8 maja 2024

WZZ Sierpień 80 w Tesco Polska Sp. z o.o. – o co walczymy

Witam

Do zawiązania Komisji Oddziałowej WZZ „Sierpień 80” doszło w wyniku sytuacji (która opisana została w Dzienniku Wschodnim) w dniu 4 kwietnia 2011. Chciałbym przybliżyć Wam, o co tak naprawdę walczymy, i zapoznać Was z naszymi codziennymi problemami, które na chwilę obecną nie zostały jeszcze zażegnane.

b>Artykuł pochodzi z http://www.wzz.org.pl

„5 problemów pracowników marketów

Wspólna kampania Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80” i Polskiej Partii Pracy-Sierpień 80 na rzecz poprawy warunków pracy i płacy osób zatrudnionych w wielkich sieciach handlowych trwa. W tym tygodniu zostanie ona przeprowadzona m.in. pod dyskontami Biedronka w Nakle nad Notecią i w Bydgoszczy oraz pod hipermarketem Tesco w Częstochowie. Przypomnijmy: akcje te odbędą się w ramach ogólnopolskiej kampanii zapoczątkowanej pod koniec 2010 r., będącej sprzeciwem wobec wydłużenia pracy sklepów wielkopowierzchniowych w Wigilię i w Sylwestra. Od lutego 2011 r. kontynuujemy te działania, mające na celu doprowadzenie m.in.: zawiązywania układów zbiorowych, poprawy bezpieczeństwa pracy i możliwości swobodnego tworzenia związków zawodowych.
Z przeprowadzonych już akcji wiadomo, że cieszą się one niezwykle dużym poparciem ze strony klientów tych sklepów. Widać tu bowiem zbieżność interesów: zwiększenie zatrudnienia i satysfakcji finansowej z pracy osób zatrudnionych w sieciach handlowych odbije się pozytywnie na obsłudze osób dokonujących tam zakupów.

Problem 1: płace
W zdecydowanej większości sieci handlowych niefunkcyjne kasjerki i pracownicy działów za swoją pracę dostają wynagrodzenie minimalne lub tylko nieco ponad jego poziomu. Ciut ponad 1 tys. zł miesięcznie na rękę nie pozwala w żadnym stopniu na normalne życie. Nikt nie opłaci za to mieszkania i nie utrzyma się za tą kwotę! O korzystaniu choćby z dóbr kultury (wyjście do kina, teatru) można tyle zarabiając po prostu zapomnieć.
W marketach przeważnie pracują kobiety. I albo partner i/lub dzieci takiej kobiety też muszą zarabiać, albo kasjerka musi pracować na dwa etaty czy też stać się stałą klientką ośrodka pomocy społecznej, bo sama za to, co zarabia się nie utrzyma. Oczywiście, działa to i w drugą stronę: gdy zatrudniony tam jest mężczyzna – jego partnerka także musi mieć zajęcie zarobkowe, by mogli przeżyć.
Niestety, coraz częściej sieci zatrudniają pracowników nie na cały etat, a na niepełny wymiar czasu pracy, czyli na pół etatu lub trzy czwarte. W prosty sposób odpowiednio pomniejsza to wynagrodzenie za pracę. Jeszcze gorzej mają pracownicy zatrudniani na cywilnoprawne umowy śmieciowe, szczególnie przez agencje wynajmu pracowników, bo ci nawet za swoją pełnoetatową pracę na kasie, dziale lub za ladą chłodniczą otrzymać mogą pensję poniżej ustawowej minimalnej.
Wielkie sieci co rusz odmawiają pracownikom realnych podwyżek płac od czasu do czasu sypiąc jakimiś groszami, najczęściej wynikającymi ze wskaźnika inflacji na dany rok. Ważne jest tu i to, że większość dyskontów, super- i hipermarketów podzieliło sobie Polskę nie wiadomo wedle jakich kryteriów i na zasadzie tego podziału np. kasjerkom w Warszawie płaci o wiele więcej, niż na Górnym Śląsku. Co więcej, ponadnarodowe sieci w państwach Europy Zachodniej za taką samą pracę jak w Polsce, tam – za granicą płacą na takim poziomie, że można się za nią dość dobrze utrzymać.
Jest to o tyle niezrozumiałe, że sklepy w Polsce przynoszą rekordowe zyski. Tesco Polska w czasach tzw. kryzysu osiąga krociowe zyski, większe, niż przed 2008 r. – rokiem sławetnego kryzysu. Podobnie Biedronka – to w Polsce wypracowuje się większość ogromnych zysków tej firmy.
Zwolnienia podatkowe dla powstających jak grzyby po deszczu sklepów wielkopowierzchniowych miały być zachętą do tworzenia stabilnych miejsc pracy. Pracy, za którą otrzyma się nie symboliczne wynagrodzenia, a normalne i sprawiedliwe wynagrodzenie.
Stąd warto poprzeć postulat WZZ „Sierpień 80” dotyczący konieczności podwyżek płac dla osób zatrudnionych w tych zakładach pracy.

Problem 2: zatrudnienie
Choć nowe markety powstają co chwilę, zatrudnienie w nich utrzymuje się wciąż na stałym poziomie, co znaczy, że tak naprawdę spada! Dla pracowników, którzy jeszcze zachowali tam swoje miejsca pracy powoduje to konieczność przejmowania obowiązków zwalnianych osób. Oczywiście, za niezmienioną pensję.
Redukcja zatrudnienia odbywa się też przez zamianę umów i cięcia w nich etatów. Zmniejsza się wymiar czasu pracy pracownikom. Cięcia te powodują sytuacje kryzysowe w firmie i potrzebę wymyślania kolejnych głupich pomysłów zmierzających do przekształcenia pracowników w… roboty wykonujące czynności mechanicznie i szybko.
Takie pomysły otwiera multiskilling i normy tempa skanowania.

Problem 3: multiskilling
Multiskilling to wspomaganie. Proceder wymyślony w celu „zapudrowania” drastycznych braków kadrowych w sklepach wielkopowierzchniowych. Gdy przy kasach robią się kolejki, na zasadach multiskillingu wydaje się polecenie pracownikowi danego działu, by usiadł „na kasie” i rozładował kolejkę. Czemu kasjerki same sobie nie poradzą? Bo jest ich mało. Jedne zwolniono, innym zmniejszono o jedną czwartą lub nawet połowę etaty.
Pracownik działu musi wówczas rzucić swoją robotę i udać się na kasę. Jego podstawowej roboty nikt wówczas nie wykona, choć to za nią, a nie za pomoc na kasie jest rozliczany. Braki w zatrudnieniu w sieciach handlowych w prosty sposób odbijają się na klientach. Długie kolejki do kas i lad chłodniczych, braki w dotowarowaniu półek – to główne, bardzo zauważalne tego skutki.

Problem 4: normy skanowania
Innym jakże genialnym pomysłem na ukrycie niskiej skali zatrudnienia są normy tempa skanowania. Te pojawiają się w kolejnych sieciach handlowych. Prekursorem i pionierem jest tu jednak Tesco, które każe kasjerkom skanować nawet 1600 produktów na godzinę pracy, co średnio daje 2 sekundy na produkt!
Normy skanowania są działaniem bezprawnym Tesco, bo nie znajdują oparcia ani w Kodeksie Pracy, ani w umowie o pracę czy wewnętrznym regulaminie pracy. Sprawa jest jednak jak najbardziej poważna, bo tempo to jest skrupulatnie liczone, a jego pomiar podawany jest do wiadomości pracowników. Kto ma duże odchylenia od tych nienormalnych norm, może spodziewać się notatki służbowej, rozmowy z kierownikiem, a nawet może wylecieć za to z pracy!
Szaleńcze kasowanie powoduje, że kasjer pracuje jak maszyna, a klientom mogą pomieszać się zakupione towary. Stąd apel WZZ „Sierpień 80” do klientów: najpierw zapakuj spokojnie swoje zakupy, następnie za nie zapłać. Dla klienta jest to komfort tego, że jego produkty nie ulegają pomieszaniu z produktami innej osoby. Dla kasjera oznacza to chwilę wytchnienia i wstrzymania liczenia chorych norm tempa skanowania, bo licznik do czasu zapłacenia zostaje wstrzymany.

Problem 5: warunki pracy
Problemy dotyczące warunków pracy są wciąż te same, od lat. Dotyczą konieczności dźwigania ciężkich, przekraczających dopuszczalną wagę towarów, co stwarza zagrożenia dla pracowników i klientów, a co jest poleceniem, które dany pracownik po prostu musi wykonać. Inna sprawa to często brak zgody na skorzystanie z przysługującej pracownikowi przerwy lub niemożność skorzystania z toalety.
„Sierpień 80” obserwuje jednak poprawę warunków pracy w tych sklepach, gdzie działają związki zawodowe. Często dochodzi do sytuacji, gdzie sytuacja poprzez nielegalne działania utrudnia pracownikom zakładanie organizacji związkowych, co miało ostatnio miejsce w Biedronce.
Rozwiązanie
Przedstawiliśmy 5 głównych problemów, z którymi borykają się pracownicy wielkich sieci handlowych, a pośrednio i ich klienci. Mamy świadomość, że to nie wszystko, a lista jest dużo dłuższa.
Jest jedno proste rozwiązanie kwestii problemowych: zawiązywanie układów zbiorowych pracy – zarówno zakładowych, jak i ponadzakładowych. W układzie takim zapisano by kwestie eliminujące powstałe problemy. Układy takie mogą wymóc związki zawodowe. Silne związki zawodowe działające w sklepach wielkopowierzchniowych. Stąd potrzeba zakładania i zrzeszania się w nich pracowników kas i działów różnego rodzaju dyskontów, supermarketów i hipermarketów.”

Mam nadzieję, że po lekturze zrozumieją Państwo idee naszej działalności i przyczyny ich powstania, które przedstawiam poniżej. Jest to problem pracowników w całej sieci Tesco, jednak nie wszyscy są na tyle odważni (czyt. „niezastraszeni”), aby jawnie sprzeciwić się zaistniałym patologiom.

Przewodniczący Komisji Oddziałowej WZZ „Sierpień 80” w Tesco Hrubieszów
Rafał Tokarski

Tesco: Brakuje rąk do roboty
O brakach w zatrudnieniu w sieci handlowej Tesco i o ułomności multiskillingu na przykładzie sklepu w Łukowie

Warto poruszyć temat górnolotnych założeń firmy Tesco i realiów, jakie panują w sklepach tej sieci, a więc m.in. proceder multiskilingu. „Procedura multiskilingu na kasach” obowiązuje od 17 lutego br. Cel multiskilingu – zapewnienie obietnicy „Brak kolejek”, zgodnie z polityką firmy. W rozdziale pt. „Codzienne działania związane z multiskilingiem” pkt 1 wyraźnie mówi: „Należy pamiętać ,że wsparcie multiskilerów ma by wykorzystywane w sytuacjach wzmożonego ruchu klientów, w celu zapewnienia obietnicy brak kolejek, nie należy traktować multiskilingu jako pełnej standardowej obsady kas”. Rutyna (inny firmowy farmazon) pt. „Zasady przygotowania pracowników handlowych do obsługi na kasie. Multiskiling kasy” mówi wyraźnie, że „przeszkolona do pracy na kasach grupa pracowników sklepu, będzie pomocna w wyjątkowych sytuacjach takich jak: Nagła i wysoka absencja etatowych kasjerów, okresy przedświąteczne, nagły i niespodziewany napływ klientów”.

W ubiegłotygodniowym „Team5” (tak brzmi nazwa biuletynu informacyjnego firmy) w informacji od kadry kierowniczej pracownicy mogli przeczytać taką informację: „Informujemy, że od dnia 02.03.2011 nie będzie już oficjalnych list z osobami wyznaczonymi na multiskiling. Każda osoba obecna i pracująca w danym dniu (z wyłączeniem działu PT oraz osób obsługujących lady) jest obligatoryjnie do multiskilingu przypisana i ma obowiązek reagowania na wezwania z linii kas (czyli uczestniczy w multiskilingu)”. W praktyce oznacza to jednak bieganie na kasy pracowników i liderów, bo kierownictwo (dwie osoby z kierownictwa jak już się pojawią, to wolą stać na Punkcie Obsługi Klienta, a osoby tam zatrudnione udają się na kasy. Reszta kierownictwa nawet się nie zniża do poziomu obsługi klientów a przecież oni też powinni znać doskonale obsługę kas).

Niestety, mała liczba kasjerów powoduje to, że praca multiskilerów jest codziennością i nikt nie przejmuje się tym, że wspieranie kas nie zwalnia nas z wykonywania swoich codziennych obowiązków. Normalnością stają się brudne półki czy też warzywa na chłodni, a nie na sklepie, bo pracownik siedzi na kasie i nie ma kiedy wyeksponować towar. Nikogo nawet już nie dziwi, że pracownik w jednym dniu jest zmuszany do pracy na różnych działach np.: pracuje jednocześnie na piekarni, na warzywach i na kasach (a czasami jeszcze pomaga na ladach). Pracownicy POK bardzo często pracują jednocześnie w POK i jako liderzy kas (no a jak się pojawi pseudokierownicze „wsparcie”, to siadają na kasy). Pracownice „przemysłówki” nie mają kiedy odnajdować tzw. braków z zapasem, czyli towarów fizycznie znajdujących się na magazynie, a nie wyeksponowanych na sklepie. Ale kiedy mają to zrobi, gdy notorycznie obsługują klientów na kasach?

Absencja chorobowa jest bardziej odczuwalna niż kiedyś, bo po prostu jest o wiele mniej osób zatrudnionych. Wiele osób otrzymało wezwania na komisję lekarską do ZUS-u w Radzyniu Podlaskim w celu zweryfikowania zasadności otrzymania przez pracownika zwolnienia lekarskiego. Jeszcze się nie zdarzyło, aby ktokolwiek otrzymał informację o bezzasadności tego zwolnienia. Ale perełką w tym jest fakt, kiedy to jedna z pracownic kas przebywając na zwolnieniu lekarskim (podobno chorowała na zapalenie oskrzeli) podczas przebudowy sklepu wykonywała prace serwisowe związane z wykładaniem mrożonek. To pupilka przełożonych i widocznie miała czapkę niewidkę, skoro jej bezpośrednia przełożona kierowniczka DOK, pełniąca na tej zmianie funkcje kierownika Duty, wiedząc o jej chorobie „nie widziała jej”. W tym dniu pracowała również kierowniczka personalna, która dopiero po interwencji SIP-owca kazała zapracowanej „chorej” opuścić teren sklepu. Tym bardziej jest to śmieszne, że na porannych spotkaniach Ditlo z imienia i z nazwiska mówi się, kto w danym dniu wziął urlop na żądanie lub jeśli jest na zwolnieniu, to do kiedy. Inną sprawą jest, na kogo w tym dniu ta pracownica wypisała serwis. No cóż, po co odprowadza uczciwie podatki, jak można wziąć „chorobowe” i wynagrodzenie za serwis.

Do sklepu Tesco w Łukowie dostarczono 4 paleciaki elektryczne, które miały sprawić, że praca będzie bezpieczniejsza i lżejsza. Co z tego, jak za cichym przyzwoleniem zwierzchników posługują się nimi nie tylko pracownicy nieposiadający uprawnień do kierowania paleciakami, ale nawet pracownicy firm zewnętrznych! Wszystko niby działa, ale do czasu jak się coś komuś stanie, w tym być może i klientowi, bo wózkami osoby te przewożą towary po sklepie również podczas normalnego ruchu klientów.

Licz na siebie

Trzeba też wspomnieć o ostatnim chorym pomyśle w sieci Tesco, czyli o centralnie zamontowanym na wszystkich sklepach monitoringu. Nasi przełożeni nie tylko w danym sklepie, ale i „na górze” czyli w Krakowie mogą na bieżąco śledzić długość kolejek w sklepach. Założenie jest takie: „dwie osoby przy kasie”. Jedna już może być obsługiwana, druga wykłada towar i taka sytuacja jest w porządku, ale kiedy zjawia się jeszcze jeden klient to zaczyna się problem. Wcześniej, co jakiś odstęp czasu na monitorach kas wyświetlało się pytanie o długość kolejki.

No cóż, aby był wilk syty i owca cała, czyli dla tzw. świętego spokoju i pięknych wyników w raportach, kasjerki wbijały liczbę od 1 do 3. Ale z upływem czasu ubywało i kasjerów, a wyniki ciągle piękne. Czyli kasjerki same siebie krzywdziły nawet nie zdając sobie z tego sprawy, no bo niby dlaczego firma ma zatrudnia nowe osoby, skoro ta obsada tak pięknie i wzorcowo daje sobie radę? Kiedy zaczęły wbijać prawdziwe liczby koszyków (podkreślam koszyków, a nie osób) do obsłużenia trzeba było coś zrobić z tym problemem i przypomniano sobie o czymś takim, jak multiskiling (którego założenia o wzajemnej pomocy i wspieraniu się w wyjątkowych sytuacjach są nawet fajne i życiowe). I znów były piękne raporty aż do czasu, gdy ktoś postanowił zweryfikować dane z raportów z tym, co dzieje się naprawdę.

Zamontowano więc specjalne kamery. Zlecono firmie zewnętrznej zliczanie kolejek. Tylko chyba zapomniano ustalić, co kto liczy, bo kasjerki mają wprowadzać liczbę koszyków, a firma zlicza najprawdopodobniej liczbę osób stojących przy kasie (nieważne, że może stać po kilka osób z jednym koszykiem). Tak wiec slogan naszej firmy: „Tesco dla Ciebie dla Rodziny” powinien zostać chyba zmieniony na: „Dla Ciebie tak, ale Rodzinę zostaw w domu, bo psuje nam raporty”. Po pierwszym zliczaniu wszystkie sklepy otrzymały tzw. czerwone światło – czyli totalna klapa. Gdyby chodziło o prawdziwe zmniejszenie długości kolejek to firma poszłaby po rozum do głowy i zatrudniła kolejnych kasjerów. Ktoś wpadł na iście szatański pomysł, aby „poufnie” poinformować sklepy, że od 9:00 co pół godziny są robione zdjęcia linii kas na podstawie, których wyliczana jest długość kolejek. Wystarczy wiec pilnować zegarka, wzywać przed wyznaczonym czasem multiskilerów i „pstryk”.

Bardziej przeczuleni kierownicy Duty i liderzy kas notorycznie wzywają multiskiling na kasy no bo a nóż ktoś z zarządu firmy zechce akurat popatrzeć na nasz sklep. Te ciągłe wezwania dezorganizują pracę na innych działach, a nawet zagrażają bezpieczeństwu klientów (pracownik szybko musi dojść do kas, a zostawia palety z towarem, bądź inne nieuprzątnięte przedmioty). Inną sprawą jest higiena. Pracownicy mając brudne ręce często po chemii idą obsługiwać klientów, a kiedyś tłumaczono nam na szkoleniach wstępnych, że kasjer jest wizytówką tej firmy. Szkoda, że to my – zwykli, szarzy pracownicy musimy się wstydzić przed klientami, a nie nasze szefostwo.

Gość w dom…

W przypadku zapowiedzianych tzw. kluczowych wizyt (np. szefostwo z Anglii) po sklepach z danego regionu rozsyłana jest informacja z prośbą o wsparcie danego sklepu pracownikami z innych placówek. Oddelegowane osoby mają pomóc w „wypolerowaniu” danego sklepu na przyjęcie ważnego gościa, bo niby po co taki ma widzieć jak wygląda normalnie sklep dla zwykłych klientów? W zwykłe dni sklepy mają problem z zamówieniem pracowników z firm zewnętrznych, a już o nadgodzinach to można prawie tylko pomarzyć. W przypadku takiej wizyty sklep, który oddeleguje pracownika(ów) może załatwić to w ramach godzin nadliczbowych lub na koszt sklepu (który potrzebuje wsparcia). Można sobie zamówić pracowników APT, czyli na tworzenie fikcji zawsze znajdzie się kasa, bo kiedy ktoś zachoruje z pracowników, to ciągle słyszymy, że na zamówienie pracowników firm zewnętrznych nie ma pieniędzy.

Zofia Szulej,
przewodnicząca Komisji Oddziałowej WZZ „Sierpień 80” w Tesco w Łukowie