Po ośmiu miesiącach postępowania odbyła się pierwsza rozprawa przed Trybunałem Arbitrażowym. Fedaczyński kontra PZLA. A Rafałowi chodzi o to, że pomimo posiadania minimum na Mistrzostwa Europy nie On pojechał na te prestiżowe w skali międzynarodowej zawody.
Tak Rafał Fedaczyński pisze na swojej stronie internetowej:
Runda pierwsza za mną. 9 kwietnia br. kolejna runda. Czekam z niecierpliwością na rozstrzygnięcie, ale jestem przygotowany na walkę przed Sądem Najwyższym. Nie pozwolę, aby Polski Związek Lekkiej Atletyki był bezkarny w niszczeniu mojej kariery sportowej.
Przede mną zawody 23 marca br. na dystansie 50 km w Dudinicach odbywają się Mistrzostwa Polski na tym dystansie. Mam zamiar zrobić tam minimum na Igrzyska Olimpijskie w Tokio, ba, chcę wygrać te Mistrzostwa. Mam mocną motywację. I jak to pisze Kuba Jelonek na swoim blogu choćbym „ miał polecieć na igrzyska olimpijskie w Tokio biedny, wychudzony i prosto spod mostu, to i tak się nie poddam. (…) Jak nie drzwiami, to…
– PZLA brakiem powołania mnie złamało swój statut, regulamin powoływania na Mistrzostwa Europy – powiedział dla lubiehrubie Rafał Fedaczyński. – Regulamin powoływania jest swoistym przyrzeczeniem publicznym zwykłym wg Kodeksu Cywilnego. A powołanie młodszego zawodnika w moje miejsce, czyli jedynego weterana na stan roku 2018 jest tzw. dyskryminacją pośrednią.
mak:
– Ciekawe, jak to się zakończy? Nerwów na pewno wiele…
(fot. archiwum RF)