10 maja 2020 roku, pojechaliśmy z Krzysiem i jego rodziną z karmą do pana Alfreda i jego piesków do Koloni Podhorce.
W przecudnym miejscu na świecie, otoczonym dziką i nieskazitelnie piękną przyrodą, jest prawdziwy azyl dla tych niechcianych i niekochanych, tak naprawdę „naszych mniejszych braci”.
Czworonogie piękności przywitały nas głośnym szczekaniem, obskakiwaniem, lizaniem po policzkach, a jak patrzyły nam w oczy z tą swoją „psią” miłością. Spotkaliśmy też na podwórku kucyka, kozła, gniazdo bocianów i bardzo przyjazne pieski, które są już u pana Alfreda od dawna. Wróciłam do domu z podrapanymi nogami, porwaną spódnicą i rozdartym sercem…
A wszystko przez te „psie” dziewczynki, które ktoś wywiózł i bez matki zostawił przy drodze powiatowej pomiędzy Wilkowem i Podhorcami. Traf chciał, że niedługo po tym, nadjechała sportowym samochodem, piękna pani o kasztanowych włosach i zabrała te wygłodniałe, biedne sierotki. Po konsultacjach i telefonach do różnych osobach, ostatecznie trafiły do Podhorzec.
Pomimo bardzo dobrej współpracy z Beatą Weremczuk (Urząd Gminy Werbkowice), Fundacja Reksio i Przyjaciele w Podhorcach, cały czas potrzebuje naszej pomocy. Fundacja działa na zasadzie non profit.
Dziewczynki bardzo pragną mieć swój dom na stałe, kiedy przyjechaliśmy to siedziały w budzie najedzone, ale na nasz widok pouciekały między sztachetami, żeby je głaskać i przytulać. Żeńskie szczenięta są gotowe do adopcji, gwarantuję że jeżeli ktoś z państwa pojedzie i zobaczy, to już nie wróci do domu sam.
Można wesprzeć pieski karmą miękką, ale najlepiej to wpłacić pieniążki na konto Fundacji wpisując w tytule „na cele statutowe”. Bowiem pan Alfred wie, która karma jest najlepsza i kupuje ją w cenach hurtowych, a jeszcze zaszczepić trzeba przecież towarzystwo.
Numer konta jest na pierwszym zdjęciu. Zachęcam do obejrzenia fotografii.
Mnie bardzo zauroczyła stara studnia jeszcze państwa Błazików, tak bardzo chciałam się napić z niej wody, tak jak kiedyś z blaszanego garnuszka.
tekst i fot.: Danuta Muzyczka