Gdy w 42 minucie meczu z KSZO Odlewnia Ostrowiec Św., zawodnicy Padwy prowadzili różnicą dziesięciu goli niektórym kibicom wydawało się, że losy rywalizacji są już rozstrzygnięte. Nic z tych rzeczy! Zamościanie wygrali ostatecznie 28:23, ale w końcówce starcia nie uniknęli nerwów.
Wyjazd do Ostrowca Świętokrzyskiego nie należał do specjalnie uciążliwych z uwagi na odległość dzielącą oba miasta (ok. 160 km).
– Oby więcej takich wyjazdów – powiedział po wejściu do ostrowieckiej hali Szymon Fugiel, kapitan Padwy i po krótkiej chwili zaczął zachwalać walory obiektu, w którym miało dojść do starcia obu drużyn.
Rzeczywiście, ostrowiecki obiekt sprawia bardzo przyjemne wrażenie. Hala, może pomieścić maksymalnie 3800 kibiców, ale zarówno układ trybun jak i kolorystyka sprawiają, że wszyscy goście mają podobne, do zamościan odczucia. Grać w takiej hali to prawdziwa przyjemność!
Walory estetyczne, walorami estetycznymi, ale w sobotnie popołudnie najważniejsza była dyspozycja na parkiecie. Pod tym względem lepiej prezentowali się zamościanie, choć w ich poczynaniach było sporo niedokładności.
W ciągu całych 60 minut goście sprawiali nieco lepsze wrażenie, zwłaszcza w defensywie. Zamojska obrona szczególnie dała się we znaki rywalom przed zmianą stron. Poczynaniami kolegów dowodził Jakub Kłoda, wspierany przez Radosława Pomiankiewicza, który otrzymał od trenera Marcina Czerwonki zaufanie od pierwszej minuty. Podobną szansę otrzymał bramkarz Wojciech Wnuk i można uznać, że szansę wykorzystał.
Zamościanie dość szybko zyskali kilkubramkowe prowadzenie. W 9 min po rzucie Pawła Puszkarskiego Padwa uzyskała dwa gole przewagi (5:3) i od tego czasu zaczął się jej systematyczny „odjazd”.
Na pierwszą połowę przyjezdni schodzili z sześciobramkową zaliczką (15:9), a po zmianie stron przewaga nadal rosła. W 42 min na tablicy wyników widniał rezultat 23:13 na korzyść żółto-czerwonych.
Nie po raz pierwszy w tym sezonie nasi zawodnicy pokazali jednak, że nienawidzą nudnych końcówek spotkań. W 53 min ostrowiczanie zniwelowali stratę do zaledwie dwóch goli. Nielicznie zgromadzona publiczność, a także zawodnicy KSZO zwietrzyli swoją szansę. Ich pogoń okazała się nieskuteczna, a w dodatku goście powiększyli ostateczną przewagę do pięciu goli.
Spotkanie nie było pozbawione wad, ale najważniejsze są trzy punkty. Trudno o lepszy prognostyk przed hitowo zapowiadającym się meczem z liderem rozgrywek, PWSZ Tarnów. Gramy w sobotę, 30 marca, o godz. 18.
KSZO Odlewnia Ostrowiec Św. – MKS Padwa Zamość
KSZO: Piątkowski, Baran, Kijewski – Grabowski 7, Włoskiewicz 7, Kogutowicz 3, Bysiak 3, Falasa 2, Chmielewski 1, Pawlik, Jagiełło.
Padwa: Drabik, Wnuk – Sz. Fugiel 7, Szymański 7, Puszkarski 5, Sałach 3, Pomiankiewicz 2, Adamczuk 1, Mroczek 1, Radwański 1, Samoszczuk 1, Gałaszkiewicz, Bigos, Kłoda.
Sędziowali: Miłosz Lubecki, Mateusz Pieczonka (Rzeszów) Widzów: 100. Kary: KSZO – 10 min, Padwa – 8 min.
Piotr Orzechowski / MKS Padwa Zamość
fot. Kazimierz Chmiel