Przygoda z trójbojem siłowym zaczęła się na pierwszym roku studiów, jednak to nie ten moment uważam za początki mojego rozwoju w tym kierunku – bo według mnie wszystko zaczęło się już, jak miałem 16 lat i po raz pierwszy przekroczyłem progi siłowni. Nie chodziło o siłę, nie chodziło o sprawność, a przede wszystkim o sylwetkę.
Założenie wydawało się proste Zacznę trenować dzięki czemu będę wyglądał dobrze, przez co będę czuł się lepiej, nabiorę pewności siebie i zwiększę swoje powodzenie u dziewczyn. Okazało się jednak, że to nie będzie takie proste. Dobrze dobrana Dieta, skutecznie ułożony trening, regeneracja i dużo, dużo czasu, sumienności i tak dalej i tak dalej.. Zapewne każdy z Was o tym słyszał. Okazało się jednak że bez tego ani rusz.
Przyszły pierwsze efekty i polubiłem to. Polubiłem to na tyle, że treningi na siłowni i dieta stały się częścią mojego życia. Tak minęły trzy lata, poszedłem na studia i na ich początku pewnego razu na siłowni wpadła mi do głowy myśl – ,, może by tak zapisać się na sekcję podnoszenia ciężarów na uczelni – bo przecież i tak trenuję. Co prawda nie pod siłę, ale co mi tam. Pamiętam, że zapytałem wtedy na jednym z zajęć WF-u na uczelni ówczesnego prezesa AZS KUL-u Adama Piwińskiego – czy istnieje na sekcja dwuboju olimpijskiego – i tu spotkałem się z rozczarowaniem. Jednak powiedział mi – że jest sekcja trójboju siłowego. Powiedział kiedy i gdzie odbywają się treningi. Poszedłem, spodobało mi się i tak zacząłem dźwigać.
Trójbój siłowy – jak sama nazwa wskazuje – składa się z trzech konkurencji – Przysiadu ze sztangą, wyciskania sztangi leżąc i martwego ciągu. Siła nie była nigdy moją mocną stroną – ale postanowiłem nie odpuszczać i spróbować . Nie musiałem czekać długo na pierwsze zawody – bo za niecały miesiąc czekały mnie Akademickie Mistrzostwa Województwa Lubelskiego w dwuboju siłowym ( dwie konkurencje – bez przysiadu) Takie zawody na ,,przetarcie” które były dla mnie zderzeniem się z tym stalowym sportem. Rywalizacja, emocje, potężna siła, ludzie i ogromne ciężary które byli w stanie podnosić – ciężary do których było mi naprawdę daleko – sprawiły, że pierwsze co mi przychodziło na myśl to ,,co ja tu robię” – ale ta atmosfera uzależnia i pomimo tego, że wypadłem słabo – chciałem więcej, chciałem mocniej, chciałem lepiej.. Daleko mi było do czołówki, ale nie zrezygnowałem.
W latach 2018 – 2019 dwa razy pod rząd zająłem piąte miejsce. Po startach na pierwszym roku miałem rok na poprawienie swoich wyników i obranie taktyki. Postanowiłem zejść o jedną kategorię wagową niżej – cały czas zwiększając siłę w bojach. Zbijanie do tak niskiej kategorii wagowej (do 65kg ) było katorgą – nie będę ukrywał. Jednak był to strzał w dziesiątkę. W kolejnym roku startów – w końcówce roku 2019 zdobyłem złoto na zawodach wojewódzkich w dwuboju siłowym i to był dla mnie jeden z przełomowych momentów. Ten złoty medal otworzył mi w pewnym sensie głowę. Uwierzyłem w to, że mogę znacznie więcej niż mi się do tej pory wydawało. Zrozumiałem, że praca którą wkładam w ten sport ma sens, a wszelkie metody treningowe – które sam na sobie testowałem – sprawdzają się – jednak równie ważny oprócz treningu siłowego okazał się trening mentalny. Dużo zmieniło się po tamtych zawodach w mojej głowie. Chociażby to, że przed tym pierwszym złotym medalem – wychodziłem na podest po to, żeby zrobić w miarę dobry wynik. Po nim wchodziłem na podest – żeby wygrać – nie tracąc pokory.
Ktoś kiedyś powiedział, że metody możemy oceniać wyłącznie po wyniku. Moje w tym przypadku sprawdzały się na mnie doskonale, a wyniki z roku na rok się poprawiały. Złoto na zawodach wojewódzkich w swojej kategorii wagowej stało się dla mnie formalnością. Szykowałem się na sto procent, wchodziłem, robiłem swoje, wracałem z medalem.
Pierwszym większym sukcesem był dla mnie brązowy medal na Akademickich Mistrzostwach Polski. To było coś nie do opisania. Najlepsi zawodnicy akademiccy z całej Polski, trzy podesty i jeden cel – dać z siebie wszystko. Poziom który tam zobaczyłem uświadomił mi jak dużo pracy jeszcze przede mną.
2020-2021 – Kolejny rok startów – i tym razem na zawodach wojewódzkich dwuboju siłowego, oprócz złotego medalu w kategorii wagowej, zdobyłem srebro w kategorii IPF ( takiej w której przelicza się podniesione kilogramy względem masy ciała – udział biorą wszyscy zawodnicy z poszczególnych kategorii wagowych). W głowie pojawił się nowy cel – pierwsze miejsce na zawodach wojewódzkich w kategorii IPF. Chciałem wygrać.
Zajęło mi to kolejny rok i tak w końcówce 2021 zdobyłem dwa złote krążki na jednych zawodach. Przyznam szczerze, że poczułem wtedy – już wystarczy. Postanowiłem powrócić do tego, od czego się zaczęło – do budowania masy mięśniowej, polepszaniu swojej sylwetki – startując w trójboju już bez większego przygotowania. Wystartowałem jeszcze na Akademickich Mistrzostwach Polski w tym roku i prawdopodobnie wystartuję jeszcze pod koniec tego roku w listopadzie na województwie. Jednak już bez żadnej presji.
Teraz, wychodząc na podest nie będę starał się podnieść jak najwięcej dźwigając sztangę, a wnieść na scenę jak największą i jak najlepszą masę mięśniową startując w zawodach kulturystycznych.
Oprócz tego zamierzam zacząć przekładać swoje jak do tej pory 7-letnie doświadczenie w kształtowaniu sylwetki, poprawianiu siły, utrzymywaniu zbilansowanej diety i odpowiednim nastawieniu mentalnym innym osobom – niezależnie od tego czy będzie to osoba kompletnie początkująca, czy też sportowiec – prowadząc treningi personalne, oraz prowadząc ludzi. Sam przeszedłem drogę od zwykłego przeciętnego i grubego chłopca pełnego kompleksów z małego, pięknego i malowniczego miasta jakim jest Hrubieszów do momentu w którym jestem teraz.
Jeżeli doczytałeś, doczytałaś do końca i jeszcze Cię nie zanudziłem – to mam dla Ciebie krótki przekaz – znajdź pasję, spełniaj się w niej i uwierz że możesz – bo masz jedno życie. Jedno – nie dwa… i pamiętaj, że wiek nie ma znaczenia. W moim przypadku jest to kulturystyka i wiem, że przede mną jeszcze długa droga.
Chciałbym na samym końcu przytoczyć dwie historie z czasów dzieciństwa i podziękować dwóm osobom, które zaszczepiły we mnie miłość do sportu. Pierwszą z nich jest mój były nauczyciel wf-u ś.p. Wiesław Grzyb, który powiedział mi kiedyś – „Posłuchaj – Ty się tu marnujesz” – chcąc mnie zachęcić do tego, żebym przepisał się do klasy sportowej. Był jedną z pierwszych osób, które we mnie uwierzyły. Posłuchałem go i tam trafiłem na kolejnego świetnego nauczyciela wychowania fizycznego, który pokazał mi w pewnym sensie, jak ważna jest ciężka praca, jeżeli chodzi o sport – Pana Kamila Wojciechowskiego – któremu także chciałbym podziękować. Powiedział mi kiedyś po jednych z zajęć WF-u, że jestem jedną z najbardziej zawziętych osób, które poznał. Uwierzyłem mu. Dziękuję.
Kamil Sacharczuk
ZDJĘCIA:
info i fot. Kamil Sacharczuk
Zobacz też:
100 lat hrubieszowskiego sportu. Kalendarz sportowy 2022. Październik
100 lat hrubieszowskiego sportu. Kalendarz sportowy 2022. Październik