Trzy bitwy. Zwycięskie trio podczas kampanii saskiej przed jedną z najważniejszych w historii napoleońskiej walk w bitwie „Narodów pod Lipskiem”. Zaprezentuję trzy bitwy, które przed laty zostały namalowane, licząc, że to dobry pomysł stworzyć trzy obrazy, na których trzy formacje polskiej jazdy pokonują wojska trzech różnych zaborców.
W pierwszym obrazie zobaczymy najmłodszą kawalerię księstwa warszawskiego. To „Krakusi” jazda chłopska, która w bitwie 4 IX pod Georgenwalde zdobywa chorągiew pułku kozackiego Grekowa.
Drugi obraz przedstawia resztki jedynego w naszej historii 14 Pułku Kirasjerów, którzy w szarży pod Borodino mimo strat, zdobyli zasłużoną sławę. Teraz w starciu z Prusakami 6 IX pod Strohweide nie noszą już stalowych kirysów, a ostatni żołnierze tworzyć będą eskortę ks. Poniatowskiego.
Trzecia scena pokazuje dramatyczne walki polskich huzarów z dwóch 10 i 13 pułków, którzy po stratach i reorganizacji utworzyli jeden. Bitwa toczy się z kirasjerami i dragonami austriackimi, a wśród nich widać też strzelców pruskich i przewróconego z koniem huzara.
Czy ten odcinek jest specjalnym, czy to tylko inna forma prezentacji, bo głównym obrazem nie jest jeden, a trzy?
Widzisz czas nas goni, więc opowiadam o trzech bitwach, które się rozegrały w jednym miesiącu. Być może po zakończeniu wywiadu zadecydujemy, jaki mamy nadać kształt rozmowie. Było nie było, ważne jest właściwe przedstawienie trzech bitew, w których polski honor nie ucierpiał, mimo otaczającej wszystkich śmierci. Która wyrywała z szeregów wielu kolejnych bohaterów.
Tak było pod Georgenwalde, gdzie stworzona jeszcze w kraju z braku funduszy jazda ubrana była w stroje ludowe i na mizernych koniach. Jednak na przeglądzie już w Saksonii, Napoleon oglądając manewry „Jazdy pigmejskiej” jak nazwą nową powstałą kawalerię, zwrócił się ze słowami, żeby dostarczyć 3 tys. takich żołnierzy. Niestety, było to już niemożliwe, bo opuściwszy kraj rodzinny, nie było możliwości poboru rekruta.
Krakusi bardzo szybko zdobyli rozgłos, kiedy na małych koniach, upodobniając się do kozaków, zaskakiwali jednostki wroga na postojach i podczas marszu atakując z zaskoczenia. Oczywiście, przedstawić ich dokonania, czy krótką nawet historię ich działań jest niemożliwe, bowiem przekracza możliwości odcinka. Jedno mogę dodać, że ich czyny i odwaga pozostawiły trwale dokonania w historii. A gdy wybuchło powstanie listopadowe 1830 roku natychmiast powstał 1 Pułk Krakusów, to samo powtórzyło się w zrywie styczniowym 1863-1864.
Zmieniły się mundury, kiedy w skróconych granatowych sukmanach z naszytymi ładunkami na piersiach (kartusze) i okrągłych czapeczkach żywo przypominają kozaków kaukaskich. Na miesiąc przed śmiercią Ks. Poniatowski, Wódz Naczelny 19 X pod Zetlitz na czele plutonu Krakusów prowadził szarżę i taki obraz także dawno powstał.
Drugi jest z kirasjerami, którzy ponieśli spore straty w Rosji. Czy teraz w Saksonii występują w zwartej grupie?
Chyba tak, bo to kosztowna formacja, z całego niegdyś dużego pułku stworzono 112 osobowy szwadron, który nie odegrał większej roli. Ponieważ bardzo dawno namalowałem ten obraz, to wszyscy są w kirysach, a nie powinni. Zrobiłem ich jednak w pełnej krasie, bo nie wszyscy stracili tak ważną i cenną część ekwipunku. Logiczny wniosek nasuwał się sam, kto dysponował kirysem, to go nosił, a nowo wcielony nie.
Bitwa pod Strohweide, gdzie dali się zaskoczyć i z tego powodu ponosząc znów straty. Jeszcze w Lipsku kilkudziesięciu towarzyszy ks. Poniatowskiemu podczas ostatniej drogi, a jeden został namalowany w obrazie z 1970 roku. Dzisiaj z pewnością inaczej bym namalował ten sam obraz, co jest zrozumiałe, bardziej realistycznie, a także, że wiedza jest inna i umiejętności. Zresztą kirasjerzy w wielu europejskich armiach tego okresu, to elita ciężkiej jazdy, która często decydowała o powodzeniu w bitwach.
Ostatni z obrazów, najbardziej imponujący w swej treści wojennej jest z pewnością dla Ciebie najważniejszy?
Wspomniałem już wcześniej, że były w naszej armii dwa pułki huzarów 10 i 13-sty, które w 1812 roku dokonały kilku chwalebnych wyczynów. Dość, bo w uznaniu zasług 10 Pułk Huzarów dostąpił sławy i chwały wkroczenia na czele „Wielkiej Armii” do Moskwy. Pamiętam, jak przed laty mój duży i chyba najlepszy obraz o „Szarży Złotych Huzarów-1812”, bo tak nazywano chłopców Umińskiego. Obraz o wspaniałej szarży, który zachwycił zwiedzających na wystawie w Warszawie 1990 roku i w kilku innych miastach, tylko jak sobie przypominam nie dostąpił zaszczytu znalezienia się na wystawie podczas „Jesieni Plastycznej”, bo jak mi wtedy powiedziano, że był za duży? W bliskim gronie mieliśmy niezły ubaw i typowy przykład artystycznej wrażliwości. Właśnie wtedy postanowiłem zakończyć swój kilkuletni udział w plenerach i wystawach zbiorowych organizowanych przez HDK.
Przedstawię dzisiaj fragmenty tego obrazu, który byłby ozdobą każdej mojej wystawy. Bitwa huzarów polskich pod Peterswalde z16 IX jest moim jednym z głównych obrazów epoki napoleońskiej. Za to moje huzarsko-artystyczne emocje zostały nagrodzone później w trakcie zakupu tego obrazu. Dziwna rzecz, że nigdy więcej nie odtworzono huzarów w polskim wojsku, zwłaszcza, że byli to żołnierze pełni fantazji, na poły awanturnicy, którym lepiej było schodzić z drogi. Należeli do szalenie odważnych, którzy szli w pierwszych liniach będąc lekką kawalerią. Dobrze o historii tych zuchów przedstawia film „Pojedynek”.
Jak ich przedstawiasz w obrazie, może chciałbyś o nich opowiedzieć?
Dobrze, na pierwszym planie widać dwóch huzarów, jeden z 10 pułku w starciu z kirasjerem austriackim, drugi wysoki rangą oficer z 13 pułku razem z trębaczem rzuca się do kolejnego ataku, tratując piechura austriackiego i obalając z koniem huzara pruskiego.
Dalej po lewej uciekający dragoni, którzy próbują zmienić front, bo uderzenie polskiego pułku idzie im w bok. Także po lewej na dole ranny huzar wspiera się o zwłoki kirasjera. Są strzelcy pruscy i żołnierz usiłujący ujść spod końskich kopyt. W dali pod wiatrakami regiment piechoty austriackiej, a po przeciwnej stronie dalsze szeregi srebrnych huzarów.
Takich bitew w pamiętnym 1813 roku było całe mnóstwo, które toczono na wielu różnych kierunkach, aż apogeum walk nastąpiło w „Bitwie Narodów’
Może dodasz inne obrazy, które wzbogacą naszą rozmowę?
Mam oczywiście dużo więcej obrazów o 1813 roku, które ilustrują historie toczonych wtedy batalii. Pewnie przypomnę obraz „Polegli na Polu Chwały”, zwłaszcza, gdy leżą tam żołnierze z połowy Europy. Ale to dopiero będzie uwerturą do czterodniowej hekatomby ludzkich ofiar, kiedy pół miliona żołnierzy będzie toczyło walki na wielkim obszarze, a potem o każdy dom. Obawiam się, że przez to „specjalny” zamieni się w huzarski, lecz to może dobrze, bo warto wspominać o ludziach, którzy wiedzieli bardzo dużo o obowiązku walki za Ojczyznę. Czasem czytam, jak niektórzy mylą husarię z huzarami, więc warto o tym przypominać, żeby nie popełniano więcej takich błędów w XXI wieku.
Jednego można być pewnym, nigdy nie spocznę, póki będę miał siły malować, pisać i bronić sławy i chwały polskich bohaterów, którym przez tyle lat oddawałem honor w sztuce. Także wtedy, kiedy różnego rodzaju zgraje kundli szarpały i wciąż jeszcze szarpią na strzępy polską wielowiekową tradycję, a także dzieje oręża polskiego. To niezwykle trudne zadanie i nie wszyscy się do tego nadają, kiedy przeciwko mieli bogatych i wpływowych wrogów, którzy sławną przeszłość traktowali według wskazówek przeciwników narodu polskiego. Jeszcze dzisiaj można spotkać sporo ludzi, którzy już dawno temu ulegli moralnej degradacji i nie są w stanie uwolnić się od tego.
Niezwykle ostro oceniasz pewne wydarzenia?
Ostro? Ostro, a jakie powinno być prawo za łamanie podstawowych wartości i praw wolnego narodu, kiedy czasami balansuje się na krawędzi zdrady. To, co widzimy i słyszymy w mediach, to często coś najbardziej obrzydliwego, poniżającego nawet dla tych, którzy są jedynie obserwatorami. Nie wiem, co jest gorsze, czy jawny wróg, czy ten spreparowany, egoistyczny osobnik, który domaga się dla siebie nadzwyczajnych apanaży i nadzwyczajnej łaski zapomnienia swoich czynów, jakby czas się dla nich zatrzymał.
Setki tysiące moich współrodaków cierpiały za to, że byli tylko Polakami, a dzisiaj to ich kaci krzyczą o poszanowaniu prawa najgłośniej. Zapomnijmy o przeszłości! Ważna jest demokratyczna przyszłość, ale tylko dla nich. Co to jest! Jak widzisz dość łatwo jest przejść z historii dawnej do współczesnej, kiedy samo przejście odbywało się bez jakiejkolwiek lustracji. Już starożytni wiedzieli, że tam, gdzie była zbrodnia i zdrada, tam musi być kara.
Lecz o czasie, który jest głównym wątkiem rozmowy, kiedy było inaczej. Czy wojny napoleońskie niczego ludzi nie nauczyły?
Każda epoka ma swoje blaski i cenie, szczególnie, gdy chodzi o ostatnie wojny światowe. Zwłaszcza ostatnia II wojna. Najgorszy los przypadł Polakom w kraju i tym, którzy w 1939 roku zostali na wschodzie za nową granicą, która z pominięciem wszelkich ludzkich norm została przesunięta daleko na zachód. Porównanie ostatnich wojennych zbrodni i tych następnych jest daleko idącym uproszczeniem i zrównaniem tych, którzy niszczyli stary polski państwowy porządek czy z walkami legionów Piłsudskiego. Albo, gdy po uzyskaniu niepodległości trzeba było z wielką determinacją walczyć wszelkimi środkami z wielkim bolszewickim najazdem 1920, 1939 i 1944 roku. Nic i nigdy w historii nie było gorszego, niż wspomniany przed chwilą czas. Dzieje, którym poświęciłem swoje życie też były straszne dla wielu ludzi, ale nie na tak masową skalę. Były wojny, bitwy, później nastawał okres pokoju, aż do następnego najazdu, który tylko należało zbrojnie odeprzeć. Itd…
Co jest w takim razie naszym zadaniem, czym mamy się przeciwdziałać, a może czekać, aż zostaniemy postawieni pod ścianą?
O naszych losach nie my decydujemy, tak samo jak o wszystkich niebezpieczeństwach. Zresztą niech każdy robi to, co potrafi najlepiej i trzyma rękę na pulsie. Przedstawiam historie narodu i wojska polskiego w 1000-letnich dziejach, abyśmy znali dobrze przeszłość, bo wtedy wszystkie dawne skutki kolaboracji i te powojenne będą dla wszystkich oczywiste.
Nazywajmy rzeczy po imieniu, nie używajmy historycznej cenzury i przekłamań, tylko wiarygodnych faktów, które rzeczywiście miały miejsce, czy było to 600, 175, przed 50 laty czy już w XXI wieku.
Czy francuskie i polskie wojska postępowały podobnie, a może warto uczynić porównanie, bo nie traktowali walkę jednakowo?
To oczywiste, nie można wrzucać do jednego worka wszystkie wojska, które i dzisiaj różnią się w wielu kwestiach, nawet w tych historycznych. Francuzi począwszy od rewolucji i zdobycia bastylii, inaczej tworzyli rzeczywistość i nikt im tego nie zazdrości. Straszne czasy nastały dla ludzi, kiedy pracowały gilotyny, pozbywając się prawdziwych czy urojonych wrogów ludu. Na buntujące się prowincje wysyłano karne oddziały, które dopuszczały się licznych zbrodni, a zwłaszcza powstanie w Wandei, która spłynęła krwią wielu niewinnych ludzi, w tym tysiące kobiet i dzieci. Podobnie wyglądała rewolucja, która ogarnęła wielki kraj naszego zaborcy, której 100 rocznica przypada w tym roku. W tamtym okresie ekipy zbrodniarzy pracowały już na trzy zmiany, wysyłając na śmierć już miliony niewinnych ludzi. Teraz porównajmy nasze powstania nie przeciwko narodowi, ale przeciwko zaborcom. Naturalnym wrogom. Trzy próby walki o własną wolność, to nie to samo, co wyniszczanie własnego narodu. Ci, co przechodzili na drugą stronę już w 1792 roku, to taki czyn określamy do dzisiaj mianem „Targowicy”.
Czy te dawne czasy można porównać, czy skala represji jest podobna? Nie, nawet, gdy powieszono w stolicy kilku zdrajców w 1794 roku, albo, kiedy wojska Suworowa urządziły rzeź mieszkańców Pragi. U nas straty liczone były w tysiącach, ale we Francji do momentu ustanowienia cesarstwa szły w setki tysiące. Lecz ważne jest, że z tej idei rodzi się „Wielka Armia”, która swą wielkość zawdzięczać będzie Napoleonowi i na odwrót.
A my? My mamy w tym czasie Księstwo Warszawskie i odrodzone wojsko polskie, które dźwiga na swoich barkach najpiękniejsze tradycje dawnej Rzeczypospolitej. Będziemy bić się przy boku Francji przeciwko wszystkim trzem zaborcom, bo to było święte prawo każdego Polaka, chociaż w tym czasie byli i tacy, którzy wbrew żywotnym interesom narodowym trzymali się jak rzep psiego ogona carskich czy pruskich łask.
Czyli, że wybór ogółu polskiego społeczeństwa był właściwy, po której stronie stanąć/
Mimo losów legionów polskich we Włoszech, wysłania dwóch półbrygad do tłumienia buntu murzynów na San Domingo. Prawie wszyscy Polacy, którzy walczyli w 1794 roku, włączyli się czynnie w wyzwolenie kraju, jak tylko Napoleon po pogromie wojsk pruskich stanął w Berlinie.
Zaraz też zaczęły powstawać pierwsze polskie oddziały na ziemiach polskich, na terenie zaboru pruskiego do walki z drugim wrogiem. Jak widzisz, historia działa niezależnie od próśb czy złych zapędów licznych zwolenników króla pruskiego. Podobnie sytuacja się powtórzy po 1945 roku, kiedy pod osłoną wojsk sowieckich wprowadzano nowy porządek nie tylko u nas, ale i w pozostałych krajach pod ich dominacją.
Przeczytałem w życiu tysiące książek po to, żeby oprócz wielkiej pasji malowania dziejów oręża polskiego mieć odpowiednią wiedzę o dziejach, które przez 50 lat odtwarzałem w licznych obrazach, a przy okazji prostować i wytykać kłamstwa i historyczne fałszerstwa. Ostatnio parę razy publicznie mówiłem o wielkiej różnicy między malarstwem historycznym, które tworzę, a sztuką współczesną, która króluje na salonach, której tak gorąco patronowała różnokolorowa lewica. Jak wiemy, pomijając wszystkie światowe trendy, to było na rękę i jest tym reżimom, które trzymały podbite narody w zniewoleniu dzięki właśnie historycznej cenzurze, żeby takich wolnościowych haseł przy równoczesnej degradacji społecznej docierało do jak najmniejszej części ludzie, a zwłaszcza młodzieży. Więc jak można nawet porównywać te dwa gatunki sztuki, kiedy między nimi istnieje intelektualna i bezpieczna dla jednych przepaść, która nigdy nie zostanie zasypana. Tym samym świat historycznej walki o wolność będzie wartością nadrzędną im mniej twórców będzie miało odwagę i powołanie zajmować się tym rodzajem sztuki i to nie tylko w naszym kraju. Już od wielu lat w otaczających nas narodach znajdują się młodzi twórcy, dzięki którym powstają obrazy, rzeźby i filmy promujące historię w nowym spojrzeniu, które było jeszcze niedawno zakazane.
Proszę Państwa, ile myśmy zwiedzili miejsc i krain dzięki Bodesowi, a ile poznali wydarzeń historycznych, które wzmacniane były obrazami, rysunkami i zdjęciami. Teraz nasuwa się problem, jak to wszystko zatrzymać w miejscu. Chyba tylko wydać w formie książkowej wszystkie odcinki, bo rozpiętość tematów i wiedzy jest ogromna, a cały zbiór jest koronnym dowodem o zasięgu historii w obrazach, której byliśmy świadkami. Powiedz, jak sobie z tym radzisz, można się pomylić i to nie raz. Czy znasz receptę, czy to jest sprawdzona metoda?
Ależ Marku, trzeba tylko mieć serce, trochę wrodzonego talentu i czytać, bardzo dużo czytać przez jakieś około 50 lat, a później to samo dość łatwo idzie. Przez tyle lat sukcesywnie powiększałem swój księgozbiór, malowałem trudne i ukochane końskie obrazy, rysowałem tysiące ludzi i koni, robiłem bez przerwy notatki o krańcowo różnych nieraz wydarzeniach czy konfliktach.
Poznawałem w historii wybitnych ludzi, mężnych władców i dowódców, których czasami sławne wyczyny starałem się namalować. Cenne było zwłaszcza przedstawianie historii bez „białych plam”, którymi naszpikowano nasze ostatnie dzieje. Kiedyś mówiłem i pisałem, że zasięg moich historycznych podróży dotyczy prawie całej Europy i jeszcze dalej, gdzie tylko Polacy walczyli. W końcu niewielu żołnierzy na świecie może poszczycić się pięknym hasłem, że walczyli „Za naszą i waszą wolność”. Dzisiaj zwłaszcza staje się to ważne, jak aroganccy, często głupi, bo nie znający się na historii niby politycy obrażają nie tylko polskich żołnierzy, którzy przynieśli im wolność, ale obrażają także cały polski naród i jego chwalebną przeszłość.
Kilka osób, zwłaszcza po 50-leciu pracy twórczej namawia mnie do opisania swoich pasji nie tylko tych malarskich, ale też przy okazji 1000-letniej historii oręża polskiego w malarstwie, którą przez kilkadziesiąt lat odtwarzałem chyba z dobrą wiarygodnością, czyli jak tylko potrafiłem najlepiej. Nie wiem, czy będę miał na tyle siły i czasu, żeby całe swoje malarstwo, wszystkie pasje i przygody opisać tak, jak na to zasługują.
Namawiam Cię do tego gorąco, a tymczasem trzy główne obrazy „odcinka specjalnego” zostały przedstawione. Czym zakończysz naszą rozmowę?
Ponieważ kończy się moja opowieść o kolejnym fragmencie historii narodu polskiego, którą maluję przecież tak długo. Jest to nasza przedświąteczna rozmowa i może ostatnia w tym roku, chociaż jeden amerykański odcinek jest gotowy na Nowy Rok. Cykl „Chwała Bohaterom” pozostanie w świadomości wielu ludzi dzisiaj i w najbliższej przyszłości, a jeśli ktoś zapomni, to będzie zawsze mógł wrócić i przeczytać fragmenty polskich dziejów, które przez całe życie były mi tak bliskie. Także o licznych refleksjach, które mi towarzyszyły w trakcie pracy nad wieloma obrazami, jakie udało mi się stworzyć. Tak naprawdę, to tylko pretekst i pewna zaakceptowana forma dokumentu, czyli zapisu słowem i obrazem wartości stałych, które są w tradycji polskiej od wieków, a o których wszyscy prawdziwi Polacy powinni wiedzieć.
Nic i nigdy nie usprawiedliwi naszej wygody i zapomnienia o najbardziej żywotnych interesach całego narodu, który tyle wycierpiał w swoich dziejach i o najlepszych jego obrońcach, którzy nie oczekiwali nagród i medali za swoje poświęcenie. Wybrany zaś przed laty temat moich pasji w czasie tak niesprzyjającym, dowodzi pewnej determinacji nad odtwarzaniem takich historii, o których inni bali się nawet słyszeć. Dlatego dzisiaj ten prawdziwy przywilej mogą mieć tylko bardzo nieliczni twórcy, ale o tym bardziej szczegółowo napisałem w książce o grunwaldzkiej panoramie.
Lecz to nie wszystko, to także mój polski testament, który pragnę zostawić potomnym, których wrażliwości jestem pewien, bo z każdym rokiem przybywać będzie obrońców polskich tradycji. Przypomną sobie o tym także ci, co mnie znali osobiście lub tylko słyszeli, o twórcy malarzu, który prawdziwej historii oddał, co tylko miał w sobie najlepszego.
Dla pamięci pokazuję zdjęcia, które są wkomponowane w mój dawny i obecny świat codziennych przeżyć, bowiem nawet otoczenie dostosowuje się do tych potrzeb i tworzy odpowiednią atmosferę wokół obrazów, najbliższych członków rodziny, przyjaciół, a także wielu znajomych czy ciekawych ludzi wybranych z wielu ostatnich spotkań i wystaw.
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę Rodakom i wszystkim ludziom dobrej woli jak najmilszych, zdrowych i wielce pomyślnych dni oraz wspaniałego Nowego Roku 2018!
Galeria:
„Bitwa pod Georgenwalde-4 IX 1813”- ol.-pł. 84 x 134 cm, (1994) nr inw. 438
„Bitwa pod Strohweide-6 IX 1813”- akwarela 69 x 100 cm, (1981) nr inw. 159
„Bitwa pod Peterswalde- 16 IX 1813”-ol.-pł. 89 x 138 cm, (1995) nr inw. 457
„Pirna-1813”- ol.-pł.70×60 cm, (1985) nr inw. 121
„Hanau-1813”- ol.-pł; 70×60 cm, (1983) nr inw. 202
***
Reprodukcje i zdjęcia: Zofia Bodes, Zdzisław Gil
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Zobacz też:
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 51 „Wysowa – 1770”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 52 „Borodino – 1812”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 53 „Prostki – 1656”
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru