Fortuna Puchar Polski to rozgrywki, które w ostatnich latach niezwykle zyskują na prestiżu, a mecze zakończonej niedawno 1/8 finału stały na bardzo wysokim poziomie. Teraz kibice poczekają do marca na ćwierćfinały, w których zmierzą się między innymi Legia Warszawa z Górnikiem Łęczna oraz Arka Gdynia z Rakowem Częstochowa. To idealny moment, żeby wziąć pod lupę kilka pucharowych faktów, o których nie masz pojęcia!
1. 5303 dni pomiędzy Włodarczykami
Pomiędzy ostatnim golem w barwach Legii Piotra Włodarczyka, a pierwszym trafieniem w barwach wojskowych jego syna, Szymona, minęły dokładnie 5303 dni. Tata odszedł z drużyny (jeszcze) aktualnych mistrzów Polski w 2007 roku, a ostatnią bramkę w jej barwach zdobył 26 maja tamtego roku w starciu z Zagłębiem Lubin. Po blisko piętnastu latach po raz pierwszy z gola dla Legii mógł się ucieszyć Szymon Włodarczyk, który w momencie pożegnania taty z Legią miał zaledwie 4,5 roku! O ile jednak bramka Piotra w meczu z Zagłębiem była niespecjalnie wartościowa, to syn pojawiając się z ławki w końcówce spotkania 1/8 finału Fortuna Pucharu Polski w Lublinie z Motorem i dając Legii wygraną 2:1 zaliczył prawdziwe wejście smoka!
– Emocje są ogromne, marzyłem o tym momencie – przyznawał przed kamerami wyraźnie wzruszony młody napastnik. Młodzieżowiec wziął na siebie odpowiedzialność w kluczowym momencie, kiedy dalsza gra Legii w rozgrywkach pucharowych stała pod dużym znakiem zapytania. A pamiętajmy, że dla będącej w strefie spadkowej ekstraklasy Legii wygranie Fortuna Pucharu Polski to jedyna realistyczna droga do gry w przyszłym sezonie w Europie i uratowania budżetu.W ćwierćfinale, zaplanowanym na początek marca, Legia zmierzy się na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna. Czy będzie to starcie dwóch zespołów ze strefy spadkowej ekstraklasy?
2. Kopciuszek na balu
Fortuna Puchar Polski to rozgrywki, w których dla neutralnych kibiców najciekawsze i najpiękniejsze są historie Kopciuszków z niższych lig, które ucierają nosa bogatszym klubom z elity. W obecnej edycji rozgrywek takim zespołem może być Olimpia Grudziądz, zespół z czwartego poziomu rozgrywkowego, który awansował do najlepszej ósemki pucharu i powalczy o sprawienie jeszcze większej sensacji w ćwierćfinałowym meczu z Wisłą Kraków. Losy awansu rozstrzygały się aż do ostatniej minuty dogrywki w spotkaniu 1/8 z innym trzecioligowcem – Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Olimpia przegrywała już 0:2, żeby ostatecznie doprowadzić do dogrywki i w serii rzutów karnych wyeliminować rywala, zapewniając sobie przepustkę do gry wiosną w rozgrywkach pucharowych.
– To był rollercoaster w trudnych warunkach. W pierwszej połowie, może poza pierwszymi piętnastoma minutami nic nie szło po naszej myśli. Straciliśmy dwa gole. Po przerwie odrobiliśmy straty i doprowadziliśmy do dogrywki. W niej znowu straciliśmy gola. Goniliśmy wynik i w końcówce znowu strzeliliśmy gola na remis, który dał nam rzuty karne. W nich emocje sięgnęły zenitu – mówił o meczu ze Świtem trener Olimpii Marcin Płuska.
Olimpia w tej edycji Fortuna Pucharu Polski udowodniła już, że umie skutecznie walczyć z wyżej notowanymi rywalami, w pierwszej rundzie wygrywając 2:0 z ekstraklasową Wartą Poznań i dorzucając tym samym 2000 złotych do budżetu projektu Puchar 1000 Goli.
3. Spacerki Poznańskiej Lokomotywy
Lider ekstraklasy Lech Poznań jest jedyną drużyną spośród ćwierćfinalistów, która w Fortuna Pucharze Polski nie straciła jeszcze gola. W pierwszej rundzie Kolejorz wygrał 2:0 ze Skrą w Częstochowie, w 1/16 finału 2:0 z Unią w Skierniewicach, a w 1/8 finału bez problemu ograł 4:0 Garbarnię w Krakowie. Fakt, że do tej pory w losowaniach sprzyjała zespołowi Macieja Skorży fortuna – raz mierzyli się z pierwszoligowcem, raz z trzecioligowcem i raz z drugoligowcem. Patrząc na ligowe tabele, od Unii Skierniewice i Garbarni Kraków mocniejsze są nawet rezerwy Lecha, więc nic dziwnego, że pierwszy zespół także sobie z nimi poradził. Czy w ćwierćfinale czeka go trudniejsze zadanie? Na początku marca Lech zmierzy się ze zwycięzcą meczu pomiędzy Piastem Gliwice a Górnikiem Zabrze, który został przełożony ze względu na COVID w zespole z Gliwic.
4. Duża kasa dla klubów z niższych lig
Od początku obecnej edycji rozgrywek PZPN wystartował z „Pucharem 1000 Goli”. W ramach tego projektu każdy gol czarnego konia, teoretycznie słabszego zespołu wyznaczanego w każdym meczu na podstawie kursów Fortuny, przekłada się na 1000 złotych (a w przypadku „Meczów Rundy” 2000) do budżetu obywatelskiego. Po trzech jesiennych rundach na koncie jest już 61 tysięcy złotych! Te pieniądze zgarną kluby z niższych lig, które złożą najbardziej kreatywne projekty na stronie internetowej www.puchar1000goli.pl. Zgłoszenia ruszyły na początku grudnia, a przedstawiciele klubów od IV ligi w dół prześcigają się w niesztampowych pomysłach na pożyteczne wykorzystanie środków z projektu. Wiosną kibice wybiorą po dwóch finalistów z każdej kategorii w głosowaniu online, dostaną zaproszenia na wyjazd VIP na finał Fortuna Pucharu Polski. W trakcie wielkiego finału jury wręczy czeki zwycięzcom, którzy otrzymają kasę na realizację stworzonych projektów. Warto pogłówkować i zaangażować swoich kibiców do głosowania!
5. Włączają turbo w meczach pucharowych
W ostatniej parze ćwierćfinałowej Fortuna Pucharu Polski Arka Gdynia zmierzy się z broniącym tytułu Rakowem Częstochowa. W teorii to powinien być spacerek dla zespołu prowadzonego przez Marka Papszuna, bo Raków to wicelider ekstraklasy, a żółto-niebiescy są jedyną poza Olimpią Grudziądz pozostałą w stawce drużyną spoza elity – zajmują obecnie 10. miejsce w Fortuna 1. Lidze. Nie można jednak zapominać o tym, że Arkowcy nawet jak są w przeciętnej formie ligowej, to włączają turbodoładowanie na mecze pucharowe. W 2017 roku po dogrywce pokonali w finale Lecha Poznań wywalczając swój drugi Puchar Polski w dziejach, a w 2018 roku i 2021 zatrzymali się dopiero na finale. Trzy lata temu przegrali w nim 1:2 z Legią Warszawa, a w ostatniej edycji rozgrywek ulegli… właśnie Rakowowi. Arka zresztą aż do 81. minuty była na prowadzeniu, dając sobie je wyrwać w końcówce spotkania za sprawą trafień Iviego Lopeza oraz Davida Tijanicia. Marcowy ćwierćfinał będzie dla Arki szansą na rewanż za niedawną porażkę i sposobem na udowodnienie po raz kolejny kibicom, że gdyby w piłkę grało się wyłącznie metodą pucharową, to gdynianie byliby naprawdę trudni do pokonania.
(info i fot. Arskom)
Zobacz też:
Przyjaźń na trybunach i 70 lat walki na boiskach. Poznaj historię rywalizacji Widzewa Łódź i Wisły Kraków (ZDJĘCIA)
LubieHrubie na Instagramie