22 listopada 2024

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie Specjalne nr 12 – „Pobojowisko 1000-lecia”

Tym obrazem oficjalnie pragniemy zakończyć cykl „Chwała Bohaterom” w 2016 roku, kiedy Stanisław E. Bodes obchodził swoje święto, jubileusz 50-lecia pracy twórczej. Już w 1967 roku namalował pierwsze obrazy, które dały początek historii 1000-letnich dziejów oręża polskiego. Dzisiejszy obraz bardzo często zamykał najważniejsze wystawy, bo był i będzie całego bogatego życia artysty kwintesencją Jego miłości do Ojczyzny. Będziemy o tym wspominać wiele razy, mając wyrzuty sumienia, że niewielu z nas przyczyniło się do większej popularności takiego kalibru człowieka, który tak bardzo rozsławia nasze miasto i okolice.

Reklamy

 

Zadam proste pytanie, czym dla Ciebie jest ten obraz i dlaczego, nawet jak na polskie warunki, został tak smutno nazwany. Czy musiałeś być aż takim pesymistą?

 

            Postaram się po kolei odpowiedzieć na tak specyficznie postawione pytanie. Otóż obraz ten powstał pod koniec lat 80-tych, jeszcze przed zmianami w naszym kraju. Miałem wtedy kilka bardzo skromnych wystaw i pokazów, które ilustrowały historię polskich bitew. To się tylko tak wydaje, że obraz jest jednostajnie smutny. Dla mnie, mimo tragedii rodzinnej (śmierć ukochanej Matki) był symbolem podwójnego sukcesu, że tyle prawdy o polskim bohaterstwie namalowałem w czasach narodowej konspiracji. Powoli, ale z wielkim uporem i hartem z roku na rok, powiększałem swój dorobek, licząc, że pewnego dnia będę mógł pokazać swoje obrazy na większym forum. Podejrzewam nawet, że wielu czerwonym imponowała w tamtym okresie moja niezależność w sztuce. Zwłaszcza, kiedy część obrazów była postrzegana, jako przejaw wrogości do systemu czy przyjaźni na beton z bratnim narodem. Niektórzy działacze od kultury byli za to zbyt gorliwymi cenzorami i to przez nich trzeba było czekać dłużej na wolność w sztuce patriotycznej. Jednak dla mnie nie miało to wielkiego znaczenia. Za to inni przed 1990 rokiem mieli już kilka medali. Jak pamiętam większość poszła na bezpieczną łatwiznę, tworząc swoje prace bez politycznego ryzyka

Reklamy

 

Obraz powstał pod wpływem dużych emocji. Czy 1000-letnia pamięć miała wpływ na ostateczny wizerunek przyszłego dzieła?

 

            „Pobojowisko 1000-lecia” jest obrazem wyjątkowym, o podłożu historyczno-filozoficznym, pełny przesłanek i świętości, które gloryfikują w moim przypadku bohaterstwo i obowiązek patriotyczny tysięcy Polaków, którzy przez 10 wieków walczyli o Polską chwałę, wielkość i jak zawsze o „Polskę Wolną i Niepodległą”. Pewności nie mam, ale z tych powodów ucierpiała moja tzw. kariera artystyczna, a gdybym malował inne obrazy, byłoby o wiele znośniej, czy bogaciej.

Reklamy

 

Na obrazie widzimy tylko ciała poległych w różnych strojach. Czy był to zamierzony cel?

 

            Oczywiście, to od samego początku specjalna kompozycja dla tego rodzaju tematu. Taki obraz to marzenie raz na sto lat, a może więcej. Bo w bogatej historii polskiego malarstwa nie znalazłem o takiej symbolice żadnej pracy malarskiej. Cała trudność oddania olbrzymiego szacunku wszystkim polskim żołnierzom bohaterom za wszystkie czasy, polegała na tym, jak ich wszystkich z różnych epok i w różnych mundurach umieścić na jednym wspólnym „Polu Chwały”.

Jak zrobić tło, które nie mogło być zwyczajne, jak wkomponować bohaterów, których nie uznawały czerwone władze? To, dlatego trzeba było pokazać klasztor na Monte Cassino zamiast żołnierza gen. Władysława Andersa. Także na tle płonącego zamku królewskiego stojąca jeszcze kolumna króla Zygmunta symbolizowała 1939 rok, gdy na Polskę runęły zbrojne hordy nazistów i komunistów. Ten najdłuższy i najbardziej tragiczny dla nas okres, tworzyć miały ruiny powstańczej Warszawy z 1944 roku z namalowanym na murze znakiem „Polski Walczącej”.           

Na pierwszym planie leży warszawski powstaniec z AK w niemieckim hełmie z opaską biało-czerwoną i w panterce maskującej, która zrobiła taką furorę w powstaniu. Na drugim również honorowym miejscu poległy żołnierz wrześniowej kawalerii, tak pogardzanej publicznie armii, czego byłem świadkiem przez całe moje wtedy młode życie. Pamiętajmy, że był to rok 1988, gdy działały w pełni sprawne systemy ucisku. Zapamiętałem jak ówczesne wszystkie razem władze kulturalno-oświatowe i polityczne naszego miasta reagowały na polskie niepodległe symbole, jak diabeł na święconą wodę. To, dlatego mój kuzyn porucznik AK zamordowany przez UB w 1946 roku, dalej spoczywa w ukryciu na cmentarzu komunalnym, a nie na wojskowym. Całe szczęście wiedza historyczna tamtej elity była bardzo powierzchowna, tak, że po zmianie tytułów mogłem wiele obrazów przemycać na nieliczne wystawy, czy do wolnej strefy. Zresztą jeszcze do niedawna po wielu latach wzmacniania lewej nogi i po rządach liberałów było niewiele lepiej.

 

Co dalej było z tym obrazem?

 

            Zawsze był na ważniejszych ekspozycjach i zamykał wystawę swoją narracją, tytułem zmagań polskich bohaterów na różnych frontach i w wielu bitwach. Często też zatykano przy nim kwiaty na znak uznania. Na wystawie w Warszawie, w pałacu Lubomirskich podczas wernisażu i po oficjalnych tekstach, podeszły do mnie ze łzami w oczach dwie starsze panie, może byłe łączniczki, może miały bohaterów powstania w swoich rodzinach. Jak pięknie mi wtedy na duszy, gdy takie osoby dziękowały za ten obraz, za mury i za tych chłopaków z pierwszego planu, a także za wszystkich innych?

Zastanowić się trzeba, czy lekcje historii w naszych czasach są potrzebne, jak to wielu sugerowało? Odpowiadam, że teraz może jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Dzisiejsze zagrożenia rozbicia jedności Polaków są częstsze niż byłe wspominane dzieje, które dzięki Bogu mamy już za sobą. Zresztą kolejna walka się toczy o rząd dusz.

 

Czy nie uważasz, że ten obraz powinien się znaleźć Muzeum Wojska Polskiego, lub w Muzeum Powstania Warszawskiego? Dopiero tam na oczach tysięcy zwiedzających, otoczony szacunkiem spełni swoją rolę, do jakiej go przeznaczyłeś?

 

            Wielu mądrych ludzi, z którymi miałem do czynienia, mówią to samo i o innych obrazach, które wyszły spod mojej ręki. Przytaczam obce opinie w tej sprawie, że alegoria polskiej odwagi na polach bitew, poświęcenia i altruistycznego bohaterstwa byłaby w obu wymienionych muzeach na swoich właściwych miejscach i tam powinni spocząć bohaterowie moich obrazów.

 

Proszę Państwa, jaka moc drzemie w obrazie, na którym nic się nie dzieje, nie walczą żołnierze, nie ma rozhukanych koni, a leżą tylko martwi bohaterowie. Jeśli obraz ma w sobie „to coś”, to nawet po wielu latach potrafi powiedzieć liczne prawdy wtedy zakazane, ale zawsze jak widać aktualne. Czy dobrze trafiłem?

 

            Muszę wrócić do „Pobojowiska”, gdzie leżą snem wiecznym bohaterowie polskiej historii, którzy oddali życie za naszą wolność. Warto wymienić, że wśród nich jest woj. Bolesława Chrobrego, leży też pancerny spod Lwowa (1675) i rycerz polski z bitwy grunwaldzkiej. Obok strzelec konny z 1807 roku, oraz szwoleżer spod Somosierry czy Wagram, legionista z Włoch, piechur powstania listopadowego, a nad nim konfederat barski i dragon mirowski. Na wznak padł piechur łanowy z XVII wieku, a obok kosynier spod Racławic z 1794 roku.

           Prawie w środku w polu spoczywa snem wiekuistym husarz, który w martwej dłoni trzyma kopię, a na niej proporzec karmazynowo-biały z odwróconym krzyżem maltańskim. Poniżej jest zabity powstaniec styczniowy, który nawet po śmierci nie chce się rozstać z chorągwią, na której widnieją trzy godła, Polski, Litwy i Białorusi, które symbolizowały wolność trzech narodów, które podniosły broń na tyranię caratu rosyjskiego.

 

Zróbmy przerwę i dalej będziesz wyliczał, bo wcześniej przed nikim tego nie robiłeś?

 

            Tak, masz rację, ten obraz tylko nieliczni do tej pory potrafili prawdziwie rozszyfrować. Lecz w takim zakresie czynię to po raz pierwszy. Nad zabitym Warszawiakiem z 1944 roku, zginął w pozycji półsiedzącej towarzysz Kawalerii Narodowej od gen. A. Madalińskiego. Jak nie mogłem namalować kirasjera, bo wyglądał bardziej z francuska, to umieściłem, chociaż kask z mosiężnym ozdobnym grzebieniem z czerwoną kitką i końskim ogonem? Powyżej trębacz słynnej baterii artylerii konnej spod Raszyna 1809 roku. Także grenadier, wielkie chłopisko w bermycy z niedźwiedziego futra z 8 PP płk C. Godebskiego, poety legionów, którego śmierć pokazywałem w bitwie pod Raszynem. Za nim na boku dobosz piechoty, która walczyła pod Dubienką 1792 roku, a z tyłu leżący na wznak strzelec szarej piechoty legionów komendanta Józefa Piłsudskiego. Jest jeszcze kilka ciał, które trudno zidentyfikować jak w prawdziwej bitwie się zdarzało. To ciało żołnierza zawisłe na zasiekach. Odnalazłem pierwszego usarza lekkiej jeszcze chorągwi z 1531 i Żuawa Śmierci. To niezwykła formacja w powstaniu 1863-1864, których tak bardzo bali się kozacy. Jest ledwie widoczny huzar 10 Pułku, którzy w 1812 roku, jako pierwsi z całej „Wielkiej Armii” wkroczyli do Moskwy. Mam nadzieję, że to już wszyscy, których dla wiecznej chwały umieściłem w obrazie, ale pozostał jeszcze jeden drobny szczegół, położyłem namalowaną czerwoną różę.

 

Usta milczą, bo nie można inaczej niż minutą ciszy zachować się właściwiej i z większą godnością patrząc na taki obraz, który Stanisław namalował 29 lat temu. Wypada jednak schylić czoło, jeśli nie przed takim malarzem historycznym, który wzorem dawnych malarzy tworzy dzisiaj dzieje ojczyste. Może warto, zatem pochylić się nad dziełem, które przybliża polski punkt widzenia przeszłości, z jakim mamy do czynienia dzisiaj.

 

            Nie można nawet porównywać takich wartości z innymi pracami, których komercyjność jest zbyt widoczna, bo to byłoby (świętokradztwo). Warto pamiętać, że ludzie odchodzą, a po nich pozostaje cenny dorobek i żal, że więcej nie napiszą mądrych słów, nie namalują ważnych obrazów i nie zagrają wartościowych ról. Zawsze można role odwrócić, co wielu czyni tylko dla własnych korzyści. Często toczyłem spory z różnymi ludźmi i zawsze stałem na straży polskich ideałów, które polskie rycerstwo już pod Grunwaldem broniło z wielkim bohaterstwem. Dobrze, że przypomniałeś o obrazach, które powinny spocząć w kilku najważniejszych polskich muzeach. Ale nie utonąć na długie lata w magazynach, lecz być wystawione na widok publiczny po to, żeby uczyć nowe pokolenia.   Nie sądziłem, że tak się potoczy polska wolność po uzgodnieniach „okrągłego stołu”, gdzie wewnętrznym wrogom zagwarantowano całkowitą bezkarność, przecież nikt z tych zbrodniarzy nie poniósł żadnej adekwatnej do winy kary. Jak w oczach takich ludzi, ten rodzaj malarstwa może dostąpić prawdziwego zaszczytu czy uznania?

Wygląda na to, że szlachetność, o której tyle powstało obrazów minęła się po drodze z tymi, którzy nami rządzili. Już kilka razy stawiałem za wzór czasy II Rzeczypospolitej, to wtedy moja sytuacja z pewnością byłaby inna. Wtedy większość znała lepiej własne dzieje, a szkoły kładły dużo większy nacisk na obowiązek wobec Ojczyzny, o honorze i postawie naszych dzieci, z których byli dumni rodzice. Czas wojny i okupacji dobitnie pokazał owe wartości. Dużo, nawet bardzo dużo Polaków wiedziało, że istnieją granice, których pod żadnym pozorem przekraczać nie wolno.            Dzisiaj, gdy patrzymy na stare zdjęcia okupacyjne, na których widać jak polska młodzież garnęła się do walki ze wszystkimi wrogami i nawet koniec wojny tego nie zatrzymał. Nie wiem, ile już razy oglądam serial „Czas Honoru”, który jest dla mnie najlepszym filmem, który opowiada o bardzo trudnych latach i jest także najpiękniejszym z racji występujących tam młodych aktorów, którzy traktowali swoje role jak wyjątkową misję.

 

Jak w takim razie zapełnić taką przestrzeń?

 

            Pierwszym przykazaniem, to nauka w domu rodzinnym, gdzie od najmłodszych lat powinniśmy być karmieni takimi hasłami, żeby potem z większą łatwością mieć we krwi takie pierwiastki, które same obronią nas przed degradacją i deprawacją. Odnosiłem wrażenie, jakby ci, którzy ustanawiali prawo, celowo niszczyli więzi pokoleniowe, co kiedyś będzie symbolem naszych czasów. W zamian dostaliśmy zdegenerowane pokłosie lewicowej pralni, która konsekwentnie wypłukiwała z Polaków pozostałości po niepodległej Ojczyźnie.

Pozwoliłem sobie na może zbyt długi komentarz, a nawet odejście od głównego tematu, ale w idei mające wspólne korzenie, czyli historyczną ciągłość pokoleniową, które będzie zdolne do podobnych poświęceń, tak jak czynili to kiedyś nasi przodkowie.

 

Ja ze swej strony mogę tylko dodać, że po raz pierwszy nie tylko w naszym mieście, ale może i w kraju, jest twórca, który połączył kilka pasji w jednym ręku.

 

            W przedwojennej Polsce żyli tacy obywatele, którzy tworzyli nie tylko zręby nowego, wolnego państwa, ale starali się zachować ciągłość historyczną i wielką spuściznę po dawnych czasach I Rzeczypospolitej, której historia była motywem przewodnim w wielu dziedzinach.              Oczywiście, nie zawsze było dobrze, lecz ogólny trend zachował najważniejsze pierwiastki narodowe. Inaczej we wrześniu 1939 roku, nikt z tysięcy żołnierzy i cywili nie zdobyłby się na czyny tak heroiczne. Wtedy państwo polskie było mecenasem 1000-letnich tradycji łącznie z wychowaniem dzieci i młodzieży w patriotyzmie, co dzisiaj jest prawie niemożliwe. Obraz Pobojowisko 1000-lecia” jasno interpretuje najważniejsze cele i wartości narodu, czyli swoich obrońców. Bez nich nie będzie niczego, co warte jest pamięci. Gdyby Polacy pogodzili się z klęską 1939 roku i całą wojenną zawieruchą, to, co by było dalej? Mielibyśmy rząd współpracujący z Niemcami, tworzono by wojsko, które na lewym ramieniu miałoby naszywki „Polnische Armee” i traktowani bylibyśmy, jako mięso armatnie, zaś okupant rzucałby polskie oddziały w najgorsze miejsca, podobnie jak było z wojskiem, które utworzono w ZSRR i które w drylu podlegało dowództwu sowieckiemu aż do 1989 roku.

 

Czy przesłanie z obrazu ostrzega przed niebezpieczeństwem powtórzenia nieszczęść, które dotknęły nasz kraj?

 

            Nie to było moim zamiarem, chociaż polegli mówią do żywych o przestrogach i budowaniu silnego państwa. Trzeba przyznać, że przed wojną Państwo Polskie obszarem, liczbą ludności oraz wielkością armii było zaliczane po Niemczech, ZSRR i Francji do czwartej potęgi wojsk lądowych w Europie. Wszystkie inne kraje prezentowały o wiele mniejszy potencjał militarny. Gdyby zachodni sojusznicy dotrzymali paktów, to być może wojenna sytuacja mogła być inna, o czym wszyscy powinni wiedzieć, a (cios w plecy) mógłby nie nastąpić. Wystarczyło tylko uderzyć na zachodzie w bezbronne Niemcy, a trzeciego dnia po alianckiej ofensywie 50% niemieckich dywizji gnałoby na złamanie karku na front zachodni.

 

Czy hołd naszym bohaterskim przodkom, których oglądamy na obrazie ma przesłanie do młodego pokolenia?

 

            Gdy obraz powstawał, to nie myślałem o tym, miał być tematem, jakiego jeszcze nie było, który chwyci za serce i pobudzi do głębszych refleksji. Potomkowie takich chwatów z obrazu sami powinni wiedzieć, co wypada, a co nie? Kiedy malowałem ten obraz, to sami byliśmy młodym pokoleniem, tak samo jest dzisiaj? Podobnie będzie za lat trzydzieści. Wtedy też będzie pokolenie dojrzałe i bardzo młode. Wszystko zależy od wychowania w domu, szkole i na ulicy, która nie musi kojarzyć się źle. Zależy tylko, kto jest organizatorem, jeśli tylko są to marsze patriotyczne, to w porządku. Kiedyś na stadionie Śląska Wrocław podczas meczu widziałem wielkie hasła z polskimi bohaterami, ale także i z przeciwnikami polskiej historii. Warto to pokazywać, bo to jest odpowiedź na zakłamywanie rzeczywistości przez stacje prywatne, które włączone zostały w szereg antypolskich działań, które przeminą w niesławie. Kiedyś będzie się mówiło z małymi wyjątkami, jak bardzo dawno temu o zdradzieckiej Targowicy.

 

Jednak w obrazach nie ma u Ciebie rażących zachowań naszych rodaków, jak często widzimy np. w polskich filmach czy w literaturze współczesnej?

 

            Tak, zachowałem pewien umiar i takt, bo Polacy nie zasługują, że wszystkie stare i nowe przywary były na czele naszej sztuki. Weź pod uwagę, że istnieją tacy twórcy, którzy nie potrafią zrobić normalnego filmu, w tym sensie, że główny bohater będzie człowiekiem godnym wzorem do naśladowania, jak nasi liczni prawdziwi bohaterowie. Tylko musi to być taki, jakiś pokręcony charakter, który źle się zachowuje, zdradza swoich, potem wraca, żeby walką odkupić grzechy. Strasznie ciężko tym reżyserom zrobić film o bohaterze bez skazy, tacy też byli. Nie, musi być ubabrany, uwikłany w różne niecne czyny, a przecież nasza historia dysponuje całą plejadą wielce odważnych żołnierzy, którzy z honorem przeszli przez życie, a jeśli stracili je w walce, tym bardziej zasługują na wieczną pamięć.

Z podobną myślą przez wiele lat tworzyłem swój o 1000-letni katalog znanych i bezimiennych bohaterów, których zawsze było pełno w każdej bitwie. To najcenniejszy polski rapsod, jaki mogłem wymyśleć i uczynić z tego misję swego życia. O tym należy pisać, robić filmy i programy telewizyjne, które chociaż częściowo zatrą kłamstwa byłych twórców, którzy w blasku fleszy zbierali gratulacje i nagrody za oszustwa historyczne. To była i jest najgorsza hipokryzja, że fałsz brano za prawdę, która obowiązywała przez tyle lat.

 

Minęło już 50 lat, kiedy od początku malujesz polskie dzieje, czy zostało dużo obrazów do namalowania? Czy znasz ich treść, a może mógłbyś wymienić te najbardziej bliskie lub ważne z innego tytułu?

 

            Tak było od zawsze, że każdego roku malowałem określoną ilość obrazów, ale także szkicowałem nowe, do których zaczynałem zbierać dopiero materiały. Bywało, że przygotowanych tytułów było na wiele lat do przodu. Tak wyglądała część mojej pracy twórczej i dzisiaj jest podobnie. Mój plan sięga aż do 2020 roku, czyli tyle obrazów jest do namalowania, miesiąc po miesiącu i tak przez cały rok. To jest mój normalny cykl pracy, zawsze taki był, że każdy kolejny rok bywał precyzyjnie zaplanowany.

Czasami ubolewam, że „Panorama-Grunwald 1410” pochłonęła całą moją uwagę, na czym ucierpiały inne obrazy, bo w swoim terminie nie zostały namalowane. Jednak „coś, za coś”, w to miejsce powstało tysiące rysunków, szkiców, kartonów „kadry bitwy”, czy cykl „Bohaterowie- Grunwald 1410″, który zamknie się liczbą ponad 400 kartonów. Jak widzisz, nie są to lata stracone, zmienił się jedynie priorytet.

 Chciałbyś wiedzieć, jakie obrazy zostały do namalowania? Już przedstawiam listę wybranych obrazów, które są najważniejsze i które mam w planie. Oto one:

 

„Lipsk-Bitwa Narodów” – (16-19 X 1813), (to duży tryptyk, o dług. ponad 5 m)

„Bitwa na Psim Polu”-1109

„Szarża Dywizjonu Policji Konnej pod Husynnem”-24 IX 1939

„Ułani Nadwiślańscy pod Santa Cruz”- 1809

„Szarża piekielnych ułanów pod Albuerą”- 1811

„Szturm twierdzy zamojskiej”- 20-21 V 1809

„Bitwa nad rzeką Peńaranda de Duero”-1812

„Cudowna obrona klasztoru w Sokalu”-1648

„Bitwa polskiej husarii pod Hodowem”-1698

„Szarża jazdy piastowskiej”

„Walka oddziału powstańców Jordana z Hrubieszowa”-1863

 

Wiem, że główny obraz, to wyjątkowy w naszej historii i nie wolno przejść obok niego jak jakiś barbarzyńca, nie zachowując się przyzwoicie?

 

Ależ większość moich obrazów jest taka. One same mówią za siebie, a przy okazji także i o mnie. Czego więcej mogę żądać, gdy moja praca dotyczy ważnych przekazów, niezwykle istotnych dla wolnych ludzi, którzy wolność wywalczyli własnym cierpieniem i własną krwią? Im częściej będziemy o tym rozmawiać, tym większe będą z tego żniwa.

Ziemia Polska jest święta, bo tyle w nią wsiąkło krwi serdecznej polskich bohaterów, przodków, dziadów, ojców i braci naszych, a kto plugawi ludzi na niej żyjących, jest pozbawionym sumienia, dzikim barbarzyńcą. Czasami pytano mnie, czy gdybym zaczynał życie od nowa, czy dokonałbym podobnego wyboru, mając różne propozycje. Nie ulega wątpliwości, co miałbym wybrać?      

Rok 2016 był półwieczem mojej pracy związanej z historią oręża polskiego, dla której poświęciłem całe swoje dorosłe życie, bez względu na trudności związane z taką pasją. Tylko droga do tego celu powinna być łatwiejsza, a fundusze dużo większe z pożytkiem dla nas wszystkich. Często pojęcie honoru narodowego jest dla niektórych grup, jako wartość archaiczna, sprawiająca kłopoty wielu nowoczesnym artystom, czy tzw. politykom, którzy historię traktują wyrywczo, od czasu do czasu i wtedy, gdy mogą na tym zbić polityczny kapitał. Jest to       okropne z mego punktu widzenia, bo tacy ludzie nie mają w sobie ani wartości, ani normalnej wiarygodności. Rozmowy z takimi ludźmi, to strata czasu, wielki wstyd i żenada. To tak, jakby ze ślepcem prowadzić rozmowę o kolorach. Gdzieś podobne stwierdzenie już przeczytałem, więc tym lepiej, że nie jestem sam. Dziwne, to były i są czasy, gdy o historii prowadzi się publiczne dyskusje, w których bierze udział wielu współczesnych historyków bez lustracji. Zaś najczęściej tematów ich rozmów są bohaterowie, tak bardzo niepodobni do swoich krytyków i rozmówców. Lecz dobrze, że są, bo z każdym rokiem ich jakość będzie się zmieniała na korzyść bardziej wiarygodnej interpretacji o dawnych i nowych czasach.    

Rok 2016 był dobry, choćby z powodu trzech dużych wystaw w trzech ważnych miejscach jak: Warszawa, Wrocław i mój rodzinny Hrubieszów, w którym chciałem zakończyć 50-lecie działalności historycznej i artystycznej. Pragnę jeszcze raz podziękować wszystkim osobom, które przyczyniły się do tak pięknej oprawy wernisażu i całej wystawy w Muzeum im. ks. Stanisława Staszica w Hrubieszowie. Informuję także, że kto jeszcze nie oglądał wystawy, niech skorzysta jak najprędzej, bowiem historyczna ekspozycja będzie czynna do końca stycznia 2017 roku

                                                                      

„SZCZĘŚLIWEGO DLA POLAKÓW 2017 ROKU!”   

Z poważaniem i pozdrowieniem – Stanisław E. Bodes

                                                                                                                                              

Galeria:

„Pobojowisko 1000-lecia”, ol.-pł. 76×110 cm (1988) nr inw. 298

 

 

Reprodukcje i zdjęcia:

Zofia i Stanisław Bodes

Wywiad: Marek Ambroży Kitliński

Opracowanie: Stanisław E. Bodes i Marek A. Kitliński




Czytaj również – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 40 „Nieudana szarża Spahisów – Parknany 9 X 1683”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 41 „Szarża Lisowczyków na Białej Górze”- 8 XI 1620

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – część 42 „Śmierć gen. Stanisława Fiszera pod Winkowem”- 18 X 1812


itd. do pierwszego numeru

 

Wydania specjalne – (Galerie):

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 9 – Jubileusz

Stanisław Eugeniusz Bodes „Chwała Bohaterom” – Dzieje Oręża Polskiego – Wydanie specjalne nr 10 – „Wyprawy Krzyżowe”

Stanisław Eugeniusz Bodes – „Sława i Chwała Bohaterom” – wydanie specjalne nr 11 – Jubileusz 50-lecia pracy twórczej nad historią oręża polskiego

itd. do pierwszego numeru