W wieku 82 lat zmarła w Lublinie Joanna Nowak, była mistrzyni i reprezentantka Polski w la i siatkówce. Wszystkie pokolenia hrubieszowskich lekkoatletów, którzy startowali w Lublinie od lat 50 – tych XX wieku znały ją. Dlatego warto oddać hołd przynajmniej w pamięci tej życzliwej dla nas osoby.
Pogrzeb odbędzie się w poniedziałek (6 IX br.) o godz. 14.00
***
Joanna Nowak
Karierę sportową w lekkoatletyce Joanna Nowak (z domu Jankowska) rozpoczęła w 1948 r. w Unii Poznań. W 1954 r. w Olsztynie zdobyła brązowy medal podczas mistrzostw Polski w biegach przełajowych, a rok później w Łodzi sięgnęła po tytuł mistrzyni Polski w biegu na 400m.
Joanna Nowak po zakończeniu kariery sportowej, włączyła się do działalności na rzecz lekkoatletyki w Lublinie. Już od 1951 roku była sędzią lekkoatletycznym. Obok pełnienia funkcji sędziowskich, zajmowała się organizacją i przeprowadzaniem imprez lekkoatletycznych oraz działalnością w ramach Okręgowego Kolegium Sędziów w Lublinie. Od 1981 roku z czteroletnią przerwą pełniła funkcję Przewodniczącego Lubelskiego Okręgowego Kolegium Sędziów. Wielokrotnie wybierana na Zjazdach CKS do władz sędziowskich była od lat siedemdziesiątych do chwili obecnej członkiem Centralnego Kolegium Sędziów PZLA. Odznaczona była m.in. Złotą Odznaką PZLA, Złotym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski.
***
Sylwetka Joanny Nowak
Ur. 17.05.1926 Łuszczanów, pow. Jarocin (woj. poznańskie)
wykształcenie średnie,
absolwentka szkoły handlowej w Poznaniu (1948)
i liceum o profilu „społeczno-prawnym” w Lublinie (1978),
pracownik umysłowy, 168 cm, 56 kg
Przynależność klubowa:
Unia Poznań (1948-52)
OWKS Lublin (1952-54)
CWKS Warszawa (1955-56)
Start Lublin (1956-59)
Starty w mistrzostwach Polski:
Mistrzyni Polski: 400 m – 1955
Brązowa medalistka: przełaj (1 km) – 1954
8-krotna finalistka:
400 m – 5/53, 54, 57
800 m – 5/54, 56, 7/55
przełaj – 4/56 (0.8 km), 4/57 (1.5 km)
Rekordy życiowe:
400 m – 59.4 (20.07.54 Warszawa)
500 m – 1:19.1 (08.05.55 Wałcz)
800 m – 2:16.0 (23.07.54 Warszawa)
Matka Elżbiety Nowak, reprezentantki Polski w sprincie, mistrzyni Europy juniorek w sztafecie 4x100m w 1970 r. w Colombes (Polki wyrównały nieoficjalny rekord świata).
***
Wywiad z 2006 r.
Joanna Nowak
Strzelała, biegała i fruwała nad siatką
Wiesław Pawłat – gazeta w Lublinie
Wprawdzie o wieku kobiet nie należy za wiele mówić, a najlepiej wcale, ale Joanny Nowak to chyba nie dotyczy, bo nikt nie wierzy, że fruwająca jak fryga szefowa lubelskiego kolegium sędziów lekkoatletycznych niedawno skończyła… 80 lat.
Najlepszym tego dowodem jest reakcja mojego syna Piotra, który zna panią Joannę. Otóż na wieść o tym, że wybieram się na jej 80. urodziny, wzruszył tylko ramionami i z politowaniem rzucił – a ty chyba będziesz wkrótce obchodził 92., mógłbyś coś lepszego wymyślić. – Odwrócił się na pięcie i poszedł. Kiedy to opowiedziałem znakomitej przed laty sportsmence, ta śmiała się do rozpuku.
Bo naprawdę wygląda znakomicie. Imponuje młodzieńczą sylwetką, zawsze energiczna, wszędzie jej pełno i trzyma wszystko żelazną ręką. Właściwie nie można sobie bez niej wyobrazić zawodów. Nieważna jest ich ranga – z równą powagą traktuje mistrzostwa Polski, jak i czwartki lekkoatletyczne dla dzieci. Ona po prostu tym żyje. Na dodatek wszystkie zebrania kolegium sędziów odbywają się w jej mieszkaniu, przy świetnej kawie i znakomitym cieście, upieczonym oczywiście przez samą gospodynię. Dawniej jej mieszkanie było także często wykorzystywane jako… hotel, bo jak późno wracano z zawodów, to ci, którzy mieli daleko do domu, spali u niej, a także… szatnię. – U mnie się przebieraliśmy, a potem biegliśmy na trening, najczęściej do Starego Lasu – przyznaje. – Mieszkam w bardzo dobrym punkcie i po prostu tak było najwygodniej.
Gdzie ty Kajus, tam ja Kaja
– Nie urodziłam się w Lublinie, jestem „pyrka”, pochodzę z Poznania – mówi z humorem jubilatka. – Nad Bystrzycę trafiłam na zasadzie „gdzie ty Kajus, tam ja Kaja”. Mojego męża, który był oficerem wojska, przenieśli z Poznania do Orzysza. To było dla mnie nie do przyjęcia, bo na Mazurach nie miałam gdzie trenować. Musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i po mojej interwencji trafiliśmy do Lublina. I tak w 1951 roku znalazłam się w lubelskim OWKS.
Trudno dziś rozstrzygnąć, czy reprezentacja Polski straciła wspaniałą siatkarkę, czy lekkoatletyka zyskała świetną zawodniczkę. Jest jeszcze trzecia możliwość, być może Joanna Nowak zdobywałaby medale na imprezach najwyższej rangi w… strzelectwie, bo i tę dyscyplinę sportu uprawiała. – Od dziecka zajmowałam się strzelaniem. Z ojcem chodziłam nawet na polowania – wspomina. – Strzelałam z kbks-u i pistoletu. Wywalczyłam nawet tytuł zrzeszeniowego mistrza Polski. Jednocześnie podczas okupacji zaczęłam z żołnierzami AK grać w siatkówkę. Potem trafiłam nawet do reprezentacji Polski i mało brakowało, a pojechałabym na olimpiadę do Helsinek. Podczas jednego z ostatnich przedolimpijskich zgrupowań okazało się jednak, że… za kilka miesięcy zostanę matką i igrzyska przeszły mi koło nosa.
Pani Joanna przez szereg lat grała w I-ligowej Unii Poznań. Potem jednak zrezygnowała z siatkówki i poświęciła się lekkiej atletyce. – Ta decyzja wywołała w klubie prawdziwą burzę – wraca do tamtych dni. – I jedni i drudzy chcieli, abym była ich zawodniczką. Trochę się wahałam, ale za namową dyrektora przedsiębiorstwa, w którym pracowałam, wybrałam królową sportu. Specjalizowałam się w biegach na 400 i 800 m. Na tym pierwszym dystansie w 1955 roku w Łodzi zdobyłam mistrzostwo Polski. Ze szczególnym sentymentem wspominam też bieg w memoriale Janusza Kusocińskiego, który odbył się w tym samym roku. Atmosfera fantastyczna, stadion Legii wypełniony do ostatniego miejsca. Startowałam na 800 m i miałam przeciwko sobie koalicję czterech Rosjanek. Walka była szalenie zacięta, wprawdzie z nimi nie wygrałam, ale zdołałam przynajmniej je rozdzielić i przybiegłam do mety jako trzecia.
Była „niebezpieczna”
Przez lata startów na bieżni odniosła sukcesów co niemiara. Szczerze przyznaje, że nie pamięta, ile zdobyła medali, pucharów i nagród rzeczowych. – Bywało tak, że z zawodów wracałam z dwoma… budzikami, dwiema torebkami i walizką – śmieje się. – Cóż…, takie były wtedy czasy. W osiągnięciu większych sukcesów na arenie międzynarodowej przeszkodziła mi… praca męża – oficera. Z tego powodu miałam kłopoty z wyjazdami za granicę, szczególnie na Zachód. Raz przed wyjazdem do Francji na słynny bieg L’Humanite, wycofano mnie już z lotniska, wymyślając jakiś idiotyczny powód. Często przed startami zagranicznymi wmawiano mi kontuzje, których nie miałam, albo w tajemniczych okolicznościach ginął mój paszport. Taka widać byłam niebezpieczna.
Po likwidacji OWKS Nowak przeszła do stołecznego CWKS, choć przez cały czas mieszkała w Lublinie, a potem do zakończenia kariery (1959) broniła barw lubelskiego Startu. W latach swoich występów na bieżni spotkała wielu trenerów, ale jak twierdzi, najwięcej zawdzięcza opiekującemu się nią w Lublinie Kazimierzowi Fariaszewskiemu oraz szkoleniowcom kadry Gerardowi Machowi i Tadeuszowi Kępce.
Trzy pokolenia
Ponieważ w życiu Joanna Nowak nie znosi pustki, szybko z zawodniczki przedzierzgnęła się w rolę działaczki i sędziny. Od ćwierćwiecza – z czteroletnią przerwą – przewodzi lubelskim sędziom. Wchodzi także w skład komisji sędziowskiej PZLA i jest członkiem honorowym tej organizacji. Swoją fascynację sportem przekazała dzieciom i wnukom. Córka Elżbieta była sprinterką i także biegała w reprezentacji Polski. W 1970 roku na mistrzostwach Europy w Paryżu została współrekordzistką świata juniorek w sztafecie 4×100 m. Zdobyła też wiele medali z różnego kruszcu na mistrzostwach Polski. Przez całą karierę występowała w lubelskim Starcie. Teraz mieszka w Czarnkowie pod Poznaniem. Syn Tadeusz też startował, a potem został sędzią – oczywiście lekkoatletycznym. W tej chwili jest jednym z najlepszych starterów w Polsce. W ślady babci i ojca poszedł wnuk Wojciech, który też już sędziuje. – Właściwie nie zastanawiam się, ile mam lat – dowodzi pani Joanna. – Nie mam na to czasu. Zawody gonią zawody. Co mogę powiedzieć… Kocham to co robię i będę się tym zajmowała tak długo, aż nogi nie odmówią mi posłuszeństwa.
***
Uzupełnienie – mak
– Będąc członkiem CWKS Warszawa Joanna Nowak reprezentowała ten klub razem z absolwentem szkoły mechanicznej w Hrubieszowie, dwukrotnym olimpijczykiem (400, 4 x 400 m) Stanisławem Swatowskim, zdobywając drużynowego mistrza Polski;
– Wnuczka Joanny, a córka wyżej wspomnianej Elżbiety, Dorota Jażdżewska była członkiem kadry narodowej juniorek w biegu na 100 m p.pł. na początku lat 90 – tych XX wieku;
– Ojciec Doroty Jażdżewskiej, był m. in. koszykarzem Startu Lublin;
– W Lublinie, jak i w wielu innych miastach podczas zawodów la, Joanna Nowak była najczęściej sędzią głównym zawodów;
– Pupilem pani Joanny, był m.in. mój syn Piotr, którego podziwiała szczególnie za piękny styl biegu („nigdy nie widziałam, aby tak pięknie ktoś biegał i na dodatek skutecznie”) i zawsze żałowała, że kontuzja pokrzyżowała mu w dalszym rozwoju kariery, o czym mi systematycznie przypominała;
– Podczas ostatniej mojej kontroli w szpitalu onkologicznym w Lublinie, spotkałem panią Joannę, nie chciała nic mówić na temat swojej choroby, natomiast mnie wyściskała i życzyła zdrowia oraz długich lat życia;
Myślę, że ten wiersz A. Asnyka, tak jakby przedstawiał myśli p. Joanny Nowak, ciągle wyznaczała sobie nowe cele i tego teraz wymaga od nas !!!
DAREMNE ŻALE (Adam Asnyk)
Daremne żale – próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.
Świat wam nie odda, idąc wstecz,
Znikomych mar szeregu
Nie zdoła ogień ani miecz
Powstrzymać myśli w biegu.
Trzeba z żywymi naprzód iść,
Po życie sięgać nowe…
A nie w uwiędłych laurów liść
Z uporem stroić głowę.
Wy nie cofniecie życia fal!
Nic skargi nie pomogą
Bezsilne gniewy, próżny żal!
Świat pójdzie swoją drogą
W związku z zasługami i z powyższymi życzeniami dla mnie, dzisiejszy tekst oraz mój dzisiejszy bieg i ćwiczenia w „Dębince” poświęcam pamięci tej wspaniałej sportsmenki i kobiety.
Opracował – mak
Na zdjęciu – p. Joanna Nowak.