Tym razem będziemy rozmawiać o udziale Polaków w zrywie ludu paryskiego, który wybuchł 18 marca pod nazwą „Komuny Paryskiej” – 1871 roku. Francję ogarnął kryzys polityczny i gospodarczy po przegranej wojnie francusko – pruskiej w 1870 roku. Król znalazł się w niewoli, także kilkaset tysięcy żołnierzy, dziesiątki miast i setki wsi uległy zniszczeniu w wyniku zawziętych walk. Armia pruska podeszła pod Paryż, który ostrzeliwała z ciężkich dział. Ludność Paryża znalazła się na skraju nędzy, a zwłaszcza najuboższe dzielnice robotników. To właśnie tam doszło do pierwszych rozruchów.
Stanisław Eugeniusz Bodes – Z cyklu „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 34 „Śmierć gen. J. Dąbrowskiego w Paryżu” – 23 V 1871
145 lat temu
Dzisiaj już nikt nie wspomina Komuny Paryskiej, ani strasznych walk, które toczono w różnych dzielnicach wielkiego miasta. Dlaczego?
Może, dlatego, że nazwa kojarzy się olbrzymiej większości Polaków z jak najgorszymi wspomnieniami od 1944 roku po 1989 rok. Polacy, którzy wzięli udział w Komunie Paryskiej byli to przeważnie powstańcy styczniowi i inni bojownicy, którzy walczyli z tyranią w wielu miejscach Europy. Warto było namalować obraz śmierci gen., Dąbrowskiego, bo to oficer i bohater walk w Polsce z 1863 roku. On i inni, gdyby wiedzieli, czym w Polsce kojarzyć się będzie „komuna” nigdy nie walczyliby w jej imieniu. Nie znali przecież takich ludobójców jak Lenin, Dzierżyński i Stalin, czy wielu innych oprawców narodu polskiego w mundurach „Czeka”, NKWD, UB czy późniejszych gorliwych katów reżimu komunistycznego. Sądzę, że Jarosław Dąbrowski w najgorszych snach nie mógł przewidzieć skutków późniejszej niewoli i terroru związaną z „komuną” w kraju.
Czy wiemy ilu tak naprawdę walczyło Polaków w Paryżu i czy można ich zaliczyć do naszego polskiego grona bohaterów?
W Komunie Paryskiej, obok Belgów, to Polacy stanowili najliczniejszą grupę obcokrajowców z grona, których kilku było generałami, jak gen. J. Dąbrowski i W. Wróblewski, był także gen. Kotowicz, Roman Czarnowski, Teofil Dąbrowski, Stanisław Tarnoszewski, Ludwik Miecznikowski czy dr Borzobohaty.
Były także Polki, które zgłaszały się do służby pielęgniarskiej, także lekarze, którzy ratowali życie i zdrowie.
Na pierwsze posiedzenie gen. J. Dąbrowski wyjechał z Lyonu i od razu sugerował podjęcie natychmiastowych kroków przeciwko wojskom rządowym z Wersalu, zanim będzie za późno. Zwłaszcza, że wojska te były zdemoralizowane po klęsce w wojnie z Prusakami. Wszystkie wnioski i propozycje Polaka zdecydowana większość władz komuny odrzuciła, co potem tak straszliwie się zemściło na wszystkich komunardach.
Jarosław Dąbrowski został tylko dowódcą 12 Legii obok świeżo mianowanych generałów jak Duval, Bergerem i Edoux. Nie uderzono na Wersal, jak radził Dąbrowski, nie wzięto potężnego fortu Mont Valerien z licznymi armatami, zwłaszcza, że sama załoga chciała przyłączyć się do komunardów.
No to jak sobie wyobrażano walki i na co czekano oddając inicjatywę stronie przeciwnej?
No właśnie, sam dostrzegłeś ową bezduszność i głupotę, bo na zdradę za wcześnie. Dopiero 3 IV rozpoczęto działania zaczepne, które przeprowadzono dużymi siłami, ale nic to nie dało, wróg zdążył się umocnić i zadał nacierającym znaczne straty. Fala krytyki, która przeszła, domagała się nowych dowódców i odpowiedzialnych oficerów. 7 IV wolą większości Rady Komuny i Komitetu Centralnego gen. J. Dąbrowski został komendantem wojskowym Paryża i oddziału, który podlegał gen. Bergeretowi, który stracił swoje stanowisko. Gen. Dąbrowski biuro komendanta miał na placu Vendôme, skąd komunardzi usunęli symbol, potęgi cesarza Napoleona i wielkości Francji słynną kolumnę odlaną ze zdobycznych dział.
W tym miejscu należałoby przerwać, bo jako przyjaciel Cesarza Francji, także malarz epoki napoleońskiej, w których wierność i bohaterstwo polskich żołnierzy na podlegało żadnym wątpliwościom, ale, że historia toczy się nadal muszę zakończyć, to, co zacząłem.
Czym się zajmuje w tym czasie gen. Dąbrowski?
Dobre pytanie. Bezpośrednio nasz rodak dowodzi najtrudniejszym odcinkiem obrony miasta, który zażarcie szturmowali żołnierze. 9 IV generał wziął udział w nocnym wypadzie kilku batalionów gwardzistów. Zdobyto Asnieros, liczne działa, a nawet pociąg pancerny. Chyba pierwszy był to tego typu skład w Europie! Także rodzony brat Jarosława, Teofil szturmował zwycięsko zamek Bécon.
Te wszystkie działania spowodowały, że zlikwidowano groźbę opanowania przez wojska rządowe prawego brzegu Sekwany oraz stworzenia przyczółków, które miały ułatwić atak w głąb miasta. Niewielkie i tak siły komunardów stopniały do 1800 gwardzistów, a powinno być najmniej 4-5 tys. w tym miejscu. Żołnierze komuny przebywali w ogniu nieraz po kilkanaście dni i wszyscy domagali się odpoczynku.
Gen. Dąbrowski bez przerwy monitował o posiłki, zaopatrzenie i wszelkie inne rzeczy potrzebne do prowadzenia skutecznej obrony. Jednak pełen zawiści i osobistych animozji Cluseret chował większość próśb do szuflady, a także inne bardzo ważne pisma pod względem operacyjnym czy taktycznym.
Dnia 12 IV Wersalczycy podjęli ponownie atak na ważny odcinek broniony przez gen. Dąbrowskiego. Ten ważny sektor obrony kilkakrotnie przechodził z rak do rąk. Wkoło pozycji leżeli zabici i ranni z dwóch stron, jednak to komunardzi wyszli zwycięsko z wielogodzinnego boju. Dnia 16 kwietnia gen. Dąbrowski przekazał władzom kolejny raport, że natarcie w Nevilly idzie dobrze i następna dzielnica została opanowana.
Czy w takim razie sytuacja została wyjaśniona na tyle, żeby być spokojnym?
Nie, mimo dobrej postawy komunardów, generał wiedział, że utrzymanie fortu przy tych siłach jest niemożliwe, zwłaszcza, że 19 IV wojska rządowe podjęły jeszcze większe natarcie w celu ostatecznego złamania oporu komunardów. Gen. Dąbrowski był wszędzie, świecił przykładem, dodawał otuchy i często nie zważał na padające pociski w bezpośredniej odległości. Za taką postawę był uwielbiany przez gwardzistów. Często walczono o każdy dom, ulicę czy barykadę. Nie dowiedziałem się czy posiłki, których od tylu dni domagał się, nadeszły. Owa zaciętość i opór spowodowała, że wersalczycy nie brali jeńców, dobijali także rannych, tym samym zmusili do podobnego zachowania wielu komunardów. Podczas walk został lekko ranny też generał, lecz po opatrzeniu dalej wydawał rozkazy.
Co dalej? Gdyby nie Polacy temat nie powinien nas obchodzić, bo to nie nasza historia, ale?
No właśnie, ale tam gdzie walczy, chociaż jeden nasz rodak, że bierze udział w ważnej sprawie i w pełni świadomy tego, co robi, to moim obowiązkiem jest takiego prawego żołnierza namalować. Tak było w przypadku K. Puławskiego w Ameryce, Józefa Sułkowskiego w Egipcie, Józefa Bema na Węgrzech i jeszcze wielu innych.
Tak samo i z tych powodów jesteśmy w Paryżu 1871 roku. Znów pokonano żołnierzy, chociaż wielkie ofiary nie na wiele się zdały na bałagan obecny w radzie. Poszczególni członkowie nie panowali nad sytuacją, która ich przerastała. Byli nieudolni i swoją ignorancją przyczynili się do porażek na licznych odcinkach.
Rozgoryczenie i oburzenie komunardów na najwyższe dowództwo osiągnęło napięcie, jakiego do tej pory nie widziano, dały się słyszeć głosy o zdradzie. To gen. Cluseret, jako delegat ds. wojskowych był właśnie odpowiedzialny za stan wojskowych oddziałów i ich zaopatrzenia. Został zdymisjonowany, a potem aresztowany. Po całej serii nieudolności władz komuny, postanowiono natychmiast wprowadzić dyktaturę i poważną reorganizację wszystkich resortów odpowiedzialnych za prowadzenie wojny.
Co na to, nasz bohater gen. J. Dąbrowski?
Gen. Dąbrowski wystąpił z przemową, wyliczając wszystkie błędy w dowodzeniu i braku skoordynowanych działań. Także inne postulaty zostały przyjęte o miesiąc za późno, najgłośniej generała poparł blankista Gerardin i Rossel, który zastąpił Clusereta.
Nowe rządy już 5 maja przyniosły poprawę, uporządkowano urzędy wojskowe, usprawniono zaopatrzenie i zarządzanie artylerią, jak i zapasami amunicji.
Rossel wydał rozkaz o nowym podziale frontu, który podzielono na trzy sektory obrony. Za prawy odpowiadał gen. J. Dąbrowski, za lewy gen. W. Wróblewski, a centralny gen. LaCécilia. Jak się okazało, te wszystkie mądre zarządzenia nie przyniosły jednak od razu poprawy, bo nie mogły? Pozostały przecież stare nawyki, układy i prawie żadna odpowiedzialność. Gdy dla przykładu padł fort Issy, Rossel po prostu zdezerterował, czyli uciekł z pola walki.
Czy nic nie zrobiono dla poprawy rewolucji?
Owszem, powstał Komitet Ocalenia Publicznego na wzór tego z 1789 roku, którego naczelnym wodzem wojsk komuny został gen. J. Dąbrowski, a na miejsce Rosseta powołano Charles’a Delescluse’a. Mówiono, Że to człowiek o wspaniałym charakterze, jednak w sprawach wojskowych zupełny dyletant. Jest to, zatem kolejny dowód, że w mentalności władz komuny nic się nie zmieniło. Chaos był i częściowo chaos pozostał.
Polskiemu generałowi d-cy 1 armii komuny podlegał płn – zach. odcinek w środkowej części opierający się o lewy brzeg rzeki (Courbeville–Asnières) z lewej o Lasek Buloński. Z prawej wały miejskie Clichy–Saint Oun–Aubervilliers stykające się na wschodzie z frontem.
Wiemy, że szykowano zamach na generała Dąbrowskiego, próbowano przekupstwa, czy potwierdzisz te przepuszczenia?
Tak, czytałem o tym, to chyba minister Picard w rządzie Thiers’a oferował gen. Dąbrowskiemu 1,5 miliona franków za wpuszczenie wojsk rządowych do miasta. Posunięto się także do zamachu na życie i miał to uczynić snajper. W celu zdławienia buntu władze z Wersalu porozumiały się z Prusakami o współpracy wojskowej, dostawach broni i amunicji, a także zwolnieniu wielu tysięcy żołnierzy z niewoli by mogli rozprawić się z komuną. Kolejnym zdrajcą okazał się płk Veuillant, którego złapano i rozstrzelano.
Po zajęciu fortyfikacji płd–zachodnich i zajęciu kilku ważnych fortów, sytuacja militarna Komuny stała się prawie beznadziejna. Zapanowała anarchia, rozprzężenie dyscypliny i ogólny paraliż. Przestano panować nad ludźmi.
Miarą nieszczęścia było zdradzenie opanowanej bramy Saint–Cloud przez wersalskie wojsko. Zobacz, jak się czasy zmieniły, zdrajca Ducate otrzymał za taki bohaterski czyn „Legię Honorową”. Cesarz Napoleon I chyba w grobie przewrócił się z wrażenia.
Wiadomość o zdradzie i wzięciu bramy dotarła do sali posiedzeń komuny. Gen. Dąbrowski domagał się od razu posiłków do przeprowadzenia kontruderzenia i wyrzucenia za mury wersalskich żołnierzy. Rada po wielu kłótniach nie podjęła żadnych postanowień, co wyglądało na początek końca.
Jak zachowuje się w tej dramatycznej chwili polski generał?
Na apel generała do oddziałów lokalnych Gwardii Narodowej na zbiórce stawiły się tylko dwie kompanie, wobec tego generał zarządził odwrót na linię i most kolejowy Grenelle–Chateau de la Muette w Passy. Po godzinie zostawiono most bez obrony i w ten prosty sposób żołnierze wersalscy mieli wolny dostęp aż do Trocadero. Kto był w Paryżu, to wie gdzie to jest. Komunardzi z gen. Dąbrowskim cofają się także aż do placu de la Concorde, też miejsce bardzo dobrze znane Polakom.
W tym czasie gen. Wróblewski dowodzi 3 armią, a właściwie tym, co z niej pozostało zajmując odcinek od fortu Charenton–Ivry u zbiegu Sekwany i Marny aż do rzeki Bièvre, ma kwaterę Gentilly, a 2 armia gen. La Cecilii zajmuje front paryski od Bievre do Sekwany w rejonie Billaucourt. Główne forty tego odcinka obrony to Issy, Vanves i Point du Jour.
Doprawdy, dziwne się wydają zarządzenia obrony, jakby ktoś celowo grał na zwłokę powodując pewną opieszałość w tej kwestii. Każde takie destrukcyjne działania powinno w warunkach wojennych być surowo karane, czyż nie tak?
Tak powinno to wyglądać, ale widzimy dużą rozbieżność między władzami, a biednymi robotnikami, którzy krwawią na liniach obrony czy potem na barykadach i w walkach o ulice. Plany wersalczyków uległy zmianie, jeśli nie można było pokonać frontu obrony gen. Dąbrowskiego, to powzięto decyzję uderzyć na 2 armię gen. La Cécilii i opanować forty Vanves i Issy, potem otworzyć drogę do miasta przez Porte de Versailles na prawym brzegu.
Dodatkowo drugie natarcie poprowadzić miano lewym brzegiem Sekwany przez Anteuil i Passy. Planowano opanować Point de Jour i wtargnąć do Paryża.
Rozpoczęto zmasowany ostrzał komunardów, a potem nastąpił atak, powoli, ale z wielką zaciętością wojska wersalskie posuwały się do przodu zdobywając teren po kawałku. Zdobyto niektóre forty, inne broniły się twardo, rósł, więc wał zabitych żołnierzy. Jednak śmiertelny pierścień wokół Paryża zaciskał się coraz bardziej. Działały w mieście tajne agentury, które szerzyły defetyzm wśród ludności i komunardów. Starano się wszelkimi dostępnymi środkami zniesławiać gen. J. Dąbrowskiego pisząc donosy i pomówienia.
Trzy dni wcześniej jeszcze jedno posiedzenie Rady Komuny, które prosi gen. Dąbrowskiego o przyjęcie dowodzenia 19 i 20 okręgami Paryża, na co generał wyraża zgodę. Główny dowódca polecił bratu zebrać tylu komunardów i gwardzistów ile tylko zdoła.
To pod koniec kwietnia stary marszałek Mac Mahon, zwycięzca spod Sedanu chwalił obronę miasta przez gen. Dąbrowskiego.
Nikt nie przewidział takiego końca i tak szybkiego. Gdyby nie dwóch polskich generałów jak wyglądałyby walki rodowitych Paryżan?
Nie zmienia to faktu, że udało się zebrać tylko 2 kompanie, jedną „Dzieci Paryża” i kompanię marynarzy. Już następnego dnia gen. Jarosław Dąbrowski prowadzi swój oddział na barykady w dzielnicy Montmartre. Przy zbiegu ulicy Myrrha i bulwaru Ornano zostaje śmiertelnie ranny w brzuch. Przewieziony przez gwardzistów do szpitala Lariboisiěre i mimo natychmiastowej pomocy po kilku kwadransach umiera na rękach swojego przyjaciela doktora Henryka Gierzyńskiego, który w tym szpitalu był asystentem.
To był jedyny Polak przy generale w chwili śmierci. Po pewnym czasie wieść dotarła do członków rządu Komuny Paryskiej i ludności. Zwłoki generała umieszczono w aptece przy ulicy Myrrha 69, a potem przewieziono z honorami do ratusza. Na całej drodze oddawano cześć generałowi, któremu za życia nie szczędzono przykrości.
Pozostał cmentarz Père-Lachaise! Ściana legendarnego ostatniego boju komunardów, oraz miejsce bohaterskiej śmierci żołnierzy komuny, gwardzistów, kobiet oraz dzieci. To właśnie tam rozstrzelano setki osób.
Spoglądam na obraz, który przedstawia rannego generała zaraz po trafieniu odłamkiem…
Ten niewielki rozmiarem obraz przedstawia śmiertelnie rannego gen. J. Dąbrowskiego niedaleko barykady przy zbiegu ulicy Myrrha. Na murze kamienicy po lewej można odczytać tytuł proklamacji komuny, są gwardziści, marynarze i mały chłopak, taki paryski Gavroche, którego znamy z poprzedniej rewolucji lub lektury „Nędznicy” V. Hugo. Jeszcze 24 V gen. Wróblewski walczy w XIII okręgu, gdzie przeniósł swoją kwaterę. Cały teren został umocniony barykadami i działami i tylko tego dnia odparto czterokrotne ataki wojsk wersalskich na bardzo ważny punkt Buttex–aux–Cailles. Wynajęto nawet kolejnego snajpera, który miał tym razem zastrzelić gen Wróblewskiego szykującego do przeciwnatarcia swój najlepszy 101 batalion.
25 V opanowano forty Montrouge i Bicẽtre, skąd można było ogniem armatnim z bliskiej odległości zasypać komunardów. Nieliczni przy życiu obrońcy musieli wkrótce i te posterunki opuścić. Przez sławny most Austerlitz dotarło około 1000 wyczerpanych i w większości rannych gwardzistów, którzy przyprowadzili swoje ocalałe działa.
Gen. Wróblewski spotkał się z Delescluzem po raz ostatni, podali sobie ręce i poszli na barykady walczyć jako prości żołnierze. Delescluze niedługo potem zginął koło Château–d’Elau.
Czy wiemy dokładnie o udziale Polaków po stronie Komuny Paryskiej?
Wymienia się od 400 do 600 naszych rodaków, którzy walczyli po stronie komuny, oczywiście nie sposób wymienić wszystkich, więc chociaż kilkanaście osób.
Hilary Rogowski – dowodził oddziałem kawalerii w zgrupowaniu gen. Eudesa, następnie Michał Bakonowicz, Edward Borniewski, Gąsowski, Apollon Kobosko, Karol Kwiatkowski, Ezekiel Kunicki, Stanisław Kamieniecki, Aleksander Wernicki i Aleksander Wołowski. To, że nie wymieniam dużo więcej powodowane jest ograniczoną ilością miejsca, na jakie się umówiliśmy. Zginęło wielu w walkach, wielu rozstrzelano, byli nawet tacy, których skazano na deportację do koloni francuskich np. w Nowej Kaledonii, gdzie panowały straszliwe i zabójcze dla zdrowia warunki. Jednak sądy wersalskie najczęściej ferowały tylko wyroki śmierci za udział w buncie.
Były też polskie kobiety, jak pani Helena Gruzińska, Paulina Makowska, Maria Orłowska, pani Kawecka, która walczyła w obronie dworca Montparnasse, a panią Zielińską podejrzewano nawet o wywiad na rzecz komuny.
Jednak groźny i sądy nie wszystkich dotyczyły, dlaczego?
Gdy patrzyłem na listy Polaków, większość z nich, to byli powstańcy z 1863 roku. Wszyscy, którzy byli w naszym „Powstaniu Styczniowym” mieli stopnie oficerskie i dobry staż w formacjach powstańczych, gdyż doświadczenie z walki w Polsce były bardzo przydatne, więc tym bardziej starano się wyłapać polskich oficerów.
Nienawiść zwycięzców była potworna, widocznie chciano w ten okrutny sposób raz na zawsze wybić z głowy podobne wybuchy. Tysiące ludzi rozstrzelano bez sądów. Zwłaszcza Polaków ścigano, jak najgorszych zbrodniarzy i wystarczyło tylko wskazać palcem, żeby stanąć bez sądu pod murem. Podobne represje Polacy znamy z kraju po powstaniu w 1863 roku.
Jednak trzeba przyznać, że wielu było też Polaków, którym udział w komunie nie podobał się. Syn naszego wieszcza Adama, Władysław Mickiewicz razem z innymi był przeciwnikiem komuny i jej rewolucyjnych antynarodowych celów.
Polaków do neutralności nawoływał też Komitet Tymczasowy Emigracji Polskiej. Okazało się, że jednym z oficerów po stronie rządowej był Wojciech Woronicz, który rozstrzeliwał komunardów, ale i naszych rodaków za udział w walkach po stronie komuny.
Polska reakcja z zadowoleniem przyjęła upadek „Komuny Paryskiej”. Ludomir Godon pisał o Polakach komuny takie słowa. „Ci ludzie bez sumienia lub bez rozumu śmiercią nawet nie okupią krzywdy, jaką zadali imieniu polskiemu łącząc się z komuną”. Podałem dwie różne opinie o tych strasznych bez wątpienia wydarzeniach.
Jak nic pasuje to do Polaków, którzy występowali przeciw swojemu narodowi, razem z wrogimi wojskami, które wprowadzały porządek jałtański w Polsce i w krajach Europy Wschodniej. Dlatego „Komuna Paryska” była tak ceniona w Polsce w latach 1944 – 1989.
Sam książę Władysław Czartoryski w memoriale potępił tych Polaków, którzy walcząc po stronie Komuny Paryskiej zaszkodzili na długie lata sprawie narodowej i emigracji polskiej.
Czy musiałem malować taki obraz po 1989 roku? Uznałem jednak, że Polacy z 1871 roku w Paryżu, to byli przecież powstańcy powstania styczniowego. Bohaterowie z całą pewnością, a że stanęli po stronie robotników i biednych mieszkańców Paryża, gdy wśród nich znaleźli schronienie po upadku powstania w Polsce, a to w tamtym czasie dobrze o nich świadczyło.
Kilka lat przed wydarzeniami, o których rozmawiamy, toczyła się w Ameryce bratobójcza wojna secesyjna, w której walczyli także Polacy po obu stronach. Jakoś trudno w tym przypadku ocenić jednych lub drugich, bo przed 1989 rokiem tylko komunardzi byli w Polsce uważani, ale idąc tym samym tropem w 1920 roku czy 1939, 1944 też mieliśmy obywateli, których powojenna czerwona władza wychwalała na wszystkie sposoby, za to, że w wymienionych latach strzelali polskim żołnierzom w plecy. Starałem się przez lata malować obrońców państwa polskiego oraz gloryfikować tylko prawdziwych bohaterów wojska polskiego, różnych powstańców czy bojowników w dobrej sprawie np. o „Wolność Naszą i Waszą”.
W każdym odcinku trzymasz na ostatek ciekawe przesłania, hasła narodowe, które były zakazane, a teraz odsłaniają przed nami swoje tajemnice?
Na tym polega moja malarska i historyczna misja, co nie oznacza, że inne dziedziny są mniej ciekawe. Pokazałem na wielu wystawach losy Polaków podczas wielu konfliktów zbrojnych, jakie wybuchały w różnych częściach świata. Pamiętam wszystkich bohaterów, których malowałem przez wiele lat. Można ich długo wymieniać, bowiem od 1967 roku, kiedy powstały pierwsze obrazy los wielu bohaterów stał się mi bliski. Niektórych malowałem wiele razy w różnych sceneriach z ich życiorysów, często aż do chwalebnej śmierci włącznie.
Mamy piąty miesiąc 2016 roku, kiedy wypada mój okrągły jubileusz, który świadczy o moim dążeniu o prawdziwych bohaterów polskiej historii, której poświęciłem swoje życie. Co miesiąc, oprócz wystaw wspominałem o tym w „Chwale Bohaterom”, bo nigdy nie wiadomo, jaki los nam przypadnie. Może, dlatego zrobiono mi zdjęcia z gwardzistami Obrony Narodowej w Paryżu, gdy byłem na zaproszenie prof. Stefana Du Chateau.
I jeszcze jedno, może doczekam czasu, gdy zobaczę polskie filmy o naszych bohaterach, których wierności jesteśmy pewni i którzy powinni być wzorem i przykładem dla innych. Lecz jak widać z ostatnich dwudziestu lat, to strasznie trudne zadanie dla wielu twórców filmowych zrobić prawdziwy i czysty film o Polakach.
Jak zawsze dane o obrazie:
„Śmierć gen. J. Dąbrowskiego w Paryżu – 23 V 1871”, ol.-pł. 48×66 cm (1997) nr inw. 515
„Gen. R. E. Rodes pod Gettysburgiem–1 VII 1863”, ol.–pł. 86×67 cm (1992) nr inw. 397
„Śmierć Dionizego Czachowskiego – 6 VIII 1863”, ol.-pł. 48×59 cm (1994) nr inw. 435
„Potyczka powstańcza” – 1863, ol.-pł. 40,5×47 cm (1996) nr inw.478
„Salicha Mała” – 1863, ol.- pł.71×61 cm. (1985) nr inw. 236
„Zasadzka na konwój pod Żyrzynem” – 1863, ol.-pł. 50×70 cm (1991) nr inw. 361
„Custozza” – 1866, ol.-pł. 71×61,5 cm (1986) nr inw. 248
Zdjęcia: Anna Pollo, Teresa Madej i Zofia Bodes,
Wywiad: Marek Ambroży Kitliński
Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński
Czytaj również – (Galerie):
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 31 „Psie Pole” – 1109
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 32„Legnica”-1241
Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 33 „Racławice” -1794
itd. do pierwszego numeru
Wydania specjalne – (Galerie):
itd. do pierwszego numeru