W tym roku mija sto lat od czasu, kiedy na naszych terenach rozgrywały się krwawe bitwy pomiędzy wojskami armii austro-węgierskiej i rosyjskiej. Okoliczne cmentarze wojenne, na których spoczywają szczątki poległych w lipcu 1915 roku skrywają prochy żołnierzy różnych narodowości. Jedną z najbliższych zbiorowych mogił tego typu jest nekropolia w Podhorcach.
Warto przy tej okazji wspomnieć o dwóch epizodach, jakie rozegrały się w Werbkowicach. Trzeba zaznaczyć, że poniższe ustalenia mają jedynie charakter ciekawostek historycznych i hipotez.
W Archiwum Państwowym w Lublinie znajduje się spis nazwisk kilkunastu żołnierzy cesarsko-królewskiej armii, którzy zginęli w walce i zostali pochowani na terenie parku dworskiego (niem. Schlosspark) przy istniejącym pałacu (C i K Komenda Powiatowa Hrubieszów, nr zesp. 238, Austriackie cmentarze wojenne pow. hrubieszowskiego: sygn. 47, k. 83).
Z kolei w Archiwum Archidiecezjalnym w Lublinie zachowała się fotografia żołnierzy austriackich fotografujących się z dzwonami cerkiewnymi, po tym jak w lecie 1915 roku miejscowa ludność prawosławna zakopała je w ziemi (AAL, Rep. 60 IV b 231 a, k. 44).
Drugie zdarzenie znajduje potwierdzenie także w źródle pisanym, jakim są listy pierwszego proboszcza rzymskokatolickiej parafii w Werbkowicach ks. Józefa Sikorskiego do biskupa. Odnośnie do pierwszego – zawsze interesowało mnie, gdzie dokładnie zginęli i zostali pochowani wspomniani żołnierze. O odnalezieniu grobu mowy być nie może. Prawdopodobnie zwłoki zostały wykopane i zabrane na większy cmentarz, podobnie jak ciało żołnierza, który miał być rzekomo pochowany przy cerkwi, podczas poszukiwania którego jego koledzy „natrafili” na ukryte dzwony.
Pozostaje więc kwestią otwartą miejsce potyczki i śmierci „Austriaków”. W dzisiejszym parku dworskim przed pałacem zachował się zagadkowy ciąg regularnych zagłębień w ziemi, który jeszcze kilka lat temu był dość wyraźny. Czy są to pozostałości okopów z okresu I wojny światowej? Wszak z tego miejsca rozpościera się doskonały widok na trakt zamojsko-hrubieszowski i drogę prowadzącą do Konopnego, które sto lat temu biegły mniej więcej w tym samym miejscu.
Rodzi się wątpliwość, dlaczego przez tyle lat, zarówno w okresie międzywojennym, jak po wojnie domniemane okopy nie zostały zniwelowane. Biorąc pod uwagę powszechną niegospodarność, bałaganiarstwo dziedziczki Teresy Rulikowskiej, której majątek był wzorowym przykładem zaniedbania (wiem o tym od jednego z okolicznych ziemian) – można sądzić, że okopy nie zostały naruszone mniej więcej do końca lat 40. To, że pozostawiono je w stanie nienaruszonym w okresie powojennym, gdy prężnie funkcjonował Rolniczy Zakład Doświadczalny, jest co najmniej wątpliwe.
A może jednak…? Trudno rozstrzygnąć tę kwestię. Najprościej byłoby przeszukać kilkanaście metrów kwadratowych areału w poszukiwaniu chociażby łusek karabinowych. Może się okazać, że okopy były zlokalizowane w całkowicie innym miejscu, np. w parku dworskim, ale tym większym, znajdującym się za pałacem, skąd rozpościerał się widok na starą idącą bliżej parku drogę na Konopne.
Mimo tych pytań bez odpowiedzi, pasjonujące w tej chwili jest jednak to, że mimo upływu tylu lat, patrząc na najbliższy nam krajobraz, możemy go odkrywać i starać się rozwiązywać zagadki przeszłości.
Historyk z Werbkowic