Robcio obudził się z potwornym bólem głowy, suszyło go w gardle i jeszcze ten hałas! Ktoś dobijał się do drzwi. Poczuł strach. Może to policja? Może znaleźli zwłoki Misiuli i po nitce do kłębka trafili do niego?
Lekcja pokera
odcinek 146
♣
Robcio obudził się z potwornym bólem głowy, suszyło go w gardle i jeszcze ten hałas! Ktoś dobijał się do drzwi. Poczuł strach. Może to policja? Może znaleźli zwłoki Misiuli i po nitce do kłębka trafili do niego? Usiłował przypomnieć sobie ,co z takim mozołem wymyślił na okoliczność gdyby w progu stanął na przykład Marcin, albo jakikolwiek inny glina. Miał jednak zupełną pustkę w głowie… Aha, mieszka u Misiuli i pije z rozpaczy, że zaginęła. Nic więcej nie wie, nie pamięta. Koniec Kropka. A może najlepiej nikomu nie otwierać? Zajrzy tylko przez judasza. Nie musi przecież zdejmować łańcucha ani otwierać tej zasuwy, którą zamyka się tylko od wewnątrz.
Podchodząc do drzwi, zatoczył się i potknął o szafkę z jakimiś niesprzątniętymi rupieciami. Butelka, pusta niestety, spadła, rozbijając się z brzękiem. Ostrożność diabli wzięli. Okazała się jednak niepotrzebna, bo to był tylko Dymek.
– Po cholerę się tak zamykasz? – spytał niezadowolony. Miał klucz, ale tylko od jednego zamka.
– Czuję się ch… – poinformował Robcio gościa, prowadząc go do stołu nieposprzątanego od ostatniej biesiady.
– Zaczynasz na co dzień używać zrozumiałego języka – pochwalił go Dymek.
Robcio pomyślał, że role się zmieniły. Z początku sam miał ambicje mentorskie, chciał Dymitra czegoś nauczyć, przynajmniej tego, żeby go szanował, żeby widział w nim przyszłego, wielkiego pisarza. A tu masz! Ten burak raczył go pochwalić za język.
– Ty, k…, nic nie rozumiesz – zaczął i pomyślał, że tamten ma rację. Rzeczywiście przejął jego język. Ale właściwie, dlaczego „jego”? Wszyscy przecież tak mówią. Tylko jeszcze jakieś stare zgredy używają tak zwanego literackiego języka, o którym już prawdziwi literaci dawno zapomnieli. – Suszy mnie – poskarżył się.
– Mam coś, co poprawi ci humor – Dymitr umieścił na stole między brudnymi talerzami nową flaszkę.
Po drugiej szklaneczce Robcio poczuł się znacznie lepiej. Był gotów opowiedzieć Dymkowi o książce, którą zamierza napisać. Zaczął jednak skromnie od przypomnienia największych współczesnych polskich pisarzy-alkoholików.
– Czytałeś książkę… – zastanawiał się, kogo uhonorować pierwszego na długiej liście wybitnych, kiedy Dymek przerwał mu bezceremonialnie.
– Ja, k…, takimi głupotami jak czytanie książek się nie zajmuję.
– Moją przeczytasz. Wszyscy przeczytają.Będzie o Misiuli, o… właśnie, o niemożności… i o… – Nagle odechciało mu się gadać. – Polej – zażądał.
Wypili po następnej szklaneczce i nastrój Robcia znowu się zmienił.
– Masz rację – przyznał. –Nawet pewnie żadnego redaktora nie namówię, żeby mój maszynopis przeczytał. Bez skandalu nie ma co nawet próbować.
– O jakim mówisz skandalu?
– O jakimkolwiek, morderstwie na przykład.
– Nie zamierzasz chyba opisać, co się stało z Misiulą?
– A właśnie, że zamierzam!
– A co byś powiedział na samobójstwo? – Czyje?
– Twoje, oczywiście.
– U nas liczą się słowa, nie czyny – powiedział Robcio. – Autor, żeby stać się poczytnym, powinien być niepoczytalny – kiedy wypowiedział te słowa, pomyślał z uznaniem, że właśnie wygłosił ważną sentencję, której ten burak i tak nie zrozumie.
– Przyniosłem ci szprycę – kontynuował Dymek.
– O czym ty gadasz? Ekstaza po alkoholu jest zabójcza. Chyba o tym wiesz? – Robcio starał się mówić wyraźnie, ale czuł, że język zaczyna mu się plątać.
– Właśnie – podchwycił Dymek. – A gdybyś tak jednak popełnił samobójstwo?
W pół godziny później Dymitr opuszczał mieszkanie Misiuli z poczuciem dobrze wypełnionego obowiązku. Teraz nadszedł czas zająć się nią samą. Tego zadania nikt mu nie zlecał, no, żeby ująć to ściślej, teraz nikt mu nie zlecał. Wcześniej sprawę spartaczył i miał tylko nadzieję, że As nic nie wie. A może jednak wie i dlatego kazał sprzątnąć Robcia? E, nie. Inaczej by z nim rozmawiał. Tak czy siak, najwyższa pora sprawę załatwić definitywnie.
CDN…
Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.
Małgorzata Todd