30 kwietnia 2024

Małgorzata Todd: Lekcja pokera odc. 150

– Solidność przegrała z tymczasowością na całym froncie, od polityki poczynając, na zalewie gadżetów kończąc – powiedział Żarski, starannie mieszając kawę w małej filiżance. – Taniość i bylejakość wypełni świat bez reszty – dodał.

 

Lekcja pokera
odcinek 150

– Solidność przegrała z tymczasowością na całym froncie, od polityki poczynając, na zalewie gadżetów kończąc – powiedział Żarski, starannie mieszając kawę w małej filiżance. – Taniość i bylejakość wypełni świat bez reszty – dodał.
Hanka wyjmowała z biurka różne papiery, segregowała je i wpinała do segregatorów.
– Generalne porządki? – spytał.
– Tak na wszelki wypadek. Powiedz, co naprawdę sądzisz o zniknięciu posła – Hanka odsunęła na bok papiery i popatrzyła na Andrzeja z uwagą.
– To co wszyscy, jak mniemam. Sprawa wygląda mocno podejrzanie.
– Masz wątpliwości, czy to było porwanie? – upewniła się.
– Owszem. Innym powodem może być chęć ukrycia się. Pytanie, przed kim?
– A może to tylko taka zagrywka przedwyborcza. Media się nim interesują, jak nigdy dotąd.
– Też mi to przyszło do głowy, nawet półżartem mu to sam sugerowałem, ale na kampanię wyborczą jeszcze za wcześnie. Jak długo byłaś jego sekretarką?
– Za długo – odparła z nieco kwaśnym uśmiechem i wróciła ponownie do układania segregatorów. – Robota nie zając… – zaczął radca, ale Hanka nie dała mu dokończyć.
– Teraz się mówi: robota nie Gołota, nie ucieknie.
– Dobre – pochwalił. – A swoją drogą to fenomen na skalę światową. Zdawać by się mogło, że taka góra mięśni z mentalnością tchórza nie ma najmniejszych szans w boksie. A tu proszę: nieudacznik bohaterem! To chyba tylko nad Wisłą możliwe.
– A jaka jest różnica między Małyszem a Gołotą? – Hanka najwyraźniej przejęła od radcy zwyczaj opowiadania dowcipów albo chciała mu zaimponować. Sama też odpowiedziała na zadane pytanie. – Małysz dłużej leci niż Gołota stoi.
– Rzeczywiście, trudno zgadnąć, z czego jesteśmy dumni, a czego się wstydzimy. Chyba wszystko można nam wmówić.
– Też się nad tym zastanawiałam. Pamiętam, co mówiłeś o inżynierach i humanistach.
– Co mówiłem?
– Że praca tych pierwszych jest wymierna, dająca się sprawdzić, a tych drugich uznaniowa, więc podatniejsza na reklamę.
– Podtrzymuję to twierdzenie.
– A ja nie do końca. Bo widzisz, na powieści zna się każdy czytelnik, a na konstrukcji komputera nieliczni.
– Co z tego?
– A to, że łatwiej jest wmówić laikowi geniusz konstruktora, zwłaszcza jeżeli czuje się niedoceniony.
– Niech zgadnę. Masz na myśli tego późniejszego hodowcę nierogacizny?
– Hodowca, to za dużo powiedziane. Chodziło wyłącznie o reklamę, fotografowanie się z „prawdziwymi” świniami. Taką aluzję pojmie każdy. Obraz przemawia najlepiej, a słowa liczą się więcej od czynów.
– Polacy potrzebują mitów, zamiast prawdziwych bohaterów – zgodził się Żarski. – Prawdziwym bohaterom przypinają łatki. Tak sobie nieraz myślę, że w tym szaleństwie jest metoda. Wygląda, jakby komuś szczególnie zależało na zrównaniu tego, co cenne, z tym co bezwartościowe.
– Ale po co?
– Stara komunistyczna sztuczka. Wtedy chodziło o „umoczenie” każdego w bagienku nieuczciwości i zrównanie małego złodziejaszka z dużym złodziejem. Teraz też o to chodzi, ale jeszcze o coś więcej. Teraz w centrum uwagi jest konsument i trzeba mu wcisnąć każdy kit. Powinien być podatny na reklamę, nie mieć żadnych wzorców, do których mógłby samodzielnie się odnosić. Ale znów się rozgadałem o sprawach ogólnych i nawet nie spytałem, co z nami będzie.
– Kogo masz na myśli? Siebie? Mnie? Nas?
– Pozostawiam ci wybór.
– Rozglądam się właśnie za jakimś nowym zajęciem – powiedziała Hanka. – A ty?
– Też.
– Masz poczucie krzywdy?
– Krzywdy? Nie. Dlaczego? – Wiele dla niego zrobiłeś…
– Przesadzasz. Raczej dobrze się bawiłem. Najwyższy czas zacząć myśleć poważnie – powiedział z uśmiechem, jakby wszystkiego, co mówi i tak nie traktował serio. – Àpropos, co lepsze: poczucie krzywdy czy poczucie winy?
– Przecież nie można między nimi wybierać.
– Owszem, można. Jeśli spotkała mnie jakaś przykrość, mogę przyczynę upatrywać w złej woli innych i wówczas mam poczucie krzywdy, albo uznać własny błąd i mieć pretensję do siebie.
– Nie wiem, co gorsze.
– Osobiście wolę drugą opcję. Z porażki mogę wyciągnąć lekcję na przyszłość. Poczucie krzywdy jest bezowocne.

 

CDN

 

Czytaj i pobierz ten odcinek powieści w pliku PDF. Już teraz można zamówić całość w formie e-booka za jedynie 20 zł wpłacając należność na konto Wydawnictwa TWINS (dane w stopce na blogu) oraz podając e-mail do wysyłki.


Małgorzata Todd

mtodd.pl/blog