żytomierszczyźnie i w 1660 roku armia moskiewska na czele z wojewodą kijowskim Wasylem Szeremietiewem, który razem z Tymofijem Cieciurą i Kozakami z Zadnieprza przybywają po bitwie, która się odbyła pod Lubarem, gdzie stracili 2,5 tys. ludzi i 7 dział. Przeszli rzeczkę Ibar, a potem małe miasteczko Cudnów, gdzie wcześniej była 1000 osobowa załoga rajtarów i kozaków.
Wojewoda Szeremietiew każe spalić wszystkie zabudowania, a później dokonuje przeprawy przez rzekę Teterew zostawiając zamek pustym. Założono warowny obóz rosyjsko – kozacki, umocniony wozami napełnionymi ziemią i obsadzony przez piechotę moskiewsko – kozacką.
Co robią Polacy w tym czasie?
Hetman wielki koronny Stanisław Rewera Potocki wykorzystując sytuację każe obsadzić opuszczony zamek, gdzie polscy dragoni odparli ataki Rosjan. Na lewym brzegu rzeki Stanisław Lubomirski założył także obóz z Tatarami, którzy z pomocą polskiej artylerii pobili Rosjan. Polacy z obozu uczynili bazę wypadową na cały teren zwłaszcza, że Jan Sapieha znakomicie umocnił tabor i obóz. Przez kilka dni sypano wały i szańce, na które zatoczono działa.
1 X przybyła ciężka artyleria ze Lwowa i po zatoczeniu armat na stanowiska rozpoczęto ostrzał obozu wrogów, gdzie zniszczono wiele stanowisk artyleryjskich, także straty w ludziach były dość duże. Wróg nie zadbał o zapasy, więc z żywnością już na początku zaczynało być krucho, zwłaszcza, kiedy to jazda polska i Tatarzy odcięli wszystkie drogi wokół obozu.
Doszły mnie słuchy, że syn Bohdana, Jurij Chmielnicki śpieszy z pomocą prowadząc posiłki zamkniętej w obozie armii Szeremietiewa i Cieciury?
Oddziały śpieszące z odsieczą znalazły się już niedaleko, bo 27 km od Cudnowa w miejscowości Słobodyszcze. Hetman St. Rewera Potocki wysłał naprzeciw 15 tysięczną dywizję Lubomirskiego, która po krótkim starciu zatrzymała i zablokowała J. Chmielnickiego, z którym jak się okazało, było około 30 tysięcy Kozaków.
8 X Rosjanie pod Cudnowem ruszyli do ataku, który skończył się krwawymi stratami. Po długotrwałym bombardowaniu obozu i okolicy, zostały zniszczone groble między stawami, dzięki temu cały rejon obozu przypominał grząskie bagno, wszędzie była woda, gniły zatem niewielkie ilości żywności, jakie jeszcze pozostały.
To rzeczywiście warunki, które uniemożliwiły zwyczajne życie oblężonym, o ile wiem nawet konie stały po pęciny w błocie?
W dniu 14 X armii moskiewsko – kozackiej w geście rozpaczy udało się wyjść z obozu pozostawiając rannych i chorych na wozach, jednak uderzenie polskich chorągwi i Tatarów rozerwało tabor, gdy Rosjanie próbowali przerwać się przez pierścień polskich wojsk. Odrzucono i wypchnięto Rosjan i Kozaków w lasy nazywane w tym miejscu „Rośnica” na północny – zachód od wsi Horodyszcze. W tym dużo lepszym terenie wzniesiono nowy obóz, który równie potężnie umocniono. Po kilku dniach Petro Doroszeńko przybył z propozycją negocjacji. Dość długo toczyły się rozmowy o zakończeniu działań wojennych. Zawarto tzw. „Ugodę Cudnowską”, która umożliwiała wolne przejście Kozaków na polską stronę, z czego natychmiast skorzystało jeszcze tego dnia około 2,5 tysiąca Zaporożców.
A co z resztą, ich los chyba nie wyglądał najlepiej i zwłaszcza, że pomoc kozackiej armii J. Chmielnickiego nie nadeszła?
Siły rosyjskie i kozackie bardzo uszczuplone, zamknięte w obozie, gdzie przecież brakowało wciąż żywności, bo każda próba wyjścia z obozu kończyła się niepowodzeniem. Trochę ducha i nadziei dodawała myśl, że z pomocą idzie armia kniazia Boratyńskiego. Z uwagi jednak na wybuch antyrosyjskich zamieszek w Kijowie (jak to historia się powtarza), opóźniano wciąż pochód i w końcu zawrócono, bo stolica Ukrainy dla cara była ważniejsza niż jakaś tam armia wojewody, choćby kijowskiego.
23 X rozpoczęto rozmowy, które zakończono 2 XI, zaś 4 XI nastąpiła kapitulacja całej armii zamkniętej w obozie. Mogę i muszę wymienić, bo niezwykle ciekawe są warunki kapitulacji, które warto wszystkim przypomnieć punkty umowy, bo to rzadkość w naszej historii.
Co takiego ciekawego, skoro w tamtej epoce zawierano dziesiątki różnych paktów, umów czy traktatów?
Musiało być to rzeczywiście niezwykłe osiągnięcie w wojnie, skoro echa o tym zwycięstwie znalazły swój epilog nawet w literaturze. Samuel Leszczyński tak pisał o tym fakcie w poemacie, którego słowa warto zacytować, bo oddały istotę zwycięstwa. Pozwól, że przytoczę tylko mały fragment w staropolszczyźnie, który brzmiał tak…
„Weselże się Ojczyzno, z tak wielkiej wygranej.
Pokój w Polszcze!
Do Rusi, do ziemi obiecanej.
Masz przystęp, jeno umiej postępować”.
Na sejmie 1661 roku Hetman Wielki Koronny Stanisław Rewera Potocki rzuca pod nogi królewskie 137 zdobytych sztandarów, zaś Stefan Czarniecki 190 chorągwi. Jak wielka musiała być Viktoria, skoro tyle znaków bojowych z obydwu wojsk padło łupem Polskich wojsk.
Może przypomnimy, bo wcześniej nie uczyniliśmy tego, jak liczbowo przedstawiały się stany wojsk, zanim doszło do oblężenia i bitew?
Armia moskiewska wojewody I. Szeremietiewa liczyła 40 tys. ludzi, inne źródła podają niższą liczbę około 33-34 tysiące ludzi i 50 armat, w tym 20 ciężkich.
Zaporożcy Cieciury – 5 pułków piechoty i trochę jazdy, razem to kilka tysięcy, ale za to bitnych, zwłaszcza słynna od dawna piechota zaporoska.
Idący z pomocą J. Chmielnicki prowadził 30 tys. ludzi. Jak widać wojsk idących na Rzeczypospolitą jest sporo i gdyby jeszcze doszedł ze swoimi oddziałami kniaź Boriatyński, mogłoby być niewesoło, ale jak to w polskim zwyczaju sięgającym jeszcze średniowiecza bywało, wrogów liczyło się dopiero po bitwie.
Jak w takim razie wyglądają oddziały polskie, bo przecież mają do odparcia według danych wywiadowczych duże siły wrogów? Czy Polacy organizując wyprawę zdawali sobie sprawę z przewagi nieprzyjaciela?
Armia koronna dowodzona przez hetman St. Potockiego oraz niechętnego J. St. Lubomirskiego liczyła 29 tys. żołnierzy, którzy byli doświadczonymi wojakami, większość z nich brała udział w odparciu Szwedów w latach „Potopu szwedzkiego”, zwłaszcza słynna w kraju dywizja Stefana Czernieckiego, która przecież nie tak dawno wróciła z Danii, gdzie gromiła Szwedów.
Jeszcze doszły na podstawie umowy posiłki tatarskie z Krymu. Kilka takich oddziałów w liczbie 15 tys. ordyńców, przyprowadził nuradyn sułtan Safer Gerej. Z danych ogólnych wynika, że siły były wystarczające, zwłaszcza, że wielu oficerów było wspaniałymi dowódcami, jak np. rtm Teodor Szaudyrowski, który wysłany w daleki podjazd przywiózł dokładne wieści o marszu J. Chmielnickiego, którego zatrzymano i osaczono z dala od obozu Rosjan i Kozaków Cieciury. Nikt w obozie moskiewsko-kozackim nie zauważył, że Polacy potajemnie wymaszerowali (Lubomirski). Zjawili się niespodziewanie przed Zaporożcami, wdarli się do taboru, gdzie świetnie spisywał się pułk Jana Sobieskiego dowodzony przez rtm Stefana Bidzińskiego. Był jeszcze drugi podjazd Dymitra Wiśniowieckiego, który podczas wypadu, także dokonał jatki wśród nadciągających nieprzyjaciół.
A jak było z kapitulacją wojewody Szeremietiewa, bo słyszałem, że złamano zasady wojenne podczas zapewnienia swobodnego wyjścia z obozu, co zapewniała umowa?
No właśnie, podniesiono wielki raban, że zostali z zasadzki ostrzelani przez nie uznających takiego prawa. Ale, gdy sami Rosjanie łamali prawo lub kozacy dokonywali rzezi, po zapewnieniu wcześniej bezpieczeństwa poddającym się (Batoh), to było w porządku, takie były czasy, gdy w jednym przypadku dotrzymywano warunków, a w drugim już nie, Teraz także, Tatarzy uderzyli na wychodzących Kozaków i żołnierzy moskiewskich. Później murza Kammechmet tłumaczył się, że to prości ordyńcy odpowiadają za to.
Za pojmanego wojewodę Szeremietiewa żądano 50 tys. talarów, którego jednak car nie wykupił jak chcieli Tatarzy. 20 lat będzie cierpiał wojewoda w niewoli, odzyska w końcu wolność, wróci na starość do Rosji i umrze we własnej wsi Czerkino, jak tamtejsi w okolicy ludzie powiadali.
Wrócą do walki, czy groźna sytuacja, wpływa na postawę zamkniętego wojska?
Mogę tylko w skrócie powiedzieć, że gdy wojsko moskiewskie przyparto do lasu, wznowiono ostrzał obozu przez sprowadzone działa, które przyszły po blokadzie, zaś ogniem kierował gen. Fromhold de Ludinghansen Wollf. Jednak próba wymknięcia się Moskwy, to jej wtedy przednią straż ciągle atakowali husarze, których szarża, za szarżą wepchnęły z powrotem wroga do obozu i o tym właśnie fragmencie bitwy opowiada obraz.
Po podpisaniu kapitulacji, w obozie polskim zabrzmiało głośne „Te Deum Laudamus”, a do Polski wróciła cała lewobrzeżna Ukraina. Zapomniano na koniec, że grożono Rzeczypospolitej marszem 100 tys. armii na Kraków i pochwyceniu pary królewskiej, bo i takie plany mieli nieprzyjaciele.
Co widzimy na obrazie?
To, o czym mówiłem częściowo wcześniej. Widać chorągwie husarskie, która jedna za drugą szarżują na oddziały wroga. Z lewej strony strzelcy pułków moskiewskich bronią się zażarcie, co oczywiście w niczym nie zmienia ich ciężkiej sytuacji. Będzie tylko o wiele więcej ofiar. Wyżej na pagórku sam dostojnik cara wojewoda kijowski Szeremietiew w otoczeniu najbliższych oficerów.
W środku obrazu oglądamy paniczny odwrót jazdy moskiewskiej, która ostrzeliwuje się szarżującym Polakom. Dwaj, którzy siedzą na koniach, ten z lewej na tarancie i ten w środku, widać po drogich strojach i rzędach, że należą do arystokracji moskiewskiej, która w tym czasie tak bogato występowała do bitwy. Taka była moda i znaczenie w licznych armiach, zwłaszcza na wschodzie i południu. Dlatego dla zwycięzców przypadały bogate łupy. Co jeszcze mogę dodać, chyba to, że w środkowej części widoczni husarze polscy są przedstawieni w zgodzie z wymogami XVII-wiecznej mody i ozdobieni w tradycyjny sposób, w jaki na ogół przystępowali do boju. Zresztą, także inne chorągwie są potraktowane zgodnie z wymogami ówczesnego moderunku i finansów szlachty.
Czy na zakończenie naszej rozmowy pozostały tajemnice, które powinniśmy odsłonić?
Zawsze każdy temat, jak się przekonałem posiada ukryte mechanizmy poszczególnych działań różnych ludzi, czy także przyczyny, które wzięły się z warunków naturalnych. Sądzę, że zbyt dogłębna analiza nie jest istotna w tym momencie. Nie leży to też w naszej gestii, podczas przecież krótkiej rozmowy. Wojny po ugodzie perejasławskiej będą trwać prawie do końca wieku, aż Polska zostanie pokonana przez imperium carów, a Ukraina zostanie wchłonięta przez potężnego opiekuna, po czym zniknie z mapy na kilka stuleci jako niepodległy kraj i naród.
Historia ma to do siebie, że błędy popełnione pewnego dnia, skutkują często bardzo tragicznie przez całe dziesięciolecia i zawsze warto o tym pamiętać.
Historia to wspaniała nauka, zwłaszcza, gdy odsłania prawdziwe wydarzenia, które pomagają przetrwać wszystkim, którzy biorą w nim udział. Dlaczego wszystkie reżimy fałszują historyczne przekazy, bojąc się haseł wolności, pod którymi walczyli współziomkowie, kiedy chcieli mieć dla swoich dzieci wolny kraj. Tak naprawdę, to historia powinna być najważniejszym przedmiotem w szkole, bo bez niej nie istnieje żadna wspólnota, która będzie miała własne cele i dążenia. Gdy jej nie ma, to każdy może zadać pytanie, dlaczego? Pięknie o tym powiedział bohater legionów i wojny 1920 roku, a potem Naczelnym Wodzu w innym, co prawda czasie, ale także bardzo ważnym dla naszej historii, lecz najlepiej jak zacytuję Jego słowa:
„Trzeba, aby pamięć o nich wiecznie trwała i żyła. W naszych szkołach dzieci powinny poznawać nazwiska poległych swej gminy czy miasta. To powinno wchodzić w program nauki i być pierwszą nauką o Polsce”.
Rydz – Śmigły
Jak się czułeś, gdy przyjeżdżały do Ciebie ekipy telewizyjne robiąc programy czy reportaże o dziedzinie w malarstwie, którą uprawiasz z takim poświęceniem?
Po drugiej stronie kamery chyba dobrze, zwłaszcza, kiedy poruszałem się wśród swoich obrazów, książek czy też w plenerze, a najlepiej jak na lub przy koniu. Miałem swobodny kontakt z innymi inteligentnymi ludźmi, a także z innym światem, który mi po latach zakłamania dawał możliwość szczerych wypowiedzi o przeszłości polskiej w jej najtragiczniejszych momentach. Wcześniej zaczęto pokazywać obrazy Kossaków (moi ukochani malarze), więc i dla mnie nadszedł okres, że mogłem dość regularnie przedstawiać obrazy, które odbiegały swoją wymową od przyzwolenia na sztukę uprawianą współcześnie przez miejscowe Domy Kultury. Ale, że większości mogli nimi zarządzać ludzie całkowicie ulegli, chociaż nie wszędzie tak było, więc moje rozstanie nastąpiło dość szybko. Zwłaszcza, kiedy próbowano mnie ustawiać i spychać moje obrazy historyczne na dalszy plan. Nie mogłem pozwolić, żeby sztukę komercyjną bez głębszych treści stawiano przed historią narodu polskiego, której tragiczne dzieje malowałem od początku swojej pracy twórczej. Może któregoś dnia opowiem o prawdziwym obliczu niektórych wtedy działaczy kultury, którzy chodzą zarozumiali, chwaląc się częstymi nagrodami, medalami i dyplomami w nocie biograficznej, zapominając o tym, że za podwójne zasługi je zdobyli.
No tak, nie każdemu byłoby w smak, ale to nie powinno teraz przesłaniać głównego wątku, kiedy przedstawiamy polskich bohaterów i to tych prawdziwych?
Oczywiście, tamte uwagi były tylko na marginesie. Ważne jest polskie zwycięstwo w II połowie XVII wieku, zwłaszcza, że za nami trzy kwartały 2015 roku i dziewięć wydarzeń z dziejów oręża polskiego, którymi możemy się szczycić, plus dwa odcinki specjalne, które tylko wzbogaciły miłośnikom historii pamięć o różnorakich w czasie wydarzeniach, których temat był również rozległy, a nazwiska bohaterów przypominać ich potomkom o czynach, z których mogą brać dobry przykład.
Już bardzo dawno mówiłem na spotkaniach, że nie ważne jest dla mnie jak maluję (chociaż to bardzo trudna dziedzina malowania), ale co maluję i dla kogo w tym miejscu przypomnę, że moja od 49 lat praca twórcza polega na przedstawieniu chwały oręża polskiego i wypełnieniu luk po białych plamach, które nam zafundowano po 1945 roku. Nigdy wcześniej nie poddano historię takiej cenzurze, z której usunięto wszystkie pierwiastki walki ze wschodnim agresorem w obronie niepodległości narodu polskiego a te, które łaskawie zostawiono lub przeoczono podlegały przeróbce wierno – poddańczej i jednostronnej pseudo przyjaźni.
Jest już październik przed nami 2 ostatnie odcinki cyklu „Chwały Bohaterom”. Czy bitwę, którą namalowałeś można zaliczyć do ważnych dla nas dziejów oręża polskiego, które zakończyły się zwycięstwami?
Ależ oczywiście, tym bardziej, że nie namalowano takiego obrazu. Nic nie stoi chyba przeszkodzie, bo czas walki nabiera rozmachu. Do końca wieku na tych terenach wydarzy się bardzo dużo zdarzeń, które obok licznych jeszcze zwycięskich walk i klęsk, nastąpi powolny proces upadku dwóch narodów, które nie bez własnej winy dopuściły do takich przypadków. Jak to stara prawda mówi, że tam, gdzie się dwóch bije, tam trzeci, a właściwie czwarty korzysta. Zapomnieliśmy Tatarów krymskich, których w międzyczasie wybito, a resztki wypędzono na odległe tereny Rosji bez prawa powrotu. Na razie jednak jaśnieje gwiazda regimentarza Stefana Czarnieckiego, bohatera walk ze Szwedami, a wschodzi nowa w osobie przyszłego hetmana i króla Jana Sobieskiego, który swoje panowanie uświetni największym zwycięstwem pod Wiedniem w 1683 roku. Jeszcze wiele się wydarzy, jeszcze Rzeczpospolita czyni wszystko, żeby odeprzeć wszystkich wrogów.
Pamiętajmy, że dwa lata wcześniej zakończył się „Potop szwedzki”, który pod koniec miał się zakończyć pierwszym rozbiorem Polski. Trzeba przypomnieć, że to Szwedzi zmontowali koalicję, która miała podzielić się ziemiami polskimi dobierając sobie pomocników z Moskwy, Zaporożców i Siedmiogrodzian Rakoczego. Czy wiesz, kto w tym ciężkim okresie nam pomógł? Wroga do tej pory Orda, to wtedy na naszą stronę przeszli Tatarzy, którzy czuli, że po pokonaniu Polaków przyjdzie kolej na podbój Krymu i tu mieli rację.
Jak myślisz, czy wypada pod koniec roku jeszcze raz namawiać Polaków do większego patriotyzmu?
Nie, nie potrzeba tego robić, bo to bezcelowe i tak każdy w sercu ma odpowiedni do swojego umysłu poziom narodowej kultury czy sympatii do polskości. Możemy tylko przedstawiać obecnym i przyszłym miłośnikom i zainteresowanym bogatą skarbnicę historii oręża polskiego, a także najpiękniejsze postawy najlepszych i najbardziej ofiarnych synów polskiej ziemi, którzy odpłacili swoja krwią na polu chwały i wierność złożonej przysiędze. To wielki historyczny depozyt, który trzeba od czasu do czasu wyciągać na światło dzienne, żeby tradycja, nie zaginęła. Historia uczy ciągle, a ci, co jeszcze dzisiaj obrzucają błotem bohaterów polskich zmagań o niepodległość, gdyby się coś wydarzyło, to pierwsi wiać będą z naszego kraju, bowiem nic ich, tu nie trzyma, oprócz łatwego życia. Czyli tak naprawdę tacy, co się zachłystują w mediach swoją obroną wolności i demokracji, opuszczą naszą Ojczyznę nawet w momencie tylko teoretycznego zagrożenia.
Czyli Twoim zdaniem, degradacja od II wojny światowej jeszcze się nie skończyła?
Sam widzisz, jak się określa, jeszcze dość często patriotów polskich w mediach, czym jako naród jesteśmy dla wielu tzw. specjalistów, którzy codziennie biorą udział w różnych dyskusjach, dystansują się od reliktów przeszłości, natomiast są pierwsi w jak najostrzejszej napaści na wyznawców tradycyjnych i historycznych wartości, dzięki którym istnieją wolne narody. Oni chyba nie wiedzą, że nikt ich piep…nia nie słucha, ale, że robią to za dobre pieniądze, więc wszystko jest wspaniale i po europejsku.
Pokazuje się nam za często, że wszystko, co mądre i piękne jest nic nie warte, że świat schodzi na psy, jeszcze inni publicznie celebrują z zachwytem takie postawy, dobierając odpowiednich potakiwaczy. To jakaś irracjonalna publiczna paranoja, że tacy mają, jak się okazuje jeszcze obrońców nie tyle z urzędu lub z sympatii. Przed wojną wszyscy dostali by skierowanie na długie wczasy do Berezy Kartuskiej. To jest odpowiedź na postawione pytanie. Tak sobie pomyślałem, że takim z powojennym rodowodem Polakom, taki Zawisza Czarny z Garbowa czy hetman Stefan Czarniecki, por. Jan H. Kozietulski, albo i mjr H. Dobrzański „Hubal” nigdy nie podaliby im ręki.
Galeria:
„Bitwa pod Cudnowem” – 1 XI 1660, ol. – pł. 84×132,5 cm (1995) nr inw. 461
„Magierów – 1658” – ol. – pł. 72×60,5 cm (1986) nr inw. 250
Reprodukcje, zdjęcia: Zofia Bodes, Bogdan Cabaj
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 25 „Obertyn 1531”
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, cześć 26 „Komarów1920”
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru