22 listopada 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 7. Korpus Ochrony Pogranicza – Pamięci Kresów Wschodnich

Przedstawione historie naprawdę się wydarzyły. Dzisiaj wiemy już dużo więcej o napaści i ciosie w plecy, jaki nam zadała armia czerwona po uzgodnieniu porozumienia z nazistowskimi Niemcami o czwartym zaborze ziem państwa polskiego. Dwie potężne armie uderzyły z dwóch stron nie dając żadnej szansy polskim armiom i oddziałom. Spróbujemy dzisiaj opowiedzieć o tych strasznych czasach, zwłaszcza dla Polaków mieszkających na wschodnich terenach.

Reklamy

 

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego

Wydanie specjalne nr 7

Reklamy

„Korpus Ochrony Pogranicza” –  Pamięci Kresów Wschodnich.

Działo się to 76 lat temu!

Reklamy

 

Stanisławie, co wiesz o „KOP” we wrześniu 1939 roku?

 

– Tak, to była okrutny czas i osobista zemsta tow. Stalina za klęskę bolszewików w wojnie 1920 roku, gdzie ponieśli dotkliwe straty, a zwłaszcza, że zawaliła się idea komunistycznego panowania nad Europą. To Polska stanęła na drodze bolszewikom, nie dając się zwyciężyć, a nawet pokonała wielkie siły okrutnych wrogów. Tylko dzięki mądrej polityce i wielkiej determinacji dużej części społeczeństwa, które stanęło do walki w obronie świeżo uzyskanej niepodległości.

            Także przewaga Sowietów w 1939 roku była ogromna. Wszyscy znamy z rozlicznych materiałów archiwalnych, filmów dokumentalnych, zdjęć i wspomnień jak wyglądały walki z armią czerwoną. Jak wyglądał terror terenów, przez które przechodziły oddziały wroga. To jeden wielki płacz, lament tysięcy, niewyobrażalny rabunek wszystkiego, gwałty i złodziejstwo na wielką skalę, a przede wszystkim liczne zbrodnie nie tylko na żołnierzach polskich, rannych czy wziętych do niewoli, ale i na ludności cywilnej, którą mordowano i zsyłano na katorgę za to, że byli Polakami, oczywiście według bolszewickiej sprawiedliwości.

 

Mówiłeś o dwóch wojnach, a jak wyglądała sytuacja przed 17 września 1939 roku, zanim wybuchła II wojna światowa?

 

– Cała granica na wschodzie była bardzo niebezpieczna od 1921 roku, bez przerwy przekraczały kordon bandy bolszewickie, dywersanci, przemytnicy i wszelakiego rodzaju przestępczy element. Do wojny 1939 roku naliczono około 200 wielkich napadów, w których brało udział ponad 1000 terrorystów kierowanych przez oficerów NKWD.

            Dopiero, gdy 17 IX 1924 roku z siedzibą w Warszawie przy ul. Chałubińskiego powołano „KOP – Korpus Ochrony Pogranicza, który miał pokryć siecią placówek i strażnic na całej długości granicy. Sama tylko granica z ZSRR liczyła 1412 km, a pilnować jej miało 12 tys. żołnierzy najlepiej wyszkolonych, ale też o wyższym morale. To wielki zaszczyt i odpowiedzialność było należeć do KOP-u. Często służbę na granicy pełnili żołnierze z zachodnich części kraju, zupełnie obcy na tym terenie.

            Gdy przyszedł 17 września 1939 roku i uderzenie w plecy, oni pierwsi stanęli do walki. Byli żołnierzami, na których spoczywał obowiązek obrony granicy na wschodzie, zapłacili też za to najwyższą cenę, bowiem mordowano ich bez żadnego sądu, często od razu w miejscu zatrzymania. Musiano mieć odpowiednie rozkazy z Moskwy. W 1920 i 1939 roku wrogów Polski nie obowiązywały żadne międzynarodowe prawa, mordowali, więc wszystkich bez jakichkolwiek oporów moralnych.

 

Dlaczego tak mało wiemy o żołnierzach Korpusu Ochrony Pogranicza?

 

– Tak, to była zdrada i wielki wstyd dla tamtych historyków i niemożność pisania, żeby nie urazić tych prawdziwych, którzy pisali do szuflady z Nadzieją, że może kiedyś przyjdzie taki czas na wydanie. Za „komuny” w naszym kraju ten temat był najbardziej zakazany. Nie można było tego tragicznego fragmentu najnowszej historii publicznie poruszać w przestrzeni medialnej! Po prostu nigdzie. Nawet nie obrzucano tych żołnierzy błotem jak z innych formacji, które gdzieś się przewijały w świadomości. KOP, to tabu całkowicie i ostatecznie zamknięte. Chmary donosicieli (sukces PRL-u) czekały tylko, żeby ktoś się wygadał. W szkołach przez dziesiątki lat nigdy nie było o tym mowy, więc młodzież polska żyła bez tej świadomości o tych wspaniałych bohaterach, których tysiące walczyło za Polskę, a setki zabijano w tajemnicy. Ten tragiczny okres zaciążył na pokoleniu, które wchodziło wtedy w dorosłe życie i musiało dokonywać wyborów, które kosztowały życie.

 

Dlaczego?

 

Jeden był powód, nawet gorszy od „Katynia”, którym Polonia i Polacy w kraju oskarżali o zbiorowe zbrodnie na polskich oficerach, jeńcach wojennych. Nawet to nie było takie groźne jak w przypadku żołnierzy KOP-u, którzy podnieśli zbrojną rękę w 1939 roku i otworzyli ogień do zdradzieckich czerwonoarmistów. Właśnie ten fakt był najbardziej strzeżoną tajemnicą, żeby ogół społeczeństwa nie znał losów żołnierzy, którzy z bronią stawili opór w wielu miejscach i pokonali bezlitosnych najeźdźców, kiedy wdzierali się w nasz kraj. Bardzo negatywnie zadziałał rozkaz Naczelnego Wodza marszałka E. Rydza – Śmigłego, który brzmiał „Z Sowietami nie walczyć!”. Zginęło i zostało zbrodniczo zastrzelonych kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, wzięto do niewoli ponad 250 tys. żołnierzy polskich. Wiemy dzisiaj, że rozstrzelany jako pierwszy został gen. Wilczyński razem z adiutantem kpt. M. Strzemeskim. Właśnie wszystkie podobne informacje były strzeżone bardzo dokładnie. Jak można było strzelać do towarzyszy radzieckich, kiedy raczono nas przez kilkadziesiąt lat przyjaźnią, lecz historia nie znalazła jednego nawet przypadku potwierdzenia takiej miłości, a tylko coraz liczniejsze zbrodnie.

 

Jak się orientuję, to do dzisiaj jest dużo więcej danych, książek, filmów i programów, które przedstawiają jasno wszystkie wątki strzeżonych dawniej tajemnic. Czy tak jest?

 

– Taki proces byłby czymś normalnym dla każdego, kto ceni prawdę i nie ma trudności w dotarciu do źródeł. Chodzi w tym przypadku o odblokowanie w pamięci, że możemy poznać wszystkie aspekty agresji ze wschodu, wtedy, gdy cały kraj walczył z najeźdźcą hitlerowskim, a zwłaszcza powojenne losy polskich bohaterów podziemia. Dopiero po tym, gdy w szkołach zwyczajnie będzie się uczyć młodzież tak samo jak o bitwie pod Grunwaldem, Wiedniem czy Grochowem.

            Kiedy cała polska młodzież pozna wszystkie fakty i prawdziwe oblicze tamtych wydarzeń poprzez filmy, wiersze, wystawy czy spotkania, dopiero, kiedy przestaną być tabu wspomnienia naszych ojców i dziadków, to dopiero wtedy będzie normalnie. Jednak jest część ludzi, którzy wolą o niczym nie wiedzieć, czyli czas strachu rodem z PRL-u jeszcze się nie skończył, co jednak jest często objawem zwykłego tchórzostwa, to jak przewlekła choroba, z której ktoś przez 25 lat próbuje się wyleczyć domowym sposobem.

 

Jednak prawdziwe wspomnienia nielicznych już żołnierzy i prace historyków robią swoje. Czy w takim razie daleko jest do pełnego wyjaśnienia wielu tajemnic?

 

– Tak, wszystko to prawda, ale dlaczego tak powoli. Panuje dziwna powściągliwość, podobnie jak za zbrodnie powojenne, które strzegą wciąż swoich sekretów. Dopiero następne pokolenie nie uwikłane z byłym reżimem ustanowi takie prawo, które będzie miało silniejszą wolę i możliwość wyjaśnienia przestępstw i zbrodni politycznych przeciw narodowi polskiemu. W tym mieszczą się także zbiorowe zbrodnie przeciwko polskim patriotom.

 

Czy planujesz zrobić jakieś obrazy z tego okresu?

 

– Chyba nie, moją domeną są dzieje oręża polskiego do 1939 roku, czyli do ostatnich bitew jazdy polskiej, której jestem dozgonnym miłośnikiem i pasjonatem. Kolorowa konna i piesza historia najsławniejszych walk na przestrzeni całego 1000-lecia, to moje życie, które jest podporządkowane dziejom I i II Rzeczypospolitej. Natomiast do tematów powojennych możemy zachęcać młodych twórców i artystów współczesnych, niech rozbudzą w sobie powinności względem Ojczyzny jak czynią to ich nieliczni koledzy tworząc piękne patriotyczne kolorowe hasła i murale. Jak pięknie wygląda czasami sztuka, która sławi bohaterstwo żołnierzy wyklętych i ich braci z różnych ugrupowań podziemnego państwa Polskiego.

            To jest dla młodych wyzwanie najwyższej rangi, bo to oni poniosą na swoich barkach po naszym odejściu „Historię Narodu Polskiego”.

 

Czy możemy, chociaż w przybliżeniu podać ile żołnierzy liczył cały KOP przed wojną. Może znasz nazwiska, które należy przypomnieć?

 

– Przed samym wybuchem wojny, jak podaje oficjalny raport, wszystkich oficerów i żołnierzy było prawie 25 tys. Wszyscy podlegali Ministerstwu Spraw Wojskowych i Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Korpus Ochrony Pogranicza składał się po reorganizacji z 3 Brygad: „Grodno”, „Polesie” i „Podole”, a także z 8 pułków: Głębokie, Wołożyn, Wilno, Wilejka, Snów, Sarny, Zdołbunów i Równe oraz z pozostałych batalionów i kompanii. Granica, którą strzegli wynosiła ponad 2334 km i jak podawano w raporcie przed wojną 1 km granicy osłaniało 11 żołnierzy.

            Znani są dowódcy brygad, pułków czy batalionów, a nawet kompanii. Wymienić ich nie sposób w kilku stronicowym wywiadzie. Niewiele jednak osób wie, że w latach 1935 – 1938 Brygadą „Podole” dowodził późniejszy dowódca ZWZ i AK gen. Stefan Rowecki ps. „Grot”, który został aresztowany przez gestapo i zamordowany w obozie.

 

Jak wyglądało uzbrojenie i zaopatrzenie w sprzęt bojowy, albo czy można obliczyć straty osobowe podczas najazdu Sowietów w 1939 roku?

 

 Uzbrojenie w niczym nie odbiegało od pozostałych jednostek wojska polskiego, używano tej samej broni, jaką posiadali oficerowie i żołnierze. Mimo to uzbrojenie oddziałów KOP było skromne, zwłaszcza w broni przeciw pancernej i maszynowej, bo też rola pograniczników była inna niż pozostałych jednostek bojowych. Zuchy z KOP-u miały jedynie osłaniać granicę, chwytać dywersantów i przemytników, natomiast główną obronę miały organizować oddziały liniowe. Sądzę, że z różnych formacji wojskowych, to KOP poniósł największe straty osobowe, a ocaleni w wojnie, byli potem ścigani jak zwierzyna łowna.

 

Wśród obrazów, które oglądamy, dwa przedstawiają historię działań żołnierzy KOP-u. Jeden walkę do końca, a drugi?

 

 Zacznę może od obrazu drugiego pt. „Sojusz 17 września 1939 roku”, który został namalowany w 50-rocznicę września i przedstawia braterski uścisk dwóch żołnierzy sojuszniczych wojsk, które razem pokonały i podzieliły między siebie Polskę. Mieli się, z czego cieszyć, przypadł im duży kraj, więc i radość ogromna. Z lewej strony czołg d-cy pułku pancernego ze sztandarem hitlerowskim, a w tle płonący kościółek pogranicza. Po prawej Sowieci także ze sztandarem. Ciała polskich żołnierzy leżą na ziemi, której granic bronili, a porozbijane krzyże brzozowe świadczą, że walczyli do ostatniego naboju w miejscu, w którym wcześniej pochowali swoich kolegów. Z przodu obrazu leży zmasakrowany podoficer KOP-u jako symbol walki w obronie polskich kresów.

            Pamiętam, że obraz zrobił furorę na wystawie w Warszawie 1990 roku i rok wcześniej w Muzeum Regionalnym w Chełmie. Kiedy znalazł się na 1 stronie jako zapowiedź wystawy i dużego reportażu z wernisażu w środku. Jednak ktoś przestraszył się wywiadu, który miał zburzyć dobry nastrój i polityczny letarg. Zwłaszcza, że chciałem autoryzować, więc materiał nie został upubliczniony i nie była to wina młodej dziennikarki, która wywiad przeprowadzała. Za to w Warszawie rok później w pałacu Lubomirskich za żelazną Bramą, przez pierwsze dni przed obrazem pełno było ludzi, komentujących temat.  

            Zapytasz, dlaczego? Więc odpowiem-od zakończenia wojny nikt i nigdy nie pokazał takiego obrazu na publicznej wystawie. To była olbrzymia dla mnie satysfakcja, zwłaszcza od starszych ludzi otrzymywać podziękowania. Widziałem dziesiątki żołnierzy garnizonu, którzy oczywiście gorąco komentowali fakt, o którym nikt nic konkretnego nie wiedział. Ale zobaczyć żołnierzy SS i wermachtu zbratanych z żołnierzami armii czerwonej i NKWD, to było coś!

 

Następny obraz jest całkowicie inny, czy to jest fragment większej bitwy Korpusu Ochrony Pogranicza z armią czerwoną?

 

– Masz rację na tym obrazie widzimy żołnierzy w walce, którą stoczyli dowodzeni przez gen. Wilhelma Orlik – Rückemanna. Był znakomitym dowódcą, który na całym szlaku odwrotu znad granicy stawiał ze swoim wojskiem opór. Może to być epilog bitwy pod Szackiem 29 – 30 IX, gdzie 4 tys. żołnierzy KOP-u dowodzonych przez ppłk Nikodema Sulika zatrzymało 13 tys. sowietów i czołgi 52 Dyw. Strzeleckiej, która składała się z 3 pułków piechoty, pułku haubic, 411 Batalionu Czołgów, batalion rozpoznawczy i batalion saperów zadając jej spore straty. Polacy stracili 500 ludzi, zabitych, rannych i w niewoli. Rosjanie rzekomo ponieśli straty 82 zabitych, 185 rannych i z pewnością są to liczby bardzo zaniżone. Zniszczono 9 czołgów, 5 ciągników artyleryjskich i sporo samochodów pancernych. Ciężko ranny został d-ca dywizji płk Russijanow, ale zaraz po bitwie w Mielniku zamordowano 18 polskich oficerów. Potem niedaleko Chełma było Wytyczno, gdzie kolejny raz zatrzymano wroga.

            Na obrazie widać obronę bohaterskich żołnierzy do ostatka, którzy walczą z wozami pancernymi, kawalerią i piechotą. Przy kapliczce przydrożnej bronią się do końca, nikt się nie poddaje, bo wiedzą, że i tak zostaną zamordowani. Biją się razem ze sztandarem jednym z 6 pułków wymienionych wcześniej, którego nie mają zamiaru oddać. Na lewo leżą ranni, a jeden z oficerów na naszych oczach popełnia samobójstwo. Honor tego oficera jest grunwaldzki, tak został wychowany w domu i w wojsku. Niewiele było tych miejsc chwalebnych, gdzie można było stawić opór nawale. Jednak najbardziej dramatyczną bitwą stoczono w obronie Grodna, gdzie wielu polskich żołnierzy, policjantów, harcerzy, ochotników i ludności cywilnej po walce zostało w nieludzki sposób bestialsko zamordowanych.

            Wspomniałem w odcinku specjalnym, że namalowałem scenę śmierci mego kuzyna kpt. 56 Piechoty, który poległ podczas kontrataku pod Adamową Górą 16 IX 1939 roku. Kpt. Tomasz Lisiewicz, niech spoczywa w pokoju, został pośmiertnie odznaczony krzyżem „Virtuti Militari” V klasy. Po latach został odnaleziony jego grób, gdzie leży pochowany. To prawdziwy bohater, tak samo jak jego brat Czesław porucznik AK, którego zamordowali oprawcy z UB, był jeszcze trzeci najmłodszy z nich ps. „Klucz”, który zaraz po wojnie wyjechał z rodziną do Gdańska i być może, dlatego ocalał, że stracono po nim ślad tutaj. Komuniści, hitlerowscy i sowieccy kolaboranci, agenci NKWD, konfidenci, szabrownicy, szpicle w pierwszych latach po wojnie bezkarnie tworzyli elitę tego kraju i wielu jeszcze pozostało ich na zasłużonych emeryturach. Jak straszne to były czasy, gdy uwięzionych żołnierzy podziemia AK, WiN, BCH w tomaszowskim więzieniu UB w słynnej „Smoczej jamie” strażnicy, którzy mieli pilnować polskich bohaterów służyli wcześniej, bo ich rozpoznano w oddziałach SS „Galizien”.

           

Pewnie czujesz się lepiej, gdy opowiedziałeś w skrócie ważną historię. Czym możemy zakończyć wydarzenie, które nie dawało Ci spokoju?

 

Tak, ulżyło mi znacznie, że mam to za sobą. Będzie w galerii zdjęcie odważnego do końca por. AK Czesława Lisiewicza jeszcze w mundurze podchorążego sprzed wojny. Może ktoś z badaczy regionalnych zająłby się wyjaśnieniem tej zbrodni, którą popełniono w dole koło cegielni i w nocy, w tajemnicy zakopano ciało, a ziemię udeptano. Mord, przez kogo został popełniony lub na czyj rozkaz. Jednak jeszcze tej samej nocy dano rodzinie znać i ciało zostało przewiezione na cmentarz komunalny, gdzie spoczywa do dzisiejszego dnia. Nawet nie przypuszczasz ile czasu tajemnica śmierci moich kuzynów nie dawała mi spokoju, zwłaszcza, gdy jestem na cmentarzu i patrzę na ich zdjęcia. Zrobiłem obraz, przedstawiłem ich śmierć publicznie, czyli, że zakończyłem pewien etap rodzinnych bohaterów, chyba, że mój młody ojciec (42 lata), gdy zmarł nagle w 1955 roku, może wiedział o czymś, co było niebezpieczne. Musiał się jednak martwić, bo na pytania mamy, zawsze odpowiadał „nic nie wiesz”, gdyby się ktoś pytał.

            Wspomnienia osób, które pokrywają się z historią lub z przeżyciami tych, którzy z obawy trzymali w tajemnicy czyny godne bohaterów, członków swoich rodzin, którzy już odeszli. Często nagrodą moralną było dla nich to, że podzielili się wspomnieniem historii, których nie mieli okazji wcześniej opowiedzieć. Możemy, zatem śmiało prezentować dzieje oręża polskiego, bo przy tej okazji wielu ludzi odżywało jakby od nowa, kiedy wcześniej byli pozbawieni i skrępowani brakiem wolności prawdziwej. Widzisz, skoro przez 49 lat maluję historię pełną faktów, to trudno żebym o niej nie pisał prawdy.

 

Czy znasz może dane liczbowe o wrogu, który napadł na nasz kraj od wschodu i czy te walki zostały upamiętnione w sztuce współczesnej?

 

 Dobrze, że nasze społeczeństwo dowiaduje się z każdym rokiem coraz więcej prawdziwych relacji i opracowań, że coraz więcej naukowców bierze się za ten tzw. jeszcze do niedawna trudny temat, ale dlaczego dzisiaj dla niektórych jest nadal trudny, tego nie mogę zrozumieć. Mogą większość akt prezentować w każdym miejscu, chyba, że ciągle działają mechanizmy, o których nie wiemy.

            Nie będę rozwijał tematu, podam jedynie pewne dane, otóż front białoruski liczył 201 tys. żołnierzy, w tym 55 tys. wojsk pogranicza i WOP NKWD, całość tworzyła 3 i 11 armia, którą dowodził Michaił Kowalow. Front ukraiński dowodzony przez Siemiona Timoszenkę miał w swoim składzie 5, 6 i 12 armie oraz 4 i 10 armie, razem 266 tys. ludzi i 45 tys. wojsk NKWD. Łącznie 17 IX 1939 roku przekroczyło granicę 446 516 żołnierzy Armii Czerwonej, 5500 czołgów i wozów pancernych.

            Na całej długości granicy państwowej z ZSRR o długości 1400 km do obrony stanęło przeciw wrogom 12 tys. żołnierzy KOP-u w 190 strażnicach. Te liczby mówią same za siebie. Od 17 IX do 1 X grupa żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza w walkach przebyła ponad 430 km, a po kapitulacji rozkaz przejścia do konspiracji i zawiązania organizacji zbrojnej „Tajny KOP”.

            Jeśli chodzi o sztukę, z mediów nie przebija się do nas wieść o tym często, a skoro jest cisza, to może oznaczać tylko jedno, temat nie należy do priorytetów. Dobrze, że powstało tyle pomników, tablic pamiątkowych, rzeźb (pięknych i prawdziwych) o martyrologii Polaków na wschodzie, o tej polskiej narodowej golgocie, a także kilka dobrych filmów. Wspaniale, że tyle stowarzyszeń myśli o odnowie pamięci tamtych zbrodni i poniżenia milionów ludzi, którzy przeszli przez niewyobrażalne cierpienia. Wszyscy powinni zostać świętymi męczennikami bez wyjątku, bo ogrom nieszczęść przekracza jakiekolwiek pojęcie ludzkie, a taki rodzaj ludobójstwa nie mieści się w żadnych przepisach prawnych. Nigdy też nie zastosowano odpowiednich kar do tych zwyrodnialców, którzy pod koniec wojny powtórzyli już jako sojusznicy podobne zbrodnie i gwałty. 

            Warszawa, Grób Nieznanego Żołnierza, gdzie na tablicy widnieje taki oto napis, który jest dowodem, że sława, odwaga, pamięć i wdzięczność za poświęcenie życia za Ojczyznę nie zostały zapomniane: Szack – Wytyczno 28 – IX 1939

 

            Mamy, za sobą 7 odcinek specjalny poświęcony bohaterom, których historie przypominamy w pamięci współczesnych, którzy zawsze będą mogli skorzystać z Twoich opowieści o historii i sztuce, które są częścią pasji i malarstwa, jakie uprawiasz od lat.

 

Dobrze i to bardzo, że tak traktujesz nasze spotkania, które przeradzały się czasami w długie rozmowy. Ciężko jest zakończyć sprawę, gdy tyle tematów pozostało do omówienia. Jednak każdy powód jest dobry, żeby przypomnieć ludziom historie prawdziwe, wyciągnąć na światło dzienne fakty celowo przemilczane lub jeszcze nie tak dawno zabronione. Warto włożyć dużo nawet wysiłku, byle z czystym sumieniem powiedzieć sobie, albo usłyszeć od innych, że warto było.

            Dlatego przedstawiam zdjęcie kuzyna mojej żony Stefana Mszaneckiego w polskim mundurze z 1930 roku, którego opowieści o przedwojennym, okupacyjnym i powojennym Hrubieszowie słuchałem z wielkim zainteresowaniem. Nie dla wszystkich byłyby to pomyślne wspomnienia, ale tak bywa, że ludzie mający często nieczyste sumienie pchają się do pierwszego szeregu. Jednak to dawne czasy, które już nie wrócą. Przyznać muszę, że tych tematów zostawić nam nie wolno, bo powinni o tym wiedzieć wszyscy ludzie. Moją dziedziną jednak jest malarstwo historyczne dziesięciu wieków pełne sprawdzonych przez czas bohaterów, których uwieczniam w swoich obrazach dla wiecznej chwały narodu i oręża polskiego.

 

Życzę Ci, aby podczas lekcji historii, co już nie raz bywało i wychowania obywatelskiego, które w szkołach powinno być przywrócone były prezentowane obrazy, które namalowałeś, a także cytowane słowa, którymi ubarwiasz każdy temat. Liczę na to, że Twoje malarstwo już niedługo będzie publicznie pokazywane obok innych dzieł naszych klasyków, co też już nieraz bywało, a Hrubieszowianie będą z tego dumni. Nigdy nie przypuszczałem, że rozmowy z Tobą będą tak rozległe tematycznie. Rzeczywiście 1000-letnia historia narodu i oręża polskiego malowana i opisywana przez Ciebie, to przypadek jak się wydaje pierwszy w naszym kraju. Dzięki za kolejną ciekawą rozmowę i lekcję ku chwale Ojczyzny!

 

Galeria

 

„Bóg, Honor i Ojczyzna” – 1939, ol. – pł. 59×73,5 cm (1999) nr inw. 583

„Sojusz – 17 września 1939” – ol. pł. 72×64 cm (1989) nr inw. 330

„Obrona Brześcia – 1939” – ol. – pł. 55×43,5 cm (1995) nr inw. 452

„Śmierć kpt. T. Lisiewicza pod Adamową Górą” – 16 IX 1939, ol. – pł. 54×73 cm (2000) nr inw. 605

„Wydanie żołnierza polskiego sowietom” – 1939, ol. – pł. 36×51,5 cm (1999) nr inw. 569

 


Zdjęcia: Zofia Bodes, Liliana Keller, Bogdan Cabaj, Leonar i Stanisław E. Bodes, Marek Watras

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński


 



 

Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 23:„Waterlo – 1815”

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 24 „Talavera del-la-Reina 1809”

Stanisław Eugeniusz Bodes  „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego, część 25 „Obertyn 1531”

itd. do pierwszego numeru


Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne cześć 6: Tatarskie najazdy „Bar – krwawa kolęda” 1666 r.

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 5 – „W 100 – rocznicę wybuchu I Wielkiej Wojny Światowej” – 1914 – 1918.

itd. do pierwszego numeru