Eliminacje do Mistrzostw Świata w 2014 zaczęły się z wysokiego C. Wolelibyśmy oglądać piękne bramki chłopaków z kadry Fornalika, a nie debilne zachowania czarnogórskich kiboli.
W Podgoricy, 170-tysięcznej stolicy Czarnogóry, jak na przekór widzieliśmy to drugie.
Z racji treści portalu LubieHrube skoncentruję się wokół postawy naszego krajana Przemysława Tytonia, który w tym spotkaniu miał naprawdę bardzo ciężko. Nie dość, że dwukrotnie musiał wyciągać piłkę z siatki, to jeszcze w jego stronę co chwilę leciały kamienie, serpentyny i worki z wodą, a to był dopiero początek.
Potem kibole z Czarnogóry odpalili race i zaczeli ciskać petardami na nasze pole karne. Gdy jedna z nich trafiła Przemka w głowę, kibole tryumfowali. Bramkarz PSV Eindhoven musiał być opatrzony przez lekarzy i jasno dał znać arbitrowi, że nie zamierza grać w takich warunkach. Sędzia jednak wiedział swoje. No i znowu petardy, i kamienie! Poleciał także jakiś tajemniczy przedmiot, który golkiper przekazał arbitrowi. Prawdopodobnie był to nóż!!!
Ja się pytam: kto tym ludziom pozwolił wejść z bronią na stadion? Niby to Europa, niby cywilizowany kraj, a tu kibice zachowują się, jak banda dzikusów!
Tak więc, szczególne uznanie dla naszego bramkarza za to, że przetrwał tę nawałnicę, choć nie było łatwo. Brawa dla niego!
Tekst: PamperS
Foto: sfora .pl soprt.interia.pl