Zarówno Robcio, jak i Misiula chcieli jak najprędzej przypieczętować swoją przyjaźń. Oboje wiedzieli, jak to się robi.
Lekcja pokera
odcinek 118
Zarówno Robcio, jak i Misiula chcieli jak najprędzej przypieczętować swoją przyjaźń. Oboje wiedzieli, jak to się robi. Wspólne zamieszkanie byłoby widomym znakiem nierozerwalności ich związku, no oczywiście do czasu, gdy nie trafi się ktoś lepszy.
Ona nie miała wątpliwości, że on o niczym bardziej nie marzy, jak o pójściu z nią do łóżka.
On miał pewne obawy. Brak urody partnerki trzeba będzie jakoś zastępować wyobraźnią, ale czy tej wyobraźni wystarczy?
Udało się. Robcio przeprowadził się do Misiuli, okazało się bowiem, że to co miała najpiękniejszego, to właśnie to mieszkanie – czteropokojowe, w samym sercu Warszawy, tuż za Placem Zbawiciela. Według słów Misiuli, kiedyś był to ślepy zaułek za Teatrem Współczesnym, ale po rozbudowaniu arterii przelotowej północ-południe i wybudowaniu metra, zaułek stał się pełnoprawną ulicą. Może nie najruchliwszą, ale hałasem dorównującą innym ulicom Śródmieścia.
Robcio czym prędzej zabrał swoje rzeczy z kawalerki, którą wynajmował za ciężkie pieniądze, nie przejmując się ewentualną perspektywą, że coś pójdzie nie tak. Nie miał nic do stracenia, a do zyskania całkiem sporo.
– Jakbyś się zapatrywał na kupno większego mieszkania?
– Jeszcze większego? – zapytał ostrożnie. Zaskoczyła go tym pytaniem. Podejrzewał, że kryją się w tym zakusy na jego wolność, bo przecież nie na oszczędności, których nie miał.
– Większe czy mniejsze, rzecz w tym, że premier obiecał spłacać raty kredytów mieszkaniowych osobom, które utraciły pracę. Czysty zysk.
– Masz głowę do interesów – pochwalił. – Ale z tego, co wiem, myśmy potracili prace przed zaciągnięciem długu.
– To by się dało odkręcić. Mogłabym poprosić szefa, żeby fikcyjnie przedłużył mi umowę o pracę albo po prostu poświadczył, że jeszcze pracuję w telewizji.
– Poszedłby na to?
– Nie jest przesadnie zasadniczy.
– Na mnie nie licz. W mojej byłej firmie taki numer nie przejdzie, a w nowej mam przecież tylko zlecenie i o zwolnieniu wolałbym w ogóle nie wspominać.
Zgodziła się z tą argumentacją. Oboje podjęli współpracę z „F & F”. Robcio właśnie odrobił pierwsze zadanie i poprosił, żeby przeczytała recenzję tomiku wierszy, którą zamierzał złożyć w redakcji.
– Istny panegiryk – powiedziała , odkładając wydruk.
– Bo widzisz – uśmiechnął się chytrze. – Chodzi o to, żeby zawsze być po właściwej stronie.
– Co przez to rozumiesz?
– To chyba proste. Trzeba być zawsze po stronie tych, którzy dają więcej – miał nadzieję, że jego praktyczne podejście do życia zrobiło na Misiuli wrażenie, ale mylił się.
Była najwyraźniej w złym humorze, bo wzięła do ręki wydruk projektu okładki pisma, na której umieszczono bajecznie kolorowe szczątki ludzkie i z kwaśną miną spytała.
– Kto wymyślił taki tytuł? Naczelny?
– Ja.
– A co to znaczy?
– Zgadnij.
– Filozofia i Finezja – powiedziała sarkastycznie.
– Może być – zgodził się, udając, że nie spostrzega kpiny.
– No tak – mówiła teraz ze zwieszoną głowa, co owocowało wrażeniem, że jej nos jeszcze się wydłuża. – Ty masz sprawę prostą, nie to co ja.
– Naczelny obiecał ci przecież druk reportaży kryminalnych w „F & F”.
– Właśnie. Ale o czym mam pisać? A może, jako były policjant, podrzuciłbyś mi coś?
– Zastanawiam się – zrobił pauzę dla lepszego wrażenia. – Jest pewna sprawa wymagająca rozszyfrowania.
– No, to dawaj.
– Może być jednak niebezpieczna.
– Mafia?
– W każdym razie coś w tym rodzaju.
Opowiedział jej o własnym prywatnym śledztwie, nie ujawniając jednak wszystkiego. Powiedział tylko, że zna adres, na który dostarczane są przesyłki dla Asa.
– Kim jest ten As? – spytała.
– Nie mam bladego pojęcia. Gdyby udało ci się to ustalić, to mógłby być artykuł, za który niejedna gazeta sporo by zapłaciła.
– Daj mi ten adres.
CDN…
Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.
Małgorzata Todd