Misiula czuła, że jest sama. W pokoju, w którym siedziała przywiązana do krzesła, było ciemno. Wcześniej, kaptur czy co to było to coś, co zarzucił jej na głowę, przepuszczał światło. Teraz ogarniały ją kompletne niemal ciemności.
Lekcja pokera
odcinek 127
Ci, którzy wolą mówić niż słuchać,
najczęściej niewiele mają do powiedzenia.
Misiula czuła, że jest sama. W pokoju, w którym siedziała przywiązana do krzesła, było ciemno. Wcześniej, kaptur czy co to było to coś, co zarzucił jej na głowę, przepuszczał światło. Teraz ogarniały ją kompletne niemal ciemności. Nadal nie mogła się poruszyć ani na krześle, ani razem z nim. Zrobiła kilka prób, które spełzły na niczym. Krzesło zostało też przymocowane – nie wiedziała czy do podłogi, czy do innego mebla.
Jedyne, co jej pozostało, to zastanowić się, kto jest jej prześladowcą i jakie ma szanse wybrnięcia z tej pułapki. Babka zwykła była powtarzać, że sytuacji bez wyjścia nie ma. Ale ona w takiej nigdy nie była. Za jej młodości ludzi nie porywano, no, może nie do końca tak było. Nie porywano dla okupu. Mniejsza z tym. Nie o historię chodzi, a o chwilę obecną. Kim jest człowiek manipulujący z taką łatwością nią i innymi ludźmi? Nigdy wcześniej nie słyszała jego głosu. Tego była pewna. Jaki był jego cel? Gdyby udało jej się odpowiedzieć na któreś z tych pytań, miałaby jakieś szanse, kiedy pozwoli jej wreszcie mówić. Nie dopuszczała myśli, że w ogóle nie będzie chciał jej słuchać.
Nagle usłyszała znajomy sygnał. Przed całą tą akcją zapomniała wyłączyć komórkę, co teraz mogłoby okazać się zbawienne. Na rozmowę nie miała oczywiście najmniejszych szans, ale ten, kto dzwoni, może zacznie jej szukać. Kto to może być? Robcio? Nie. On wie przecież, że nie powinien jej przeszkadzać. No właśnie, dlaczego jej nie szuka? Każdy na jego miejscu byłby zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością. Sygnał umilkł i wtedy przypomniała sobie, że była umówiona z tym policjantem, Marcinem. Może on jej szuka?
Mijały długie minuty i nic się nie działo. Pamiętała, że torebkę z komórką zostawiła na kanapie. Sygnał dochodził gdzieś z tyłu. Gdyby tylko udało się jakoś dotrzeć do telefonu. O, znowu zadzwonił. Był pewnie w zasięgu ręki, ale, oczywiście, niezwiązanej ręki.
Usłyszała, że ktoś wszedł do pokoju. Zapalono światło. Wyostrzonym słuchem starała się złowić każdy szmer. Wyobraziła sobie, że grzebie w jej torebce. Chyba miała rację, bo sygnał tym razem ustał znacznie szybciej niż poprzednio. Usłyszała też, jakby ktoś rzucił komórkę na blat stołu. Następnie poczuła woń dymu papierosowego. Przedtem też go czuła, ale teraz sama miała przemożną ochotę zapalić. Wiedziała, jak głupie jest to pragnienie w jej sytuacji. Papieros powinien być ostatnią rzeczą, której potrzebowała. Ale to też jakaś informacja. Porywacz był palaczem. Tylko kto nim nie był? Robcio palił, Dymek palił. Nie, to żadna informacja.
– Jak ci się odpoczywa? – zagadnął jej dręczyciel. – Wiem, że to dla ciebie nietypowa sytuacja. Oglądałem programy z twoim udziałem i widziałem, jak nie dajesz nikomu dojść do głosu. Zabawne – zachichotał. – Ci, którzy wolą mówić niż słuchać, najczęściej niewiele mają do powiedzenia – wygłosił sentencjonalnie.
W chwilę później doleciał ją szmer otwieranych drzwi. W pokoju był ktoś jeszcze.
– Masz furę? – spytał ten sam co poprzednio głos.
– Mam – głos drugiego mężczyzny wydał jej się znajomy, ale nie miała pewności, czy się nie myli. –
Szkoda będzie się z nią k… rozstać.
– Z kim? – Nie z kim, a z czym. Dawno k… chciałem taką brykę k… mieć.
– Będziesz miał, jak zostaniesz ministrem.
– Jaja sobie szef ze mnie robi. Ja k… ministrem?
– Dlaczego nie? Słownictwo dyplomatyczne masz już opanowane.
– O, szef, k… jak co powie, ja p…
– No to do roboty. Wiesz, co masz robić.
Skończ z nią. Daję ci wolną rękę – zapadła chwila ciszy, po której oprawca ciągnął dalej: – Robcio też musi odpowiedzieć za to, co zrobił. Zawezwij go i każ mu posprzątać, ale nie tu. Wiesz, jak masz to zrobić?
Odpowiedział mu ochrypły chichot.
– A teraz zajmie się tobą twój przyjaciel – poczuła na ramieniu dłoń swojego prześladowcy. – Nie wiem, czy lubisz to, co on, ale nie masz wyboru – zaśmiał się równie chrapliwie, jak nowo przybyły.
CDN…
Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.
Małgorzata Todd