22 grudnia 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 10: „Bitwa pod Korostyszewem” – 26 IV 1920

Tym razem przenosimy się w nie tak dawną historię najazdu bolszewickiej armii na nasz kraj. Po uzyskaniu niepodległości w 1918 roku młode państwo polskie stanęło na drodze rewolucji, dzięki której Niemcy pokonały carską Rosję. To marszałek Piłsudski dostrzegł niebezpieczeństwo ze wschodu, dlatego chciał także niepodległej Ukrainy, żeby, chociaż częściowo zasłonić się od grożącego Polsce czerwonego najazdu.

Reklamy

 

W okresie międzywojennym powstało wiele dzieł upamiętniających tamte wydarzenia. Olbrzymia większość pamiątek zaginęła podczas ostatniej wojny, część i to wcale niemała została zniszczona w latach powojennych, ale mój dobrze znajomy malarz – batalista ma własne obrazy, z których kilka prezentujemy.

 

Stanisław Eugeniusz Bodes

Reklamy

Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 10

„Bitwa pod Korostyszewem” – 26 IV 1920

Reklamy

– 94 lata temu!

 

Widzę w trakcie boju namalowanych polskich ułanów?

 

– To szarża 5 Pułku Ułanów Zasławskich, którzy w wojnie 1919 – 1920 roku przyczynili się do odparcia najazdu i wnieśli spore zasługi w walce z bolszewikami, zasługując na miano Bohaterów. Ułani „Zasławscy” to znakomity, samodzielny pułk jazdy dowodzonej przez ppłk Stanisława Sochaczewskiego, który miał 4 szwadrony liniowe, szwadron karabinów maszynowych. Sztab i pluton trębaczy, był ubrany i uzbrojony w broń niemiecką i rosyjską. Dopiero w lecie nadeszły jednakowe mundury amerykańskie. Dodatkowo plutonowi towarzyszyła bateria artylerii konnej. Pułk otrzymał sztandar z rąk samego Naczelnego Wodza J. Piłsudskiego dnia 3 VIII 1919 roku w Warszawie.

Na obrazie widzimy ułanów w ataku na bolszewicki oddział w bitwie pod Korostyszewem. Nie wiem czy zbiorę wystarczająco dużo wiadomości, żeby na pytania odpowiedzieć wyczerpująco, co nie jest łatwym zadaniem, gdy ciągle jest brak materiałów archiwalnych, z których często korzystam.

 

Na obrazie dostrzegłem jednego bolszewickiego żołnierza jak strzela do drugiego, czy tak w istocie było?

 

– Masz dobre oko, bo wiele osób tego nie zauważyło, a pewnie sporo nie odważyło się o tym mówić To nie jeden żołnierz strzela do drugiego, to czerwony komisarz strzela do uciekającego strzelca z własnego oddziału. Tak było w bolszewickiej, a potem w sowieckiej armii aż do zakończenia II wojny światowej, gdy za kompaniami czy batalionami szły odpowiednie oddziały, najpierw „Czeka”, a potem NKWD. Zabijano wszystkich żołnierzy, którzy nie szli do ataku. Jedynie słuszną komendę niepodlegającym żadnym racjonalnym warunkom było tylko „wpieriod” i za nie wykonanie tego rozkazu był tylko wyrok śmierci.

 

Czy miałeś z tego tytułu nieprzyjemności?

 

– Pamiętam z tamtych lat paru dyrektorów domów kultury czy muzeów, którzy ze służalczą nadgorliwością czuwali, żeby żadne niepodległościowe treści nie miały miejsca. Jednak bez przesady, za „komuny” wiadomo, że nie mogłem takiego obrazu publicznie na wystawie pokazać. Właśnie przy tym obrazie i kilku innych od lat 90-tych zawsze Można było spotkać ludzi, którzy komentowali sam fakt tematu zakazanego.  Nie raz różne osoby podchodziły do mnie, żeby uścisnąć mi rękę, czy ucałować (w szczególności panie). W tym czasie nie potrzeba było nawet sławnych bitew z 1920 roku, wystarczyło pokazać obraz „Wzięcie bolszewickiego sztandaru”, żeby mieć olbrzymią satysfakcję i świadomość, że takiego obrazu nikt od 1944 roku nie pokazał.

         Moje doświadczenia z tamtych lat są często negatywne, czasami zabawne, zwłaszcza, gdy dokonywałem czasami zamiany tytułów, byle tylko wprowadzić obraz na wystawę ze sfery zakazanej i co ważne, że nigdy tego nie wykryto. Chociaż nie brakowało takich, dla których prawdziwie wolna historia była tym, czym dla diabła była i jest święcona woda.

Namalowałem dodatkowo kilkanaście obrazów z tego bardzo polskiego okresu, który starano się nam wymazać z pamięci, bo z podręczników szkolnych temat wojny z bolszewikami był usunięty aż do 1989 roku.

 

Historia jednak sobie nic nie robi z ludzkich kłamstw, oraz podłości i toczy się swoim rytmem. Ważne, żeby historyczna prawda zwyciężyła, bo inaczej przeszłość niczemu nie służy.

 

– Wszystkie konflikty są następstwem złej polityki, którą uprawiają ludzie dokonując podbojów sąsiednich terenów w imię własnych interesów, za to kosztem wielu istnień słabszego przeciwnika, który broni swojej wolności.

Często ci słabsi gospodarczo i militarnie podejmują walkę w obronie własnych wartości i o dziwo, potrafią nie raz osiągnąć bardzo wiele, a nawet zwyciężyć. Tak właśnie było w polskim przypadku 1920 roku. Jak to możliwe, żeby w półtora roku od odzyskania niepodległości, po 123 latach niewoli trzech zaborców zorganizować obronę całego kraju. Owszem, pomogła w tym duża część oficerów, podoficerów i żołnierzy, biorących udział w wielkiej wojnie w trzech obcych armiach.

         Jakiej trzeba było wiary w słuszność i prawo do obrony własnej Ojczyzny, życia własnego i bliskich osób, żeby zatrzymać i pogonić z powrotem liczne wrogie wojska, które swój szlak znaczyły zbrodniami.

         Jest to przykład niezwykłego patriotyzmu, zwłaszcza, gdy dookoła było sporo niechętnych Polsce, a także trzeba pamiętać, że wewnątrz kraju działały wrogie mniejszości i agentura obcego mocarstwa.

         W Niemczech trwała rewolucja, transporty z Francji były zatrzymywane, tak samo w Anglii, gdzie dokerzy blokowali wysyłane zaopatrzenie, które płynęło z Ameryki. Także w Warszawie wśród nielicznych robotników panowała wrogość do żołnierzy idących na front. Cześć ludzi o lewicowych czekała na zdobycie naszej stolicy przez bolszewików. Bardzo niechlubnie wypadły także niektóre grupy etniczne jawnie pomagając i współpracując z barbarzyńcami ze wschodu.

 

Czy 5 Pułk Ułanów od początku brał udział w działaniach zbrojnych?

 

– Całe szczęście, że polscy żołnierze nie ulegli wrogiej propagandzie i twardo bronili pozycji, jak też swoich rodzin. Pułk na front odmaszerował w częściach, czyli szwadronami. Już od samego początku 1919 roku szwadron 5 P. Ułanów dowodzony przez por. Sokołowskiego bierze udział w walkach pod Kobryniem i Baranowiczami. Ułani zdobyli 8 karabinów maszynowych, 3 miotacze ognia i ogromne składy amunicji oraz materiałów wojennych. W czasie wyprawy kijowskiej pułk pod Nowogródkiem na Białorusi zaszedł bolszewików od tyłu i wziął licznych jeńców. Potem szwadrony przeniosły się na Wołyń, gdzie brały udział w zaciętych walkach, tam też cały pułk został scalony. Już 5 IV 1920 roku szwadron razem ze sztabem pułku i szwadronem k. m. wziął udział w akcji na Łuck, gdzie przerwano połączenie kolejowe z Równem.

         24 IV 1920 roku rozpoczęła się polska ofensywa na Kijów, a dzień później 5 Pułk Ułanów maszerował jako straż przednia walcząc z kawalerią bolszewicką z brygady Kotowskiego. Trzeba dodać, że polskiej ofensywie pomagały oddziały ukraińskie atamana Petlury. Wierzyć się nie chce, że jedynym sojusznikiem w wojnie z bolszewikami były wojska ukraińskie gen. Michajło Omelianowicza Pawlenki.

 

Kiedy doszło do wspomnianej bitwy, którą namalowałeś, bo to nie jest bitwa, od której pułk wziął nazwę?

 

– W toku toczonych walk w tamtą stronę 5 Pułk Ułanów wykonał 26 IV kilka szarż i zdobył Korostyszew. Mimo starań niewiele można powiedzieć o starciu i jak wyglądały same walki. Więcej wiadomości dotyczy w czasie walko odwrotowych, gdy 5 P. Ułanów znalazł się w 1 Dywizji Kawalerii, która walczyła z Konarmią Siemiona Budionnego, który unikał walk z polską jazdą, od której dostawał niezłe cięgi. Wolał ze swoimi oddziałami atakować piechotę w marszu, zagarniać kolumny zaopatrzeniowe po przerwaniu frontu i mordować cywilnych mieszkańców miast i wsi daleko na zapleczu, a przede wszystkim rabować i niszczyć, co się da. To w Żytomierzu, dzicz Budionnego spaliła szpital razem z personelem, w którym było 600 rannych i chorych żołnierzy polskich. Wtedy podczas straszliwej walki zginął rodzony brat profesora Stefana Du Chateau Edward, którego namalowałem w obrazie na parę minut przed śmiercią. Wielu z nas pamięta przecież dobrze profesora z pobytów w naszym mieście, który założył Fundację Przyjaźni Polsko – Francuskiej im. Krystyny i Stefana Du Chateau.

 

Czy wiadomo, jak wyglądały losy ułanów 5 pułku w pamiętnym 1920 roku ?

 

– Po walkach w rejonie Zamościa przeprowadzono reorganizację, a pułk został włączony do 1 Brygady Jazdy. Jak to historia się powtarza, bo ułani po zażartych walkach między Beresteczkiem i Żółtańcami znaleźli się na południu od Lwowa. Po pogromie czerwonej konarmii pod Komarowem pułk wziął udział w pościgu i pięknej szarży 115 ułanów w dniu 23 IX pod Zasławiem, rozbijając „Żelazną” dywizję piechoty. Zdobycz 5 Pułku Ułanów w latach 1919 – 1920 wyniosła 4 działa, 70 ckm, duże ilości broni strzeleckiej, kilka eszelonów amunicji, a także samochody pancerne. Zginęło 103 bolszewików i wzięto 1106 jeńców. Straty 5 Pułku wyniosły 150 poległych i ponad 200 rannych.

         Po zakończeniu walk oficerom i żołnierzom przyznano za wyjątkowe męstwo 40 krzyży Virtuti Militari V klasy i 200 Krzyży Walecznych.

         Święto Pułku ustanowiono na dzień 23 IX w rocznicę szarży pod Zasławiem, a pierwszy sztandar złożono jako Votum na Jasnej Górze w Częstochowie. Jak widać moje wybieranie bohaterów walczących za nasz kraj jest sumienne oraz uczciwe, dlatego, że tylko takich bohaterskich żołnierzy uważam za prawdziwych reprezentantów wojska polskiego.

 

Widzę, że oprócz walk zwłaszcza podczas odwrotu ułani mężnie wypełniali swój obowiązek żołnierski. Czy Twoje zainteresowanie cyklem „Chwała Bohaterom” jest podyktowana także potrzebą zatrzymania w pamięci historii licznych i ważnych wydarzeń?

 

– Tak to wygląda w naszym przypadku. Dostaję pytania, na które staram się odpowiedzieć pozytywnie. Zwłaszcza, gdy dotykamy pewnych tajemnic. Zauroczenie tematem historycznym w tym przypadku jest pretekstem do omówienia wielu wydarzeń, które są nierozerwalnie związane z polską przeszłością i polską racją stanu. Wtedy moi bohaterowie urastają do rangi zbawców Ojczyzny na przestrzeni wielu wieków. Taki cel odpowiada mi pod każdym względem. Wychodzi na to, że po długim czasie pracy twórczej nadchodzi okres, gdy muszę o tym opowiedzieć, bo czas jest nieubłagany, a historia zakłamania, którą obaj przeżyliśmy, uczyniła wśród naszych rodaków olbrzymie spustoszenie. Czas najwyższy na wiarygodność w historii, która tak podana nigdy Polsce nie zaszkodzi.

 

Czy okres walk z bolszewikami jest już wystarczająco znany, że możemy stwierdzić jednogłośnie, bo wiemy dużo i czy to wystarczy?

 

– Główne zarysy wydarzeń znamy, wiemy sporo, ale nie na tyle żeby zaprzestać badań, dochodzenia do prawdy, gdy wciąż pozostaje ogrom zbrodni popełnionych nie z naszej winy. Nasza wspaniała jazda, która tyle dokonała dla uratowania nas wszystkich, albo ważna, nie mniej szara piechota, która stawiając twardy opór, często narażona była na wielkie straty. Widać w skrócie, że pracy historycznej pozostanie jeszcze bardzo dużo dla różnych zawodowych ekspertów, pasjonatów i miłośników dziejów oręża polskiego. Tylko jest jeden problem, żeby wszyscy pisali prawdę i pamiętali, że rzetelność autorów jest weryfikowana zawsze przez czas. Dość często w przeszłości, gdy czytałem historię polskich zmagań za wschodnią granicą, odnosiłem wrażenie, że sympatie piszących są po stronie najeźdźcy.

         Jednak od wielu lat, dochodzą do głosu inni, którzy piszą prawdę o różnych czasach, a czytanie ich prac wprowadza potrzebę zmian w historii, która odsłania wiarygodne wydarzenia skrzętnie ukrywane do tej pory.

 

Czy ten obraz znajduje się w Twoich zbiorach domowych, bo nie pamiętam, żebym „Bitwę pod Korostyszewem” kiedykolwiek oglądał na wystawie?

 

– Zaraz po namalowaniu był pokazywany na kilku wystawach, czy też prezentowany w prasie. Pamiętam, że „Szarżę Ułanów” wystawiałem przed wielu laty w Warszawie, Mielcu czy w Gołubiu – Dobrzyniu. Czasami spotykałem się z młodzieżą szkolną, harcerzami i kombatantami z okazji „Dnia Niepodległości”, gdzie większość przedstawionych obrazów była poświęcona walkom o wolność.

         Wśród tamtych obrazów, były takie jak trzy sceny z bitwy pod Komarowem 1920, Czerezwyczajka, zdobycie czerwonego sztandaru czy portret konny gen. Gustawa Orlicz – Dreszera. To wtedy na wernisażach opowiadałem o walkach w 1919 roku, o bitwie pod Dołhobyczowem 10 grudnia 1919, o domu rodzinnym mojej mamy, którego połowę, po drugiej stronie 25 naszych żołnierzy zajęło na kwaterę, a zrobione ich zdjęcie znajduje się w moim archiwum.

         Bardzo wiele osobistych wspomnień wiąże się z tymi stronami, tak samo jak z Włodzimierzem Wołyńskim czy Sokalem.

 

Czas wojny, to chyba niekończąca się historia zmagań żołnierzy naszych rodzin o polskość w jak najlepszym tego słowa znaczeniu. W końcu na tych terenach żyli ludzie, którzy niebezpieczeństwo mieli we krwi.

 

– To na podwórku rodzinnego domu zatańczył na koniu 17-letni kuzyn Edmund Kuczyński nie pozwalając zbliżyć się do siebie zrozpaczonym kobietom, żeby go nie zatrzymały. O tym opowiadała mi babcia Leonia Komendacka z d. Kuczyńska, której mąż Wiktor, a mój dziadek zginął na początku wielkiej wojny. To po nim moja mama otrzymała na imię Wiktoria. Wspaniałe są dla mnie chwile w pracy, gdy mogę w trakcie malowania czy pisania o historii walk, wplatać wątki rodzinne. Następuje wtedy fizyczne zbratanie z przeszłością, która zachowując nieskażone wartości wędruje w przyszłość.

 

Czy malując dzisiaj historię, mówię to w przenośni, jesteś w stanie … sobie wyobrażać zdarzenia zaistniałe dawniej?

 

– Dobrze to ująłeś. Łatwiej jest mi wtedy, nawet intuicyjnie trafić i wyciągnąć z lamusa na światło dzienne fakty, które po namalowaniu zaistnieją wcześniej czy później w potocznej świadomości. Nic zresztą nie dzieje się bez powodu, lubię, gdy odkrywam związki zachodzące pomiędzy istotnymi faktami, które nawet po latach łączą się w pewną całość.

 

Czy wiadomo, jak potoczyły się losy tego dzielnego pułku ułanów?

 

– Tak, we wrześniu 1939 roku pułk w składzie Podlaskiej Brygady Kawalerii brał udział w wojnie z Niemcami. Mogę dodać, że to był piękny ludźmi i waleczny pułk jazdy, który niczego nie stracił ze swojej sławy wojennej. Nawet podczas okupacji odtworzono 2 szwadrony 5 P. Uł. Zasławskich: 1 szwadron konny w Wyszkowie, drugi pieszy w Warszawie. Ułani działali zbrojnie w oddziale partyzanckim dowodzeni przez „Orlika” (B. Kurpiewski), który zginął w ataku na pociąg, chcąc odbić polskich więźniów przewożonych w bydlęcych wagonach 1944 roku.

         Muszę wspomnieć, że w 1989 roku w 50 rocznicę wojny obronnej 1939 roku odbył się ogólnokrajowy konkurs „Wrzesień 1939”, które zorganizowało Centrum Kultury w Siedlcach. Namalowałem obraz „Szarża dywizjonu 5 Pułku Ułanów pod Syrokomlą – 3 X 1939”, który został po wystawie zakupiony i znajduje się w Muzeum Bitwy pod Kockiem w Woli Gułowskiej. 

         Pod koniec maja w wydaniu specjalnym przedstawimy dzieje ostatniego powstańca w Polsce i na Lubelszczyźnie z lat 1863-1865 ks. Stanisława Brzózki, którego losy dokładnie poznałem przed rokiem, ale o tym opowiem, gdy przyjdzie czas.

 

Jak mamy traktować dobrze przeszłość nie znając jej wiarygodnych wydarzeń. Co można uczynić współcześnie dla pamięci historycznej, która powinna być ważna dla każdego, kto poczuwa się do wspólnoty narodowej.

 

–  Przede wszystkim odkłamać stare i czytać najnowsze opracowania, które zupełnie inaczej przedstawiają historię od 1918 roku aż do zakończenia II wojny światowej i strasznych lat powojennych dla wszystkich, którzy walczyli za Polskę. Oszukiwano nas permanentnie często w nieludzki sposób wypaczając prawdę o tamtych czasach. Cała nadzieja w młodym pokoleniu, które uczyć się będzie od nowa historii, a jej prawdziwych bohaterów stawiając sobie za wzór.

 

W niniejszym odcinku w części ilustracyjnej zobaczymy obrazy i ich fragmenty:

„Bitwa pod Korostyszewem” – 26 VI 1920 roku, ol. – pł. 95×130 cm (1990), nr inw. 348

„Zdobyć most” – 1919, ol. – pł. 61×46 cm (1991), nr inw. 361

„Wzięcie bolszewickiego sztandaru” – 1920, ol. – pł. 57×70,5 cm (1995), nr inw. 455

„Szarża dywizjonu 5 P. Uł. Zasławskich pod Serokomlą” – 2 X 1939 roku, ol. – pł. 76×100 cm (1989), nr inw. 307


 

Reprodukcje:

Zofia Bodes, Andrzej Ruciński

Wywiad:

Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie:

Marek A. Kitliński i Stanisław E. Bodes

 



Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 1 – „Lwów 1675”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 2  – „Wiedeń 1683”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 3 – „Koronowo 1410”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 4  – „Psków 1581”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 5: „Hohenlinden 1800” 

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – Wydanie specjalne – „Hrubieszów 1433 – 1863

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” cześć 6: „Byczyna 1588”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – Wydanie specjalne 2 – „Powstanie Styczniowe 1863 – 1864” 

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – cześć 7: „Grochów – 1831”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 8: „St. Estevan – 1810”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – cześć 9: „Raszyn –  1809