Dzisiaj miał miejsce koncert finałowy X jubileuszowego Festiwalu Pieśni Patriotycznej i Religijnej Wojska Polskiego. Były gratulacje, odznaczenia, rozdano nagrody…
Na zakończenie zaśpiewał Jacek Wójcicki.
Zaczęło się od tego, że spora część publiczności, z powodu braku miejsc, odeszła spod HDK z kwitkiem. Warto byłoby przy tej okazji zastanowić się, czy w przyszłości nie zorganizować koncertu finałowego na przykład w hali HOSiR. Tym bardziej, że średnia wieku widzów oscylowała wokół pięćdziesiątki, bo dla młodzieży brakło najprawdopodobniej miejsca. Może zresztą nie było zainteresowania z jej strony – jeśli tak, to trzeba zdecydować, dla kogo jest organizowany ten festiwal i jaką przyszłość ma przed sobą. Bo chyba nie tylko chodzi o to, by produkować finałowe przedstawienie dla VIP – ów, którzy szczelnie wypełnili przynajmniej połowę widowni, a których na przesłuchaniach konkursowych jakoś widać nie było… Choć z drugiej strony rozumiem, że przy jubileuszu, zaproszenie jak największej liczby osobistości miało swoje uzasadnienie, choćby po to, by imprezie nadać wyższą rangę.
Pozostawmy ten temat do rozważania organizatorom…
Z okazji jubileuszu odznaczono sztandar 2 Pułku Rozpoznawczego, ks. Dziekana Andrzeja Puzona oraz dowódcę jednostki płk. Andrzeja Niekrasza.
Ksiądz Puzon, dziękując organizatorom i sponsorom festiwalu wyraził nadzieję na jeszcze lepszą przyszłość imprezy, która gościła w naszym mieście już po raz dziesiąty.
Jury podkreśliło wysoki poziom festiwalu i wydaje się to mieć uzasadnienie w faktach, bo spośród 39 wykonawców doliczyłem się aż 27, którzy otrzymali jakiekolwiek laury.
Wydaje się, że liczył się przede wszystkim udział. Rozumiem, że było wielu sponsorów i wiele nagród rzeczowych, które trzeba było przyznać, a jury nie chciało nikomu sprawiać przykrości. Konkursy festiwalowe nie polegają jednak na tym, że wygrywają wszyscy i z niczym konkretnym się to nie wiąże. Konkursy mają to do siebie, że wygrywają nieliczni, lecz daje im to wielką szansę promocji. I dopóki nasz festiwal nie będzie dawał szansy większego wylansowania się, dopóty sam nie wypłynie na szerokie wody. Zasada jest bowiem prosta – festiwal promuje wykonawców – oni zaś karierami swoimi promują festiwal, z którego się wywodzą i nadają mu rangę. Przy okazji promuje się miasto.
Chcecie przykładu? Proszę bardzo.
Kto w latach siedemdziesiątych słyszał o legendarnym już w tej chwili Jarocinie? Ano nikt! To festiwal uczynił to miasto sławnym. Bo dzięki festiwalowi wykonawcy mogli nagrywać, a nagrania prezentowano w radio. Rodziły się niezapomniane przeboje, a wykonawcy powracali do Jarocina, jako gwiazdy. Miasto stało się sławne.
I choć wiem, że to nie ta sama bajka, to jednak analogie mogły by zaistnieć. Powinno się przynajmniej zrobić wszystko w tym kierunku. Szczególnie, że są warunki. Mamy, nie dość jeszcze doceniane przez pielgrzymów, Sanktuarium Matki Bożej Sokalskiej, mamy jednostkę wojskową i mamy duży(choć nadal niestety prowincjonalny) Festiwal Pieśni Religijnej i Patriotycznej. Przede wszystkim mamy zaś szansę…
Trzeba się jednak zastanowić nad kierunkiem rozwoju samego festiwalu. Bo jeśli ma on być, jak do tej pory, corocznym spotkaniem w większości tych samych wykonawców, jeśli ma on im nie przynosić niczego oprócz nagród rzeczowych, to szanse na rozwój imprezy są raczej marne.
Gdyby jednak skoncentrować się w przyszłości na promowaniu wykonawców – festiwal mógłby w sposób znaczny nabrać na znaczeniu. A z nim oczywiście i miasto.
Zdaję sobie sprawę, że nagrody rzeczowe cieszą… Z doświadczenia wiem jednak(a startowałem w kilku festiwalach), że dużo większą przyjemność, a przy tym i pożytek, sprawiłaby wykonawcom możliwość nagrania ich utworów. W dzisiejszych czasach można to zrobić niewielkim sumptem i koszty sponsoringu wcale nie musiały by wzrosnąć. Znam miejsca, niezbyt odległe zresztą, gdzie przy dobrym przygotowaniu wykonawcy, można nagrać całą płytę ponosząc koszt ok. 1500 – 2000 zł.
Żeby jednak mieć nagrania, potrzeba przede wszystkim piosenek. Autorskich piosenek, bo doba coverów dobiegła właśnie końca.
I tutaj wracam do drugiego problemu z jakim spotykamy się na festiwalu – braku piosenek autorskich, co dla mnie osobiście jest wielką porażką. Nie jest to przecież konkurs wokalny, bo sama nazwa wskazuje, że jest to Festiwal Pieśni!
Pieśni było wiele – szkoda tylko, że wszystkie oklepane. Jak nie Cygan, to Osiecka, jak nie Osiecka, to Piwnica i Konieczny.
Nie potrafię zrozumieć, czemu młodzi ludzie nie wierzą we własne siły i nie próbują sami tworzyć? I gdzie są instruktorzy, którzy winni im tę wiarę wpoić?
Oczywiście przesadzam, że nowości nie było – dla mnie jednak zdecydowanie za mało.
Co do werdyktu… wyróżnionych jest tylu, że skoncentruję się jedynie na medalowych pozycjach.
W kategorii zespołów wokalnych i wokalno – instrumentalnych:
I miejsce zespół wokalny JEDNI Z NAS – KG Żagań,
II miejsce zespół BASTET – KWSOWL Wrocław,
III miejsce zespół wokalny AKWARIUM – KG Przemyśl
zespół JEDNA CHWILA – KG Rzeszów,
wyróżnienie specjalne otrzymał zespół LECHICI z Hrubieszowa, działający pod kierownictwem Leszka Opały.
W kategorii solistów:
I miejsce (tygodniowe wczasy zagraniczne) Iwona Machowska – KMW Riwiera w Gdyni,
II miejsce Katarzyna Kuraś – PZP w Rzeszowie,
Magdalena Goliasz – KG Przasnysz,
Waldemar Klein – KMW Riwiera Gdynia,
III miejsce Agnieszka Podubny – KG Przemyśl,
Anna Sekuna – KG Przasnysz,
Katarzyna Kozak – KWSOWL Wrocław.
GRAND PRIX festiwalu(dwutygodniowe wczasy w Bukowinie Tatrzańskiej) otrzymała Ewelina Babiarz – KG Rzeszów.
Nagrodzeni otrzymali wiele atrakcyjnych nagród rzeczowych, których wartość była proporcjonalna do zajmowanego miejsca.
Warto dodać, że wyróżnienia otrzymały zespoły – BRUNO z Hrubieszowa i mój ulubiony festiwalowy wykonawca, czyli CZASZA z Krakowa.
W zasadzie mogę się z oceną jury zgodzić – poziom, jeśli chodzi o walory wokalne, był niezły. Tyle tylko, że, jak wspomniałem wcześniej, był to festiwal Pieśni, a nie wokalistów.
A pieśń, czy raczej piosenkę, mieliśmy na imprezie tylko jedną, której pozbawiony banału tekst, genialny w swej prostocie i bezpretensjonalności, w sposób idealny, lecz bez niepotrzebnego patosu, połączył dwie główne idee festiwalu – religijność i patriotyzm.
A więc:
Tylko o jedno proszę Cię Boże –
Niech sobie dobrze spadochron złożę!
Na zakończenie koncertu wystąpił Jacek Wójcicki, przybliżając nam choć w małym stopniu magię Piwnicy pod Baranami i sposób, w jaki piwniczne piosenki powinno się prezentować.
Przez trzy dni z uwagą śledziłem festiwal i chcę szczerze pogratulować zarówno organizatorom, jak i sponsorom. Jubileusz ma to do siebie, że przychodzi czas na podsumowania. Ja jednak chciałbym, aby ludzie tworzący imprezę spojrzeli w przyszłość, by to ich wspaniałe dzieło rozwijało się nadal i zdobywało coraz szersze rzesze zwolenników.