26 kwietnia 2024

Małgorzata Todd: Lekcja pokera odc. 135

Polewa przyszedł jako pierwszy. Został wpuszczony do sali konferencyjnej z „prawie okrągłym stołem”, jak ten mebel tu nazywano i usiadł na wprost okna, ale nie po to, żeby podziwiać rozległe widoki.

 

Lekcja pokera

odcinek 135


Polewa przyszedł jako pierwszy. Został wpuszczony do sali konferencyjnej z „prawie okrągłym stołem”, jak ten mebel tu nazywano i usiadł na wprost okna, ale nie po to, żeby podziwiać rozległe widoki. Próbował się skupić na sprawie, która go tu sprowadziła. Nie tylko przecież „N” miał coś do załatwienia, on też. Wiedział, że Naczelnemu mogła nie spodobać się wczorajsza wypowiedź na antenie. Ale kto mógł to przewidzieć? Przed nagraniem ustalono, co kto ma mówić i oczywiście wszyscy mówili jednocześnie, ale temu Kacperskiemu udało się przekrzyczeć wszystkich z tym swoim nowym hasłem: „Poczucie humoru nie powinno wykluczać poczucia honoru”. Wyraźnie pił do ostatniego wystąpienia Radusia Dzidziusia, jak niektórzy złośliwcy zdążyli już nazwać naczelnego dyplomatę RP.

Narada rozpoczęła się punktualnie i, tak jak się Polewa spodziewał, dotyczyła właśnie kandydata na kandydata na prezydenta. Wbrew jednak obawom Polewy, Naczelny wcale nie zganił go za wystąpienie Kacperskiego.
– Jak wiecie – powiedział – byłem za kandydaturą Członka z członkiem w jednym, a kieliszkiem w drugim ręku. Trochę przypominałby króla z berłem i jabłkiem. Ale Raduś też jest milutki i nie ma wątpliwości, że jego rządy gwarantowałyby pewien prestiż. W każdym razie blondynki by na niego głosowały, a blondynek jest najwięcej w tym kraju i nie mam na myśli koloru włosów, ani nawet płci. Niestety Generał mi przekazał, że nasi wschodni przyjaciele nie byliby jednak zadowoleni. Woleliby widzieć na tym stanowisku swojego człowieka. Dlatego trzeba wesprzeć księdza-patriotę.
– Kogo? – Polewa myślał, że się przesłyszał.
– Tak się w PRL-u nazywało księży, którzy zgodzili się na współpracę. Nasz kandydat nie jest oczywiście ani księdzem, ani patriotą, ale pragnie przynajmniej za tego ostatniego uchodzić.
W tej sytuacji Polewa doszedł do wniosku, że pomysł, z którym tu przyszedł, musi jeszcze zaczekać.
– Mam też małą prośbę do panów redaktorów – „N” uśmiechnął się miło. – Chodzi o wypuszczenie kaczki.
– Kaczorów? – wyrwało się Polewie.
– Nie. Na nich przyjdzie jeszcze czas, może nawet całkiem niedługo. Chodzi mi o tak zwaną kaczkę dziennikarską.
– Czego miałaby dotyczyć? – spytała redaktor naczelna jednego z magazynów kobiecych.
– Nie czego, a kogo. Generała. Trzeba wymyślić jakiś zarzut, który dałoby się później z łatwością odeprzeć.
Nikt nie zapytał, po co to wszystko. Stara sztuczka, którą wszyscy obecni znali. Tak się przypominało o gwiazdach, o których zaczynało być niebezpiecznie cicho.
– Mam pomysł – wyrwał się znowu Polewa.
– Można by w jedną aferę wmontować nawet dwóch generałów. Na przykład, że jeden drugiego werbował do NKWD.
– Trochę to ryzykowne.
– Ale prawdopodobne. Mogliby zaprzeczać, że w ogóle się znali w tamtych czasach.
Jakub Polewa był zadowolony z siebie. Pokazał w tym gremium, na co go stać. Nie zdziwiło go więc wcale, że po skończonym zebraniu podszedł do niego wicemarszałek. Z zatroskaną miną powiedział:
– Rozumiem, że propozycja Naczelnika przypadła panu do gustu.
– Tej „kaczki dziennikarskiej”? – upewnił się Jakub.
– Tak. To może zaowocować trudnymi do przewidzenia skutkami odnośnie do planu Generała. Jak pan myśli?
– Nie wiem – odparł zaskoczony Polewa.
W wypowiedzi wicemarszałka najbardziej zaskoczył go fakt, że i on został dopuszczony do tajemnicy. Takich planów się nie rozpowszechnia, chyba że są zasłoną dymną. Ale co miałyby zasłaniać? Przecież już nic bardziej zuchwałego w grę wchodzić nie może.

 

 

CDN…


Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.


Małgorzata Todd

mtodd.pl/blog