„Podlewam kwiaty. Moja łysina tkwi w oknie – taki dobry cel. Ma karabin – dlaczego stoi i patrzy spokojnie? Nie ma rozkazu. A może był za cywila nauczycielem na wsi, może rejentem, zamiataczem ulic w Lipsku, kelnerem w Kolonii. Co by zrobił, gdybym mu kiwnął głową? Przyjaźnie ręką pozdrowił? Może on nie wie nawet, że jest tak, jak jest?
To ostatni zapisek w pamiętniku Janusza Korczaka. Te słowa Korczak napisał 4 sierpnia 1942 r. w warszawskim getcie. Patrzył wówczas na niemieckiego żołnierza z okna sierocińca, którym zarządzał. Zastanawiał się, dlaczego niemiecki strażnik do niego nie strzela (to była norma w getcie), ignoruje go…
Następnego dnia Niemcy wywieźli do obozu w Treblińce nie tylko Korczaka, ale także grupę wychowawców oraz ok. 200 dzieci. Ich ostatni marsz przez ulice getta przeszedł do legendy…
Więcej w dzisiejszej Kronice Tygodnia…
źródło: kronikatygodnia.pl