Na początku tego roku powstał odcinek w 151 – rocznicę Powstania Styczniowego, w którym omówiliśmy w skrócie niektóre aspekty powstańczej walki. Przedstawiliśmy bohaterów, którzy podjęli walkę z potężnym przeciwnikiem, którego bez pomocy z zewnątrz nie sposób było pokonać. Jednak poszła w świat wieść o bohaterskich Polakach, których do końca zniewolić nie sposób. Większość byłych powstańców polskich, emigrantów była na zachodzie Europy przyjmowana z otwartymi ramionami.
Stanisław Eugeniusz Bodes
Z cyklu „Chwała Bohaterom”
Dzieje Oręża Polskiego – cześć 16:
„Bitwa pod Malinówką” – 20 XI 1863.
– 151 lat temu
Najwyższy czas postawić pierwsze pytanie, na które odpowie, znany malarz – batalista, który oprócz malowania posiadł jeszcze wyjątkową umiejętność oryginalnego opowiadania różnych historii na wystawach, spotkaniach czy w programach telewizyjnych. W kolejnej odsłonie siedzimy przed obrazami i widzę, że bohaterów nam nie zabraknie, czy tak?
– Pokazałem na początku roku w kilku obrazach „Powstanie Styczniowe”. Warto, więc uzupełnić naszą wiedzę następnym wydarzeniem nowym obrazem, który jest głównym tematem tego odcinka. Samo starcie pełne dramatycznych wydarzeń jest warte z wielu względów pokazać publicznie, bo to przykład wyjątkowego bohaterstwa polskiego w tragicznym okresie, którym możemy się szczycić. Sama bitwa należy do dobrze rozegranej batalii w naszym województwie i dlatego została wybrana. Kilkakrotnie już zwracałem uwagę, dlaczego tak się dzieje, że z całej masy zdarzeń, wybieramy jedno, które potem żyje w historii albo w sztuce. Co tak naprawdę kieruje autorem przy doborze takiej decyzji? To jest pewnie intuicja szczególnego rodzaju, którą twórca akceptuje, gdy nadaje wizualną formę takiemu zjawisku. Czasami zapotrzebowaniem społecznym lub chęć upamiętnienia faktów przez powstańca, a nieraz przez potomnych.
Tak, to zastanawiające dla mnie i pewnie dla państwa takie oświadczenie autora, który jak widać wie, co robi i jest wrażliwy na wiele historycznych spraw i nawet mars nie jest w stanie przesłonić takiego zachowania. Gdy rozpoczynasz pracę nad nowym obrazem, co tak naprawdę jest wtedy najważniejsze?
– Jedną podstawową wartością w mojej pracy twórczej jest przedstawić wydarzenia w zgodzie z prawdą historyczną, którą posiadam w chwili rozpoczęcia obrazu. Po drugie czytam bardzo dużo, bo realizm takiego faktu oraz kostiumy, mundury czy broń musi być sprawdzona pod względem historycznym i dopiero po takim zabiegu wiarygodność obrazu będzie oczywista. Inną nie mniej ważną sprawą takiej metody są szkice, rysunki, studia bronioznawcze i wszelkiego rodzaju materiały pokrewne historii i na koniec oczywiście zestaw jak najbardziej wiarygodnych detali. Wielka, zatem szkoda, że na wystawach najczęściej są tylko obrazy, gdy często właśnie rysunki i szkice są uzupełnieniem całokształtu pracy i pełnej wartości obrazu.
Jednak wiedza historyczna w Twoim przypadku jest najważniejsza i chyba w całym współczesnym malarstwie, zwłaszcza dzisiejszym nie potrzeba aż tyle wiedzieć o przyszłym obrazie przed jego powstaniem lub w trakcie pracy?
– Być może, nie będę w tej materii tworzył dodatkowej ideologii, bo i tak każdy widzi istotne różnice. Nie muszę z tego też powodu bronić ważności swoich prac, bo wartości narodowe są stale od lat niewzruszone i trwać zawsze będą na czele ogólnopolskich pojęć i wartości, mimo ciągłego ich spychania na dalszy plan. Postawiłem sobie dawno zadanie, które realizuję, tak jak potrafię mając na uwadze dobro naszych przodków i ich sławnych czynów, które staram się przybliżyć pamięci współczesnym rodakom.
Czy bitwa pod Malinówką jest narodowym etapem na tej drodze?
– Tak, dobrze to ująłeś, pewna część moich obrazów jest szczególnym symbolem w mojej twórczości. Im więcej wiarygodności, tym mam większą pewność, że postępuję właściwie malując także obrazy z historii różnych narodów. Wracam do obrazu, na którym widać atak powstańców, którymi dowodził płk Karol Krysiński. Bitwa pod Malinówką, o której za chwilę opowiem jest zwycięstwem najbardziej znanym w historii dzielnego pułkownika i największą bitwą w powiecie chełmskim. Dziwnym trafem namalowałem wcześniej, nie wiedząc wtedy, że dwie potyczki, pod Chruśliną i najbardziej znana zasadzka na konwój carski przewożący 200 tys. rubli pod Żyrzynem, to walki, w których uczestniczył również płk Krysiński.
Sam przebieg bitwy jest trochę inny jak na warunki powstańcze?
– Zależy, jak się na to patrzy. W latach 1863 – 1864 stoczono około 1200 bitew i potyczek, często w trudnych warunkach. Pamiętajmy, że do powstania bez przerwy przychodzili nowi ludzie, którzy po jakimś czasie nie wytrzymując ciężkich warunków i niebezpiecznego życia odchodzili. Trzeba dodać, że było jak na te trudności wielkie zaplecze, które zabezpieczało zaopatrzenie w broń, żywność i leczenie po dworach rannych. Tysiące ludzi wypatrywało wrogie wojska zawczasu ostrzegając powstańców. Należy wspomnieć o przewodnikach, bez których oddziały pogubiłyby się w leśnych ostępach.
Liczne partie powstańców działały często na nieznanych sobie terenach uchodząc przeważającym wojskom rosyjskim i zastawianym pułapkom. Dopiero po uwzględnieniu tych wszystkich czynników walka i charakter grup powstańczych nabiera innego wyobrażenia.
Malinówka leży na wschód od Lublina, a na północ od Chełma. W bitwie wzięły oddziały płk Krysińskiego i mjr Kozłowskiego oraz Wierzbickiego w sile około 1,5 tys. ludzi przeciwko 2 tys. Moskali płk Borozdina. Znamy dowódców innych oddziałów rosyjskich, to płk Kwiciński i mjr Hryniewiecki, wygląda, że to Polacy w służbie carskiej, którzy dysponowali pułkiem jazdy, 2 bateriami i aż 17 rotami piechoty. Doszły jeszcze po południu w trakcie walki posiłki z Lublina i Dubienki, tak, że przewaga Rosjan wzrosła dwukrotnie.
Walczono już parę godzin, a jednak powstańcy nie zostali rozbici?
– Tak, to dobrze świadczy o talentach dowódcy. Nasi mieli także przyrząd do wyrzucania rac kongrewskich, takich, jakie użyto w bitwie pod Grochowem w 1831 roku powstrzymując atak kawalerii carskiej. Podobno owe race pomogły i teraz w rozproszeniu ułanów i dragonów rosyjskich płosząc i parząc ludzi oraz konie. Starano się ogniem z czterech armat zniszczyć stanowiska powstańców rakietników. Nie udała się także szarża dragonów, a i powstańcy trzykrotnie starali się zdobyć armaty.
Najważniejszy, jak się okazało był mały wysokopienny lasek położony na wzgórzu obok drogi do Sawina, który został obsadzony przez powstańców. Trzy razy tracono w boju wzgórze, które było, jak się okazuje kluczową pozycją. Dopiero pod wieczór za czwartym razem strzelcy i kosynierzy, śpiewając „Święty Boże” runęli na Rosjan, którzy nie mniej zażarcie bronili się przy armatach. Ostatecznie opanowano wzgórze, zdobyto także armaty, z których po odwróceniu nasi zaraz dali ognia do wycofujących się carskich sołdatów.
Poranieni i osmoleni dymem Polacy po zdobyciu i ostrzale cofających się nieprzyjaciół, zagwoździli owe działa, bo zabrać ich przecież nie mogli.
Jakie były straty po obu stronach?
– Ponad 400 zabitych i rannych znaleziono po bitwie, z czego 300 to Rosjanie. Zdobycz wojenna okazała się znaczna, bo samych tylko karabinów załadowano na wozy dwa razy tyle, nie mówiąc o innych zdobyczach, jak amunicja, ubrania, buty, szable i pałasze. Zwycięstwo podniosło na duchu, mimo, że zaczęło się wielkie polowanie na Karola Krysińskiego i jego ludzi. Sam pułkownik udał się za kordon do Galicji po pomoc.
Nie mogę pojąć, co się wydarzyło, bo dowodzący na Lubelszczyźnie gen. Kruk – Heidenreich po powrocie oddał płk Krysińskiego pod sąd wojenny, który odebrał dowództwo i nakazał bohaterskiemu powstańcowi powrót na pole walki.
Skąd się wzięła tak absurdalna decyzja?
– Nie będziemy prowadzić dochodzenia w tej sprawie, wiem tylko, że płk Krysiński brał udział w kilkunastu bitwach, był bardzo lubiany przez żołnierzy – powstańców i ludność cywilną. Zresztą, jak najlepszą opinię wystawił Krysińskiemu Franciszek von Erlach szwajcarski obserwator i do Polski specjalny wysłannik. Tym bardziej należy się dziwić zbyt pochopnej decyzji sądu powstańczego, chyba, że komuś zależało na oczernieniu i zniesławienia bohaterskiego pułkownika.
Należy też podkreślić, że z płk Krysińskim wcześniej współpracował i dowodził całą jazdą powstańczą oddziału w sile 150 koni nie, kto inny jak sam ks. kapelan Stanisław Brzózka, o którym było głośno i który u takiego komendanta uczył się trudnej sztuki dowodzenia. Znany nam wszystkim ks. Brzóska będąc prawą ręką dowódcy, czuwał także nad stroną duchową i moralnym wsparciem dla wszystkich ludzi oddziału, także wielu rannym udzielał pierwszej pomocy.
Czy wiadomo jak wyglądał stan liczebny oddziału Krysińskiego?
– Oddział składał się (to dane z lata) z 500 żołnierzy tj.: około 180 kosynierów, 220 strzelców, Od 50 do 80 kawalerzystów. W połowie października zaatakowano w 700 ludzi Włodawę starając się zdobyć magazyny wojskowe, a gdy się to nie udało wyruszył płk Krysiński do Turobina, gdzie zarządzono koncentrację powstańców. Po drodze dołączyła „piechota litewska” braci Ejminowiczów. Potem dotarł z Galicji transport 600 karabinów i amunicji. Także z innych źródeł żywność, ciepła odzież i kożuchy. 17 XI pokonano carskich pod Rososzą i Łomazami. Zaś w Kolanie płk Krysiński spotkał się z walecznym W. Wróblewskim (200 ludzi). To wtedy na pomoc carskim ruszyła kolumna płk Borozdina, który razem z Hryniewieckim zaczęli ścigać Polaków. Pod Rudką starli się powstańcy braci Ejminowiczów i oddział mjr Kozłowskiego. Dopiero następnego dnia po kolejnej pomocy kolumny Antoszewica doszło do bitwy pod Malinówką, gdzie Polacy zwycięsko odparli wszystkie ataki Rosjan.
Czy można wyjaśnić przypadek skazania płk Krysińskiego?
– Po bitwie płk Krysiński i mjr Kotarski razem z 50 kawalerzystami wyruszyli ku Galicji po drodze 1 XII pokonując jeszcze pod Momotami Rosjan. Krysiński zdał dowodzenie 4 oficerom i przekroczył Galicję, żeby załatwić zaopatrzenie. Odbyło to się po rozkazie Romualda Traugutta, który zakazał opuszczania oddziałów. Owa nerwowa reakcja gen. Kruka, który skazał Krysińskiego właśnie wtedy na karę śmierci. Wszystko na to wskazuje, że płk Krysiński nie wiedział o rozkazach Rządu Narodowego, którym w tym czasie kierował już dyktator Romuald Traugutt. Po powrocie na swój teren płk Krysiński zawrócił do Galicji, żeby wyjaśnić sprawę. Powrócę do opinii Franciszka L. von Erlacha, który uważał, że w oddziale płk Krysińskiego panuje wzorowy porządek i bez przerwy gotowość do boju. Każdy marsz, postój czy obozowisko było zaplanowane tak, że wszyscy wiedzieli, co mają robić. W ostatniej chwili dotarłem do informacji, że to ci czterej nieodpowiedzialni oficerowie, którzy po wyjeździe pułkownika rozpuścili oddział.
W ten sposób przywracasz dobre imię dzielnemu dowódcy?
– Byłoby mi naprawdę przykro, gdyby płk Krysiński popełnił rzeczy uchybiające godności oficera i powstańca, którego namalowałem w bitwie. Ale, czy taki autentyczny bohater z pola bitwy jest w stanie uczynić takie rzeczy. Nie!. Jeszcze raz nie! Bo taki człowiek, a mam jego zdjęcie przed sobą nie wygląda na łotrzyka, który mógłby takie rzeczy zrobić. Bohater, to bohater, który odważnie patrzy śmierci w oczy, a człowiek nikczemny, nigdy nie będzie bohaterem, więc sprawę uważam za zakończoną, a wszystkim powstańcom i tym na obrazie oddaję zasłużony szacunek za czyny, jakich dokonali walcząc o wolność narodu polskiego z przeważającym wrogiem.
Na końcu, żeby zamknąć temat pokażemy trzy obrazy powstańcze, każdy inny, ale łączy je jedno, co mianowicie?
– Oprócz głównego obrazu, przedstawiam jeszcze obraz „Lazaret powstańczy – zdrada”. Jeden i drugi pokazane w Powstaniu Styczniowym „Karta” w 2013 roku. W tym obrazie przedstawiłem scenę ewakuacji powstańczego lazaretu, na który napadają Kozacy. Ochrona i mniej ranni próbują się ratować, inni walczą do ostatka. Wiadomo jednak, co się stanie, gdy do wsi wkroczą za kozakami większe siły carskie, które dzięki zdradzie otoczyły wszystkie domy. Dla uzupełnienia zdarzenia, pragnę dodać, że w powstaniu działała polowa żandarmeria, która wyłapywała zdrajców, kolaborantów i agentów rosyjskich odpowiednio ich karząc. To są dodatkowe informacje, które w wielu przypadkach pomagały przetrwać powstańcom, którzy wiedzieli, że ktoś czuwa nad nimi i każda zdrada może zostać ukarana.
Podobnie jest w drugim obrazie „Śmierć młodego powstańca”, którego egzekucja za chwilę się odbędzie. Widać po stroju, że to młody człowiek z dobrego domu, o gorącym sercu, którzy zawsze pierwsi szli do walki. Płonący dworek i błagająca na kolanach o litość dla syna zrozpaczona matka wymownie świadczy o tamtych czasach (podczas ostatniej okupacji, podobnie było i po wojnie). Spędzono też w celu zastraszenia wszystkich mieszkańców, którzy mieli się przyglądać sprawiedliwości zaborców. Kilku stojących carskich oficerów już wydało wyrok i nic nie jest w stanie ich zmusić do zmiany decyzji. Sytuacja przedstawiona w obrazie była, jakich wiele w tym czasie miało miejsce.
Jaka była sytuacja po zakończeniu walk i o jakich stratach możemy mówić?
– Wiemy, że zginęło tysiące powstańców, tysiące rannych dobito na polu walki i znalezionych w lasach czy po dworach. Tysiące powstańców pognano na Sybir na wieloletnią tułaczkę. Wielu otrzymało wysokie wyroki więzienia czy konfiskaty mienia. Ponad 10 tysięcy powstańców musiało uciekać z kraju emigrując do Francji i Anglii, a potem emigrować do Ameryki, Kanady oraz Australii. Liczni powstańcy walczyli na zachodzie Europy: Belgia, Francja, Włochy, biorąc udział w walkach za wolność innych ludzi. Kilku generałów i kilkuset powstańców wzięło udział w wojnie francusko- pruskiej 1870 roku, a potem w obronie Komuny Paryskiej 1871 roku. W kraju natomiast sądy carskie po zakończeniu walk jeszcze dość długo karały surowo.
Co z tego wynika dla potomnych?
– Powstanie Styczniowe, to trzecie narodowe powstanie zbrojne, które trwało najdłużej, także straty były największe, ze wszystkich dotychczasowych powstań. Jednak żadna danina krwi nie idzie na marne, gdy jest użyta w najważniejszej sprawie – Wolność, chociaż to dla każdej rodziny olbrzymi dramat. Trzeba było dopiero wielkiej wojny 1914 – 1918, żeby w Europie „sprawa polska” odżyła na nowo i po 123 latach zaborów powstała II Rzeczpospolita – Wolna i Niepodległa. Pomogły w tym gotowe właśnie wzorce konspiracji z 1863 roku, walki legionów polskich, Powstanie Wielkopolskie i trzy powstania śląskie. Walki na wschodzie i odparcie strasznego najazdu bolszewików. Na koniec, gdyby nie te wszystkie bitwy, to, jaka by była nasza wielowiekowa tradycja i jej etyczne wartości oraz spuścizna po przeszłości.
PS. To przedostatni obraz i spotkanie z historią w 2014 roku, którą namalowałem. Po raz kolejny musiałem przypomnieć sobie pewne fakty, zajrzeć do wielu książek z własnego księgozbioru, a także skorzystać z pomocy Internetu, żeby relacje z walk, które przekazuję miały mocne podstawy i były wiarygodne na tyle, na ile to było możliwe.
Zamykając powstańcze dzieje czy masz w planie nowe pomysły dotyczące walk z 1863 roku ?
Owszem, chciałbym jeszcze stworzyć obraz z powstańcami, którymi dowodził „Grzymała”, mało, kto wie, że pod tym pseudonimem krył się O’ Brien de Lacy i jak pisownia wskazuje musiał być to szkocki oficer walczący przeciwko Moskalom. Drugi obraz, to scena jak płk Wojciech Komorowski na czele szwadronu szarżuje na kozaków pod Starą Wsią 18 I 1863 roku, a na koniec warto namalować oddział Józefa Junoszy z Hrubieszowa, który walczył na terenie powiatu.
W prezentowanej galerii zobaczymy:
„Bitwa pod Malinówką” – 21 XI 1863, ol. pł. 81 x 112 cm (1991) nr inw. 367
„Powstańczy lazaret – zdrada” – 1863, ol. pł. 78 x 98 cm (1992) nr inw. 387
„Śmierć powstańca” – ol. pł. 52,5 x 65 cm (1993) nr inw. 404
„Potyczka pod Żyrzynem” – 8 VIII 1863, ol. pł. 50×70 (1991) nr inw. 362
Czytaj również np. – (Galerie):
oraz
Wydania specjalne
Zdjęcia:
Zofia Bodes, Stanisław Bodes
Wywiad:
Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie:
Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński