Ksiądz Stanisław Brzóska – Ostatni partyzant Powstania Styczniowego. Bohater, czyli rzecz o generale – kapelanie ks. Stanisławie, który zasłynął jako gorący i żarliwy patriota, kapłan i dowódca oddziału.
– Ks. Stanisław Brzóska (1834 – 1865) pozostał w pamięci pokoleń jako kapłan, który stał na straży wartości narodowych i do końca pozostał wierny tym zasadom. Generał i kapelan powstańczy na Podlasiu, a także ostatni powstaniec w kraju. W tym wschodnim regionie działał i poniósł męczeńską śmierć jak tysiące polskich patriotów, którzy z bronią w ręku porwali się na potęgę carskiego imperium.
Doszliśmy do porozumienia, że w 149 rocznicę śmierci w odcinku poza kolejnością przedstawimy bohaterską działalność ks. Brzóski, zwłaszcza, że mój przyjaciel w 2013 roku wykonał sporo rysunków do filmu telewizyjnego pt. „Bracia nie zasypiajmy sprawy”.
– Tak, to prawda, postać księdza Brzóski zasługuje w zupełności na poświęcenie wydania specjalnego w cyklu „Chwała Bohaterom”. Warto przypomnieć ostatniego powstańca, którego ścigano niezwykle zawzięcie z uwagi, że władze publicznie obwieściły koniec powstania już w 1864 roku, a tu taki afront i na dodatek religijny, bo jak księdza oskarżać jako bandytę z lasu, gdy cała ludność ochraniała bohatera, dlatego tak długo mógł się ukrywać. Działalność powstańcza psuła krew i dobre samopoczucie urzędnikom i oficerom carskim, którzy po pacyfikacji powstańczych oddziałów chcieli spokojnie zażywać owoców zwycięstwa. Wielu agentów carskich tropiło przez ostatni rok powstańców ks. kapelana, jednak tak długa ochrona nie mogła trwać wiecznie.
Czy ks. Brzóska zanim przystąpił do powstania był znany okolicznym mieszkańcom? Bo wciąż na ten temat wiemy za mało?
– Oczywiście, należy przypomnieć, że już jako 10-letni chłopak, Stanisław wstąpił do Seminarium Duchownego w Janowie. Po kilku latach biskup Beniamin Szymański w 1852 roku udzielił sakramentu kapłaństwa. Młody ksiądz Stanisław rozpoczął służbę jako wikary w parafii pod wezwaniem Niepokalanego Serca Najświętszej Marii w Sokołowie Podlaskim. Jego płomienne kazania zwróciły uwagę wiernych, a ich treść często budziła obawy o księdza.
W 1860 roku został przeniesiony do Łukowa. W kościele popijarskim zasłynął swoimi gorącymi kazaniami, pomocą chorym i biednym, którym udzielał często ostatnich namaszczeń. Jednak nie działalność kapłańska czy społeczna zwróciła w końcu uwagę carskich urzędników, ale działania patriotyczne, które były zakazane. W końcu został aresztowany w 1861 roku. W Siedlcach sąd wojenny skazał ks. Stanisława na dwa lata więzienia za podburzanie wiernych. Namiestnik królestwa polskiego łaskawie zmniejszył surowy wyrok do roku, ale w twierdzy zamojskiej.
Okazuje się, że nasz bohater już przed powstaniem był prześladowany?
– Nawet często były to szykany ze strony rosyjskich oficerów, zmuszanie do prac niezwiązanych z godnością kapłana, czy ordynarne zachowania oficerów i strażników więziennych. Po interwencji ks. biskupa i władz kościelnych, ze względu na stan zdrowia, po pięciu miesiącach został zwolniony i oddany pod nadzór policji. Mimo opieki żandarmów ks. Brzóska włączył się w prace konspiracyjne nad przygotowaniem wybuchu powstania na Podlasiu. Został nominowany na naczelnika powiatu łukowskiego. Intensywnie w tym samym czasie zbierano broń i szykowano zaopatrzenie, prowadzono zbiórki odzieży czy środków opatrunkowych. Odbierano przysięgę od coraz liczniejszych ochotników, którzy może nie masowo, jednak na początek zgłaszali się ci najbardziej patriotyczni obywatele.
W nocy 22 na 23 stycznia 1863 roku wybuchło w całym kraju powstanie, które było odpowiedzią na zarządzoną brankę do wojska rosyjskiego, która miała na celu uniemożliwienie w ten sposób wybuchu zbrojnego.
– Tej samej nocy powstańcy zaatakowali garnizon w Łukowie. Stanisław Brzóska i Gustaw Zakrzewski na czele około 350 ochotników, niezwykle odważni i z determinacją szturmowali budynki obsadzone żołnierzami. W ciągu paru minut zdobyto odwach, jednak klasztor Bernardynów miał w swoich murach 2 kompanie piechoty. Niewiele brakowało, żeby zdobyć i pokonać ruskich, ale przybyła pomoc w sile 1 roty. W takiej sytuacji musieli się powstańcy wycofać, zabierając 3 zabitych i kilku rannych. Zdobyto za to około 100 karabinów, spory zapas prochu i kul.
Ks. Brzóska pojechał do Żelechowa, gdzie miała zostać przeprowadzona koncentracja oddziałów powstańczych, którymi miał dowodzić Walenty Lewandowski naczelnik wojskowy.
Co w nowym oddziale robi ks. Brzóska?
– Zostaje kapelanem i razem z powstańcami bierze udział w kilku potyczkach m.in. pod Gręzówką, Sosnowicą, Siemiatyczami i Woskrzenicami. W jednaj z tych walk zostaje ranny w nogę. Gorzko przeżywa klęskę pod Różą, gdzie został rozbity macierzysty oddział. Znalazł się następnie w partii Borelowskiego „Lelewela”, a potem u Karola Krysińskiego. Pod sam koniec lipca otrzymał od władz Rządu Narodowego awans na naczelnego kapelana powstania. W celu zachowania nazwiska w konspiracji zaczął się tytułować „Generałem Brzezińskim”.
W nowym oddziale dostał od płk Krysińskiego 150-osobowy szwadron jazdy powstańczej, którego został dowódcą. Brał udział w bitwie pod Sławatyczami i Włodawą, a także pod Chruśliną i w zasadzce pod Żyrzynem, gdzie dowodził gen. Kruk–Heidenreich. Pod koniec sierpnia 1863 roku doszło do przegranej batalii pod Fajsławicami.
Działalność powstańcza przeplata się raz zwycięstwami, a zaraz potem następuje klęska. Czy to standard, że takie były koleje walk partyzanckich?
– Tak właśnie wygląda walka powstańcza, oddział, który został rozbity rozpraszał się, by po odejściu wroga ponownie się zebrać. I wojna zaczynała się od nowa, lub, gdy wróg organizował wielką obławę, to oddział chował się głęboko w lasy, często w niedostępne bagniste miejsca. Po klęsce fajsławickiej ks. Brzóska zapadł na tyfus, trzeba było zmieniać miejsca pobytu, żeby nie dać się wytropić szpiclom i agentom carskim. W jednej z kryjówek odnalazł księdza przyjaciel Franciszek Wilczyński, który przyniósł wieści o rozwiązaniu oddziału i przejściu płk Krysińskiego za kordon do Galicji.
Po Nowym Roku 1864 ks. Stanisław zebrał z powrotem rozproszonych powstańców nową partię liczącą kilkaset osób. Jednak w wyniku nękających obław i tropienia bez przerwy, duży oddział stopniał do kilkudziesięciu konnych.
Z taką grupą niewiele można był wskórać?
– Jednak nawet tych pięćdziesięciu konnych przemieszczających się po całym Podlasiu spędzało sen z powiek carskim oficerom. Ks. Brzóska z tymi kawalerzystami przemierzał okolicę nękając posterunki carskie i wyłapując często szpiegów. Wróg do końca nie wiedział gdzie będzie atak. W tym czasie ukrywano się na polanie w otoczeniu bagien w specjalnie zbudowanej ziemiance niedaleko Gręzówki. Mimo, że liczne patrole przeczesywały okoliczny teren, nigdy nie natrafiono w to miejsce. Owa nieugięta postawa spowodowała, że legenda otaczająca ks. Stanisława nabierała znaczeń nadprzyrodzonych. „Nieuchwytny” tak Polacy, określali naszego bohatera. Nawet Rosjanie zaczęli przypisywać księdzu jakieś złe moce, lub świętości. Tak było przez kilka kolejnych miesięcy. Powstanie w tym czasie chyliło się ku upadkowi. Minęło znów kilka miesięcy wędrówek po okolicy, a nawet wyskakiwano pod Garwolin, Węgrów i Łuków. Powstał w tym czasie specjalny pościgowy oddział sotni kozackiej ppłk Zankisowa o pseudonimie „Pogromcy powstania”. Zbliżał się koniec roku 1864, Leśna Wólka, Petrykozy, Stary Dwór, Krasnodęby, czy ziemianka, to już ostatnie miejsca gdzie przebywał ks. Stanisław.
Na uroczysku Jata został sam z Wilczyńskim. Powstanie już dawno upadło. Zginęły na szubienicy ostatnie władze Rządu Narodowego z Romualdem Trauguttem na czele, o czym nie wiedział ks. Brzóska.
Według mojej wiedzy, niedługo już ksiądz Stanisław Brzóska pozostanie wśród żywych?
– Tak, tragiczny koniec zbliżał się szybko. Dnia 29 IV 1865 roku w Sypytkach – Krasnodębach niedaleko Sokołowa Podlaskiego, w kryjówce, która mieściła się u sołtysa Ksawerego Bielińskiego, którego Dom otoczyło 11 Kozaków mjr Czygirina. Ksiądz Brzóska ze swoim przyjacielem uciekali do lasu. Podczas dramatycznej ucieczki, kapłanowi zaciął się pistolet, potknął się, upadł i w tym momencie został ranny w rękę. Franciszek Wilczyński, który biegł pierwszy i już był wśród gęstych drzew, widząc, co się stało zawrócił do ks. Stanisława.
Tak ważnych więźniów przewieziono do Warszawy i umieszczono w Cytadeli. Śledztwo zakończyło się 14 maja. A już następnego dnia odbyła się rozprawa, po czterech dniach sąd wojenny skazał obu powstańców na karę śmierci przez powieszenie. Namiestnik – hrabia Friedrich Berg tego samego dnia zatwierdził wyrok i nie skorzystał z prawa łaski. Skazańców przewieziono więzienną kibitką z powrotem do Sokołowa Podlaskiego, gdzie w czwartek (dzień targowy) 23 maja 1854 roku na oczach dziesięciotysięcznego tłumu wyrok przy dźwiękach werbli został wykonany.
Tak zginął ostatni walczący powstaniec ks. Stanisław Brzóska razem ze swoim wiernym adiutantem i przyjacielem. Egzekucji towarzyszył płacz i lament zgromadzonych ludzi.
Ciała po czterech godzinach zdjęto z szubienicy i powieziono aż do Brześcia, gdzie zachowując pełną tajemnicę zakopano zwłoki w fosie twierdzy.
Rosjanie ukrywając zwłoki chcieli zapobiec legendzie, która już za życia otaczała bohaterskiego księdza.
– To stary sposób wielu okupantów, którzy po ujęciu miejscowych bohaterów podbitego, walczącego narodu pozbywali się w skryty sposób osób, które mordowali w imię własnego prawa. Jeszcze ważniejszą sprawą było zakopanie w wielkiej tajemnicy zwłok swoich ofiar, żeby uniemożliwić pielgrzymowanie i legendę, która zwykle otaczała bojowników o wolność. Tak było, jak widać od dawna, najpierw wprowadzano terror, potem rodzący się bunt topiono we krwi w celu przerażenia potencjalnych ludzi, którzy nie zgodzą się z niewolą. Cały prawie XX wiek jest tego najgorszym przykładem masowych zbrodni, które hurtem usuwały z życia najlepszych i najbardziej wartościowych obywateli podbitych krajów. Ukrycie ciała księdza Brzóski jest właśnie dowodem, że wróg, który boi się żywych, obawia się także ich po śmierci, dlatego często ukrywa miejsca mordu i ciała ofiar np. („Hubal”, gen. Grot – Rowecki i rtm Pilecki).
Co możemy dodać do tej bohaterskiej postaci, żeby jeszcze bardziej podnieść znaczenie wyjątkowej działalności, jak na kapelana, który stanął do walki jak zawodowy żołnierz?
– Wszystko, co najlepsze, a i tak pozostanie niedosyt zaszczytów, którymi powinniśmy każdego bohatera odznaczyć. Trzeba pamiętać, że 10 XI 1861 został wyrokiem sądu wojennego skazany po raz pierwszy za działalność patriotyczną jako kapłan, który płomiennym kazaniami budził naród z odrętwienia.
Ks. Stanisław Brzóska przeszedł „dobrą szkołę” jako prawa ręka dowódcy płk Krysińskiego, dowodząc kawalerią powstańczą (150 jeźdźców), ale w tym samym czasie wykonuje zwyczajne posługi kapłańskie, odprawia msze, spowiada i pomaga rannym.
O działalności księdza, jak najlepsze świadectwo organizacji obozu, przemarszów, postoju i walki dał Szwajcar Franciszek Erlach, który przebywał w miejscach, gdzie toczyły się walki. W powojennej rzeczywistości postać ks. Brzóski była ledwie tolerowana, no, bo jak przedstawiać pozytywnie bohatera i patriotę w sutannie, gdy w tym samym czasie polowano na księży, którzy mieli honor i odwagę przeciwstawiać się reżimowi.
Jak wyglądały ostatnie chwile przed egzekucją?
– Każdy wróg w chwili śmierci bohaterów strony przeciwnej stara tak pokierować egzekucją, żeby zniesławić w oczach rodaków legendę, obecną czy przyszłą. Tak było także w przypadku ks. Brzóski i jego adiutanta F. Wilczyńskiego. Wróg dla odebrania im godności obu przebrał przed egzekucją w worki. Dlatego postanowiłem w swoim rysunku, dla zachowania im honoru w obliczu śmierci, narysować ich w swoich ubraniach. Zresztą, każdy z nich umierał z godnością, a tylko wielki płacz i lament zgromadzonej ludności był dowodem miłości i szacunku dla tych dwóch ostatnich bohaterów powstania. Gdybym malował obraz o zbrodni zaborców, pewnie obok płaczących i szlochających kobiet, uwidoczniłbym zawzięte twarze mężczyzn i zaciśnięte pięści.
Widzę przed sobą sporo rysunków, które były wykorzystane w filmie, ale też wiele innych, które warto pokazać w naszym cyklu. Wiem, że wykonałeś je dla potrzeb telewizji w rekordowym czasie. Może Muzeum w Łukowie Podlaskim, które posiada pamiątki po księdzu Brzósce powinno zakupić do swoich zbiorów te rysunki, które wzbogacają działalność naszego bohatera?
– Bywają takie dni, kiedy powstaje błyskawicznie pewien typ pracy, który potem żyje własnym rytmem nawet, gdy jest schowany w teczce rysunkowej. Tak było w tym przypadku i jak widzisz po roku wraca pamięć, którą możemy wykorzystać powtórnie, a może nawet z lepszym skutkiem, gdyż każdy będzie mógł skorzystać z tych rysunków o każdej porze. Oczywiście najlepszym miejscem dla szkiców i rysunków powinno być Muzeum na Podlasiu, gdzie żył, działał, walczył i zginął ks. Stanisław Brzóska.
Wcześniej, czy później wiele tych rysunków rozejdzie się do różnych ludzi czy miejsc. Dla potencjalnych nabywców prezentuję wszystkie prace, które powstały dla konkretnej potrzeby, na zlecenie Telewizji Polskiej w Lublinie. Być może, że pod wpływem tych rysunków, któregoś roku powstanie obraz na płótnie, gdzie postać ks. Brzóski będzie odpowiednio wyeksponowana w partyzanckiej chwale, tak jak na to zasługuje.
Wielu bohaterów namalowałem w swoim życiu, ale po raz pierwszy tak długo w walce miałem do czynienia z bojownikiem o Polskę w sutannie, który konno i pieszo ciągle będąc w ruchu walczył z wojskiem rosyjskim.
P.S. Wszystkie rysunki zostały wykonane dla potrzeb filmu, jednak sporo prac nie ujrzało światła dziennego, co czynię teraz w celu pełniejszego przedstawienia wizerunku kapelana powstańczego wojska i bohatera Powstania 1863 roku.
W następnym miesiącu spotkamy się na Ukrainie na polach Beresteczka, gdzie doszło do wielkiej bitwy w 1651 roku, o której głośno było w całej Europie. Tylko w filmie „Ogniem i mieczem” nie było o tym najmniejszej wzmianki.
Czytaj również (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne 1 – „Hrubieszów 1433 – 1863”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne 2 – „Powstanie Styczniowe 1863 – 1864”
Reprodukcje:
Zofia Bodes
Wywiad:
Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie:
Marek A. Kitliński i Stanisław E. Bodes