28 kwietnia 2024

Wydanie specjalne: Stanisław E. Bodes – „Huta Pieniacka 2017”

Wszyscy widzieliśmy zniszczony pomnik ofiar tragedii, a zwłaszcza wysadzony krzyż, który stał się polskim symbolem. Oddam jednak głos naszemu artyście, który jako sławny mieszkaniec naszego miasta i regionu był w tym strasznym dla Polaków miejscu. Czy będziesz mógł nam opowiedzieć, czego byłeś świadkiem, o swoich odczuciach i jak wyglądała twoja podróż?

 

W dniach 24-26 02 2017 roku byłem we Lwowie, a stamtąd udaliśmy się na uroczystości odsłonięcia pomnika w 73 rocznicę zamordowania Polaków w dniu 28 II 1944 roku. Zbrodnia została dokonana rękami żołnierzy 4 Pułku Policji SS składający się z Ukraińców służących w dywizji SS „Galizien”, ochotnikami z OUN-UPA i jeszcze przez okolicznych chłopów, którzy licznie przybyli wozami do rabowania majątku po zamordowanych polskich rodzinach.

Według relacji świadków zostało bestialsko zamordowanych około 1000 Polaków, w tym wielu uciekinierów z okolicznych wsi, którzy w Hucie Pieniackiej szukali ocalenia. Jednak ostatnie badania i dane Komisji Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu wskazują, że maksymalna ilość zabitych w straszny sposób osób starszych, wielu chorych i niedołężnych, a także dużej liczby kobiet i dzieci przekracza 850 ludzi. Trzeba pamiętać, że z rzezi uratowało się około 160 osób. Nie będę się rozpisywał o historycznych wydarzeniach, bo w literaturze jest bardzo dużo materiałów, które tylko trzeba odszukać i przeczytać. Mogę tylko dodać, że we wsi nie było zbrojnych Polaków, którzy wcześniej opuścili miejscowość, by nie dać powodu do gwałtów.

 

Powiedz, z kim byłeś, jak wyglądała podróż i ile trwała?

 

            Zostałem zaproszony przez przyjaciół z Zarządu Regionu Środkowo-Wschodniego NSZZ „Solidarność” w Lublinie. Pamiętasz, byli na wernisażu i wręczali mi złoty medal solidarności. Autokar wyjechał w piątek o godz. 7,00 z Lublina. Natomiast ja czekałem w Zamościu na przystanku koło Szpitala im. Jana Pawła II. Następnie przez Tomaszów Lubelski dojechaliśmy do punktu granicznego w Hrebennem, gdzie przekroczyliśmy granicę polsko-ukraińską.

Prosta droga wiodła przez Rawę Ruską i przez znaną mi dobrze Żółkiew, a po 25 km wjechaliśmy do jednego z najpiękniejszych dla mnie miast, czyli do umiłowanego Lwowa, w którym wcześniej byłem już kilkakrotnie. Nocleg jak się okazało mamy w luksusowym hotelu „Lwów”, który jest położony zaraz za budynkiem opery, więc w samym centrum miasta.

Mieliśmy czas wolny do godz.18,30, a następnie o 19,00 obejrzeliśmy w Polskim Teatrze Ludowym przy ul. Kopernika 42 sztukę Sławomira Mrożka pt.”Na pełnym morzu”. Na zdjęciu będą wszyscy polscy aktorzy. Pracują wszyscy w bardzo skromnych warunkach, ale są dla pozostałych rodaków obrońcami polskości, co można wyczuć od razu. Dostali też od nas burzę oklasków na stojąco. Szkoda, że nie było czasu na rozmowę z nimi. Pierwszy raz zwiedziłem Lwów nocą, który wygląda całkiem inaczej niż w dzień. To tyle wydarzyło się w piątek, jeszcze zjadłem kolację z kilkoma przyjaciółmi w dobrej restauracji.

 

Czy zwiedzałeś Lwów?

 

            Sobota po śniadaniu w hotelowej restauracji (można było jeść i pić do woli kilkadziesiąt różnych dań i przystawek). Po obfitym posiłku ruszyliśmy autokarem na zwiedzanie miasta Lwowa. Także pieszy spacer po uliczkach i kościołach. Byliśmy w wielu ważnych miejscach i nowych dla mnie. Oprócz tego, przypomniałem sobie też zabytki, które poznałem wcześniej. Choćby czarna kamienica, którą oglądałem z zewnątrz, a teraz byłem w środku. Oczywiście byliśmy na cmentarzu Łyczakowskim, bo to dla Polaków święte miejsce, które należy do wycieczkowego rytuału, to tak jakby być w Rzymie i nie zwiedzić Watykanu.

W kaplicy cmentarnej kupiliśmy maksymalną ilość cegiełek na odnowę i opiekę nad grobami wojskowymi polskich cmentarzy na ziemi lwowskiej, jednak to nie koniec. Wielu z uczestników kupiło także cegiełki na rzecz renowacji nagrobków cmentarza Janowskiego we Lwowie, to drugie również ważne miejsce pochówku Polaków. Cmentarz na Łyczakowie mimo lat pozostał nadal miejscem polskich pielgrzymek, gdzie Polacy ładują patriotyczne akumulatory, a nazwiska zmarłych obligują nas do zmiany wielu pojęć i przyswojenia bogatych wartości patriotycznych. Nie będę wymieniał wszystkich, których nazwiska odczytywałem ze smutkiem i wzruszeniem, ale wcześniejsze zdjęcie z synem przy grobie Artura Grottgera jest dla mnie czymś więcej, niż zwykłe odwiedziny na cmentarzu.

Lecz, gdy teraz stanęliśmy przy grobie Marii Konopnickiej i głośno zaśpiewaliśmy „Rotę”, to serce mało mi nie wyskoczyło z piersi, zwłaszcza, gdy niedawno pisałem w „Panoramie Grunwaldu 1410” jak to w 1910 roku przy odsłanianiu pomnika grunwaldzkiego na 500-lecie bitwy, po raz pierwszy odśpiewano „Rotę” do muzyki F. Nowosielskiego. Skojarzenie było, więc konkretne i moje wzruszenie w pełni usprawiedliwione. Nasze zwiedzanie Lwowa zakończyła uroczysta obiadokolacja w restauracji „Wertep”, gdzie w miłej atmosferze i przy dobrym posiłku wspominaliśmy nasz pobyt. Rozmowy jak zawsze w takich przypadkach nie miały końca. Nasz pobyt i tak bogaty program zapewnił wspaniały przewodnik po mieście, uroczy człowiek, a także sekretarz Zarządu Towarzystwa Miłośników Dziedzictwa Kultury Polskiej „Zabytek” we Lwowie.

To opowiadający nam bez przerwy historię miasta i lwowskie kawały Zbigniew Pakosz, któremu podczas kolacji przy aprobacie wszystkich wręczyłem z miłą dedykacją katalog z mojej ostatniej wystawy „Sława i Chwała Bohaterom”.

 

Rozumiem, że w niedzielę trzeciego dnia jedziecie do miejsca zbrodni i martyrologii polskiej ludności, którzy nikomu nic złego nie zrobili?

 

            Tak, zaraz po znów bardzo dobrym śniadaniu, gdzie każdy mógł wybierać sobie różne smakołyki i spakowaniu rzeczy, wyruszyliśmy autokarem spod hotelu do Huty Pieniackiej. Przez całą podróż toczyły się ciekawe opowieści, relacje i historie. Wśród nas był Pan Józef Adamski, Prezes „Fundacji Pomocy Szkołom Polskim na Wschodzie im. T. Goniewicza” z siedzibą w Lublinie. Jest to człowiek niezwykłej skromności, który od 39 lat zbiera środki z wielu miejsc na świecie, byle tylko pomagać naszym rodakom, a zwłaszcza dzieciom polskim w nauce języka polskiego, poznawaniu kultury, literatury i historii. Kilka dni wcześniej obchodził swoje urodziny 80 urodziny, więc zaśpiewaliśmy głośno wszyscy „sto lat”, że aż zatrząsł się cały autokar. Przejeżdżamy przez Brody, to miejsce mi znane z dziejów oręża polskiego, jak i cała zachodnia Ukraina i tzw. „Kresy”. Po drodze zwiedziliśmy Podkamień, gdzie stoi widoczny z daleka potwornie zniszczony, opuszczony, więc i zaniedbany polski klasztor, w którym zginęło ponad 700 osób, większości narodowości polskiej. To właśnie w klasztornych murach broniła się część mieszkańców zrzeszonych w samoobronie i partyzantów. Walki pewnie trwały do czasu, kiedy skończyła się amunicja, wtedy dopiero wszyscy zginęli.

 

Czy teraz jedziecie prosto pod pomnik?

 

            Tak, jedziemy prawie pustymi terenami, po wielu km, przed nami wieś Żarki, gdzie było pełno milicji ochraniającej nie tylko „vipów”, ale i nas wszystkich. Tam wysiadamy i do pomnika mamy jeszcze ponad 4 km drogi. Część idzie pieszo od razu pod górę, dopiero po drodze nadjeżdżają furmanki, na które wsiadamy. Niektórzy z nas poczuli się pewnie jak dawni uciekinierzy? Ale każdy chciał być jak najszybciej w miejscu, w którym stał wysadzony krzyż. W końcu jesteśmy na miejscu. Do momentu wyjazdu z Polski widziałem w internecie zniszczony cały pomnik, a teraz pełne zaskoczenie dla wszystkich!

Na malutkim kurhanie w otoczeniu głazów stoi okazały, nowy granitowy krzyż i tablice z nazwiskami zamordowanych Polaków. Wszyscy jesteśmy wzruszeni, zwłaszcza, że nad nami pełno narodowych biało-czerwonych sztandarów, sporo związkowych, różnych fundacji i stowarzyszeń. Zaraz też o godz. 12 rozpoczęły się uroczystości ekumeniczne z udziałem polsko-ukraińskiego duchowieństwa. Nastąpiły krótkie przemówienia osobistości z dwóch stron jak: Ambasador RP z Kijowa Jan Piekło, Ambasador Ukrainy w Polsce Andrij Deszczyca, czy Konsul Generalny RP we Lwowie Wiesław Mazur. Został także odczytany list wicepremiera prof. Piotra Glińskiego. Krótkie przemówienie wygłosiła Prezes „Stowarzyszenia Huta Pieniacka” Pani Małgorzata Gośniowska-Kola.

Zabrała także głos znana posłanka PiS pani Małgorzata Gosiewska. Jakoś posłów z innych ugrupowań w tym ważnym dla Polaków miejscu nie zauważyłem. Na koniec ustawiło się wiele delegacji z wieńcami i wiązankami kwiatów od rządowych poczynając i na różnych prywatnych, czy związkowych jak nasza kończąc. A nad wszystkimi zgromadzonymi w górze było biało-czerwono od flag, jak przystało na godne oddanie szacunku zamordowanym Polakom. Były godła i emblematy stowarzyszeń z Poznania, Wschowy, Strzelina, czy nasze lubelskie. Wartę przy pomniku pełnili młodzi polscy strzelcy ze Lwowa.

Po zakończeniu oficjalnych uroczystości patrzyłem przez parę minut na starszego pana, który udzielał wywiadu. Jak się okazało, był to jeden z ostatnich mieszkańców Huty Pieniackiej, który ocalał. Miałem także okazję porozmawiać z panią poseł i wręczyć katalog z wystawy z nadzieją zobaczenia się w Warszawie podczas nowej wystawy. Zdjęcia ze Lwowa i z Huty Pieniackiej zawdzięczam paniom, które przysłały mi na adres domowy, a których nazwiska podam w odpowiednim miejscu. Obiad zjedliśmy w „Orionie” w Brodach, a dalsza droga z powrotem do granicy trwała już po ciemku.  

Dziękuję przyjaciołom z Zarządu, którymi byli Marian Król, Krzysztof Choina i Marek Wątorski, a także pozostałym koleżankom i kolegom z Solidarności. Dobrze, że znalazłem się tam, gdzie przed laty działy się niewyobrażalne tragedie, to dla mnie niezwykłe przeżycie.

Pozdrawiam też serdecznie wielu innych uczestników wyjazdu, z którymi nawiązałem serdeczne znajomości. Mam nadzieję, że będę mógł się spotykać także ze wszystkimi innymi, co miesiąc na stronach „Czasu Solidarności”                                              

                                                                                                                                 Stanisław E. Bodes

 

P.s. Zamieszczam kilka obrazów, które namalowałem w swojej długiej, bo przeszło 50-letniej pracy twórczej.

           


Zdjęcia i reprodukcje:

Barbara Wręga, Agata Barwiak i Zofia Bodes

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński

 


 

Zobacz też:

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 41 „Szarża Lisowczyków na Białej Górze”- 8 XI 1620

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 42 „Śmierć gen. Stanisława Fiszera pod Winkowem”- 18 X 1812

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 43 „Orsza – 1514”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 44 „Świecin – 1462”

itd. do pierwszego numeru

 

Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 10 – „Wyprawy Krzyżowe”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Sława i Chwała Bohaterom” – wydanie specjalne nr 11 – Jubileusz 50-lecia pracy twórczej nad historią oręża polskiego

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Wydanie Specjalne nr 12 – „Pobojowisko 1000-lecia

itd. do pierwszego numeru