Drugi rok trwa już „Potop szwedzki”, który zaczął się od najazdu Szwedów na ziemie Rzeczypospolitej Obojga Narodów w lecie 1655 roku. Po buncie kozackim Bohdana Chmielnickiego w 1648 roku i olbrzymich strat ludności kresowej poniesionych w wyniku kilku lat rzezi. Do tych wszystkich nieszczęść doszli jeszcze wrogowie z północy, którzy wykorzystując osłabienie Polski, najechali w dobrym dla siebie czasie wielki kraj, odnosząc dzięki zdrajcom wiele sukcesów.
Czy Polacy będą w stanie pokonać kolejnego wroga?
Mam głęboką nadzieję, że tak. Rok temu było źle, a nawet jeszcze gorzej, klęska za klęską podcinały polski opór. Zdrady hetmanów, przechodzenie wojska na szwedzką stronę. Jawna współpraca hetmana litewskiego Janusza Radziwiłła ostatecznie pogrzebała na dalsze wojowanie przeciwko Szwedom. Jednak pod koniec roku sytuacja została opanowana. Obronił się klasztor Ojców Paulinów na Jasnej Górze, co stało się hasłem do wznowienia działań wojennych przeciwko najeźdźcom. Wielcy i mali stanęli do walki partyzanckiej. Górale, jako jedni z pierwszych chwycili za broń. Jak grzyby na deszczu zaczęły powstawać partie szlacheckie, które poczęły znosić mniejsze prezydia szwedzkie na terenie całego kraju.
Kiedyś w Rosji, w państwie carów była „wielka smuta”. Za dwa lata, mimo, że Polska przegoni w końcu wrogów z własnego terytorium, ale wielkość zniszczeń dokonanych przez różnych wrogów będzie tak wielka, że straty trudno będzie odrobić nawet do końca wieku.
W 1656 roku istnieją już wojska polskie, które rozpoczęły walki. Szwedzi trzymają się jedynie w dużych miastach. Wielu dowódców, którzy wcześniej złożyli wiernopoddańczą przysięgę królowi szwedzkiemu, teraz przechodzi znów na stronę króla polskiego Jana Kazimierza błagając o łaskę. Lecz nie im zawdzięczamy zwycięstwa, w kraju ośrodki obrony skupiły się w rękach Jerzego Lubomirskiego, Stefana Czarnieckiego i Sapiehy na Litwie. Ci trzej dowodzą w imieniu króla wojskami wiernymi Rzeczypospolitej, walczy prosty lud, jednak nie należy z tym przesadzać, jak to było do 1989 roku, kiedy mówiono o wielkim ruchu ludowym. To na wiernych żołnierzach spoczywał obowiązek walki, a jeszcze ważniejsza była skuteczność.
Mistrzem tzw. „wojny szarpanej” był regimentarz Stefan Czarniecki, który lotnymi oddziałami jazdy dezorganizował plany szwedzkich generałów.
Powiedz, dlaczego tak szybko po opanowaniu kraju przez Szwedów, nastąpiło odwrócenie ról wojska i szlachty?
W większości niezrozumiałe dla ogółu były te wszystkie kapitulacje i klęski, przecież nie zwaliła się na nas wielka potęga. To raptem dwadzieścia kilka tysięcy żołnierzy i to nie w jednym miejscu. Tak naprawdę, to potencjał militarny królestwa polskiego mógł być wielokrotnie większy, wtedy moglibyśmy przeganiać każdego nieprzyjaciela z naszej ziemi. Jednak historia toczyła się swoim rytmem, podobnie jak teraz, kiedy tylu obywateli naszego kraju przygląda się od lat dewastacji i degradacji naszego państwa. Jeśli podobnie było wtedy, to skutki były adekwatne do takich egoistycznych i antynarodowych postaw.
Na sam widok husarii, wróg jak na początku wieku pod Kircholmem bywało powinien wiać, gdzie pieprz rośnie. Mamy 1656 rok, Szwedzi nie boją się naszego wojska, reformy, które przeprowadzili ich królowie nie mogą usprawiedliwiać naszej niemocy. Nie było w połowie wieku sytuacji, gdy przeciw 100 Polakom stało 2000 Szwedów, a powinno być odwrotnie.
Jednak Szwedzi montują koalicję, starając się wciągnąć innych naszych wrogów do wojny. Czy tak?
Tak, pod koniec „Potopu” zostanie zmontowana potężna koalicja przeciwko Polsce. Pamiętamy, że w 1654 roku B. Chmielnicki za cenę pomocy poddał całą Ukrainę Moskwie i to od wschodu wkroczą wojska rosyjskie z Zaporożcami. Od południa ma uderzyć z Siedmiogrodzianami Rakoczy. Z półn.- zachodu oczywiście Szwedzi i elektor brandenburski. Gdyby to się udało, mielibyśmy ponad sto lat wcześniej rozbiór wszystkich ziem polskich. Jak myślisz, kto staje po naszej stronie? Oczywiście dzicy i okrutni Tatarzy, którzy tyle razy najeżdżali na nasze płd.-wschodnie tereny. Teraz chan przesyła kilka tysięcy ordyńców na pomoc królowi polskiemu i tytułuje się Jego bratem. Nie znają ich Szwedzi, ale elektorscy wpadają w panikę na sam dźwięk czambułów. Tatarzy trzymają także na uwięzi wojska cara i kozaków, grożąc w każdej chwili najazdem na ich ziemie.
Na obrazie widzimy Tatarów, skąd się tam wzięli?
Dobrze zauważyłeś, to pierwszy tysiąc osobowy czambuł, który w tej bitwie zasłuży się dobrze zwycięstwu. To po Grunwaldzie zwróciłem większą uwagę na Tatarów służących po naszej stronie. Jednak ten obraz wyprzedził wszystkie inne, bowiem powstał w 1983 roku, kiedy większość Tatarów w Polsce była ledwie tolerowana, zgodnie z wytycznymi z Moskwy. Obraz „Bitwa pod Prostkami” pokazywany na wystawie w Warszawie wzbudził zainteresowanie zwiedzających.
Pamiętam, że jedno pytanie otrzymałem od jakiegoś czerwonego decydenta „tylko, po co pan tych Tatarów namalował”. Jak widać odgórne nakazy miały autorytet, o czym się przekonałem, broniąc swoje obrazy przed presją otoczenia, które należało do innego świata, który nie uwzględniał prawdziwych relacji z bitewnych pól.
Już 14 IX grupa ks. B. Radziwiłla (800 koni) połączyła się z Waldeckiem (2500koni), który musiał obejść Puszczę Zieloną, w której rządzili Kurpie. Dopiero w Piszu natknęli się na gen. Riddeerhielma, który miał 400 koni. Następnie dochodzą posiłki przeszło 1000 żołnierzy i 6 dział. Waldeck wbrew ustaleniom ruszył w kierunku Prostek na spotkanie płk Heinricha Wallenrotha, który prowadził 2 regimenty (2 tys. żołnierzy), grypa B. Radziwiłła po uzupełnieniu liczy 1500 żołnierzy, teraz cała armia liczy około 10 tys. żołnierzy.
Jakie wojska biorą udział w bitwie?
Tamta strona składa się z wojsk szwedzkich, ale to Brandenburczycy tworzą główną siłę. Nad rzeką Ełk założono obóz, oddzielając się rzeką z mostem, który stanie się bardzo ważny. Głównodowodzący jest niderlandzkie generał Georg Friedrich von Waldeck-Pyrmont, obok niego jest Bogusław Radziwiłł, brat ks. Janusza, głównego zdrajcy na Litwie, który będąc hetmanem wielkim litewskim poddał cały kraj pod władzę Szwedów.
Oto skład armii brandenbursko-szwedzkiej:
Regiment Kannenberga
Skwadron dragonii Hohendorffa
Regiment Wolrada von Waldeck
Skwadrony z regimentu Ellera, Kannenberga i Brűnella
Regiment księcia Sachsen-Weimar
Dragoni von Krackena i Hansa G. von Auera
Piechota Taubeneckera i Klingsporna
Jeśli chodzi o wojska polsko-litewskie, to dowodzi hetman polny Wincenty Korwin Gosiewski, który ma do dyspozycji duży pułk królewski z 15 chorągwiami, (1000 ludzi), którego d-cą jest Gabriel Wojniłłowicz.
Chorągiew husarska W. Gosiewskiego, por. Kazimierz Żeromski 200 koni
Chorągiew kozacka, d-ca por. Jan A. Ihnatowicz-Łubieński 200 koni
Chorągiew kozacka Władysława Judeckiego 120 koni
Chorągiew Stanisława Lipnickiego 200 koni
Chorągiew Dawida Rejżewskiego 200 koni
Chorągiew Mikołaja Borawskiego 100 koni
Chorągiew Kulbickiego 100 koni
Chorągiew tatarska Antonowicza 150 koni
Regiment dragoński Krzysztofa Jesmana 600 koni
Piechota węgierska H. Iwanowskiego 100 ludzi
Wypada dodać, że hetman Gosiewski ma przy sobie pułk hetmana w. lit. Pawła Sapiehy, a także kompania rajtarów pod Janem von Műnchausen. Zostawiłem na koniec pułk królewski z chorągwią husarską kniazia Aleksandra Hilarego Połubińskiego w liczbie 200 koni, który na czele husarii szarżował w lipcowej bitwie pod Warszawą tego roku.
Wiele chorągwi litewskich zaciągnięto latem na Podlasiu, które słynęło z bitnej szlachty. Wśród nazwisk rotmistrzów odnalazłem znajomych bohaterów, jak: Maciej Gosiewski, Aleksander Komorowski, Stefan Niewiarowski, Konstanty Odachowski czy Mateusz Remer. Także chan tatarski przysłał z Krymu 1000 konny czambuł Subchana Ghazi agi. Ogółem siły polsko-litewskie wynoszą ponad 8 tys. żołnierzy.
Jak potoczy się bitwa, kto zdobędzie sławę i zwycięstwo?
W dniu 7 X nieprzyjaciel wysłał podjazd, którym dowodził Christoph von Brűnell, jednak na wieść o tysiącu Tatarów i 500 Polakach, którzy podeszli pod Ełk, wrócił do obozu z obawy przed klęską. Także pachołkowie gromadzący żywność, ujrzawszy tatarski oddział podnieśli larum! Pchnięto też gońców do ks. Bogusława Radziwiłła o powrót ze Szwedami do obozu. Zamierzano opuścić jednak obóz i nowym mostem przejść na wschodni brzeg, połączyć się z posiłkami i na nowej pozycji stawić opór. Dowódca brandenburski nie słuchał rad i poprowadził wojska na drugą stronę, znacznie gorszą od miejsca, gdzie zostawiono stary obóz, który podpalono razem ze wsią.
Bitwa zaczęła się, gdy nie wszystkie wojska opuściły stare miejsce, na które uderzyli Litwini. Jedna grupa wojska atakuje obóz, druga razem z Tatarami okrążyła te oddziały, które zdążyły się przeprawić. Odrzucili Polacy regiment gwardii elektorskiej, który miał strzec mostu, aż wszystkie oddziały przejdą, a potem zniszczyć. Dowodzący nimi von Polentz musiał przeprawić się wpław i dopiero na brzegu ustawił swoich ludzi. W tym nowym miejscu większość wojska była przerażona atakami polskiej jazdy, mimo to von Waldeck czyni wszystko, żeby podnieść ducha wśród wojska.
Czy to wystarczy?
Pewnie, że nie. Wojskom brandenburskim wydaje się, że na linii rzeki Ełk potrafią się skutecznie bronić. Kilka armat zostało na drugim brzegu, kilka zepsuło się tak, że pozostały tylko 3 działa, do których po godzinie zabrakło kul i prochu, co spowodowało spadek morale.
Litwini przeszli kolejny raz do ataku, a przerażeni obrońcy rzucili się do ucieczki, zabijając Brűnella, który próbował ich powstrzymać. Część sił tatarskich wyszła na tyły wojsk brandenburskich, rozbiła tam oddziały wroga. Następnie w pogoni przeszli rzekę Łęg i zdobyli obóz nieprzyjaciela. Potem zawrócono i zatrzymano wychodzące z lasu regimenty Wallenrotha. Rzucony przez Waldecka odwód, zamiast podjąć walkę, zaczął się cofać, aż uległ panice. Obaj dowódcy wrócili na środkowy odcinek, ale i tam zapanowała panika i dwa regimenty Waldecka i Kronnenberga dały nogę. Także drugi most został porzucony, przez który chorągwie Gosiewskiego rzuciły natychmiast, wykorzystując sytuację.
Ucieczka żołnierzy Elektora odsłania Szwedów razem z ludźmi ks. Bogusława, którzy zostają okrążeni przez Polaków, Litwinów i Tatarów. Dowodzący Waldeck po zebraniu paru oddziałów próbuje bronić się między mostami, ale tłumy uciekinierów zniechęcają do walki pozostałych żołnierzy, którzy przerażonym wzrokiem oglądają się w ślad za uciekinierami.
Czy w tej sytuacji pozostaje tylko szybki odwrót?
Szybki odskok jest możliwy, gdy dowodzenie jest dalej sprawne, a żołnierze pełni dyscypliny. Tymczasem rozpada się ostatnia grupa przy głównodowodzącym, po czym każdy stara się 15 km odcinek od Ełku pokonać jak najszybciej. Właśnie na tej drodze setki żołnierzy elektorskich poniosło śmierć od ścigających ich zawzięcie Polaków. Podczas walk po otoczeniu i krwawym starciu wybito oddziały Szwedów na południu. Wybicie 2 tys. Szwedów trwało trochę dłużej, bo nieprzyjaciel bronił się twardo. Poległo lub wzięto do niewoli 1500 żołnierzy i zdobyto wiele sztandarów.
Tylko oddział Wojniłłowicza pod nogi hetmana rzucił aż 18 chorągwi. Gen. Szwedzki Israel Ridderhielm dostał się do niewoli, a także płk Johann Engel i Wilhelm Block. Wielu żołnierzy wzięli Tatarzy i pognali na Krym, sprzedając wszystkich Turkom na galery. Jeńców brandenburskich zatrzymał Hetman Gosiewski do przetargów z elektorem Fryderykiem Wilhelmem I. Ranny został ks. B. Radziwiłł, wzięty do niewoli przez Tatarów, jednak, gdy został rozpoznany, Polacy odebrali księcia Tatarom, czym wywołano liczne zadrażnienia. Znienawidzony ks. Bogusław zgodził się zapłacić Tatarom 15 tys. talarów, zgodzono się po wielu sporach na takie załatwienie. Ale zażądano zakładnika, którym został Piotr Gnoiński, chorąży husarski ks. Michała K. Radziwiłła, który od początku był wierny królowi polskiemu.
Pieniądze za okup miały być wypłacone za dwa miesiące w Bachczysaraju w pałacu chana na Krymie. Wierny oficer musiał przez kilka lat słać listy błagalne do Radziwiłłów, którzy słowo i honor mieli nie w najważniejszym miejscu. Dopiero po 6 latach w 1662 roku nieszczęsny chorąży powrócił do domu na Podlasiu.
Tak zakończyła się bitwa, ale czy pogrom nieprzyjaciół był dotkliwy?
Najwięcej poległo Szwedów, bowiem wojska elektorskie dość wcześnie ogarnięte strachem uciekały z pola walki. Sam wódz brandenburski już o godz.18,00 był w Ełku, potem podążył do Olecka, a dalej do Węgorzewa. Ponad czterogodzinna batalia zakończyła się częściowym zniszczeniem przeciwnika, zdobyciem taboru i nielicznej artylerii.
Błędy wroga ułatwiły zwycięstwo, bo kto w obliczu nacisków nieprzyjaciela wyprowadza wojska z obozu, gdy nie zna wrogich sił. Sam Waldeck ułatwił sukces wojsk polsko-litewskich i tatarskich oddając inicjatywę w ręce hetmańskie. Tymczasem pościg skierował się za piechotą, którą otoczyli Tatarzy. Na otwartej przestrzeni jazda polska dopada regimenty, które uciekały w panice. Rozbito wszystkich tak, że Wallenroth ledwie z 500 żołnierzami uszedł. Łącznie padło łupem 41 sztandarów i 6 dział, a straty wroga wyniosły ponad 5 tys. żołnierzy.
Jak potoczyły się losy żołnierzy spod Prostek i hetmana Gosiewskiego?
Po bitwie bezczynność hetmana doprowadziła do nowych walk zamiast do ugody z elektorem, to Szwedzi dogadali się z Prusami i razem uderzyli na hetmana Gosiewskiego, który zaskoczony rejterował spod Ełku, tracąc tabory i przy okazji jeńca, zdrajcę Bogusława Radziwiłła.
To elektor nakazał formować nowe oddziały, które obronią stolicę i kraj. Wcielono wszystkich uciekinierów uratowanych spod Prostek. Ściągnięto także posiłki z Marchii, a nawet z Wielkopolski. Obawiano się najazdu, a w trop za Tatarami całej dywizji hetmana Gosiewskiego. Na czele nowych sił ponownie stanął Georg Friedrich von Waldeck, że nie zaatakowano wtedy Prus, to zmarnowano wszystkie owoce wcześniejszego zwycięstwa. Nie udzielono pomocy wojskom, które zostały rozbite przez gen. Joahima Rűdigera von der Goltza. Jednak nie miało to większego znaczenia. Sława ze zwycięstwa uczyniła hetmana bohaterem w Koronie i na Litwie. Zresztą, zaraz po bitwie wypuszczono Tatarów, którzy założywszy w dolinie Ełku kosz, uderzyli na okoliczne miejscowości paląc i grabiąc po tatarsku. Czyli wszystkich młodych i zdrowych brano w jasyr, a pozostałych ludzi eliminowano na miejscu. W tym najeździe brali też udział polscy i litewscy ochotnicy, kilka oddziałów pospolitego ruszenia z Podlasia, a nawet z Mazowsza.
Słyszałem, że zajęto się także majątkami zdrajcy Bogusława?
To też, ale nie tylko. Dopiero niedawno zbadano sprawę, porównując stare kroniki z relacjami mieszkańców. Otóż krótki dywersyjno-rabunkowy najazd Ordy przyniósł im łup ponad 7 tys. jeńców. Kilka lat później turecki dziejopis E. Czelebi napisał, że nawet najbiedniejszy wojownik miał złapanych 7 dziewcząt i 3 parobków.
Także wojska polsko-litewskie folgowały sobie, nie żałując ludzi, których oskarżano o zdradę. Zrabowano wszystkie zapasy żywności, narażając pozostałych na głód i poniewierkę. W całych Prusiech powstała ogromna panika, nawet w Królewcu naciskano na elektora Fryderyka Wilhelma, żeby natychmiast zawarł układ z Rzeczypospolitą i ocalił Prusy przed najazdem tatarskim. Liczni mieszkańcy chcieli wsiadać na statki i uchodzić na morze, taka bowiem była trwoga przed najazdem wojsk polskich i tatarskich.
Czy nie zmarnowano historycznej misji, która tak dramatycznie zaciążyła nad naszym krajem w niedalekiej przyszłości?
Owszem, była wtedy wielka i niepowtarzalna okazja pokonania wojsk elektorskich za zdradę i uczynienia z Prus prowincji polskiej związanej licznymi dekretami z prawami królestwa polskiego i ustanowieniem namiestnika, który będzie nadzorował wszystkie warunki poddaństwa. Pamiętamy wszyscy film o płk Dowgirdzie, gdzie butni urzędnicy oraz żołnierze elektorscy poczynają sobie z wieloma polskimi mieszkańcami i tymi z Prus, którzy nie zgadzali się z takimi rządami.
Nie wykorzystane sytuacje mszczą się potem i kosztują znacznie więcej. W 1662 roku w Ostryni zostanie brutalnie zamordowany przez zbuntowanych żołnierzy dzisiejszy triumfator hetman polny koronny Wincenty K. Gosiewski. Jak trzeba uważać na okoliczności, które czasami sam los nam daje, tylko nie zawsze możemy przewidzieć wielu konsekwencji, czy nie wykorzystanych okazji.
Czy chciałbyś na koniec coś dodać?
W tym przypadku dziwna opieszałość i brak odpowiednich rozkazów i wyobraźni spowodują tragiczne następstwa. Pozostaje jedynie przypomnieć, że nic nie jest nam dane na zawsze. Przychodzi też taki moment, kiedy nawet mocarzom grunt pod nogami się obsuwa, a co dopiero zwykłym żołnierzom z północy, którzy najechali nasze królestwo, wietrząc łatwą zdobycz. Jednak, jeszcze nie tym razem. Przyjdzie taki dzień i rok, bo już w 1658 roku, kiedy Stefan Czarniecki ze swoją dywizją nawiedzi ogniem i żelazem ziemie północne, skąd wróg najechał Rzeczpospolitą w 1655 roku, a w pruskim kraju matki będą Tatarami straszyć własne dzieci jeszcze sto lat później. Jak widać z bogatej nauki historii tylko głupcy nie wyciągają żadnych wniosków, a potem w każdej epoce są tego tragiczne rezultaty.
Szwedzi zniszczyli przez kilka lat ziemie polskie w tak barbarzyński sposób, że można je w skutkach porównać do dzikich Hunów lub bolszewików z 1920 roku, ale także zrabowali i wywieźli olbrzymie skarby z Rzeczypospolitej, których będzie brakować w następnych latach, kiedy zwalą się kolejni wrogowie, którzy z całą brutalnością będą dążyć do likwidacji państwa, eksterminacji narodu i zaboru polskich ziem. Historia zagłady narodu polskiego powtórzy się jeszcze wielokrotnie, taki widać był i jest los Polaków, tylko wielka szkoda, że obrońców tych wartości wciąż jest za mało. Nadal działają wrogie siły szkalujące nasz historyczny rodowód, pamięć licznych bojowników, którzy przez długie lata trwali na posterunku, podtrzymując święte prawo każdego człowieka do życia w pokoju i szczęściu.
Galeria:
„Bitwa pod Prostkami” – 8 X 1656, akwarela, 61,5×100 cm, (1983) nr inw. 203
„Szarża rajtarów szwedzkich” – ol.-pł. 65×116 cm (1999) nr inw. 564
„Potop Szwedzki – 1655” akwarela 56×101 cm, (1983) nr inw. 204
„Szarża husarii kniazia Połubińskiego” – 1656, ol.-pł. 86×100 cm, (1993) nr inw. 406
„Czarniecki pod Warką” – 7 IV 1656, akwarela 59,5×79,5 cm, (1977) nr inw. 84
Reprodukcje i zdjęcia: Zofia Bodes, Zdzisław Gil
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Zobacz też:
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 51 „Wysowa – 1770”
Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 52 „Borodino – 1812”
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru