Ponad pięć ton odpadów metali zatrzymali funkcjonariusze Służby Celnej na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Dorohusku. Złom jechał bez wymaganych prawem dokumentów.
Do odprawy celnej w Dorohusku podjechała ciężarówka na ukraińskich numerach rejestracyjnych przewożąca ładunek w postaci części do maszyn grzewczych. Zgodnie z dokumentacją towar jechał tranzytem z Ukrainy do Niemiec.
Wątpliwości celników z komórki zwalczania przestępczości, którzy przeprowadzali kontrolę, wzbudził obraz uzyskany w wyniku prześwietlenia pojazdu urządzeniem RTG. Funkcjonariusze postanowili zweryfikować, co tak naprawdę kryje się w naczepie.
O tym, że podjęta przez nich decyzja była słuszna przekonali się w momencie, gdy natrafili na specjalną, znajdującą się za 4-metrowymi rurami, skrytkę. Wewnątrz tak przygotowanej konstrukcji umieszczone były pocięte rurki metalowe różnej długości oraz inne metalowe elementy noszące ślady korozji.
Mundurowi nabrali podejrzeń, że mają do czynienia z odpadami, zwłaszcza że odbiorcą towaru miała być niemiecka firma zajmująca się m.in. odzyskiem metali.
Funkcjonariusze zwrócili się do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska z prośbą o wydanie opinii. Inspektorat potwierdził podejrzenia celników, kwalifikując towar do odpadów metali i stopów metali, których przewóz przez granicę wymaga odpowiednich dokumentów.
Kierujący ciężarówką 56-letni mieszkaniec Ukrainy takich dokumentów nie miał, twierdził też, że o ukrytych w pojeździe odpadach nic nie wiedział. Za niezgłoszenie tego towaru do kontroli funkcjonariusze ukarali kierowcę mandatem karnym w wysokości 500 zł.
Celnicy zatrzymali nielegalny ładunek i zawiadomili o nielegalnym międzynarodowym obrocie odpadami Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, który zdecyduje o dalszym losie towaru.
Postępowanie w tej sprawie prowadzi Urząd Celny w Lublinie.
źródło i fot. SCRP