Drugi miesiąc 2014 roku, w którym przeniesiemy się ma przedpola Warszawy 1831 roku. To tam na początku powstania listopadowego doszło do wielkiej bitwy, bardzo ciężkiej i krwawej dla obu stron, jednak mimo odwrotu z pola walki. Bitwa jest dla nas zwycięska, bo przecież nie zostaliśmy rozbici i powstanie mogło trwać dalej. Gdzie i jak doszło do tych zmagań dowiemy się za chwilę, to tylko krótka zapowiedź siódmej części „Chwała Bohaterom”. Cyklu, którego autorem jest malarz – batalista, znany od wielu lat pasjonat historycznych dziejów wojska polskiego na przestrzeni całego 1000 – lecia.
Stanisław Eugeniusz Bodes
Z cyklu „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – cześć 7
„Bitwa pod Grochowem– 25 II 1831 roku”
– 183 lat temu
Powstanie listopadowe jest znane, jednak nie na tyle żeby przestać o tym mówić czy pisać. Z tym pytaniem zwracam się do Stanisława E. Bodesa.
– To drugie powstanie bardziej dojrzałe od tego z 1794 roku. Zaraz po zakończeniu II wojny światowej zaczęło się z każdym rokiem wynarodowianie młodzieży polskiej, którą etapami przestano uczyć prawdziwej historii, jej olbrzymich tradycji niepodległościowych i całego bogactwa dziejów ojczystych. Terror i degradacja zaczęła się od najważniejszych przedmiotów, historii, religii i języka polskiego, bo niosły w sobie niebezpieczeństwo dla nowych okupantów i ich kolaboracyjnych pomocników. To były czasy, kiedy z niezwykłą zaciętością ścigano i mordowano żołnierzy z AK, NSZ, BCH, WiN, żołnierzy wyklętych i wszystkich innych, którzy chcieli Polski wolnej i niepodległej. Właśnie „Grochów 1831” był i jest symbolem drugiego powstania narodowego i dobijania się zbrojnie o zupełną wolność Ojczyzny.
Na Polskę runęła potężna armia rosyjska, która miała przywrócić spokój w tej części wielkiego imperium.
– Już na samym początku gen. J. Dwernicki utarł nosa żołnierzom cara pod Stoczkiem 14 II i Nową Wsią 19 II nadwerężając korpus Rosena. Wojska carskie pod Warszawą są już mocno uszczuplone po kilku potyczkach, pozostawieniu garnizonów na trasach zaopatrzeniowych, kurierskich i kilku oddziałów osłonowych. Zanim dojdzie do bitwy, dysproporcja sił przed walką nie będzie aż tak oczywista.
Kto dowodzi Rosjanami w tym roku i jakie są siły, które mają pokonać polskich przeciwników i wkroczyć do Warszawy?
– Głównodowodzącym jest feldmarszałek Iwan Dybicz, który ma doświadczonych generałów i oficerów, którzy stacjonując w Królestwie Polskim znają doskonale jego topografię i ludzi, których tajna służba Nowosilcowa szpiegowała. Jest zresztą w sztabie Dybicza wieki książę Konstanty, który wyszkolił do perfekcji wojska polskie do defilad i różnego rodzaju parad. Mordercza musztra sprawiła, że żołnierze zachowywali się jak automaty bez indywidualnej pomysłowości, z czego słynęła np. „Wielka Armia”, w której zaczynało karierę wojskową wielu doświadczonych oficerów powstania. Polskie pułki gwardii idące do ataku w takt bębnów krokiem defiladowym wywołują zachwyt w. ks. Konstantego, który bije brawo i krzyczy „brawo rebiata”, czym gorszy generałów, otoczenie sztabu i wielu oficerów liniowych, którzy są świadkami takiego zachowania księcia.
Jak widzę, to trudny temat, ale zarazem obfity w wydarzenia, które niosły w sobie większe uświadomienie narodowe wśród kilku warstw społeczeństwa polskiego.
– Tak, to staje się widoczne już w pierwszych tygodniach i miesiącach powstania, gdy w terenie powstają nowe oddziały wojskowe czy powstańcze, a także nowa administracja. Oprócz naboru do armii, zgłaszają się liczni ochotnicy ze wszystkich grup społecznych. Jednak nie dla wszystkich starcza broni. Część żołnierzy z nowych pułków zostaje uzbrojona w kosy i piki, a inni muszą wrócić do domów. Jednak, co by nie mówić, mimo zmarnowania kilku pierwszych miesięcy i braku radykalnego dowództwa (to chyba największe nieszczęście tego powstania) wojsko polskie w 1831 roku, zanim dojdzie do starcia pod Grochowem jest pełne zapału, chce się bić, a to wydaje się najważniejsze.
Czy możemy, chociaż w przybliżeniu podać nazwy i stany liczbowe niektórych związków i oddziałów, które będą walczyć pod Grochowem?
– Armia rosyjska składała się w swojej masie z piechoty: to 48 batalionów, 10 tys. jazdy i ponad 220 dział bez gwardii gen. Iwana Szachowskiego. Lewe skrzydło, to korpus gen. Pahlena – 25 batalionów piechoty, 32 szwadronów jazdy i 60 dział. Prawe skrzydło składało się z VI korpusu gen. Rosena, który ma do dyspozycji 24 i 25 dywizje piechoty, 10 szwadronów jazdy, brygady grenadierów litewskich i 70 dział. Pozostawiono także w rezerwie: 16 batalionów piechoty, 38 szwadronów jazdy oraz 60 dział.
– Wojsko polskie pod Grochowem liczyło 41 tys. żołnierzy, w tym 28 tys. piechoty, 13 tys. jazdy i 114 dział.
Gen. J. Chłopicki, gdy dowodzi ma do dyspozycji 47 batalionów piechoty, 69 szwadronów jazdy i 16 baterii (to około 130 dział).
Natomiast główne siły rosyjskie bez korpusu gen. Szachowskiego (12 tys. żołnierzy i 30 dział), liczą 59 tys. żołnierzy piechoty, około 15 tys. kawalerii i 212 dział.
Bitwa pod Grochowem jest chyba dość dobrze znana Polakom?
– Słynne starcie w wielu wariantach malował zwłaszcza Wojciech Kossak, który świetnie przedstawił bitwę o „Olszynkę Grochowską”, i kilka scen z walki. Jest też kilka obrazów innych malarzy, którzy w ten sposób przyczynili się do większej znajomości powstańczej bitwy. Na tablicy przy Grobie Nieznanego Żołnierza jest wypisana na wieczną pamięć i chwałę nazwa miejsca walki, o której rozmawiamy. Nie wszyscy wiedzą, ale podczas okupacji niemieckiej przed swoją śmiercią mój ulubiony malarz Wojciech Kossak (zm. 1940) snuł plany namalowania panoramy bitwy pod Grochowem i na dowód pozostawił kilka szkiców olejnych.
Jak wygląda w skrócie walka i jaki ma przebieg?
– Bitwa została poprzedzona starciem dywizji Krukowieckiego (około 10 tys. ludzi i 24 działa) z korpusem gen. Szachowskiego, który zdobył Białołękę, jednak zacięty polski opór zatrzymał impet rosyjski i w tym momencie była wielka okazja pobicia nieprzyjacielskiego korpusu jeszcze przed główną bitwą, co miałoby niewątpliwie wielkie znaczenie.
Bitwa pod Grochowem rozpoczęła się rankiem 25 lutego, gdy artyleria rosyjska przez ponad pół godziny huraganowym ogniem okładała polskie pozycje. Po tym ostrzale nastąpił w centrum czołowy atak 5 batalionów rosyjskich na lasek olchowy szeroki na 600 m i głęboki na około 1 km. Olszynka była otoczona bagnem z trzech stron i przecinającym ją rowem, który dodatkowo ułatwiał obronę. Zdobycie jak najszybciej olszynki daje Rosjanom możliwość operacyjnego wyjścia na otwarty teren i wykorzystanie swojej przewagi liczebnej.
Olszynka to kluczowa pozycja, którą miała bronić dywizja gen. F. Żymirskiego, który w pierwszej linii ma 6 batalionów piechoty gen. F. Rolanda, druga linia składała się z 6 batalionów gen. J. Czyżewskiego i dodatkowo dwa zgrupowania artylerii, które miały bronić piechotę i flankowym ogniem powstrzymywać ataki wroga. Część jazdy stojąca z tyłu miała na uwadze asekurację baterii i być użyta do kontrszarży, gdy przyjdzie na to czas.
To długie przedstawienie pierwszej fazy jest dość zawiłe i dla laików mało zrozumiałe.
– Bo tak wygląda historia zanim się ją pozna. Las broni 3 i 4 pułki piechoty, które zostają wyparte. Kolejny 2 i 4 pułki piechoty walczą zażarcie i odrzucają kolejne ataki aż 10 batalionów rosyjskich. Jednak polska dywizja musi ustąpić nowym 18 batalionom wroga, które spychając bataliony gen. Żymirskiego dostały się pod ogień polskich baterii, a potem zostały odrzucone potężnym atakiem całej dywizji idwóch pułków z dywizji gen. J. Skrzyneckiego. Jak przekazują nam relacje naocznych świadków olszynka wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk, tak, że nie było ani jednego całego drzewa. Ledwie Polacy zdołali się urządzić, artyleria rosyjska znów kilkakrotnie przeorała lasek, na który wychodzi natarcie aż 25 batalionów. Znów jak poprzednio wyparto w krwawej walce z części olszyny wyniszczone pułki polskie, ale czuwający nad sytuacją gen. J. Chłopicki poprowadził kontratak pułku grenadierów, których wcześniej wyszkolił ks. Konstanty. Bataliony rosyjskie zostały zmieszane i goniono ich resztki aż pod pozycje artylerii stojące głębiej. Zostaje śmiertelnie ranny gen. F. Żymierski, a pod koniem gen. J. Chłopickiego wybucha granat i ciężko rani generała w obie nogi, co powoduje zamieszanie w szeregach polskich. Słynny atak 19 naszych batalionów wyrzucający 27 batalionów carskich był o krok od zwycięstwa i gdyby w tym czasie uderzyła z Białołęki, gdzie stała bezczynnie dywizja gen. Krukowieckiego, a także korpus jazdy gen. Łubieńskiego byłoby po walce. Na dodatek ma miejsce nieposłuszeństwo kilku generałów, dzięki czemu inicjatywę przejmują Rosjanie. Mają jeszcze nienaruszone odwody, które tym razem wypierają Polaków z olszynki już na dobre.
Co dalej, bo to hekatomba krwi żołnierzy, którzy bronią lasku?
„O to dzień dziś krwi i chwały” – pod takim tytułem powinien się nazywać bój o olszynkę. Męstwo i poświęcenie jest ogromne, nikt nie liczy strat, które muszą być wielkie. Feldmarszałek Dybicz pcha wciąż nowe pułki i bataliony, jak by chciał tylko przewagą pokonać powstańców (buntowników), zresztą, to domena strategii rosyjskiej odnosić zwycięstwa masą wojsk bez względu na ofiary, co było bardzo widoczne w czasie ostatniej wojny światowej, gdy życie żołnierzy nie miało żadnej wartości. Kryzys i zwątpienie w sztabie carskim mogły przynieść zwycięstwo, gdyby nie rany gen. J. Chłopickiego.
Gen. J. Skrzynecki w zastępstwie zasłania swoją dywizją strzępy polskich batalionów z lasku. Artyleria polska pracuje w pełni powstrzymując wylewające się na otwartą przestrzeń masy Rosjan. Wtedy gen. Toll rzuca do walki duże zgrupowanie kawalerii carskiej jazdy.
Widzę, że za chwilę ruszą szwadrony kawalerii rosyjskiej, czy to wystarczy żeby pokonać nasz wojska?
– Tak, w oddali widać jak carskie pułki konne przygotowują się do szarży, która ma rozbić pozostałe pułki polskie. Zebrano 60 szwadronów jazdy, liczące 8 tys. ludzi i koni, wśród nich są kirasjerzy księcia Alberta pruskiego (800 pałaszy), którymi dowodzi płk baron Meiendorf. To znakomity i doborowy pułk z tradycjami nazywany „Lwami paryskimi” z 1814 roku podczas zdobycia Paryża. Jeźdźcy siedzący na karych koniach, którzy dwukrotnie uderzają i za każdym razem przed naszą piechotą rośnie wał zabitych ludzi i koni. Jednak 4 szwadrony przedostają się między czworobokami polskiej piechoty i pędzą szosą w kierunku Warszawy aż do żelaznego słupa, który był pomnikiem ukończenia szosy brzeskiej z 1823 roku. Pozostałą masę jazdy, kirasjerów, dragonów, ułanów i kozaków powstrzymywały dobrze zorganizowane czworoboki polskie ustawione przez gen. J. Skrzyneckiego, który pod koniec dnia dowodzi resztkami wojska. Także artyleria polska rozstrzeliwuje zgrupowane ciasno oddziały jazdy. Dodatkową niespodzianką jest ostrzał racami kongrewskimi przez kompanię rakitników kpt. Skalskiego, który wprowadza straszny nieład i zamieszanie. Oprócz tych 4 szwadronów żaden inny pułk czy oddział nie przedarł się przez mur polskiej piechoty.
Po naszej wstępnej rozmowie, przypomniałem sobie, że w walce wzięli udział polscy ułani, którzy zapisali piękną kartę sławy, więc kiedy to nastąpiło?
– Właśnie w tym miejscu, gdzie stał słup żelazny, na 4 szwadrony kirasjerów carskich uderza 2 dywizjon 2 P. Ułanów i 3 szwadrony (300 szabel) 5 P. Ułanów Ordynacji Zamojskiej, dowodzony przez mjr Konstantego Borowego z brygady Kickiego, który ma jeszcze przy sobie 3 P. Ułanów. Razem rozbijają wielkich kirasjerów, którzy zapuścili się tak daleko, kto nie zginął, poszedł do polskiej niewoli. Polscy ułani prześcigali się w walce, idąc w zawody, kto więcej Ruskich załatwi. Większość wiedziała, że mają za plecami Pragę, którą Suworow w 1794 roku utopił we krwi, mordując większość mieszkańców. Owa dramatyczna pamięć pobudziła do maksymalnego wysiłku wszystkich walczących Polaków. Gdyby, chociaż połowa tych rosyjskich pułków przedarła się na tyły polskie, sprawa mogła być bardziej tragiczna. Z kilku tysięcy carskiej jazdy na tyły Polaków przedostało się tylko kilkuset kawalerzystów. Całodzienna bitwa powoli dobiega końca, zapada mrok wojsko polskie dość spokojnie odchodzi na nowe pozycje obronne na wałach prawobrzeżnej Warszawy, to sukces powstańczej armii, która nie została rozbita, zachowała zdolności bojowe, a morale wojska nawet wzrosło, bo przecież tak niewiele brakowało do zwycięstwa.
Czyli, że bitwa pozostała nierozstrzygnięta?
– Mimo ciężkich strat Polacy schodzą z pola walki z podniesionym czołem, ranni znajdą opiekę w budynkach publicznych zamienionych na szpitale, a także w wielu domach prywatnych. Pułki po uzupełnieniu ubytków znów będą zdolne do walki, zapał pozostał, byle tylko dowodzenie stało na odpowiednim poziomie. Feldmarszałek Iwan Dybicz przerażony olbrzymimi stratami wstrzymuje dalszy ruch do przodu. Armia, która miała zdobyć Warszawę z marszu i położyć kres powstaniu jest niezdolna do jakiegokolwiek działania. Mogę tylko dodać, że polska wiosenna ofensywa gdyby była realizowana zgodnie z rozkazami, a na dodatek dobrze dowodzona, miała wielką szansę na pokonanie po raz drugi nieprzyjaciela.
Co w takim razie było przyczyną owej niemocy i błędów?
– No, właśnie chodzi o liczne błędy. Największym chyba było powierzenie dowództwa za dobrą postawę pod Grochowem gen. J. Skrzyneckiemu, który potem popełnił tyle szkodliwych rzeczy, że przyczynił się najbardziej do klęski powstania, które mogło trwać o wiele dłużej. Za co powinien zostać oddany pod powstańczy sąd polowy. Zresztą jego następcy nie byli lepsi. Olbrzymi wysiłek całego narodu i tysięcy żołnierzy, których mogło być więcej, został tak naprawdę zmarnowany nie na polach bitew, tylko w umysłach głównodowodzących.
Tak długi bój kosztował na pewno obie strony bardzo drogo?
– Straty obu stron są poważne. Polacy oceniają je na około 7 tys. zabitych, rannych, zaginionych i ponad 1000 jeńców, natomiast Rosjanie przyznają się do 12 – 14 tys. (w tym miało zginąć aż 8 tys. żołnierzy, reszta to ranni i zaginieni), nie wiadomo ilu jeńców wzięli Polacy. Taki pułk kirasjerów miał rzekomo straty w ludziach i koniach sięgające ponad 80%. Także zła opieka medyczna w rosyjskiej armii spowodowała, że wielu rannych i chorych, których można było uratować, zmarło.
To już tradycja i jedno z ostatnich pytań dotyczy oczywiście danych o obrazie?
– „Bitwa pod Grochowem” – 25 II 1831, karton akwarela, form. 60 x 101 cm(1979), który jest 212 moim obrazem.
Co jeszcze, bo temat jest ciekawy, prawie jak każdy, który namalowałeś?
– Dziękuję, wypada w tym sławnym miejscu, ważnym dla każdego prawego Polaka zacytować najważniejszy fragment przesłania o tamtych bohaterach.
„Przechodniu, powiedz współbraciom,
że walczyliśmy mężnie i umierali bez trwogi.”
Mamy jednak w naszym współczesnym i publicznym życiu za dużo negatywnych postaci, które na siłę wmawiają nam, że ich obce poglądy są coś warte. Natomiast ważne programy historyczno – oświatowe w pewnym stopniu należą w mediach do mniejszości. Nie zwalnia nas to jednak z odpowiedzialności za historię, którą dzisiaj możemy publicznie przypominać, sławić ofiarnych ludzi i najbardziej walecznych bohaterów, a to powinien być zwyczajny obowiązek uczciwych ludzi i niepowtarzalna dla wielu przygoda życia.
W niniejszym odcinku w części ilustracyjnej zobaczymy obrazy:
„Bitwa pod Grochowem – 1831”, akwarela karton, 60 x 101 cm (1979)
„W Olszynce Grochowskiej”, ol. – pł. 62,5 x 83,5 cm, (1995)
„Grochów – 1831”, ułani zamojscy, ol. – pł. 70 x 60 cm (1984)
„Ułani 2 Pułku”, ol. – pł. 71 x 61 cm (1985)
„Kirasjer carski”, ol. – pł. 38,5 x 33,5 cm (1990)
Kiedyś namalowałem w tryptyku „O Polskę Wolną i Niepodległą” – trzy powstania narodowe 1794 – 1863, a środkowy obraz był „Grochowem 1831”, gdzie nasi ułani toczą walkę z kirasjerami przy żelaznym słupie. Powstała także niewielka akwarela „Gen. J. Chłopicki pod Grochowem”. To chyba wszystko o słynnej bitwie, oczywiście o powstaniu 1831 powstały inne obrazy, które uzupełniają się nawzajem tworząc pewną powstańczą całość.
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 1 – „Lwów 1675”
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 2 – „Wiedeń 1683”
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 3 – „Koronowo 1410”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 4 – „Psków 1581”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” część 5: „Hohenlinden 1800”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” – Wydanie specjalne – „Hrubieszów”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom – Dzieje Oręża Polskiego” cześć 6: „Byczyna 1588”
Reprodukcje:
Zofia Bodes
Wywiad:
Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Marek A. Kitliński i Stanisław E. Bodes