Czasami tak bywa w naszym życiu, że z braku kontaktu z człowiekiem, szukamy przyjaźni z otaczającą nas przyrodą, z którą chcemy pobyć sam na sam.
Mam to szczęście, że tuż za moim podwórkiem jest duży park w Werbkowicach, a zaraz za torami rozciągają się pola i kolorowe łąki nad rzeką Huczwą i właśnie tam mogłam spacerować samotnie, i bezpiecznie.
5 kwietnia 2020 roku, w niedzielne przedpołudnie, wybrałam się z moim niecodziennym gościem, który przebywał u mnie 3 dni.
Odniosłam na mokradła małego ptaszka Wodnika, którego przyniósł mi pan Lucjan, ze zwykłej troski przed łownymi kotkami w piwnicy. Wodnik zwyczajny miał chorą lewą nóżkę i nie mógł fruwać. Przez trzy dni nacierałam tą nóżkę amolem i sokiem z aloesu, w niedzielę zaczął lekko podfruwać, więc uznałam, że czas wracać do natury. Sympatyczny ptaszek bardzo szybko zniknął z mojego pola widzenia – pewnie mu się śpieszyło do swoich.
Wędrowałam sobie po nieogarniętych wzrokiem łąkach, a żeby mi nie było smutno, włączyłam sobie przeboje wszechczasów, akurat leciał utwór Carlosa Santany „Europa”. Dźwięki gitary przyjemnie „głaskały” mnie po sercu, było mi tam dobrze i chciałam zostać w tym miejscu jak najdłużej, chciało by się powiedzieć – chwilo trwaj.
Zielone łąki i niektóre kwiaty jeszcze w pęki złożone, wprawiły mnie w prawdziwy zachwyt i radość. Byłam wdzięczna losowi za to że dał mi możliwość przebywania na łonie natury, która ma specjalne miejsce w moim sercu.
W dalszej swojej wędrówce po łąkach natrafiłam na kępy wonnego fiołka polnego, a zniewalający zapach sprawił, że do wiklinowego koszyczka nazbierałam fiołków z listkami, stokrotek, żółtych kwiatów mniszka lekarskiego, a w drodze powrotnej w okolicach parku, żółtych kwiatuszków forsycji.
Zajrzałam też do leżącej czereśni, która tak bardzo chce żyć, że wypuściła już listki i tylko patrzeć, jak zakwitnie białymi kwiatuszkami.
Podglądając dania w najlepszych polskich restauracjach, zawsze marzyłam, żeby chociaż raz w życiu ktoś mi podał danie przystrojone kwiatami. Natychmiast sięgnęłam do internetowych mądrości i doznałam prawdziwego olśnienia, bowiem zrozumiałam, że w moim wiklinowym koszyczku mam mnóstwo witamin i wartości odżywczych.
Okazuje się że wiele odmian kwiatów posiada niezwykłe walory smakowe. Nie wiedziałam też, że pachnący wonny fiołek ma smak poziomek, a liście bogate są w witaminę C. Nie wiedziałam, że z kwiatuszków stokrotki polnej robiono kiedyś napar, który pomagał na choroby płuc, był środkiem przeciwzapalnym i przyśpieszającym gojenie ran, stokrotki mają lekko miętowy smak.
Któż nie zna wiosennej forsycji o żółtych i też jadalnych kwiatach? Kobiety powinny ją przykładać do twarzy, bowiem spowalnia starzenie skóry i też posiada dużo witaminy C. Natomiast kwiat mniszka lekarskiego wzmacnia odporność, jest dobry na wszelkie przeziębienia i stany zapalne, od zawsze robię miód z imbirem na zimę.
Do niedzielnego rosołu, zamiast pietruszki, dodałam posiekane listki fiołka polnego. Natomiast na kolację zrobiłam kolorowe pachnące kanapki z pachnącymi kwiatami, po prostu „niebo w gębie”. Wszystkie kwiaty zachwycają mnie swoim wyglądem i zapachem – i te rosnące na łące, w doniczkach i nawet te… leżące na talerzu.
Wiosna zawitała też na moje podwórko. Żółte bratki uśmiechają się do przechodniów, a powolnie rozwijające się listki brzozy, zapraszają do swojej aury mądrości i niezwykłości.
P.S. Dziękuję Mateuszowi z Hrubieszowa od kwiatków i dziękuję drugiemu Mateuszowi od Wilkowa, za to, że dzięki nim kwiatki trafiły na moje podwórko. Zachęcam do obejrzenia zdjęć.
Danuta Muzyczka
Zobacz też:
POWIAT – Werbkowice: Wsiąść do pociągu byle jakiego
POWIAT – Budzi się wiosna w dużym parku w Werbkowicach